Jadę pociągiem do stolicy. W
przedziale są cztery osoby. Każda jest czymś zajęta. Chciałem poczytać, ale nie mogę się skupić. Na
wprost siedział pan w wieku wskazującym na ześlizgiwanie się w starość. Cały czas
rozmawiał z kimś przez telefon komórkowy, przy czym zachowywał się tak, jakby sam
był w przedziale. Nie czuł się skrępowany obecnością pozostałych
podróżnych.
Mówił tak głośno, że jak połączył się z przychodnią zdrowia,
żeby opowiedzieć o swoim problemie, to wszyscy usłyszeli, jak dyktował swój numer
PESEL. Narzekał, że skierowali go dwa tygodnie temu na wizytę
telefoniczną, ale lekarz nie odebrał od niego telefonu. Nie
oddzwonił do swojego pacjenta. Chyba rozgadany pasażer uzyskał zapewnienie, że może liczyć na ponowienie próby, bo
rozłączył się usatysfakcjonowany odpowiedzią.
Jednak nie był to koniec rozmów, bo zdążył jeszcze zadzwonić
do kogoś znajomego, by złożyć mu kondolencje z powodu śmierci mamy. Życzył mu,
by "się trzymał" i zapewnił, że jest razem z nim. Ledwo się
rozłączył, musiał koniecznie kogoś powiadomić, że Januszowi zmarła mama i całe
szczęście, bo po co miała się tak męczyć. Co innego, gdyby miała wypadek i
nagle straciła życie - dodał. Wówczas byłby tym porażony, a skoro i tak nie było dla niej
terapii, to dobrze, że zmarła.
Już myśleliśmy, że będzie chwila ciszy, jednak ktoś zadzwonił
do niego i zaczęło się:
...
- Gęsi muszą mieć agregat, bo jak wyłączą prąd, to się
poduszą.
...
- Wiesz, dzisiaj 500+ , to tylko 371 zł.
...
- A ona była na plaży, kąpała się.
...
- Co? Byleś gdzieś popić?
...
Krzyśka widziałeś?
...
Mhm
...
- Nie jedzie robić zaćmę? To oko dostaje..., To co może
zrobić.
...
- Jak można zrobić to oko.
...
- To wariat.
...
- No dobra, ruszyliśmy, to może być zasięg... Jak tam zegary?
...
Ehhhh.
Spoglądaliśmy na siebie z współczuciem, że pasażer nie ma
zamiaru przestać gadać przez telefon. Ten zresztą był cały czas ładowany. Pochwalił się jednemu ze swoich rozmówców, że jak tylko przesiądzie
się do autobusu, to sobie pogadają. Współczuję jadącym wraz z nim, gdyż
wysłuchają kolejnych relacji, wyrwanych z kontekstu zdań i ani nie pośpią, ani
nie poczytają.
Teraz rozumiem, dlaczego niektórzy podróżujący koleją, jak
tylko wejdą do przedziału, to zaczynają telefoniczną konwersację, a inni zakładają słuchawki na uszy i zatapiają się w
świecie sztuki (literackiej lub muzycznej). Muszę kupić sobie takie słuchawki,
tylko powinny być na bluetootha.
Przyznaje, że z niecierpliwością śledzę pana wpisy już od jakiegoś czasu, i muszę przyznać, że takie anegdotki są jak wisienka na torcie. Warto czasem wyrwać się z domu, najlepiej jeszcze z dziećmi i porobić coś ciekawego, pojechać do innego miasta, ale z roku na rok coraz gorzej. Jadę raz pociągiem, a matka dziecko karmi piersią, później kładzie je na dywaniku na ziemi i dziecko sobie chodzi koło foteli i próbuje jej uciec. A wszyscy dookoła, że jaki bobas fajny. I to jest właśnie piękne w naszym dojrzewającym społeczeństwie, że możemy oglądać przykład narastającej, wzajemnej życzliwości do siebie wzajemnie. Myślę, że jest to spowodowane między innymi normującą się gospodarką. Aż mi się kawał przypomniał:
OdpowiedzUsuńPociągiem jadą Polak, Żyd i Rusek, siedzą w jednym przedziale. Żyd spogląda za szlochającego w chustę Ruska i pyta: "Powiedz mi Rusku czemu płaczesz?". W tym momencie Rusek pokazuje pustą butelkę i odpowiada: "Bo się skończyła.", na co wtrąca się Polak: "Wiem, co czujesz.", wtedy Rusek ociera łzy i uśmiecha się do obydwu panów, odpowiadając: "Nie wiesz, bo mam jeszcze jedną, pełną."
~Pigwa IV