Na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego odbyła się dyskusja, która w gruncie rzeczy nie była
rozmową o technologii, lecz o człowieku. Tematem panelu była relacja między
sztuką a sztuczną inteligencją, ale w głosach panelistów brzmiało coś
głębszego: pytanie o sens twórczości w świecie, w którym coraz mniej rzeczy
naprawdę od nas zależy.
Punktem
wyjścia stał się cytat z Jakuba Żulczyka, przywołany przez prowadzącego:
„AI
nie ma nam nic do zaoferowania, jest puste w środku, może być tylko
narzędziem.”
Ta
myśl, będąca wyrazem intuicji niż definicją, rozgrzała uczestników. Jedni bronili
przekonania, że roboty nigdy nie będą zdolne do aktu twórczego, inni widzieli
w AI kolejny etap ewolucji sztuki. Dyskusja, momentami emocjonalna, ujawniła
coś, co w kulturze dzieje się po cichu: przesunięcie granicy między tym, co
„autentycznie ludzkie”, a tym, co symulowane.
Nowy
pędzel epoki cyfrowej
Prof. Politechniki Łódzkiej Jacek Stańdo przypomniał, że podobne lęki pojawiały się zawsze, gdy technologia
wkraczała w obszar sztuki. Fotografia miała „zabić” malarstwo, kalkulator - myślenie, komputer - wyobraźnię. Jednak każda z tych innowacji otwierała nowe
przestrzenie.
„Sztuczna
inteligencja będzie jak kalkulator dla matematyki czy tubka z farbą dla
impresjonistów” - mówił Stańdo. AI „zmienia sposób pracy, ale nie znosi sensu
tworzenia.”
Dla
części uczestników AI to po prostu kolejny pędzel w dłoni artysty. Narzędzie,
które pozwala eksperymentować z formą, łączyć style, przekraczać techniczne
ograniczenia. Jak zauważyła dr Daria Szymborska, różnica między artystą a
użytkownikiem AI będzie podobna jak między osobą ćwiczącą z aplikacją fitness a
tą, która pracuje z trenerem personalnym. Obie mogą się rozwijać, ale tylko
jedna rozumie proces i potrafi nim pokierować.
Sztuka
bez zapachu farby
Z
drugiej strony, w wypowiedziach prof. Bogusława Śliwerskiego, Jacka
Świgulskiego i ks. prof. WSD Jana Wolskiego wybrzmiewał niepokój o utratę autentyczności
doświadczenia. Śliwerski zwracał uwagę, że prawdziwe dzieło sztuki angażuje zmysły, emocje i
pamięć, a więc to, co jest niepodrabialne. „AI jest zewnętrzną sterownością, natomiast człowiek
powinien być wewnątrzsterowny. Gdy tworzę obraz, czuję zapach farby, fakturę płótna,
wagę gestu, zaś algorytm niczego nie czuje.”
Jacek Świgulski, malarz i pedagog z Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, podkreślał, że tworzenie to akt egzystencjalny, a nie estetyczny: „Ja nie maluję dla ludzi. Maluję dla siebie. Sztuka to forma rehabilitacji duszy. Tego żadna technologia nie zastąpi.” W tej perspektywie dzieła generowane przez AI są jak lustra bez odbicia, perfekcyjnie gładkie, ale pozbawione sensu. Można je podziwiać, ale nie można się w nich przejrzeć.
Pomiędzy
humanizmem a posthumanizmem
Moderator
panelu zwrócił uwagę, że przyszłość sztuki nie będzie należeć ani tylko do
ludzi, ani tylko do maszyn. Raczej do hybryd, w ramach których człowiek i
algorytm współdziałają ze sobą. To, co najciekawsze, rodzi się właśnie w napięciu między świadomością a algorytmem.
Z
tej perspektywy AI nie jest wrogiem sztuki, lecz wyzwaniem dla jej istoty.
Może prowokować, inspirować, zmuszać do pytania o to, czym właściwie jest twórczość.
Czy wystarczy, że coś wywołuje emocje, aby było dziełem sztuki? Czy odbiorca, wiedząc, że obraz stworzył algorytm, potrafi jeszcze przeżyć
autentyczny zachwyt?
Niektórzy
uczestnicy uznali, że nie. Inni, że to już się dzieje: rynek sztuki reaguje na
AI jak na nową modę, a prace generatywne osiągają wysokie ceny na aukcjach. Być może, jak zauważył jeden z panelistów, to tylko kolejny etap w
komercjalizacji piękna, „inwestowanie w kopię oryginału, bo oryginał jest zbyt
ludzki, by się sprzedawać”.
Sztuka z człowiekiem w centrum
Z
dyskusji nie da się wyprowadzić prostego wniosku „za” lub „przeciw” AI w
sztuce. Raczej pojawił się głęboki namysł nad tym, jak żyć w epoce, w której
sztuka staje się wspólnym dziełem człowieka i algorytmu. Paneliści zgodzili się w jednym: AI może tworzyć obrazy, dźwięki, teksty, ale
nie znaczenia. Te rodzą się dopiero w człowieku, który patrzy, słucha i
czuje.
„Sztuka pozostanie przestrzenią sensu a sensu nie da się wygenerować.” AI, w najlepszym razie, może być lustrem, w którym odbija się nasza potrzeba kreacji. W najgorszym może stać się karykaturą tego, co ludzkie.
Może właśnie to napięcie, ów niepokój i zachwyt zarazem, są dziś nowym punktem
wyjścia dla sztuki. Jeśli bowiem robot potrafi nas zmusić do pytania o duszę, to
znaczy, że wciąż jeszcze jej potrzebujemy.