21 października 2019

Pseudonauka mimo wszystko


Rozprawa Beaty Cyboran p.t. Animacja w systemie zależności instytucjonalnych. Uwarunkowania rozwoju animacji społeczno-kulturalnej na tle polskiej polityki kulturalnej po 1989 roku (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2018) jest ponoć z pedagogiki, chociaż z tą dyscypliną naukową nie ma wiele wspólnego. Dzisiaj wszystko może być pedagogiką, także pedagogiką wstydu, jeśli autor książki opisuje własny projekt badawczy, który w metodologicznej warstwie go kompromituje. Niestety, takich mamy doktorów.

Książkę tej autorki polecam szkołom naukowym polskich uniwersytetów, żeby można było na jej podstawie uczyć młodych adeptów nauk społecznych, jak nie konstruuje się projektów badawczych i na co uważać, by w przyszłości nie kompromitować nauki w ogóle, a pedagogiki w szczególności. Doprawdy, wystarczy tej patologii na lata, by na podstawie takich właśnie prac wyjaśniać fundamentalne błędy niekompetentnych badaczy.

Nie oznacza to jednak, że cała książka jest do niczego, bowiem są w niej interesujące fragmenty, ale tylko one. Jak stwierdza B. Cyboran w pierwszej części rozprawy, potraktowała animację społeczno-kulturalną "(...) jako instrumentarium koncepcji pedagogicznej skierowanej na wsparcie rozwoju społecznego i kulturalnego jednostek, grup i społeczności w środowisku lokalnym. Jest (ona - dop. BŚ) edukacją w działaniu wspierającą w kształtowaniu pozytywnych relacji człowieka ze środowiskiem" (s. 10). Pedagodzy powinni zatem być szczęśliwi, że wreszcie ktoś zwrócił uwagę na tę dziedzinę aktywności ludzi, o której tyle pisano w okresie PRL, a poniekąd pozostawiono na uboczu w dobie transformacji po 1989 r.

Z tego punktu widzenia książka ma swoje dobre strony. Całość składa się z następujących rozdziałów:

1. Polityka kulturalna obszarem wsparcia rozwoju animacji społeczno-kulturalnej;

2. Badania polityki publicznej przestrzenią konceptualizacji analizy uwarunkowań rozwoju animacji społeczno-kulturalnej w Polsce;

3. Transformacja systemowa a rozwój animacji społeczno-kulturalnej w Polsce;

4. Uwarunkowania polityczno-administracyjne rozwoju animacji społeczno-kulturalnej na poziomie państwowym i samorządowym w Polsce;

5. Uwarunkowania instytucjonalne rozwoju animacji społeczno-kulturalnej jako strategii działania i koncepcji kształcenia w Polsce;

6. Możliwości wsparcia rozwoju animacji społeczno-kulturalnej w Polsce.

Najbardziej podobał mi się rozdział III, który dotyczy analizy zmian w polityce kulturalnej Polski. Widać bardzo dobrą znajomość literatury przedmiotu dotyczącą nie tylko wydarzeń politycznych w kulturze, ale i trafność komentarzy socjologicznych, pedagogicznych czy z zakresu polityki publicznej. Mamy tu bardzo dobrą odsłonę polityki samorządowej i państwowej oraz jej braków. Szczególnie znacząca jest tu rola samorządów w Polsce.

Natomiast słaba jest analiza akademickiego kształcenia animatorów kultury, której B. Cyboran poświęca zaledwie kilka stron. Nie sięga do raportów Polskiej Komisji Akredytacyjnej, mimo iż są one publikowane. Poprzestaje na stwierdzeniu i zachwycie nad tym, jak wiele ośrodków akademickich prowadzi edukację społeczno-kulturalną. Nie potrafi jednak tego naukowo udowodnić. Z samego faktu prowadzenia specjalności czy kierunku studiów nie można wyciągać wniosku, że dzieje się w tym zakresie coś pożytecznego.

Fatalna jest analiza polityki państwa w zakresie powyższej edukacji. Skoro autorka wyróżnia za Kanadyjczykami modele polityki kulturalnej, które łączą ustrój państwa, zakres interwencjonizmu władzy oraz poziom scentralizowania, to jednak nie wykorzystuje ich do analizy polskiej polityki kulturalnej. Nie dowiemy się zatem, jaka była polityka władz III RP w trakcie zmieniających się w Ministerstwie Kultury ekip rządzących.

Bezkrytycznie cytuje na stronie 99 za Inglotem: „W okresie pokomunistycznym zmieniły się elity polityczne, ale nie urzędnicze; te ostatnie zachowały znaczenie polityczne i instytucjonalna zdolność kontrolowania i regulowania systemów zabezpieczenia społecznego (...)" Urzędnicy są wykonawcami poleceń władzy–elit politycznych, ale przecież nie jest to bez znaczenia, jaką formację polityczną (jej ideologię, program) reprezentowały owe elity, bo przecież nie można wrzucać do jednego zbioru rządów lewicy, prawicy czy quasi liberalnych. Autorka w ogóle tego nie analizuje. Nie dowiemy się z tej publikacji, jaka była polityka kilkunastu rządów w zakresie animacji społeczno-kulturalnej, co ją charakteryzowało.

Przyjęta przez B. Cyboran koncepcja "path dependence" jako wydarzeń odpowiedzialnych za przebieg interesujących badacza procesów rzekomo uzasadnia występowanie znaczącej marginalizacji finansowej sektora kultury w pierwszym etapie transformacji, niskiej jakość merytorycznej dokumentów legislacyjnych dotyczących kultury, brak wizji i kierunków prowadzenia polityki kulturalnej itd. Autorka nie dokumentuje tych sądów żadnymi danymi 

Błędna jest część badawcza rozprawy poczynając od przesłanek metodologicznych. Drodzy doktoranci nauk społecznych: jeśli chcecie dowiedzieć się, na czym polega szkolny błąd SAMOSPRAWDZAJĄCEJ SIĘ HIPOTEZY, to sięgnijcie do tej właśnie książki. Autorka tak określa przesłanki swoich badań: "(...) problem główny proponowanego projektu badawczego zawiera się w pytaniu o najbardziej znaczące uwarunkowania procesu rozwoju animacji społeczno-kulturalnej na tle polskiej polityki kulturalnej po 1989 r.”

Nie znajdziemy w tej pracy głównego problemu badawczego. Musimy odczytać go "między wierszami". Prawdopodobnie autorka postanowiła znaleźć odpowiedź na pytanie: Jakie są najbardziej znaczące uwarunkowania rozwoju animacji społeczno-kulturalnej na tle polskiej polityki kulturalnej po 1989 roku?

 Problem badawczy nie jest zatem pytaniem o zależności między zmiennymi, tylko ustaleniem czynników warunkujących proces rozwoju animacji społeczno-kulturalnej w III RP. Pomijam to, że B. Cyboran nie konstruuje żadnego modelu teoretycznego dla potrzeb własnych badań, nie wskazuje i nie definiuje zmiennej zależnej, jaką powinien być ów proces rozwoju animacji społeczno-kulturalnej oraz jej nie operacjonalizuje.

Czy nie uczyniła tego, bo nie wiedziała, że tak należy postępować w fazie konceptualizacji projektu badawczego? Nie wiemy. Natomiast widzimy, że formułuje na s. 130 hipotezy! To jest najczęściej popełniany błąd w założeniach badawczych, których autorowi wydaje się, że naukowej powagi nada mu ich sformułowanie. Skoro tak, to każdą hipotezę należałoby naukowo uzasadnić.

Autorka jednak wiedziała, czego szuka i co ma "udowodnić". Przedmiotem badań postanowiła uczynić ponad sto różnych źródeł – dokumenty władz ministerialnych i samorządowych oraz dokumentację ewaluacyjną działalności kulturalnej. Nie określa jednak żadnych kryteriów ich analizy. Na stronie 133 pojawia się główne założenie badań, a mianowicie: „(...) odkrycie i opisanie związków pomiędzy kolejnymi etapami rozwoju polskiej polityki kulturalnej po 1989 r. a procesem rozwoju animacji społeczno-kulturalnej .

Najpierw zatem informuje czytelników, że zamierzała dowiedzieć się, jakie są najważniejsze uwarunkowania procesu rozwoju animacji społeczno-kulturalnej w Polsce, po czym porzuca to pytanie, by dociekać związku między etapami rozwoju polityki w tym zakresie a procesem rozwoju animacji społeczno-kulturalnej w Polsce. Nie dowiemy się z książki, o czyją animację tu chodzi? Czy o animację odgórną, rządową, czy oddolną, w instytucjach społeczno- kulturalnych? Badaczce jest obojętne, co chce zbadać.

Jak wspomniałem, mamy tu do czynienia z myśleniem życzeniowym, czyli koniecznością potwierdzenia intuicyjnie sformułowanej hipotezy. W podsumowaniu B. Cyboran pisze, że jej "badania" potwierdziły przyjęte hipotezy. Nawet gdyby chcieć doszukać się czegoś wartościowego w materiale badawczym, jakim były liczne dokumenty urzędowe, to jest to niemożliwe.

 Autorka stwierdza bowiem, że „wykorzystane do badań materiały wydają się wiarygodne, gdyż pochodzą z ministerialnych i samorządowych dokumentów programowych i strategicznych…”. Ona nie weryfikuje 107 opracowań – raportów i 39 różnych dokumentów programowych oraz aktów prawnych, nie poddaje ich naukowej analizie, krytyce, gdyż z góry założyła ich wiarygodność.

Niestety, tego typu badawczych bubli jest na naszym rynku wiele. Szkoda, że ośmieszają niskim poziomem polską pedagogikę, na domiar wszystkiego - pod szyldem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Metodolog z UAM  nie potrafił rozpoznać tak kardynalnych błędów, a poparł je prof.J. Kargul. No cóż... 


20 października 2019

Nekrofilne władztwo niektórych nauczycieli nad uczniami



Władza wychowawcza wymieniana jest w „Słowniku Języka Polskiego” jako jeden z rodzajów władztwa po władzy absolutnej, despotycznej, ludowej, rewolucyjnej i władzy króla, jako: prawo rządzenia, panowania, oddziaływanie na kogoś, wpływ, moc czy siła. Władza zatem to prawo rządzenia, panowanie, rządzenie, możność wpływania na zachowania innych i możność narzucania im swojego poglądu na świat.

Władza wychowawcza zatem to możność wpływania na zachowania czy postawy dzieci i młodzieży za pomocą pozytywnych i negatywnych sankcji, zapewniających kontrolę realizacji i interioryzacji pożądanych celów. Ma ona wymiar negatywny ("władza zła"), kiedy cechuje ją jednostronny wpływ, przewaga, nacisk, dominacja czy kontrola lub pozytywny („władza dobra") w sytuacji duchowego przywództwa, przewodzenia czy autorytetu.

Szkoła jest instytucją, w której zgodnie z jej strukturą organizacyjną można wyróżnić osoby posiadające władzę (dyrekcja, nauczyciel, administracja) oraz osoby jej podlegające (niektórzy nauczyciele, uczniowie, rodzice, niektórzy pracownicy administracji). Nieodłącznie z kategorią władzy wiąże się zjawisko posłuszeństwa, bowiem władza zakłada istnienie strony podległej zgodnie z zasadą, że nie ma pana bez niewolnika. Wychowanie staje się więc przekształcaniem "materiału wychowawczego" w kierunku wytyczonego ideału wychowawczego, jakim jest posłuszeństwo.

Zachodzi tu zjawisko totalizmu wychowawczego, bowiem pedagog świadomie lub nieświadomie, wyraźnie lub w zamaskowany sposób dąży do tego, by dać sobie wyłączne prawo do uczynienia z siebie wzoru dla wychowanka lub też przystosować go do pożądanego wzoru wychowawczego. Taki wychowawca nie wierzy ani w wolność młodego człowieka, ani w istnienie wartości etycznych, ani w ich atrakcyjny charakter.

Nie one są bowiem istotne, ale to wszystko, co pozwala na zawładnięcie jego rozwojem psychofizycznym z zewnątrz (z perspektywy ideologii, polityki, modeli czy teorii). Pozostaje mu do dyspozycji możliwość stosowania tresury i urabiania wychowanków pod różną postacią.

W wielu szkołach – szczególnie w liceach i szkołach branżowych - nadal panuje skryte założenie, że nauczyciel jest zawsze podmiotem w stosunku do wychowanka, a uczeń jest przedmiotem jego oddziaływań. Pociąga to za sobą dość przykre konsekwencje w postaci m.in. stosowania wobec uczniów różnych, często subtelnych form przemocy czy przywłaszczania sobie przez dorosłych prawa do decydowania o losie wychowanków i oferowania im jedynie słusznych interpretacji świata.

W ten sposób doprowadzają do efektu adiaforyzacji, czyli ustawiania pewnych typów działań lub pewnych obiektów, na jakie działania się kierują, jako moralnie neutralnych i nie podlegających ocenie w kategoriach moralnych. To, co jest zabronione dla jednych, dozwolone jest dla drugich zgodnie z porzekadłem ” Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie”.

Środowisko nauczycieli broni się przed zrównaniem ocen moralnych własnych czynów z czynami swoich uczniów przez wyniesienie dyscypliny proceduralnej w stosunku do uczniów i koleżeńskiej lojalności we własnym gronie do rangi nadrzędnych lub wręcz samowystarczalnych mierników moralnego postępowania.

Niektórzy nauczyciele wchodzą w role projektantów i rozkazodawców, łamiąc opór wychowanków, a zarazem znieczulając się na cierpienia ofiar swojej przemocy. Zatykają uszy i zamykają oczy na ból fizyczny czy psychiczne (duchowe) upokorzenia uczniów, będąc spokojnymi, że nie spotka ich kara za to, co uczynią, i że nikt nie poda w wątpliwość ich prawa do zrobienia tego, co uczynili. Pomaga im w tym zadomowienie się w instytucjach edukacyjnych kategorii władzy pedagogicznej.

Oto charakterystyczny przykład wypowiedzi jednej z uczennic na temat tak rozumianego władztwa w jednym z liceów ogólnokształcących: „Nie wiem, jaka jest przyczyna wytworzenia się w moim liceum terroru niektórych nauczycieli wobec uczniów? Nauczyciel tak zwrócił się do uczennicy: Twój talent pisarski jest ‘g....’ warty, i tak nie pomoże ci zdać matury, kretynko”.

Taki pseudopedagog pozostaje bezkarny. Cynizm, ironia i triumf przebija przez wypowiedzi w stylu: Aaaa, tu cię mam gagatku, tym razem mi się nie wymkniesz! [...] Z przyjemnością postawię komuś jedynkę, gdyż na ostatnich lekcjach czuliście się zbyt bezpiecznie! [...] Co tam kolego Iksiński? Do tablicy! Co z tego, ,że umiesz, skoro i tak nie zdasz matury! Siadaj, pała!!!

Cóż to za nauczyciel, który po wejściu do klasy zaczyna od słów: Trzeba dziś kogoś przyprawić o napad padaczki – Iksińska!!! Do odpowiedzi! Pewnie i jego gnębił w szkole jakiś nauczyciel, toteż patologiczne władztwo toczy się utartą drogą przemocy.

19 października 2019

Młodzi nie chcą takiej edukacji




Co jakiś czas młodzież powraca do refrenu piosenki Rogera Watersa z albumu "The Wall" zespołu "Pink Floyd", który śpiewał m.in.

My nie potrzebujemy edukacji
My nie potrzebujemy kontroli myśli
Czarnego sarkazmu w klasie
Nauczyciele zostawcie te dzieci w spokoju


Uczniowie Liceum Ogólnokształcącego w Zduńskiej Woli przedstawiają własne podejście do toksycznej edukacji, które zaprezentowali nie tylko na X Ogólnopolskim Zjeździe Pedagogicznym w Warszawie, ale na konferencji poświęconej szkołom bez ocen.



Tymczasem polska szkoła publiczna tkwi w latach 80. XX w. Ciągle sięga się do rozwiązań pedagogiki eksperymentalnej, pedagogiki reform zapominając, że edukacja bez ocen już była w pierwszych latach 90. XX w. do czasu, kiedy nie powróciła do władzy lewica, a potem związkokracja (AWS), pseudoliberałowie (PO) i prawica (PiS). Po co orientować kształcenie na dzieci, młodzież, skoro wygodniej jest orientować je na program, organizację zajęć dostosowaną do potrzeb nauczycieli i polityczną indoktrynację?

18 października 2019

Polish Journal of Educational Studies


Ukazał się pierwszy numer anglojęzycznego czasopisma Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, które do 2017 r. ukazywało się jako "STUDIA PEDAGOGICZNE" a od 2018 r. ma tytuł: Polish Journal of Educational Studies.

Redaktorem naczelnym rocznika jest dr hab. Wioleta Danilewicz prof. Uniwersytetu w Białymstoku. Jak pisze we wstępie:

"For almost seven decades, “Studia Pedagogiczne” has witnessed the development and transformations of Polish pedagogy. The first issue was published in 1954. The period between 1954 and 2018 has been a time of global change, and also change in Poland, affecting all spheres of life, be it political, economic, social or cultural. The journal accompanied those transformations and documented many of them, and so it also serves as evidence of these changes. The purpose of this presented text is not to analyse the content of the journal. Instead, it is to approach the topics discussed in it, the areas tackled by the authors and the changes in the perception of the educa¬tional reality in Poland from the perspective of passing time and with consideration of their variety."

The Polish Journal of Educational Studies is an open access, international, peer-reviewed, issued annually, journal that publishes original, high-quality empirical, theoretical and conceptual articles covering a wide range of topics in the field of education. The journal also welcomes book reviews, reports on seminars and reviews of other published material. The journal was founded as Studia Pedagogiczne in 1954 by the Polish Academy of Sciences (Committee on Education Studies). Since that time, it has been a leading Polish academic journal publishing high-level original research and theoretical studies in education.

The Polish Journal of Educational Studies welcomes submissions from scholars around the world who locate their interests in education. Manuscripts with implications for ongoing educational studies, policy making and practice in Poland as well as those which present Polish education in international contexts are particularly welcome. All articles submitted to this journal have undergone a rigorous double-blind peer review process, based on initial editors screening and anonymous review by at least two reviewers (one from Poland and one from abroad).

Abstracting & Indexing

Polish Journal of Educational Studies is covered by the following services:
• Baidu Scholar
• Cabell's Whitelist
• CNKI Scholar (China National Knowledge Infrastructure)
• CNPIEC - cnpLINKer
• EBSCO Discovery Service
• Google Scholar
• J-Gate
• KESLI-NDSL (Korean National Discovery for Science Leaders)
• MyScienceWork
• Naviga (Softweco)
• Primo Central (ExLibris)
• ReadCube
• Semantic Scholar
• Summon (ProQuest)
• TDNet
• WanFang Data
• WorldCat (OCLC)

Opublikowanie artykułu czy recenzji w tym roczniku przyczyni się do jego upowszechnienia w skali międzynarodowej, gdyż rocznik jest w open access. Zespół redakcyjny z Uniwersytetu w Białymstoku troszczy się o wysoką jakość pisma i jego udostępnienie w najważniejszych bazach czasopism naukowych.

17 października 2019

Czy minister Jarosław Gowin rzeczywiście dużo stracił w czasie tegorocznych wyborów parlamentarnych?


W roku 2011 dr Jarosław Gowin otrzymał w wyborach do Sejmu RP (z trzeciego miejsca na listach PO) 62 570 głosów. W 2015 r. startował już z ostatniego miejsca listy Prawa i Sprawiedliwości uzyskując 43 539 głosów, czyli zmiana formacji ideologicznej w specjalnie nie zaszkodziła.

Wydawałoby się, że polityczne Tour de Pologne w latach 2017-2019 w ramach konsultacji Konstytucji dla Nauki wzmocni poparcie ministra w tegorocznych wyborach do Sejmu, ale J. Gowin otrzymał już tylko 15 802 głosów. Także tym razem startował z ostatniego miejsca listy Prawa i Sprawiedliwości. Stanowisko ministra jest przydatne w budowaniu własnego zaplecza politycznego, co zresztą okazało się skuteczne, bo formacja partyjna J. Gowina wprowadziła do Sejmu 18 posłów, o których poparcie musi zabiegać PiS.

Jeszcze w 2013 r. Jarosław Gowin uznawał Polskę za państwo "opresyjne". Jak mówił:

- Państwo biurokratyczno-opiekuńcze jest państwem takiego miękkiego, oblepiającego nas autorytaryzmu - stwierdził. - Próbuje rozwiązywać za nas problemy w imię naszego dobra, a w rzeczywistości ogranicza naszą wolność, oduczając nas odpowiedzialności za siebie - dodał. Podkreślił też, że cieszy go bankructwo tego modelu, który rozpowszechnił się nie tylko w Polsce, ale w całej Europie."

Dla polityków resorty są ważne, o ile dobrze służą interesom ich partii, realizacji programów partyjnych, które mają przełożyć się na kolejny sukces wyborczy. Czy minister J. Gowin będzie dalej odpowiadał za naukę i szkolnictwo wyższe? Nie jestem jasnowidzem, bo gdybym był, to też przewidziałbym wynik wyborów na godzinę przed zamknięciem komisji wyborczych.

Mogę co najwyżej przypuszczać, że będzie chciał - jak Anna Zalewska - uciec od odpowiedzialności za "reformę" w nauce i deformę uniwersytetów, w tym szczególnie za niszczenie nauk humanistycznych i społecznych oraz żenująco niski budżet na naukę i szkolnictwo wyższe, w tym na płace. Mamy ścigać się na rowerach z niemieckimi mercedesami. Ewaluacja dyscyplin naukowych w 2021 r. zmiecie każdego ministra, jeśli nie zostaną skorygowane zasady i kryteria jej przeprowadzenia.

Nawet Nagroda Nobla z literatury okazuje się problemem politycznym. Ciekawe, czy urzędnicy MNiSW zaczną wreszcie odpowiadać w ustawowym terminie na interpelacje, które są kierowane do resortu?

Minister J. Gowin stwierdza w wywiadzie dla WNET (2019 nr 64, s. 7), że (...) wykaz czasopism, który budzi tyle zastrzeżeń, został stworzony w sposób wyjątkowo staranny. Takie wykazy istniały od wielu, wielu lat. Wcześniej ustalało je kilkunastosobowe grono ekspertów. Ja zaprosiłem do współpracy około trzystu pięćdziesięciu czołowych polskich uczonych, po mniej więcej dziesięciu przedstawicieli każdej dyscypliny naukowej, i to oni zaproponowali czasopisma do tego wykazu."

Mam wrażenie, że albo minister Gowin nie wie, co jest grane w jego resorcie, albo gra z uczonymi "fałszywymi kartami" wprowadzając w błąd opinię publiczną. Wnioski tych ok. dziesięciu wybitnych uczonych z poszczególnych dyscyplin w przypadku nauk społecznych i humanistycznych, przynajmniej niektórych (np. politologia, pedagogika, socjologia, ale i filozofia, historia itp.)w ogóle nie zostały uwzględnione przez Komisję Ewaluacji Naukowej. To jak to jest Panie Ministrze? Zapłacił Pan kilkuset osobom honoraria za ich pracę jakościową, a nie ilościową, a następnie wyrzucił ich wnioski do kosza?

Minister J. Gowin zarzuca krytykom, że jest w nich za dużo lęku, a za mało woli mierzenia się ze światem. Nam chodzi o transparentność, rzetelność i uczciwość w traktowaniu uczonych, którym powierza się eksperckie zadania. Prawdziwy uczony nie lęka się niczego (szczególnie jak jest konserwatystą!), a już na pewno nie ministra, bo ten ma służyć naukowcom i nauce.

16 października 2019

Fałszywe dane bibliograficzne w rzekomo naukowych czasopismach


Nauczyciele akademiccy piszą artykuły, publikują, ale pojawia się pytanie, czy rzeczywiście czytali to, na co się powołują, co cytują?

Dzięki OPEN ACCESS, a więc otwartemu dostępowi do publikacji naukowych przez każdego zainteresowanego określoną dziedziną wiedzy oraz portalom akademickim, które upowszechniają informacje o artykułach czy książkach w tym systemie, możemy zorientować się, kto, jak i o czym pisze. Studenci jako użytkownicy sieci coraz częściej korzystają właśnie z cyfrowych form zapisu naukowych publikacji. Biblioteki uniwersyteckie stają się magazynami książek, gdyż coraz mniej osób w nich je wypożycza, by przeczytać niedostępną w sieci publikację.

Zarejestrowałem się na portalu: Academia (Join 100,754,531 Academics Academia is the easiest way to share papers with millions of people across the world for free. A study published in PLOS ONE found that papers uploaded to Academia receive a 69% boost in citations over 5 years). Niemalże codziennie otrzymuję informację o artykułach, w których autor przywołuje cytat z jednej z moich rozpraw.

Zaglądam zatem, by zobaczyć, w jakim kontekście ktoś powołuje się na jedną czy kilka moich publikacji. Czasami jestem przekonany, że autor nie miał żadnej z nich w ręce, albo nie przeczytał jej ze zrozumieniem. Pozwala to na podjęcie polemiki, chociaż teksty, do których dostęp otrzymuję, są sprzed kilku lat. Jak tu polemizować, skoro nikt już nie pamięta, że w określonym czasopiśmie osoba X błędnie lub nonsensownie powołała się na jedną z moich książek czy na artykuł.

Co jednak uczynić, kiedy w bibliografii znajduję następujący zapis:

Szkudlarek T., Śliwierski B. (1993). Wiedza i wolność w pedagogice amerykańskiego postmodernizmu, Kraków: Impuls.

To, że moje nazwisko jest błędnie zapisane, już mnie nie irytuje. Nie zostanie z tego tytułu podwyższony w moim przypadku indeks Hirscha. Niech tam. Natomiast to, że autorka z Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie przypisuje mi napisanie i wydanie książki wraz z Tomaszem Szkudlarkiem jest już dyskwalifikujące redakcję czasopisma Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis (Folia 168) i recenzentów tego tekstu. Autorem tej - znakomitej zresztą - książki jest bowiem tylko i wyłącznie Tomasz Szkudlarek.


15 października 2019

Najlepsza rozprawa naukowa z pedagogiki społecznej



Katedra Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Śląskiego obchodzi swoje 50-lecie. Piękny to jubileusz, chociaż okres jego obchodów jest bardzo smutny. Z dniem 1 października 2019 r. na mocy nowego Statutu wszystkie katedry, w tym także ta, znakomita, zostały rozwiązane. Mamy zatem dobitny przykład niszczenia nie tylko tradycji, ale szkoły naukowej. Ufam, że mimo wszystko, w nowej strukturze prawnej i organizacyjnej naukowcy z tej Uczelni będą dalej prowadzić badania i publikować rozprawy z wynikami. W tej bowiem szkole naukowej, którą prowadził wybitny profesor pedagogiki społecznej - prof. Andrzej Radziewicz-Winnicki powstały publikacje, które uzyskały prestiżową Nagrodę Łódzkiego Towarzystwa Naukowego im. Profesor Ireny Lepalczyk na najlepszą pracę z pedagogiki społecznej: Ewa Jarosz oraz Ewa Wysocka. Obie uczone są profesorkami Uniwersytetu Śląskiego.

Na podstawie uchwały Kapituły 15. już edycji konkursu na prace badawcze z pedagogiki społecznej im. Profesor Ireny Lepalczyk - Zarząd Łódzkiego Towarzystwa Naukowego na swym posiedzeniu w dniu 7 października 2019 r. w głosowaniu tajnym, przyznał (jednomyślnie) nagrodę i wyróżnienie. W bieżącym roku nadesłano na Konkurs 10 monografii naukowych, przy czym dwie z nich nie spełniały wymogów formalnych (data wydania). Zostały one nadesłane z następujących uczelni: Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (Filia w Kaliszu), Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Uniwersytet Łódzki (trzy prace), Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie, Uniwersytet Warszawski.

Laureatką została Małgorzata Kostrzyńska za książkę: "Stowarzyszanie się „wykluczonych”. Przykład bezdomności" (Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2018). Miesiąc później dr Małgorzata Kostrzyńska z Wydziału Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego została laureatką konkursu im. prof. Elżbiety Tarkowskiej, który organizuje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.


Wyróżnienie otrzymała Aneta Ostaszewska za książkę: "Proces kształtowania kobiecej podmiotowości. Praca biograficzna. Pedagogiczne studium samorozwoju bell hooks" (Wydawnictwo Naukowe PWN 2018).


Wręczenie nagrody i wykład Laureatki odbędą się w dniu 21 listopada na uroczystym posiedzeniu Zarządu ŁTN.

Warto poznać powody, dla których pozostałe publikacje miały mniejsze szanse na ubieganie się o tę prestiżową nagrodę. Kapituła Konkursu wskazywała najczęściej na następujące powody:

- rozwiązania metodologiczne(pytania badawcze niezgodne z przyjętą strategią badawczą, spójność tytułu z treścią książki, nieuprawnione wiązanie różnych paradygmatów metodologicznych);

- usytuowanie przekazu (także odniesień) w innych dyscyplinach i brak zakorzenienia w pedagogice społecznej całego projektu badawczego, także odniesień teoretycznych;

- prace nie tyle stanowiące rezultat badań empirycznych(odkrywania rzeczywistości), co raczej przegląd stanowisk, który nie prowadzi do syntezy mogącej mieć znaczenie dla rozwoju pedagogiki społecznej;

- niewłaściwa struktura prac (np. bardzo rozbudowane w stosunku do wyników badań własnych konteksty i przegląd stanowisk) sprawiają wrażenie dwu prac w jednej i wymagają jakoby dwu podejść recenzyjnych;

-powierzchowność analiz materiału badawczego i niespójność z bogatą analizą literatury przedmiotu;

- braki edycyjne książek( niestaranna korekta, nieczytelność diagramów etc.);

W dyskusji podkreślano też pozytywne cechy niektórych prac, odnoszące się do:

-interesująco przeprowadzonych badań, np. metodą analizy dyskursu;

-erudycję i wrażliwość autorów prowadząca do formułowania istotnych konkluzji, znaczących głównie dla sfery praktyki pomocowej;

-oryginalność podejścia do analizy wymiaru makrospołecznego, raczej mało stosowanego w pracach z zakresu pedagogiki społecznej.


Z protokołu przytoczę też uzasadnienie wyłonienia przez Kapitułę Konkursu (w jednomyślnym głosowaniu) książki Małgorzaty Kostrzyńskiej. Otóż została ona "(...) przygotowana w paradygmacie interpretatywnym, w której widoczna jest autentyczna tożsamość badaczki jako pedagoga społecznego. Członkowie Kapituły uznali, że „ piękne i wrażliwe bycie badaczki w świecie osób bezdomnych zasługuje na szczególne docenienie”. Zwrócono też uwagę, że praca wnosi cenne ujęcie zastosowania perspektywy interdyscyplinarnej dla poszerzenia ujęcia społeczno-pedagogicznego. W swych analizach przekroczyła granice klasycznych podejść do zagadnienia stowarzyszania się, ukazując „drugie dno” tego procesu, na przykładzie stowarzyszenia prowadzącego hostel dla bezdomnych. W konkluzji Członkowie Kapituły zgodnie stwierdzili, że jest to wybitna monografia i powinna być zarekomendowana do nagrody.

W toku dalszej dyskusji wskazano też na argumenty, by w niniejszym konkursie wyróżnić również książkę Anety Ostaszewskiej. Większością głosów Członkowie Kapituły uznali, że praca ta wyróżnia się oryginalnością projektu badawczego(pierwsze w Polsce tłumaczenia tekstów bell hooks, śmiałe rozwiązania interpretacyjne i teoriotwórcze oraz wkład w rozwój modeli badań biograficznych)."