“We write from the heart
not to escape the world, but to meet it more honestly.”
Ronald J. Pelias
W świecie nauki, który często
wymaga dystansu i chłodu, jej słowa brzmią jak zaproszenie do innego rodzaju
poznania, które rodzi się z ciała, emocji i troski. W ramach Ogólnopolskiego
Seminarium Doktorskiego i Podoktorskiego Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu
Łódzkiego dr Justyna Ratkowska-Pasikowska wprowadziła jego uczestniczki/-ów w
zarys metodologii własnego badania autoetnograficznego, w którym prowadzenie wywiadów
z respondentami stało się dla niej samej przejawem spotkania w pełnym tego
słowa znaczeniu.
Nic dziwnego, że słuchaliśmy jej
w skupieniu, ciszy zaciekawienia, jakiej nie często doświadcza się w akademickim
świecie nauk społecznych. Nie mogę stwierdzić, że słuchacze byli onieśmieleni,
ale odniosłem wrażenie, że słowa mojej współpracowniczki z Katedry wymagały
innego rodzaju uwagi, a mianowicie tej, która nie notuje, lecz inspiruje do współodczuwania.
Referująca mówiła bowiem o pisaniu dziennika badaczki, który z czasem stał się
przestrzenią współobecności z jej respondentami, miejscem, w którym spotykała
nie tylko swoich rozmówców, ale i samą siebie.
Mówiła o ciele,
które pamięta, o emocjach, które nie przeszkadzają w poznaniu, lecz je
inicjują, o intuicji, która podpowiada tropy sensu stając się afektywnym preludium.
Jej cztery sfery osobowościowe: ciało, emocje, intuicja i czas układają się w
coś na kształt tkanki poznania. Nie podręcznikowej, analitycznej, lecz
pulsującej życiem. W tym ujęciu wiedza nie jest już konstruktem z cytatów i
przypisów, lecz oddechem, który przechodzi przez człowieka. Jak mówiła: „Nie
piszę, by zapamiętać, ale by stać się osobą poprzez narrację”. Pisanie nie jest
końcem procesu, lecz jego źródłem. Prowadzony przez nią dziennik autoetnografki
nie służy porządkowaniu danych, lecz rozpoznawaniu siebie w świecie, który sama
bada.
W referacie
pojawiło się pojęcie „inicjacji epistemicznej”, doświadczenia, w którym badacz
staje się kimś innym dzięki spotkaniu z drugim człowiekiem. W narracjach jej
rozmówców, które dotyczyły różnych aktów inicjacyjnych jak np. I Komunia św., ślub,
śmierć bliskiej osoby, miłość, narodziny dziecka itp. a więc odkrywaniu własnej
tożsamości jej rozmówców. Wtoku opowiadania, które stawało się dla niej afektywnym
preludium, rozbrzmiewało coś wspólnego, co można określić jako rytm przejścia.
Każdy wywiad,
każda opowieść, każdy zapis w dzienniku J. Ratkowskiej-Pasikowskiej staje się
lustrem współuczestnictwa w procesie poznawczym. W ten sposób rodzi się spirala
współinicjacji: uczestnik opowiada i współtworzy sens, badacz przeżywa i
współuczestniczy, a między nimi pojawia się trzecia przestrzeń, będąca rezonansem
znaczeń, w którym wiedza nabiera ludzkiego wymiaru.
W narracji łódzkiej
pedagożki pisanie nie jest aktem dominacji kogoś mądrzejszego, ważniejszego, ale
swoistego rodzaju gestem nieprzewidzianej przecież wdzięczności wobec rozmówców,
którzy pozwalają jej zobaczyć świat doświadczanej przez nich wybranej przez
siebie inicjacji. Być może jest w tym podejściu poznawczym także poczucie
zobowiązania wobec siebie, za odwagę, by ten świat współodczuwać, a może i wdzięczności
wobec samego wrażliwej na humanum epistemologii, że może ona być aktem troski,
a nie wyjaśniania.
Jest w tym
procesie pisanie „z rany” (za: Hélène Cixous), z miejsca, gdzie doświadczenie badaczki
styka się z uświadamianym przez badanych poczuciem sensu ich własnych doznań. Badaczka
przeżywa siebie w poznawaniu innych, które jest również pisaniem „z serca” (jak
u Ronalda J. Peliasa), czyli jej pisanie nie jest sentymentalne, lecz
odpowiedzialne, bowiem staje się etycznym zobowiązaniem wobec świata. Jak
mówiła: „wiedza rodzi się z uczestnictwa, a nie z dystansu”.
W epoce zdystansowanej
nauki i proceduralnej metodologii badań społecznych głos Justyny
Ratkowskiej-Pasikowskiej brzmiał nam jak przypomnienie, że poznanie może być
aktem głęboko humanistycznym. Jej projekt badawczym, który jest cały czas w
procesie, a zatem jeszcze nie jest opublikowany, znacząco przywraca nauce
wymiar, który zbyt często ginie w tabelach danych statystycznych i korelacjach
między zmiennymi, a mianowicie wymiar humanum. Pisanie z serca nie jest rezygnacją
z naukowej rzetelności, ale wyborem rzetelności wobec życia, które nie musi być
wiarygodne, jeśli jest ujęte w podporządkowane teorii schematy, prawidłowości
czy kategorie.
Badaczka
zaczynała od projektu jakościowego: chciała poznać, jak ludzie przeżywają własne
inicjacje, zarówno te symboliczne, jak i cielesne momenty przekraczania granic samopoznania
i samoświadomości. W trakcie rozmów i zapisów J. Ratkowska-Pasikowska doświadczyła,
że sama została wchłonięta w proces inicjacji, której przecież nie planowała
jako ogniwo procedury badawczej. Stała się uczestniczką w relacji z badanymi, a
nie tylko obserwatorką i słuchaczką ich osobistych doświadczeń. Właśnie wtedy prowadzony
przez nią dziennik stał się miejscem osobistej przemiany, przestrzenią, w
której poznanie nabierało kształtu dzięki emocjom, wspomnieniom i relacyjnemu
spotkaniu z drugim człowiekiem.
Zastanawiałem
się, czy anglosaskie badania autoetnograficzne nie są po części odmienne od tych,
które zaprezentowała nam moja współpracowniczka z Katedry, skoro nie jest w
nich obojętny kod kulturowy badaczki i jej rozmówców. Chyba ma on znaczenie w
procesie poznania, mimo że nie stanowił z góry zaplanowanej zmiennej. Autoetnografia
w jej ujęciu nie jest metodą wybraną niejako „z zewnątrz”, lecz rezultatem
wejścia w doświadczenie, które dla niej samej okazało się transformujące. W
odróżnieniu od zachodniej tradycji autoetnografii, opartej na ekspresji i
performansie, podejście J. Ratkowskiej-Pasikowskiej wpisuje się w
środkowoeuropejską kulturę refleksji i pamięci, gdzie poznanie wiąże się z transgresją
i duchową etyką troski.
Jej narracja nie
jest konfesyjna, lecz dialogiczna, bowiem nie stawia „ja” w centrum procesu
badawczego, ale wpisuje je w intersubiektywny rodzaj relacji, w słuchanie we
współobecności. Nie jest to przypadek metodologiczny, lecz moment kulturowego
samorozpoznania, dowód, że także w polskiej kulturze akademickiej można
uprawiać naukę, w której serce i rozum nie są sobie przeciwne, lecz tworzą
wspólny język troski i sensu.
.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam