28 października 2025

Pisanie z serca. O epistemologii wrażliwej w projekcie Justyny Ratkowskiej-Pasikowskiej

 




“We write from the heart not to escape the world,         but to meet it more honestly.”

 Ronald J. Pelias

 

W świecie nauki, który często wymaga dystansu i chłodu, jej słowa brzmią jak zaproszenie do innego rodzaju poznania, które rodzi się z ciała, emocji i troski. W ramach Ogólnopolskiego Seminarium Doktorskiego i Podoktorskiego Katedry Teorii Wychowania Uniwersytetu Łódzkiego dr Justyna Ratkowska-Pasikowska wprowadziła jego uczestniczki/-ów w zarys metodologii własnego badania autoetnograficznego, w którym prowadzenie wywiadów z respondentami stało się dla niej samej przejawem spotkania w pełnym tego słowa znaczeniu.

Nic dziwnego, że słuchaliśmy jej w skupieniu, ciszy zaciekawienia, jakiej nie często doświadcza się w akademickim świecie nauk społecznych. Nie mogę stwierdzić, że słuchacze byli onieśmieleni, ale odniosłem wrażenie, że słowa mojej współpracowniczki z Katedry wymagały innego rodzaju uwagi, a mianowicie tej, która nie notuje, lecz inspiruje do współodczuwania. Referująca mówiła bowiem o pisaniu dziennika badaczki, który z czasem stał się przestrzenią współobecności z jej respondentami, miejscem, w którym spotykała nie tylko swoich rozmówców, ale i samą siebie.

Mówiła o ciele, które pamięta, o emocjach, które nie przeszkadzają w poznaniu, lecz je inicjują, o intuicji, która podpowiada tropy sensu stając się afektywnym preludium. Jej cztery sfery osobowościowe: ciało, emocje, intuicja i czas układają się w coś na kształt tkanki poznania. Nie podręcznikowej, analitycznej, lecz pulsującej życiem. W tym ujęciu wiedza nie jest już konstruktem z cytatów i przypisów, lecz oddechem, który przechodzi przez człowieka. Jak mówiła: „Nie piszę, by zapamiętać, ale by stać się osobą poprzez narrację”. Pisanie nie jest końcem procesu, lecz jego źródłem. Prowadzony przez nią dziennik autoetnografki nie służy porządkowaniu danych, lecz rozpoznawaniu siebie w świecie, który sama bada.

W referacie pojawiło się pojęcie „inicjacji epistemicznej”, doświadczenia, w którym badacz staje się kimś innym dzięki spotkaniu z drugim człowiekiem. W narracjach jej rozmówców, które dotyczyły różnych aktów inicjacyjnych jak np. I Komunia św., ślub, śmierć bliskiej osoby, miłość, narodziny dziecka itp. a więc odkrywaniu własnej tożsamości jej rozmówców. Wtoku opowiadania, które stawało się dla niej afektywnym preludium, rozbrzmiewało coś wspólnego, co można określić jako rytm przejścia.

Każdy wywiad, każda opowieść, każdy zapis w dzienniku J. Ratkowskiej-Pasikowskiej staje się lustrem współuczestnictwa w procesie poznawczym. W ten sposób rodzi się spirala współinicjacji: uczestnik opowiada i współtworzy sens, badacz przeżywa i współuczestniczy, a między nimi pojawia się trzecia przestrzeń, będąca rezonansem znaczeń, w którym wiedza nabiera ludzkiego wymiaru.

W narracji łódzkiej pedagożki pisanie nie jest aktem dominacji kogoś mądrzejszego, ważniejszego, ale swoistego rodzaju gestem nieprzewidzianej przecież wdzięczności wobec rozmówców, którzy pozwalają jej zobaczyć świat doświadczanej przez nich wybranej przez siebie inicjacji. Być może jest w tym podejściu poznawczym także poczucie zobowiązania wobec siebie, za odwagę, by ten świat współodczuwać, a może i wdzięczności wobec samego wrażliwej na humanum epistemologii, że może ona być aktem troski, a nie wyjaśniania.

Jest w tym procesie pisanie „z rany” (za: Hélène Cixous), z miejsca, gdzie doświadczenie badaczki styka się z uświadamianym przez badanych poczuciem sensu ich własnych doznań. Badaczka przeżywa siebie w poznawaniu innych, które jest również pisaniem „z serca” (jak u Ronalda J. Peliasa), czyli jej pisanie nie jest sentymentalne, lecz odpowiedzialne, bowiem staje się etycznym zobowiązaniem wobec świata. Jak mówiła: „wiedza rodzi się z uczestnictwa, a nie z dystansu”.

W epoce zdystansowanej nauki i proceduralnej metodologii badań społecznych głos Justyny Ratkowskiej-Pasikowskiej brzmiał nam jak przypomnienie, że poznanie może być aktem głęboko humanistycznym. Jej projekt badawczym, który jest cały czas w procesie, a zatem jeszcze nie jest opublikowany, znacząco przywraca nauce wymiar, który zbyt często ginie w tabelach danych statystycznych i korelacjach między zmiennymi, a mianowicie wymiar humanum. Pisanie z serca nie jest rezygnacją z naukowej rzetelności, ale wyborem rzetelności wobec życia, które nie musi być wiarygodne, jeśli jest ujęte w podporządkowane teorii schematy, prawidłowości czy kategorie.

Badaczka zaczynała od projektu jakościowego: chciała poznać, jak ludzie przeżywają własne inicjacje, zarówno te symboliczne, jak i cielesne momenty przekraczania granic samopoznania i samoświadomości. W trakcie rozmów i zapisów J. Ratkowska-Pasikowska doświadczyła, że sama została wchłonięta w proces inicjacji, której przecież nie planowała jako ogniwo procedury badawczej. Stała się uczestniczką w relacji z badanymi, a nie tylko obserwatorką i słuchaczką ich osobistych doświadczeń. Właśnie wtedy prowadzony przez nią dziennik stał się miejscem osobistej przemiany, przestrzenią, w której poznanie nabierało kształtu dzięki emocjom, wspomnieniom i relacyjnemu spotkaniu z drugim człowiekiem.

Zastanawiałem się, czy anglosaskie badania autoetnograficzne nie są po części odmienne od tych, które zaprezentowała nam moja współpracowniczka z Katedry, skoro nie jest w nich obojętny kod kulturowy badaczki i jej rozmówców. Chyba ma on znaczenie w procesie poznania, mimo że nie stanowił z góry zaplanowanej zmiennej. Autoetnografia w jej ujęciu nie jest metodą wybraną niejako „z zewnątrz”, lecz rezultatem wejścia w doświadczenie, które dla niej samej okazało się transformujące. W odróżnieniu od zachodniej tradycji autoetnografii, opartej na ekspresji i performansie, podejście J. Ratkowskiej-Pasikowskiej wpisuje się w środkowoeuropejską kulturę refleksji i pamięci, gdzie poznanie wiąże się z transgresją i duchową etyką troski.

Jej narracja nie jest konfesyjna, lecz dialogiczna, bowiem nie stawia „ja” w centrum procesu badawczego, ale wpisuje je w intersubiektywny rodzaj relacji, w słuchanie we współobecności. Nie jest to przypadek metodologiczny, lecz moment kulturowego samorozpoznania, dowód, że także w polskiej kulturze akademickiej można uprawiać naukę, w której serce i rozum nie są sobie przeciwne, lecz tworzą wspólny język troski i sensu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam