Od przeszło 120 lat nauki pedagogiczne upominają się o humanizację wychowania, o zaprzestanie wciąż jeszcze wygodnego dla części rodziców czy opiekunów prawnych dzieci modelu „kija i marchewki”, „pasa i poniżania” tych, którzy nie mogą się czynnie czy biernie bronić. Bezskutecznie. Doświadczanie przez dzieci w rodzinie zjawiska przemocy fizycznej i psychicznej czy postaw wrogości ze strony osób dorosłych sprawia, że kiedy same stają się dorosłymi odtwarzają ten sposób postępowania wobec kolejnego pokolenia i reprodukując syndrom maltretowanego dziecka.
Tymczasem:
Nauka określa ten styl podejścia mianem „czarnej pedagogiki”, która powiększa w społeczeństwie obszary pedagogicznego zła, przemocy i upokorzeń oraz utrwala przyzwolenie na ten sposób zniewalania dzieci. Tak rozumiana pedagogika jest z tego właśnie powodu podła, czarna, nikczemna, okrutna i zła, gdyż opiera się na silnym przeświadczeniu, iż dzieci i młodzież muszą być wychowywane w pokorze, posłuszeństwie czy bezwzględnej uległości wobec dorosłych, którzy mają prawo do stosowania dla tzw. „dobra dziecka„ różnych form przemocy.
Co gorsza, przemoc fizyczna jest coraz
bardziej skrywana za przemocą psychiczną i to w takich sferach, jak:
intelektualna przemoc („pranie mózgu”, „indoktrynacja”, „perswazja”), przemoc
emocjonalna („zniewalająca miłość”) czy wolicjonalna (zobowiązywanie do pracy
nad sobą, opanowywania własnej woli, tłumienia „ja”). Jeżeli dodamy do tego
obowiązek dzieci i młodzieży okazywania szacunku swoim wychowawcom, bez względu
na towarzyszące ich postępowaniu racje, to powiększamy skalę ich zniewolenia i
bezbronności.
Na tym też polega niszczycielska rola wychowania, że każde poddane mu pokolenie przenosi na następną generację różne rodzaje opresji, reprodukując zjawisko „przemocy z doświadczanej wcześniej przemocy". Kto był bity i upokarzany w okresie swojego dzieciństwa, ten jako osoba dorosła powtórzy scenariusz opresji wobec swoich dzieci lub podwładnych. Dziecko doświadcza czarnej pedagogiki w pierwszych latach życia, kiedy to toksyczni rodzice łamią jego wolę, dysponują nim jak przedmiotem, biją czy fizycznie upokarzają bez obawy, że może ono im oddać czy się zemścić.
Dziecko stara się wprawdzie bronić przed tymi nieprawościami,
kiedy potrafi już artykułować swój ból lub gniew, ale w istocie i to jest mu
zabronione, gdyż rodzice nie mogą wytrzymać jego reakcji obronnej (krzyku,
płaczu, wybuchu wściekłości). Za pomocą różnych środków przymusu odmawiają mu
prawa i do takich reakcji. Dziecko uczy się milczeć, zaś jego milczenie
(pozornie) potwierdza słuszność i skuteczność stosowanej zasady wychowania,
negatywnie wpływając na późniejszy rozwój dziecka. Uczucia dziecka zostały
zniewolone, została także stłumiona potrzeba ich artykułowania, bez nadziei na
jej zaspokojenie.
Psychoanalityczne badania biograficzne dowodzą, w jakim wielkim stopniu opresyjne doświadczenia z lat
wczesnego dzieciństwa ciążą na późniejszej postawie człowieka wobec siebie,
wobec innych czy szeroko rozumianej ludzkości. W rodzinach maltretujących
dziecko występuje pewien specyficzny układ warunków (napięcie, konflikt między
rodzicami, ich własne problemy emocjonalne, poczucie osamotnienia matki) daleki
od patologicznej dewiacji. Należy zatem odrzucić odwieczne brzemię wychowania. Autorytarne nastawienie dorosłych wobec dzieci
niesie z sobą subiektywną wrogość wobec nich, będącą doświadczeniem braku
akceptacji wobec dziecka czy nawet uczuciem nienawiści wobec niego. Jest to
postawa i sposób zachowania się danej osoby determinujący cierpienie dziecka
lub wyrządzający mu szkodę.
Większość dorosłych staje się jednak
obiektywnymi wrogami dzieci jeśli ma świadomość zachodzącego
zła i nie reaguje na nie. Sprawcą dehumanizującego zła jest bowiem nie tylko
ten, który zło czyni, ale także ten, który jest jego świadkiem i jemu nie
przeciwdziała.