Poziom niszczenia nauki w Polsce przez zarządzających najpierw Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a od 2020 r. Ministerstwem Edukacji i Nauki ośmiesza nie tylko ministrów, ale także członków Komitetu Ewaluacji Nauki. Wprawdzie nieliczni spośród nich mają wyrzuty sumienia, ale środowisko akademickie zdaje sobie sprawę z interesownych manipulacji, jakie miały miejsce także w KEN, więc kiedy czytam wywiad z profesorem prawa, członkiem tego gremium, odnoszę wrażenie, że poziom dewastacji osiąga już szczyty.
Powinno się natychmiast rozwiązać tak KEN,
jak i MEiN, ale z tą władzą profesorowie chyba nie chcą współpracować, bo
widzą, co musieliby legitymizować. Pozostają na polu zatem ci, którzy w różnych
sferach i tak nie mają nic do stracenia. Historia rozliczy te ekipy za
jakiś czas, chociaż jak zwykle Polak będzie mądry po szkodzie i dalej będzie
popełniał katastrofalne dla nauki błędy.
Sięgam do wywiadu z dr hab. Grzegorzem Wierczyńskim, profesorem Uniwersytetu
Gdańskiego, przewodniczącym Zespołu ds. Punktacji Czasopism Naukowych Komitetu
Nauk Prawnych PAN. Głos zabiera nie tylko prawnik, ale i członek gremium,
które będzie oceniać dyscypliny naukowe w przyszłym roku. Przejdę zatem do
polemiki, chociaż wolałbym, żeby takiego wywiadu udzieliła osoba odpowiedzialna
za ocenę nauk społecznych.
1) Jakie znaczenie dla naukowca,
autora publikacji, mają te punkty?
Teoretycznie żadnego, w
praktyce - zasadnicze. Formalnie punkty "kolekcjonuje" nie tyle sam
naukowiec, co wydział, na którym pracuje. Mają służyć do porównywania na
przykład mojego Wydziału Prawa na Uniwersytecie Gdańskim, z innym - na przykład
z Wydziałem Prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Cały czas podkreśla
się, że my, naukowcy, powinniśmy być oceniani nie na podstawie tych punktów,
tylko "ekspercko". Czyli ktoś powinien zapoznać się z naszą
publikacją i oceniać ją w oderwaniu od tego, czy została opublikowana w takim
czy innym czasopiśmie. Bo możesz publikować byle co w czasopiśmie za 100
punktów, a możesz opublikować genialną rzecz w czasopiśmie za 20 punktów. Tak
jest w teorii.
Członek KEN nie wie, że kolekcjonowanie
punktów nie ma już służyć ewaluacji i porównywaniu wydziałów, a więc jednostek
akademickich, tylko dotyczy oceny dyscyplin naukowych.
Profesor wprowadza w błąd opinię publiczną twierdząc, że ocena czasopism w KEN ma charakter merytoryczny. OTÓŻ, MA i NIE MA, skoro członkowie KEN opracowujący poprzedni wykaz czasopism w ogóle nie uwzględnili opinii merytorycznej profesorów powołanych do tego zadania. Czyżby zatem zawiodła pamięć? Czy może kryje się manipulacje tego podmiotu? Komitet Nauk Pedagogicznych skierował do ministra stosowne Stanowisko w tej sprawie, które zostało zlekceważone. Zlekceważono także interpelację poselską.
PRAWO W POLSCE JEST JUŻ OD
WIELU LAT PRZESTRZEGANE WYBIÓRCZO.
2) Gowin
wprowadził zasadę, że do okresowej oceny jednostek naukowych dokonywanej raz na
4 lata muszą być zgłoszone minimum 3 publikacje każdego naukowca zatrudnionego
na danym wydziale. Do tej pory wystarczyło mieć na wydziale dwie, trzy gwiazdy,
które dużo publikowały, i one "ciągnęły" swój wydział, "robiły
wynik". Reszta, dwadzieścia, trzydzieści osób, mogła nic nie publikować.
