Dlaczego polska edukacja nie ma szans na konkurowanie z koreańską?


Poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie było poświęcona była jedna z części Ogólnopolskiego Seminarium Podoktorskiego, którego uruchomienie zapowiedziałem w styczniu br., a wczoraj odbyło się ostatnie, piąte posiedzenie w tym semestrze. Nie mogę narzekać, bo w najgorętszym dla nauczycieli akademickich okresie przyjechało do Łodzi ponad 30 doktorów, żeby spotkać się m.in. z Grzegorzem Hermanowiczem, który jest autorem oryginalnego programu kształcenia języka angielskiego.

Wraz z żoną i dziećmi powrócił po ośmiu latach pobytu w Korei Południowej do Polski. Żona naszego Gościa jest Koreanką, także nauczycielką języka angielskiego, toteż mieliśmy okazję do niezwykle interesującej debaty dwu-i międzykulturowej na temat tego, czego, jak i w jakich warunkach uczą się koreańskie dzieci. Było to spojrzenie z punktu widzenia polsko-koreańskiej rodziny.


Zrelacjonuję w tym miejscu tylko kilka wątków z tego spotkania, by spróbować odpowiedzieć na tytułowe pytanie. Przypomnę tylko krótko, że 31.05.1995 r. została powołana Prezydencka Komisja ds. Reformy Edukacji, której celem było przygotowanie założeń i nadzorowanie wdrożenia reformy szkolnej, odpowiadającej wymogom XXI w. W lipcu 1996 r. Ministerstwo Edukacji zreorganizowało cały system szkolny wprowadzając reformę programową i strukturalną.

Opieka i wychowanie przedszkolne dla dzieci 3-5 letnich są poza tym systemem, nieobowiązkowe, zaś nadzór nad tymi placówkami sprawuje Minister Zdrowia i Opieki Społecznej. System szkolny jest jednolity, a składa się z trzech poziomów kształcenia: 9 letniej obowiązkowej szkoły podstawowej, która dzieli się na dwa stopnie: 6 letnią edukację elementarną i 3-letnią edukację II stopnia. Szkoły ponadpodstawowe 3-letnie, podobnie jak 4-letnie kolegia lub uniwersytety są dobrowolne. Od 1963 r. specjalne prawo reguluje i gwarantuje tworzenie autonomicznych szkół prywatnych. Powołano też do życia 114 szkół specjalnych na poziomie kształcenia elementarnego i podstawowego II stopnia dla dzieci niepełnosprawnych. Wskaźnik analfabetyzmu wynosił w tym kraju 15 lat temu 0,7%, zaś na oświatę przeznaczano z budżetu państwa 4,5% PKB.


Jak mówił G. Hermanowicz: Koreańczycy są dumni ze swojego systemu szkolnego nie tylko z tego powodu, że piętnastolatkowie osiągają w międzynarodowych badaniach umiejętności szkolnych PISA/OECD I miejsce na świecie w zakresie umiejętności czytania oraz II miejsce z matematyki, ale także ze względu na jego efektywny wymiar. Rzeczywiście, to, do jakiej szkoły uczęszcza dziecko i jakie osiąga w niej wyniki, staje się windą społeczną, wynoszącą na szczyty struktury społecznej lub zjeżdżającą w dół, czasami nawet do podziemia (w tym kraju jest najwyższy odsetek samobójstw wśród młodzieży i młodych dorosłych).

W tym kraju rząd postawił w centrum polityki rozwoju kraju na EDUKACJĘ. Doskonale zdawano sobie sprawę z tego, że nie będzie możliwości rywalizowania na światowym rynku pracy bez jak najlepszego wykształcenia obywateli. Jeśli rodzice chcą sukcesu dla swoich dzieci, by miały dobrą płacę i były szczęśliwe, to muszą tak żyć, tak pracować na co dzień, by osiągać jak najlepsze wyniki. Ok. 20 proc. Koreańczyków wyjeżdża na studia do USA, Kanady, Australii czy Europy, ale wracają do kraju, gdzie ich wykształcenie jest wysoko cenione i otwiera im drogę do kariery zawodowej.


