Szkolnictwo
publiczne III Rzeczpospolitej niewiele różni się od tego w czasach Polski
Ludowej. W przypadku działań rad rodziców nie ma żadnej różnicy. To powtórka z
traktowania tego organu jako kasy zapomogowej dla nędzy oświatowej, która jest
skutecznie podtrzymywana przez kolejne formacje władz oświatowych i
samorządowych.
RADY
RODZICÓW, które kilkadziesiąt lat temu działały pod nazwą KOMITETY RODZICIELSKIE, zostały współcześnie sprowadzone do pozorowania ich wpływu na procesy
wychowawcze i społeczne w szkolnictwie publicznym. Ich rola została de facto
zredukowana w założeniach i praktyce do podwójnego opodatkowania rodziców na
szkołę publiczną. Nie dość, że rodzice płacą podatki, z których szkoły powinny
być utrzymywane i rozwijana w nich nowoczesna edukacja, to jeszcze oczekuje się
od nich funduszy na pokrywanie kosztów infrastrukturalnych
a nawet pedagogicznych, co już samo w sobie jest skandaliczne.
Rodzice
ulegają presji dyrekcji szkół i wychowawców klas szkolnych, by wpłacali daninę
na to wszystko, na co nie stać organu prowadzącego szkołę. Warto zadać pytanie, dlaczego szkolnictwo publiczne jest tak fatalnie
finansowane z budżetu państwa i samorządu lokalnego? Ba, dlaczego rodzice mają
po raz wtóry płacić na szkołę, która ma oferować dzieciom i młodzieży bezpłatną
edukację? Dlaczego?
Dlatego,
że wybieramy w wyborach samorządowych i parlamentarnych radnych i posłów,
którym obojętna jest edukacja publiczna, bo najważniejsze jest dla nich to, by
na ich konta indywidualne wpływały wysokie środki finansowe, a nauczyciele
niech dalej zabiegają o jałmużnę, a jak nie chcą żebrać, to niech zmuszają
rodziców w sposób mniej lub bardziej jawny do kolejnego haraczu.
Oburzający
się zatem w mediach społecznościowych na to, że jakiś rodzic jest zbulwersowany
faktem niewręczenia jego dziecku nagrody za - jak przypuszczam - szczególne
osiągnięcia szkolne, bo jego rodzice nie wpłacili składki na radę rodziców, nie
dopuszczają do świadomości słusznej postawy takiego rodzica. Niby dlaczego
nagrody mają otrzymywać dzieci tylko i wyłącznie tych rodziców, którzy wpłacili
na radę rodziców? Skoro niektórzy rodzice chcą się dodatkowo opodatkować na szkołę, to niech nie żałują innym dzieciom możiwości obdarowania ich jakimś wyróżnieniem. Czy rzeczywiście nauczyciele nie dostrzegają
absurdalności takich działań?
Proponuję, by do odnowionych i wyremontowanych w czasie wakacji izb lekcyjnych uczęszczały dzieci tylko tych rodziców, którzy wpłacili na radę rodziców (na zakup farb, pędzli itp.) i którzy włączyli się czynnie do pomalowania ścian, wyremontowania sprzętu szkolnego itp. Im dłużej rodzice w swej nieświadomości będą godzić się z podwójnym opodatkowaniem na edukację ich dzieci, tym trudniej będzie wyjść z syndromu homo sovieticus w III RP i tym więcej będzie tego typu antywychowawczych paradoksów.