01 marca 2022

Jakże aktualna myśl Montessori o wojnie i pokoju

 


   

Wciąż aktualne jest pytanie: Co by było, gdyby nie było powszechnej edukacji i gdyby kolejnym generacjom rodziców nie uświadamiano skutków podejmowanych przez ich decyzji, w wyniku których dzieci części z nich stają się już jako dorosłe istoty zabójcami innych osób, niestety także dzieci, a nawet własnych rodziców lub członków rodzin? 

Włoska lekarka, a w rzeczywistości pedagog nowego wychowania na początku XX wieku - Maria Montessori uważała, że zarówno rezygnacja z przemocy w wychowaniu, jak i uświadamianie rodzicom/dorosłym następstw popełnianych błędów kumulują się w dziecięcych sercach, w ich pamięci doznawane radości, miłość, ale też cierpienie, ból, bezsilność. Wyraziła zatem nadzieję, że świadomość tego faktu (...) otworzy nową epokę w historii ludzkości. Musi na stałe zagościć w codziennym życiu, stać się czymś więcej niż tylko bronią do wyrównywania rachunków niesprawiedliwości politycznej i społecznej (S. Camarda, 2021, s. XXIII). 

Dramatyczne dla ludzkości wojny nie uległy zakończeniu. Montessori zabierała głos na temat losów dzieci w czasach wojny w latach trzydziestych XX wieku mając w pamięci tragedie i bolesne losy dzieci I wojny światowej. Potem przyszła II wojna światowa, a właśnie stoimy przed zagrożeniem trzecią w wyniku napaści 24 lutego 2022 r. wojsk Federacji Rosyjskiej na suwerenną Ukrainę, której naród dzielnie broni się przed agresorem. 

Powracają zatem nie tylko wspomnienia najstarszego pokolenia Polaków, które pamięta jeszcze okres II wojny światowej i grabieży oraz gwałtów dokonywanych na naszej ludności cywilnej przez wracające z Berlina rosyjskie wojska "wyzwoleńcze". Po raz kolejny okazało się, że edukacja sama w sobie nie jest wstanie stać się wyłącznym czynnikiem zmian społecznych i kulturowych, w wyniku których dochodzący do władz politycy nie zaczną ponownie marzyć o wojnie. Jak pisze we wstępie do przekładu wykładów Montessori sprzed II wojny św. na temat wojny i pokoju oraz losów dzieci i edukacji Sylwia Camarda

Przesłanie Montessori jest i dziś niezwykle doniosłe. Nie gasną kryzysy uchodźcze, trwają starcia zbrojne, nie słabną polityczne sprzeczności interesów, a od roku młodym ludziom na całym świecie pandemiczne okoliczności zmieniły pobyt w szkole na cztery ściany własnego domu. Prawa dzieci - bezbronnych w takich sytuacjach - są często lekceważone, co bezsprzecznie hamuje ich rozwój fizyczny i psychiczny (tamże, s. XXIV). 

To przesłanie jest jeszcze silniejsze, skoro matki z dziećmi ukrywają się w schronach przeciwatomowych, w piwnicach, metrze Kijowa w związku z gradem bomb spadających na ich domy w ostatniej dekadzie lutego 2022 roku! Tysiące uchodźców z Ukrainy przekracza polską granicę, by uchronić własne dzieci przed śmiercią, ranami, bólem i cierpieniem psychicznym z racji nieobecności najbliższych, walczących o wolność członków rodzin. 

Kiedy w 2021 roku Wydawnictwo Naukowe PWN opublikowało przekład wykładów Montessori na temat wojny i pokoju, potraktowałem go w kategoriach historii myśli pedagogicznej, która tylko częściowo może być przydatna w kształceniu przyszłych nauczycieli, wychowawców, opiekunów, instruktorów czy nawet katechetów. Wydarzenia sprzed tygodnia potwierdzają, że głęboka myśl humanistyczna jest ponadczasowa.  Trochę tak, jakby miała czekać na swoje uaktualnienie, dostrzeżenie jej na skutek niecodziennych, niespodziewanych zdarzeń w życiu jakiegoś narodu, a może i ludzkości. 

