Wczoraj był Dzień Nauki Polskiej. W "Forum Akademickim" (2021/1) pojawił się artykuł Krzysztofa Cieplińskiego o modnych naukowcach. Zachwyt autora nad światowym rankingiem uczonych jest wyjątkowy. Jakie to ma znaczenie dla nauki, świata, społeczeństwa? Moda na indeksy cytowań stała się dominantą w polityce naukowej XXI w.
Podium ma trzy miejsca, tymczasem, jak pisze ów autor: Czterdziestu (40) uczonych z polską afiliacją plasuje się w pierwszych setkach swoich pierwszych poddyscyplin utworzonych na podstawie indeksu c bez autocytowań, w przypadku indeksu z autocytowaniami jest ich 44.
Właśnie dlatego scjentometrycy wymyślili kilka podiów, by usatysfakcjonować ścigających się o palmę pierwszeństwa w dziedzinach, dyscyplinach, a nawet poddyscyplinach nauk, mimo iż tych ostatnich nie ma w klasyfikacji nauk. CZego jednak nie czyni się dla dobra pseudonauki.
Wybitny aktor Andrzej Seweryn poproszony o to, jak zapamiętał Kieślowskiego, odpowiedział: Mówił, że trzeba żyć i tworzyć niezależnie od ludzi władzy. Podkreślał, że to nie oni będą decydować o jego twórczości, zainteresowaniach i sposobie widzenia rzeczywistości.
To dotyczy wszystkich twórców, wykonujących wolne zawody, w tym także
naukowców. Niestety, mamy zadziwiającą ostatnimi laty moc uległości wobec
władzy i jej kolejnych absurdalnych pomysłów, które stają się rozkazem,
poleceniem, a nie ofertą do wyboru. Urzędnicy
resortów usiłują wmówić nam, że wytworzone przez ich służby zmiany
zrewolucjonizują poziom nauki w Polsce, a raczej umiędzynarodowienia produkcji
naukowej.
Już nikt nie krępuje się narzucaniem w dyskursie publicznym języka, który nie tylko ma obowiązywać w wykładni mających zajść procesów, gdyż jest on wyrażany w normach prawa, które stają się podstawą finansowania badań naukowych. Dlaczego jednak mają produkować więcej wiedzy socjolodzy, psycholodzy, historycy, językoznawcy, pedagodzy czy nawet matematycy? Więcej i szybciej, bo to mają być podstawowe mierniki ich efektywności naukowo-badawczej.