Małżeństwo toruńskich naukowców socjolożki dr Moniki Kwiecińskiej-Zdrenki i filozofa dr hab. Marcina T. Zdrenkę postanowiło przyjrzeć się ponoć najpierwotniejszej
ludzkiej słabostce, jaką jest ich zdaniem "intelektualna ipsacja",
bowiem:
"(...) to właśnie nie kto inny, jak ludzie nauki, są w
najwyższym stopniu uprawnieni by siebie obserwować, badać, nazywać i
definiować"( s.9).
Proponują refleksję czytelnikom zainteresowanym
"uniwersytologią" oferując introspekcyjny opis samych siebie i
akademickiej wspólnoty, której także są częścią. Uprzedzają zarazem metodologicznych
pedantów, by nie oceniali ich rozprawy z własnym środowiskiem pod kątem
pominięcia występujących dotychczas w nauce różnych typologii jako
"konkurencyjnych zestawień". Nie, bo ... nie (s.11).
Wykorzystują horoskopowy zbiór astrologicznych figur, by
zobrazować zachowania znanych im nauczycieli akademickich, a może i ich samych
czy członków z ich rodzinnego i uczelnianego grona. Jednak nie jest to studium z psychologii
ludzkich charakterów, ale - zapewne w nawiązaniu do znakomitego filmu
Krzysztofa Zanussiego - propozycja dekonstrukcji starych, dobrych akademickich
barw ochronnych (s.13).
Warto przeczytać tę książeczkę, którą pięknie zilustrował
Nikodem Pręgowski, a o wysoką jakość edytorską zatroszczyło się Wydawnictwo Na
przykład z Torunia. Skoro nie jest to naukowe dzieło, to tym bardziej warto
odczytać za autorami barwy uniwersitas - dotyczące nie tylko UMK w Toruniu, chociaż o różnych patologiach w tej uczelni bywało wiele doniesień w naszych mediach.
Zapewne po uderzeniu w stół objawią się tu czy
tam czyjeś "nożyce", ale po to przecież napisali tę książkę, żeby potrząsnąć środowiskiem akademickim w taki sposób, by ono samo dokonało autoewaluacji. Publikacja naukowców UMK w Toruniu ukazała się w bardzo dobrym momencie, bo nastąpiła zmiana władz politycznych, w tym
w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, w NCBiR, NCN i PKA, no i mamy kampanię
wyborczą rektorów, dziekanów i uczelnianych senatów oraz innych organów
akademickich.
Dzięki tej baśniowej narracji będzie można zaplanować grę a
może i zabawę towarzyską, by odgadnąć, kto w danym środowisku odpowiada swoimi
zachowaniami, postawą:
- mrówce (formica),
- wołowi (bovis),
-indorowi i kwoce (Turcia et Gallina),
- kameleonowi (Chameleon),
- patyczakowi (Medauroidea extradentata),
- pawiowi (Pavo),
- kukułce(Cuculus),
- ryjówce ( Sorex),
- hienie (hyaenina),
- dydelfowi (Didelphis),
-niesporczakowi ( Tardigradus),
- straszykowi (Coreus).
Być może ktoś mógłby autorom akademickiego zodiaku,
"(...) zarzucić, że zamiast robić porządną naukę, przemyśleć na nowo
odklepywane studentom wykłady czy złożyć porządny wniosek o grant" marnują
swój talent wypisując "gorzkie żale" (s.117). Jednak nie ma to znaczenia, bo przeciez skoro środowisko akademickie nie ma odwagi, by rzetelniej przyjrzeć się postawom niektórych pseudonaukowców, to być może jest to trafny zabieg literacki, którego autorzy spowiadają się z własnych obserwacji.
Wyraźnie toruńscy uczeni zastrzegają się w końcowej części książeczki, że nie
zamierzali "(...) ani siebie, ani Czytelników narazić na śmiertelne
ukąszenie kreatur, które tu - jak dodają - portretowaliśmy, i do cna popsuć nam
wszystkim charaktery". Z tego też powodu dodają trzynasty znak zodiaku,
jakim jest:
- pszczoła miodna ( Apis mellifera).
Proszę zatem uważać lub dopytać darczyńcę, jakim kierował/-a
się motywem wręczając nam tę książeczkę w darze. Być może kryć się za tym
będzie czyjś zepsuty charakter lub niewypowiedziana wprost insynuacja.
Gratuluję autorom znakomitego pomysłu i jego
realizacji, bo choć nie będzie z tego slotu, to zapewne zwiększy się ich
dochód, czego z całego serca im życzę. Mam też nadzieję, że prof. Akademii
Pomorskiej w Słupsku Monika Jaworska-Witkowska zaprojektuje karty do
dydaktycznej gry akademickiej pt. "Zodiakalne barwy ochronne". Może pojawi się jakiś zdolny, młody scenarzysta, powieściopisarz, który wtopi do swojej narracji trzynaście postaci.