06 września 2019

"Teraźniejszość- Człowiek - Edukacja"


Kto by przypuszczał, że tytuł jednego z najlepszych w Polsce kwartalników naukowych, który wydawany jest przez Dolnośląską Szkołę Wyższą we Wrocławiu od ponad dwudziestu lat, zostanie pośrednio skazany na formalną marginalizację, podobnie jak wiele innych czasopism pedagogicznych. Powód? Można się go jedynie domyślać, bo przecież kryteria analiz Komisji Ewaluacji Naukowej są ukryte, niedostępne. Żadna z polskich redakcji czasopism nie otrzymała szczegółowych wyliczeń i uzasadnień dla podjętej przez KEN decyzji.

Członek KEN - dr hab. Emanuel Kulczycki z UAM na stronie "Warsztat badacza. Emanuel Kulczycki" opublikował artykuł "Pozorne umiędzynarodowienie – jak polskie czasopisma grały o punkty", w którym odsłania swój stosunek do oceniania polskich pism naukowych. To, że jest on nadużyciem interpretacyjnym nikogo nie interesuje poza urzędnikami MNiSW. Za tym jednak kryją się rozstrzygnięcia, które z nauką niewiele mają wspólnego. Wnioski, jakie ten pan wyciągnął ze swoich analiz ilościowych, a nie jakościowych, są zdumiewające, a ponadto uwieńczone insynuacją o rzekomej nierzetelności redakcji naukowych czasopism. Pisze bowiem:

"W polskim systemie istnieją dwa typy czasopism z nauk humanistycznych i społecznych. Pierwszy typ obejmuje czasopisma zorientowane międzynarodowo, spełniające kryteria międzynarodowych baz danych, przyciągające autorów i odbiorców z różnych krajów. Drugi typ obejmuje czasopisma zorientowane lokalnie, a więc skierowane do publiczności krajowej. Ich redakcje są zdeterminowane, aby uzyskiwać jak najwyższą liczbę punktów w ewaluacji krajowej, która zapewni im ciągłość finansowania (przez macierzystą instytucję). To może popychać redakcje do manipulowania wskaźnikami". |

Na skutek protestów wielu środowisk naukowych w dn. 3 września br. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego raczyło złożyć wyjaśnienie w kwestii ostatnio przeprowadzonej oceny parametrycznej czasopism przez KEN, w wyniku której te o wielokrotnie niższym potencjale jakościowym i tak otrzymały 20 pkt., podobnie jak te z tzw. najwyższej półki naukowej. Sposób wyjaśnienia jest klasyczną manipulacją danymi statystycznymi. KEN nie tłumaczy się np. dlaczego nie uwzględnił w ocenie wszystkich czasopism listy ERIH, tylko te, których redakcje ubiegały się o dofinansowanie w ramach programu "Wsparcie dla czasopism naukowych" oraz je uzyskały.

Oto fragment komunikatu:

"Wszystkie listy czasopism z poszczególnych dyscyplin naukowych wraz z punktacją proponowaną przez poszczególne zespoły zostały przekazane do Komisji Ewaluacji Nauki. KEN analizował listy przekazane przez zespoły doradcze i opiniował (na podstawie przede wszystkim przedstawionych uzasadnień) propozycje zespołów dotyczące:
• zmian wstępnej punktacji (podwyższenie lub obniżenie proponowane przez zespoły)
• propozycji ujęcia na wykazie czasopism z bazy ERIH+.

KEN mógł uwzględnić lub odrzucić propozycje poszczególnych zespołów.

Na ogólną liczbę 7917 zmian punktacji proponowanych przez zespoły doradcze KEN (do jednego czasopisma mogło być proponowanych kilka zmian punktacji jeśli czasopismo było przypisane do kilku dyscyplin):

• zaakceptował 6726 propozycji

• nie zaakceptował 1191 propozycji.

Oznacza to, że 84,96% propozycji zespołów uzyskało akceptację Komisji. Proponowane zmiany dotyczyły 6046 czasopism naukowych (dla jednego czasopisma naukowego zespoły mogło być kilka zmian jeśli czasopismo było przypisane do kilku dyscyplin naukowych). W efekcie końcowym KEN zaakceptował zmiany punktacji w co najmniej jednej dyscyplinie dla 5282 czasopism. Natomiast odrzucono propozycje zmiany punktacji w co najmniej jednej dyscyplinie dla 983 czasopism.
(...) Ponadto KEN rozpatrzył 978 czasopism naukowych z bazy ERIH+ zaopiniowanych pozytywnie przez zespoły doradcze. Akceptację Komisji uzyskało 746 czasopism, czyli 76,28%.



Co to za nierzetelne kombinacje? Dlaczego ministerstwo zmarnotrawiło dziesiątki tysięcy złotych, które wypłaciło ekspertom wszystkich dyscyplin naukowych za przeprowadzenie jakościowej oceny czasopism, skoro w ogóle nie uwzględniło ich rekomendacji? Manipulacja danymi statystycznymi polega na tym, że wśród tych rzekomo rzetelnie docenionych wysoką punktacją czasopism znalazły się automatem wszystkie z dotychczasowej listy A. Dlaczego KEN nie raczył podobnie postąpić z periodykami listy ERIH? KEN nie ujawnia, że nie zaakceptował propozycji ekspertów poszczególnych dyscyplin stosując statystyczne i biurokratyczne manipulacje!