Obejrzeliśmy krótki film dokumentalny o codzienności uczniów szkół średnich: 6.00 - pobudka, sport, higiena, śniadanie; 8.00- zajęcia w szkole publicznej do godz. 16.00; powrót do domu, by przebrać się i wyjazd specjalnym mikrobusem na popołudniowe zajęcia w szkole prywatnej, które toczą się do godz. 22.00 (w niektórych nawet do 24.00); o 22.00 kolacja i własna nauka, często do 2.00. Na sen zostają 4 godziny. Tak więc dzieci widzą się z rodzicami najczęściej przy pierwszym i drugim posiłku, no i w czasie weekendów.

Zawód nauczyciela w Korei Płd. jest niezwykle szanowany, ale to dlatego, że mogą go wykonywać najlepsi absolwenci studiów, którym rząd płaci bardzo wysokie pensje. Jest to jedna z najlepiej opłacanych grup zawodowych. Nic dziwnego, że nauczyciele niezwykle sumiennie przygotowują się do zajęć dydaktycznych, które mają charakter aktywizujący uczniów. To oni muszą ich zainteresować wiedzą i uczynić wszystko, by chcieli i lubili się uczyć. Pedagodzy mają zatem bardzo wysoką motywację do pracy w szkole i są kreatywni, gdyż od ich zaangażowania zależą w dużej mierze sukcesy uczniów.




Większość dzieci uczęszcza na zajęcia muzyczne, uczy się grać na wybranym przez siebie instrumencie, ale nie po to, by być wirtuozami, bo utalentowani w tym zakresie są odpowiednio kształceni, tylko by muzykowanie wspomagało m.in. ich funkcje poznawcze. Już od I klasy szkoły podstawowej dzieci uczą się kultury współżycia, dobrego wychowania, ale też kładzie się wyraźny akcent na samopoznanie, odkrywanie mocnych stron własnej osobowości.

Edukacja w szkole podstawowej jest konstruktywistyczna, dynamiczna, bowiem dzieci uczą się w niej bawiąc i bawią się ucząc, eksperymentują, eksplorują otaczający ich świat. To jest najważniejszy okres rozbudzania w nich fascynacji wiedzą, doskonalenia własnych umiejętności oraz kształtowania charakteru. Jak w jakiejś szkole nie ma piaskownicy, a sześciolatki chciałyby się w niej bawić, to są specjalne firmy, które dostarczają do szkół przewoźne piaskownice.


Dopełnieniem spojrzenia na edukację była zachęta pani Ewy Pająk-Ważnej do przeczytania książki o edukacji w Korei Północnej pt. "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit" autorstwa: Suki Kim. Zderzyły się ze sobą dwa światy, dwa ustroje polityczne i dwa jakże odmienne podejścia do edukacji.

Komentarze

  1. Szanowny Panie Profesorze,

    Jak w Polsce ma być dobrze skoro mamy największą/opasłą i nieczytelną, gniotowatą ustawę o systemie oświaty na świecie?

    Jak w Polsce ma być dobrze skoro politycy jadą "top-down", od ściany do ściany?

    Jak w Polsce ma być dobrze skoro Ministerstwo Edukacji Narodowej nie chce się poddać wewnętrznej reformie?

    Jak w Polsce ma być dobrze skoro ...

    Bogdan Stępień

    ps. Jedyne wyjście dla polskiej edukacji, to chyba już tylko likwidacja MEN lub jego prywatyzacja - kapitalista już by tam wiedział, co zrobić z Zasobami Kapitału Ludzkiego MEN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam ale o tej prywatyzacji MEN i ta apoteoza kapitalisty to rozumiem, że Pan żartuje ;) Sądząc po sygnałach z całego świata, zaczynamy mieć dość rządów pieniądza we wszystkich dziedzinach naszego życia a zwłaszcza tam, gdzie oczekujemy wartości humanitarnych, które raczej trudno pogodzić z prawami rynku ....

      Usuń
    2. O jakiej prywatyzacji MEN pani pisze? Gdzie tu jest apoteoza kapitalisty? Pani nie mieszka w kraju o gospodarce kapitalistycznej? Polecam jednak czytanie współczesnej ekonomii. PiS czy partia RAZEM też nie wyzwolą Pani od praw rynku.

      Usuń
    3. O jakiej prywatyzacji MEN pani pisze? Gdzie tu jest apoteoza kapitalisty? Pani nie mieszka w kraju o gospodarce kapitalistycznej? Polecam jednak czytanie współczesnej ekonomii. PiS czy partia RAZEM też nie wyzwolą Pani od praw rynku.

