W mediach różnej maści politycznej, społecznej i religijnej
toczy się absurdalna dyskusja na temat tego, czy nauczycielom będzie wolno
zadawać uczniom prace domowe, a jeśli nie, to dlaczego. Koalicja rządząca
wprowadziła środowisko oświatowe w spór, który kompromituje nie tylko
sprawujących władzę, w tym ministrę edukacji, ale także tych, którzy stali się
tubą powyższej manipulacji.
Skoro ma się nic nie zmienić w polskim szkolnictwie, bo
ministra wielokrotnie to potwierdza nie tylko w wywiadach, ale i za
pośrednictwem zachwyconych ignorancją populistów, to rzeczywiście lud dał się
łatwo wciągnąć w działalność pozorną władzy, która jest zachwycona sobą.
KTO LUBI SZKOŁĘ PUBLICZNĄ? KTO UWIELBIA NAUCZYCIELI SZKÓŁ?
Zapewne niewielki jest odsetek uczniów i ich rodziców wielbiących swoich
nauczycieli, toteż rządzący doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wystarczy
wrzucić emocjonalnie wzmacniany temat, by większość społeczeństwa
zainteresowanego w ogóle edukacją powszechną dała się wciągnąć w pozorny
spór. Niech kłócą się o to, czy mają być zadawane prace domowe, czy może niech tak zostanie, jak jest, a że jest źle, to zapewne inny jest tego powód.
Nareszcie dano szansę wyżycia się obywateli na nauczycielach,
którym niesłusznie podwyższono płace o 30 proc., skoro rodzice ich uczniów mają
jeszcze mniej a szkoły i nauczycieli nie darzyli co najmniej ich lubieniem.
Teraz mogą pokazać, co o nich myślą, a myślą negatywnie, bo przecież ich dzieci
chodzą do szkoły, w której są gnębieni przez nauczycieli. Nie dość, że tam są
odpytywani, szykanowani, ośmieszani, lekceważeni, to jeszcze zabiera im się
resztkę życia pozaszkolnego, domowego, rówieśniczego obciążając ich pracami
domowymi. Te są sprawdzane lub nie, ale stanowią źródło kolejnych możliwości
niszczenia psychiki dzieci.
Brawo, ministra! Udało się. Niech się ludziska biją,
wzajemnie obrażają w mediach społecznościowych, niech wyżywają się na
nauczycielach, bo dzięki temu pani może ogłosić, że spełniła obietnicę w ciągu
pierwszych 100 dni rządzenia. Już nie będzie pani musiała dążyć do reformy
szkolnictwa, której głównym podmiotem zmian muszą być nauczyciele, bo niewielu
zostanie w tych placówkach quasi oświatowych.
Wzmocniono takim pozorowaniem zmian trwanie w szkolnictwie
bylejakości. Kto będzie chciał pracować w szkole za rzekomo wysokie
wynagrodzenie, bo na poziomie wciąż minimalnej płacy krajowej? Proszę dalej
napuszczać społeczeństwo na tych, którym jeszcze się chce, jeszcze mają za co
żyć, utrzymać rodzinę lub nie mają innej możliwości zarobkowania. Dziennikarze
i pseudo publicyści będą mogli streszczać w swoich tekstach ministerialne
bzdety, byle tylko kręciło się koło politycznej "fortuny".
No i gratuluję wymiany kuratorów oświaty. Mamy kolejną grupę
wyłączonych z pracy z dziećmi nauczycieli, ponoć znakomitych, uwielbianych
przez uczniów, bo przecież "swoich" trzeba dowartościować, a dzieciom
nie należy niczego zadawać, nie trzeba wysilać się, by chciały i potrafiły się
uczyć. Kolejna nomenklatura zadba o siebie i swoje rodziny, a w szkołach będzie
tak, jak było, tylko trochę bardziej kolorowo, bo farb u nas jest
dostatek.