Stwierdzenie, że: "Minister na podstawie projektu wykazu przekazanego przez KEN, biorąc pod uwagę opinie zespołów doradczych, ustalił ostateczny wykaz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych wraz z punktami przypisanymi dla czasopism i materiałów z konferencji międzynarodowych" jest niewiarygodne. Dotyczy to tak czasopism z nauk o prawie, pedagogiki, socjologii, literaturoznawstwa czy nauk o polityce. Niezależne od prorządowych media ujawniają, jak to minister J. Gowin przyznał wbrew bibliometrycznym wyliczeniom wyższą punktację np. "Resocjalizacji" czy czasopismu IPN „Pamięć i Sprawiedliwość”.

W tej wycenie polskich periodyków nie ma ani rzetelnej troski jakościowej, ani sprawiedliwości. Kiedy powstawał periodyk "Człowiek-Teraźniejszość-Edukacja" mało kto przypuszczał, że stanie się wiodącym w kraju czasopismem naukowym o inter- i intradyscyplinarnym charakterze. Swoje artykuły publikowali w nim filozofowie, politolodzy, socjolodzy, antropolodzy kultury, psycholodzy i pedagodzy. W słowie od redakcji wieńczącym skład pierwszego numeru czytamy:

"Kwartalnik, który zamierzamy wydawać, powinien być możliwie najszerszą platformą społecznego myślenia o edukacji. Chcemy, aby stał się on instytucją animującą dialog pomiędzy pedagogami, psychologami, socjologami, filozofami, przedstawicielami innych nauk społecznych, którzy patrzą na procesy oświatowe i instytucje nauczające z różnych perspektyw dyscyplinowych i odmiennych orientacji aksjologicznych. Chcemy, aby jego współpracownikami stali się poszukujący
nauczyciele — praktycy, którzy podejmują ryzyko wyłamywania się z uświęconych szkolną rutyną ortodoksji pedagogicznych. Liczymy na współpracą ludzi młodych, początkujących nauczycieli, asystentów i doktorantów, którzy podejmują trud samodzielnego myślenia o edukacji i poszukują nowych rozwiązań. Edukacja jest zbyt poważną sprawą, aby można ją było pozostawić wyłącznie pedagogom.

W tradycji myślenia pedagogicznego znajduje si idea wychowania dla przyszłości. Jest ona wyrazem niezwykłego optymizmu pedagogicznego. Patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego i dokonujących się obecnie przemian społecznych można powiedzieć, że jest ona także wyrazem nadmiernego optymizmu pedagogicznego. Rzeczywistość społeczna, w jakiej przyszło nam żyć i pracować, okazała się rzeczywistością nieprzewidywalną. Dlatego nie rezygnując z prospektywnego myślenia o edukacji, naszą uwagą pragniemy skupić przede wszystkim na teraźniejszości. Mglista i nieprzejrzysta teraźniejszość, która stała się naszym udziałem, wymaga interpretacji i intelektualnego oswojenia. Zadanie to stawiamy przed autorami i współpracownikami naszego pisma. Wierzymy, że od jego wykonania może w jakimś stopniu zależeć przyszłość edukacji, a w konsekwencji, przyszłość nas wszystkich
."

Redakcja nie mogła przewidzieć, że w nauce zaczną obowiązywać kryteria destrukcyjne dla polskiej humanistyki, nauk społecznych, kultury i nauki. Od samego początku kieruje nim wybitny uczony, andragog prof. Mieczysław Malewski. Poziom stawianych przez redakcję wymagań jest tam tak wysoki, że opublikowanie artykułu świadczyło o jego wysokim poziomie merytorycznym. Periodyk wszedł do pierwszego już wykazu MNiSW czasopism punktowanych. Także w kolejnych ocenach wzrastała jego pozycja i punktacja. Pismo znajduje się na prestiżowej liście ERIH (NAT). Dotychczas miało wysoką pozycję w wykazie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (część C wykazu – 10 punktów). Jest indeksowane w bazach: BazHum oraz CEJSH (The Central European Journal of Social Sciences and Humanities).

REDAKCJA PRZETRWA OKRES TOKSYCZNEJ POLITYKI AKADEMICKIEJ. Solidarnie powinniśmy - nawet wbrew wykluczeniu pisma z wykazu MNiSW - kierować do redakcji jak najlepsze artykuły, jeśli droga jest nam nauka oraz możliwość bezinteresownego dzielenia się wynikami badań. Prof. Mieczysław Malewski jest afirmantem koncepcji uniwersytetu jako wspólnoty ludzi poszukujących prawdy. Jak pisał w pierwszym numerze czasopisma: "Można dowodzić, że jest to koncepcja archaiczna, do której nie ma powrotu. Może tak jest rzeczywiście. Pomimo to, niech mi będzie wolno być tak naiwnym by sądzić, że archaiczna wartość prawdy usprawiedliwia sceptycyzm nawet wobec najszlachetniejszych idei.

Obecna partia władzy nie liczy się z uczonymi, traktując ich arogancko, chociaż istnieje w wyniku demokratycznych wyborów. Nie zamierza tłumaczyć się ze swoich decyzji, mimo że sama zarabia i premiuje siebie (jej się premie po prostu należą) dzięki pieniądzom podatników! To jest przejaw nie tylko politycznej, społecznej, kulturowej, ale i akademickiej zdrady!