Ponownie członek KEN,
prawnik - nie wie, że skoro ocena jest raz na 4 lata, to muszą być 4 publikacje
(sloty) a nie 3.
3) A minister może sobie tak po prostu wpisać wydawnictwo wedle
uznania?
No właśnie nie. Minister
musi, zgodnie z rozporządzeniem, które sam wydał, uzyskać akceptację swojego
własnego organu, który nazywa się Komisją Ewaluacji Nauki. To rodzaju urzędu,
powoływanego przez ministra i w pełni zależnego od ministra. Otóż Komisja ta
powołała ekspertów i na podstawie ich pracy orzekła, że Ordo Iuris nie jest
wydawnictwem naukowym i nie może być wpisane na listę. Komisja, choć formalnie
w pełni zależna od ministra, wykazała się odwagą i niezależnością.
KEN jest organem opiniodawczym, a nie decyzyjnym, toteż minister może
dopisać i wykreślić, co chce. Ma tu pełną paletę działań woluntarystycznych
i politycznych/światopoglądowych. Tego prawnik też
nie wie?
4) A jak jest teraz?
Teraz nie uruchomiono procedury eksperckiej. Komisja
Ewaluacji Nauki zaproponowała listę zmian. Tymczasem minister opublikował
wykaz, w którym znalazło się kilkadziesiąt czasopism, których Komisja Ewaluacji
Nauki w ogóle nie wskazała i ponad dwieście, którym podwyższono punktację bez
rekomendacji ze strony Komisji. I drugi problem - w niektórych przypadkach
liczbę punktów podniesiono do 100, a więc o trzy poziomy w stosunku do
wyjściowych 20 punktów.
Tu zostało naruszone przez ministra prawo. Zgoda. Nie
wolno mu było podwyższyć punktacji czasopisma o trzy poziomy. Czy minister
poniesie konsekwencje naruszenia prawa?
5) 16 lutego Komitet Etyki PAN, najważniejszy w Polsce podmiot
stojący na straży etyki w nauce, ocenił zmiany przeprowadzone przez min.
Czarnka negatywnie. Napisał o łamaniu prawa przez ministra i działaniu z
pobudek ideologicznych. A na koniec napisał, że "wzywa środowisko
akademickie do podjęcia działań na rzecz zmiany wykazu". Co to może
znaczyć?
Komitet Etyki ostrzega,
że mamy do czynienia z pogwałceniem zasad etycznych bezstronnej oceny.
Alarmuje, że efektem zmian będzie spadek zaufania do nauki, obniżenie poziomu
badań, niekorzystne postrzeganie polskiej nauki na świecie. Czyli wskazuje,
jaka jest stawka tej gry. Zdanie, o które pytasz, odbieram jako apel o to, żeby
środowisko akademickie solidarnie odrzuciło zmiany wprowadzane w taki sposób. W
tej chwili wśród ludzi nauki ścierają się postawy koniunkturalne z
pryncypialnymi. Charakterystyczne jest to, że Komitet Etyki postanowił nie
zwracać się do ministra, lecz do nas, naukowców. To od nas zależy, czy
pozwolimy traktować się w sposób, który nas ośmiesza.
Komitet Etyki nie zareagował na łamanie prawa przez poprzednich ministrów, także tych z PO. Cóż za wybiórcza wrażliwość?
No i mamy jeszcze jeden wywiad członka KEN - dra hab. E. Kulczyckiego, którego zespół tak samo manipulował oceną czasopism, a teraz nagle krytykuje ministra. Może zacząłby od siebie? Jeszcze jeden lub dwa takie wywiady i uwierzę, że w KEN są sami święci, rzetelni i uczciwi w ocenach.
Gdyby ktoś chciał przypomnieć sobie o tym, jak to KEN i MNiSW traktował ekspertyzy jakościowe rzeczoznawców z poszczególnych dyscyplin naukowych ustalając rzekomo uczciwie wykaz czasopism
punktowanych m.in. z pedagogiki, to przypominam: