03 lipca 2015

Podwyższono w Narodowym Centrum Nauki środki na ogumienie do hulajnogi




Rada Narodowego Centrum Nauki, odpowiadając na postulaty środowiska naukowego, postanowiła zmodyfikować regulacje dotyczące wysokości wynagrodzenia dodatkowego (rozumianego jako dodatek do otrzymywanej już pensji lub stypendium doktoranckiego) dla kierowników projektów. Ze względu na tegoroczny budżet, który - jak wiadomo - nie jest z gumy, a więc z próżnego i Salomon nie naleje - wprowadzono drobną korektę podwyższając wysokość dotychczasowych limitów w poszczególnych konkursach (od 1000 złotych w PRELUDIUM do 5 tys. zł miesięcznie w MAESTRO).

PRELUDIUM to konkurs, w którym można zdobyć przede wszystkim grant wspomagający – dodatek do posiadanego już stypendium naukowego czy pensji. Doskonale wiemy, że przed wyborami władza usiłuje za wszelką cenę, a z opóźnieniem, korygować swoje zaniedbania, lekceważenie postulatów środowiska akademickiego, które ma dość jałmużny, nieustannego manipulowania nędzą finansową z równoczesnym eksponowaniem przez resort nauki i szkolnictwa wyższego powinności i oczekiwań rywalizowania w skali międzynarodowej. To znaczy, polscy naukowcy mają na hulajnogach ścigać się z amerykańskimi badaczami w Fordach GT.

Jest wreszcie w komunikacie resortu potwierdzenie, że neoliberałowie zamierzają odchodzić od odpowiedzialności państwa w zakresie finansowania uniwersytetów na rzecz zatrudniania nowych kadr z tak zwanych środków grantowych. Stwierdza się bowiem: Jednocześnie NCN promuje zatrudnianie młodych naukowców, zobowiązując grantobiorców m.in. w MAESTRO 7 i SONATA BIS 5 do tworzenia nowych, pełnoetatowych miejsc pracy. To prosta droga do wygaszania dotychczasowych etatów na rzecz pozyskiwania ich w dużej mierze z innych źródeł.

Jest w tym jakaś sprzeczność, bowiem to oznacza, że większość naukowców zatrudnionych w uczelniach publicznych będzie musiała skupiać się głównie na dydaktyce, bo od liczby przyjętych i kształconych studentów zależy kondycja finansowa jednostek akademickich, natomiast nauką mają zająć się młodzi w ramach pozyskanych środków grantowych.

Młodzi naukowcy są rozgoryczeni. Oto fragment listu jednego z nich na temat tego, jak wygląda sytuacja młodych naukowców:
Obserwuję rosnący niepokój i troskę wobec edukacji wyższej w niektórych tylko środowiskach. Mówi się o kryzysie humanistyki – czy nie jest to przede wszystkim kryzys człowieka? Mówi się o kapitale społecznym, ale w tej ekonomicznej kategorii nie liczy się jednostka – tylko pewna masa zasilająca swą energią odgórne tezy i idee. Takie mam odczucie jako przeciętny pracownik systemu. Napotkałam na swej drodze mur instytucjonalny.

Wraz z kolegami i koleżankami reprezentuję kohortę pierwszego rocznika absolwentów studiów doktoranckich. Nasze doświadczenia są czymś nowym i zaskakującym, zapewne nie tylko dla nas samych, ale i instytucji odpowiadających za realizację koncepcji studiów III stopnia i ich absolwentów. W istocie, wygranie konkursu na stanowisko adiunkta jest pierwszym krokiem do dalszego rozwoju naukowego. Dużo zależy od nas samych, niemniej uwikłanie w specyficzną organizację stanowi znaczące utrudnienie i barierę:

1. Zanim powstanie interesujący poznawczo projekt badawczy. Po obronie dysertacji doktorskiej szukamy nowych pól problemowych. Tu konieczna jest kwerenda biblioteczna, uczestnictwo w konferencjach krajowych i zagranicznych, etc. Bez wsparcia finansowego trudno o realizację tychże zadań. Skromne wynagrodzenie utrudnia samofinansowanie pomysłów badawczych (sprawnie zrealizowane badania na potrzeby rozprawy doktorskiej jak i publikacja książki podoktorskiej w moim przypadku stały się możliwe dzięki dwóm grantom).

2. Etat na uczelni plus nadgodziny są wielkim dobrodziejstwem, ale z czasem stają się przekleństwem. Oszczędności systemowe („cięcie etatów”) prowadzą do sytuacji, w których pracownicy naukowo-dydaktyczni stają się niemal wyłącznie pracownikami dydaktycznymi. Nadmierne przeciążenie pracą ze studentami utrudnia szukanie inspiracji badawczych.

3. Udział w konkursach NCN-u jest nadzieją, ale także ułudą. Przeglądając statystyki konkursów można odczytać, jak niewiele jest pieniędzy: stypendiów i staży dla humanistów. Przygotowanie dokumentacji jest niezwykle czasochłonne, a szanse niewspółmiernie małe. W opiniach od ekspertów w Sonacie i Fudze przeczytałam, że brakuje mi doświadczenia zagranicznego (paradoksem jest, że rekomendację napisał mi profesor z Uniwersytetu w Lund). Od czasu obrony doktoratu wydałam książkę, napisałam rozdział w monografii pod patronatem PAN i kilka pomniejszych tekstów. Opracowałam dwa wnioski do konkursów NCN, wzięłam udział w kilkunastu konferencjach, etc. Sądziłam, że to właśnie projekty NCN-u są furtką do doświadczeń zagranicznych, które z reguły są kosztowne. Eksperci widzą to jednak inaczej; oczekują młodego pracownika z zakresem doświadczeń, który ze względu na specyfikę systemu jest w zasadzie nieosiągalny.