Włoska reformatorka, której model edukacji przedszkolnej i szkolnej oraz pedagogiki leczniczej sprawdził się na wszystkich kontynentach, także w Polsce, zabierała w latach trzydziestych głos na rzecz pokoju, który wybrzmiewał zarówno w Międzynarodowym Biurze Oświaty w Genewie, jak i w czasie wielkich kongresów naukowych dotyczących pokoju w związku z realnymi wówczas zagrożeniami wojny w Europie. Wzięła udział w europejskim kongresie pokoju w Brukseli w 1936 roku, jak i rok później w debacie Międzynarodowej Szkoły Filozoficznej w Utrechcie, gdzie odbywał się Kongres "Edukacja dla pokoju".

   Montessori miała nadzieję, że prowadzący badania naukowe nad uwarunkowaniami prowadzenia wojen i stanowienia o światowym pokoju, zdobędą wiedzę, która stanie się ważną dyscypliną naukową. W Polsce już w okresie PRL Polska Akademia Nauk realizowała projekt badawczy „Wychowanie dla pokoju”. Nawet w moim Uniwersytecie Łódzkim, na Wydziale Historyczno-Filozoficznym został powołany w latach 70. XX wieku specjalny zespół interdyscyplinarny do badań nad pokojem, a w 1982 roku zostało utworzone Centrum Badań nad Pokojem, którym kierował prof. Waldemar Michowicz (1929-2005). Po śmierci profesora poszerzono funkcje badawcze tego Centrum poszerzając je o kwestie bezpieczeństwa (Centrum Badań nad Pokojem i Bezpieczeństwem im. Profesora Waldemara Michowicza)[1].          

         Pogląd Montessori na wojnę i pokój nie tylko nie stracił na swojej aktualności, ale w tych dniach nabiera szczególnego znaczenia. Cytuję:

Używając słowa pokój ma się na myśli ustanie wojny. Ale to nie jest adekwatny opis autentycznego pokoju.   A co najważniejsze, jeśli wziąć pod uwagę oczywisty cel wojny, pokój rozumiany w ten sposób stanowi raczej ostateczny i permanentny triumf wojny. Zasadniczym powodem wojny w starożytności był podbój nowych terytoriów i wynikający z niego ucisk całych narodów.

Wprawdzie środowiskiem człowieka nie jest już faktycznie terytorium fizyczne, a raczej społeczna organizacja sama w sobie, oparta na strukturach gospodarczych, ale podboje terytorialne nadal uznawane są za prawdziwą przyczynę prowadzenia wojen, a widmo podboju wciąż mąci w głowach całym zastępom ludzi, skłaniając ich do paradowania pod sztandarami.

No dobrze, ale dlaczego rzesze mężczyzn maszerują na spotkanie ze śmiercią, kiedy ich ojczyźnie grozi ryzyko inwazji? I dlaczego nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety, a nawet dzieci, spieszą bronić swojego kraju? Ze strachu przed tym, co będzie uchodziło za pokój, kiedy wojna się skończy.

Jak uczy historia ludzkości, gdy zwycięzca umocni już swoją pozycję, pokój oznacza przymusową uległość podbitych wobec jego dominacji i utratę wszystkiego, co dla nich ważne - odtąd nie będą już mogli cieszyć się owocami swojej pracy i swoimi zdobyczami (s. 4-5; podkreśl. moje).

Istnieje zatem sprzeczność moralna celów wojny i pokoju. Od lat trzydziestych minionego wieku upłynęło już prawie stulecie, a my nadal pozostajemy bezradni w sytuacji bycia skazanymi na władzę, która skrywa rzeczywiste powody prowadzenia wojny wymykającej się spod jej kontroli. Jak stwierdzają psychologowie, wojna jest w człowieku, w każdym z nas, toteż nie jest bez znaczenia to, z kim politycy zawierają sojusze i czy aby nie stanowią one gruntu pod kolejną katastrofę wojenną. Jakże trafna jest konstatacja Montessori:    

Rzesze moralistów nieustannie powtarzają, że nasz obecny błąd polega na pragnieniu, aby oprzeć wszystko na ludzkim rozumie, a równie wielu wyraża przekonanie, że postępu nie można oprzeć wyłącznie na dyktatorskich zapędach rozumu do rządzenia całym naszym życiem. Każda ze stron jest jednak przekonana, że rozum jest władcą i triumfatorem dzisiejszych czasów. Tymczasem w rzeczywistości rozum jest dziś skryty za ciemną chmurą i właściwie poniósł niemal całkowitą porażkę. (...) Dominującą cechą naszego obecnego stanu jest zdradliwe szaleństwo i potrzeba niezwłocznego powrotu do zdrowych zmysłów (s. 12-13).   

    Potrzebna jest pedagogika pokoju, która zwróci się ku dziecku, bowiem to ono jest źródłem i kluczem do zidentyfikowania przyczyn prowadzonej przez niektórych polityków polityki wojny (wojny wewnętrznej, światopoglądowej, kulturowej, albo wojny zewnętrznej, terytorialnej, gospodarczej). Trzeba odejść od wychowywania w posłuszeństwie, uległości wobec władzy, która umacnia się w relacjach międzyludzkich poniżaniem jednych, a wywyższaniem drugich, aczkolwiek nielicznych. Niestety, ale jak pisze Montessori, to edukacja szkolna staje się środowiskiem poniżania uczniów, ich godności, wbijania w nich kompleksów.

Uczeń, którego ciągle się zniechęca i ogranicza, w efekcie traci wiarę w siebie. Doskwiera mu poczucie paniki znane pod nazwą płochliwości - brak pewności siebie, który u dorosłego przybiera formę frustracji i uległości; taka osoba nie potrafi się oprzeć niemoralnym działaniom. Posłuszeństwo wymuszone na dziecku w domu i w szkole, posłuszeństwo, które nie uznaje rozumu ani sprawiedliwości, przygotowuje dorosłego, żeby godził się na wszystko (...). 

A ten i wiele innych rodzajów warunkowania wzbudzających poczucie niższości, toruje w umysłach sparaliżowanych dorosłych drogę dla postawy bezmyślnego szacunku, a właściwie niemal bezrefleksyjnego bałwochwalstwa wobec przywódców publicznych, którzy w oczach obywateli stają się zastępczymi nauczycielami i ojcami, a więc postaciami, które dziecko musiało uznać za nieomylne ideały. Tym samym dyscyplina staje się niemal synonimem niewolnictwa (s. 18-19) 

    Gorąco polecam ten wyjątkowy zbiór wykładów włoskiej pedagog, która burzy mity o wychowaniu i stosowanych w nim środkach mających zapewnić dzieciom jako przyszłym dorosłym czas pokoju. Odsłania zdolność każdego dziecka do rozwoju w sobie istoty ludzkiej, która w odpowiednim środowisku wychowawczym doświadczając miłości i wolności może być nadzieją i chwałą nie tylko dla rodziców, nauczycieli, ale i ludzkości.  Zmiany społeczne są możliwe, jeśli zaczną się od życia dzieci w pokoju, w poszanowaniu ich godności, a nie do prowadzenia ustawicznych walk o przetrwanie. 

Czytając eseje Montessori odnoszę wrażenie, jakby pisała je wczoraj, a dzisiaj opublikowała je w sieci. Wynika z nich, że społeczeństwa nie dają sobie czasu na wychowanie dzieci w pokoju, w kulturze przynależnej im godności ludzkiej, przez co trwa pokoleniowy wyścig z czasem, w którym wojna w różnych formach i zakresach objawia się szybciej niż zakorzenienie w ludzkości pokoju. 

 Poruszanie tematu edukacji dla pokoju w tak krytycznym momencie, gdy społeczeństwo żyje w ciągłym strachu przed wojną, może wydać się najbardziej naiwnym rodzajem idealizmu. Mimo wszystko uważam, że położenie fundamentów pokoju przez edukację to najskuteczniejsza i najbardziej konstruktywna metoda przeciwstawiania się wojnie, ponieważ dzisiejsze potrzeby obywateli w żadnej mierze nie uzasadniają konfliktu zbrojnego, a wojna nie daje im nawet najmniejszej nadziei na poprawę własnego losu (s.40).


---------

[1] https://www.wikiwand.com/pl/Waldemar_Michowicz