      Usuń
    4. Wydawało mi się, że temat prywatyzacji MEN oraz apoteozy kapitalisty ujęłam jednoznacznie w kategorii żartu. Natomiast to, czy mieszkam w kraju o gospodarce kapitalistycznej nie jest już dla mnie ani takie pewne ani bezwzględnie oczekiwane. Od lat byliśmy mamieni kolorową wizją kapitalizmu z ludzką twarzą, po to, żeby się przekonać, ze kapitalizm ma zawsze jedną i tę samą twarz - hieny, co wynika z naturalnych, prymitywnych, atawistycznych, jednych z najgorszych zapędów człowieka - chciwości, żądzy władzy. Neoliberalizm kompletnie się nie sprawdził - wbrew założeniom, mamy kosmiczny rozrost etatyzmu w biurokratycznych strukturach UE i pełną hipokryzji wiarę w ducha - niewidzialną rękę rynku - coś, co wprost prowadzi do prawa buszu. Homo oeconomicus nie jest więc dla mnie ideałem człowieczeństwa. Prawdziwy liberalizm, jeśli działa, to działa we wszystkich kierunkach. Jeśli w Polsce utknęliśmy mentalnie w feudalizmie, to, liberalizm te stosunki feudalne jedynie pogłębił. Czy PiS lub Razem wyzwolą mnie z praw rynku? Nie podejrzewam - takie procesy musiałyby mieć charakter globalny. Polityka naszego państwa, pod warunkiem że jest mądra, może jedynie złagodzić skutki. Komu udzielam w tym temacie kredytu zaufania, to już odrębny temat, w którym wygląda na to, że jestem indywidualistką choć demokrację szanuję i cenię. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ani z chińską, ani z wietnamską, ani z singapurską, ani z hongkongską, ani nawet, w dłuższym przedziale czasowym, hinduską czy pakistańską!!! Bo to inna kultura - człowiek jest tyle wart ile może dać społeczeństwu (ile potrafi i jak dobrze!), a im jest lepszy (również jako uczeń!) tym lepsza edukacja (warunki, nauczyciele etc.) mu się należą! Żadnej urawniłowki, żadnej wartości za sam fakt zaistnienia, żadnej politpoprwności. I tyle ... ;-) O szacunku dla mistrza/nauczyciela, który umie coś, czego uczeń nie umie!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. > Anonimowy22 czerwca 2016 14:37
    Anonimowy - świetny tu przedstawił swój komentarz, ale dlaczego anonimowo?

    >"O szacunku dla mistrza/nauczyciela, ..."
    Dlatego też uważam, że jeżeli ma być wprowadzony kolejny stopień awansu dla nauczycieli, to powinien to być właśnie „mistrz” a nie jakiś tam edukacyjny doktor, czy inny profesor.

    Dopóki nie zaczniemy się posługiwać prostym językiem, zamiast politycznego i medialnego bełkotu, dopóty nic się nie zmieni w naszym kraju - w tym edukacji.

    Pozdrawiam,
    Bogdan Stępień

    PS. Obserwując trochę z boku to, co dzieje się w kraju, widzę wyraźnie przepotężną inflację w nadawaniu różnych stopni, tytułów, … , dzięki czemu polska nauka/uczelnie w rankingach światowych są już na pozycjach 500+.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeden z prekursorów pedagogiki naukowej już pisał, że wychowanie do teraźniejszości ma charakter egoistyczny, że jest realizowane przez ludzi możnych, którym zależy, aby ich dzieci odniosły powodzenie w życiu (teraz można powiedzieć o sukcesie materialnym, towarzyskim, pieniądzach, władzy, seksie itp.), jak również przez władców, którym zależy na utrzymaniu swej władzy (co można przełożyć na wychowanie ideologiczne posiadającej władzę opcji politycznej czy uzurpatora). Czy to wychowanie na Wschodzie, jak południowokoreańskie, czy na Zachodzie, trudno przekroczyć w nich tę wizję wychowania… A przecież wciąż są wojny, ubóstwo na wielką skalę, niszczenie dóbr planety, do czego bez wątpienia prowadzi wciąż promowane wychowanie do teraźniejszości… Który kraj mógłby poszczycić się realizowaniem wychowania do przyszłości, do rozwiązania rzeczywistych problemów wynikłych z ludzkiej chciwości i egoizmu? Jeśli takie cele wychowania nie zostaną postawione jako naczelne, a zaangażowani wychowawcy nie będą ich realizować, nic się nie zmieni na korzyść, a konflikty i problemy będą narastać… Wychowanie do przyszłości, bo teraźniejszość wymienionych problemów nie rozwiązała, to wychowanie do pokoju, tolerancji, poszanowania innych, nie tylko ludzkich istnień i ochraniania zasobów planety – powietrza, ziemi, wody, dóbr przyrodniczych. Może czas już postawić sprawę na nogach, a nie dalej utrzymywać ograniczone i nieutrafione cele wychowania?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zona pracuje w amerykańskiej przychodni lekarskiej na stanowisku asystenta medycznego. Z rozmow, ktore tam sa prowadzone wynika, ze najlepiej obowiązujące w USA egzaminy uprawniającego do wykonywania zawodu lekarza zdają Azjaci.
    Stefan Łaszyn

    OdpowiedzUsuń
  6. @Bogdan Stępień
    Dziękuję za komplementy - nazywam się Włodzimierz Zielicz... ;-) Wystarczy poobserwować mieszkających w Polsce Wietnamczyków. Kilku "moich" jest już po uczelniach klasy Harvard, Caltech, Stanford, UCLA Oxford, Cambridge, Imperial College, LSE,... BTW - była uczennica, absolwentka Caltech i Staford, mówiąca po polsku jak Polka, starała się o polskie obywatelstwo i .... nie dostała... :-( Tak sobie cenimy "kapitał ludzki" ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >Włodzimierz Zielicz
      Panie Włodzimierzu,
      To co Pan pisze o odmowie obywatelstwa dla tej Wietnamki powala mnie z nóg.
      Rzeczpospolitą rządzą bałwany - nie bójmy się mówić jak jest.
      Pzdr BS
      ps. Niech się Pan nie wstydzi swojego imienia i nazwiska, tym bardziej, że pisze Pan rzeczowo.

      Usuń
  7. @Anonimowy22 czerwca 2016 19:28
    Wychowanie do przyszłości, której nikt nie zna i znać nie może, to co najwyżej wychowanie do utopii!!! A to już trenowaliśmy z wiadomym skutkiem ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. >Anonimowy22 czerwca 2016 20:35
      Bardzo trafny komentarz.
      Sam się przymierzałem coś takiego przedstawić.
      Bogdan Stępień
      ps. ... a Pan/Pani kim jest?

      Usuń
    2. To dalej ja - Włodzimierz Zielicz ;-)

      Usuń
    3. > Anonimowy23 czerwca 2016 02:49
      Jeżeli tak - to, czy zacznie Pan za każdym razem podpisywać się pod swoimi komentarzami? - do czego również innych komentatorów tego i każdego innego blogu namawiam.
      Bogdan Stępień
      ps. Nie sadze aby Pan był naiwny - tak, jak zapewne większości ludzi się wydaje, że pisząc coś w sieci można skutecznie - w pełni i za każdym razem - zachować swoją anonimowość. ... a skoro tak, to po co się ukrywać za "anonimem"?

      Usuń
  8. Bez utopii utopimy się we własnym sosie, czyż nie widać wszędzie oznak zbliżającego się upadku? Miliardy ludzi konsumują bezmyślnie planetę... Wystarczy bardziej zanieczyścić powietrze... i wyemigrujemy na inna planetę jako dusze...
    Czy Wietnamczycy przywieźli do Polski swoje głębsze wartości?
    Może, niektórzy... ale wolimy zachwycać się tymi, którzy sprzedają na Kubie polskie mleko.
    Nawet jeśli nie było okresu bez wojen, to nie znaczy, że nie może go być.
    Może to być też świadectwo do następnej, już kosmicznej klasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej ofiar przynoszą utopie o uszczęśliwieniu ludzkości drogą budowy "lepszego człowieka", no bo taki cel wart jest każdych ofiar ... ;-) A skutek i tak odmienny od oczekiwań!Bardzo ładnie wykpiwał to Lem w wielu utworach (m.in. "Altruizyna" - polecam!).
      W samym 20 wieku to jakieś 200 milionów samych trupów - ofiar totalitaryzmów, wcześniej chrześcijaństwa np. Utopii społecznych nie należy mylić z wielkimi celami materialnymi. A co do przypowieści chińskich. Całkiem realny Wielki Cesarz Szi Huang Ti realizował swoją utopię wszechstronnej unifikacji Chin np. w taki sposób, że jakieś dwa tysiące wątpiących uczonych kazał zakopać ... żywcem. Pewnie się udusili, całkiem dosłownie ... Włodzimierz Zielicz

      Usuń
    2. No cóż, jak już zawadzamy o filozofię i SF, to wskażę powieść Jamesa P. Hogana - Najazd z przeszłości. Interesuąjca lektura. P.Z.

      Usuń
  9. Jeszcze a propos utopii. Przypomniała mi się stara chińska opowieść oddająca jej znaczenie (a utopia utopii nierówna):
    Głupi Starzec z Północnej Góry, mimo swych prawie dziewięćdziesięciu lat zapragnął stworzyć drogę przez wielkie góry, odgradzające go i innych ludzi od południowego brzegu rzeki Han. Wszyscy musieli nadkładać wiele dni, aby się tam dostać. Wezwał całą swą rodzinę do pracy, jednak żona realistycznie oceniała ich szanse – może będą w stanie zniwelować pagórek, ale Wielkie Góry? Jednak rodzina namówiona przez starca wzięła się do pracy. Również wiekowy uczony zapragnął powstrzymać Głupiego Starca. Wytknął mu brak rozsądku, nadwyrężanie sił w późnym wieku oraz niemożliwość przeprowadzenia przedsięwzięcia. Ten odpowiedział mu, że jego dzieci i wnuki będą je kontynuować oraz następne pokolenia, które urosną, a same góry przecież już nie urosną. Przedsięwzięcie wreszcie musi się udać! Jedno z bóstw zlękło się Głupiego Starca, że wytrwa on w swym zamiarze, jak i kolejne pokolenia, zatem opowiedziało o wszystkim Niebiańskiemu Cesarzowi. Ten rozpoznał intencje Głupiego Starca jako szczere i nakazał swym wielkim synom przesunąć góry. Od tego czasu istnieje równy teren do południowego brzegu rzeki Han, bez żadnych wzniesień (Liezi, 5.2).

    OdpowiedzUsuń
  10. > Anonimowy22 czerwca 2016 20:21

    Panie Włodzimierzu,

    Czy to Pan jest współautorem tego >> http://www.tygodnikprzeglad.pl/malgorzata-zuber-zielicz-wlodzimierz-zielicz-marnowanie-talentow/?

    Jeżeli tak, to gratuluję trafnych spostrzeżeń, wniosków oraz pasji - zapewne mistrzowskiej - w nauczaniu i prowadzeniu naszych młodych geniuszy, którzy powinni być kiedyś elita naszego kraju.

    Serdeczności,
    Bogdan Stępień

    ps. Nie bójmy się pisać jak jest! Gamonie z MENu kompletnie nie wiedzą, o co w edukacji chodzi, oni kompletnie nie rozumieją rzeczywistości/przyrody ich otaczającej, a swym analfabetyzmem - poprzez stanowione prawo - terroryzują całą Polskę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, jestem współautorem tego tekstu ...
      Włodzimierz Zielicz

      Usuń
    2. > Anonimowy23 czerwca 2016 03:04
      Panie Włodzimierzu,
      Jest pomiędzy nami pierwszy zgrzyt, bo Pan uważa, że "... nie należy mylić z wielkimi celami materialnymi". Wychodzi mi na to, że jest Pan klasycznym materialistą (komuchem?).
      Dla Pana kilogram betonu to, to samo, co kilogram muzyki Chopina?
      Coś mi się wydaje, że jest Pan wewnętrznie próżny - pusty duchowo? Tak, czy nie?

      Bogdan Stępień

      Usuń
    3. Nie! Ja tylko uważam, że o ile daje się pomyśleć, i są przykłady, wielopokoleniowe efektywne budowanie wielkich obiektów materialnych, o tyle utopie społeczne oparte na założeniu(!), to ważne, przerobienia "zjadaczy chleba w aniołów", a nie tworzeniu realistycznych, mechanizmów spoleczno-gospodarczych, może prowadzić wyłącznie do pełnej ofiar tragedii. Natomiast pełnia wnętrza obywateli jest wartością, ale na pewno przymus jej nie pogłębi, a do tego prowadzą utopie społeczne ... W.Z.

      Usuń
  11. Z kolei dla mnie utopia nie jest po to, aby ją zaraz wcielać w życie, a raczej służy temu, aby uprzytomnić sobie istnienie alternatyw dla aktualnego stanu rzeczy i zdać sprawę z warunków i możliwości wyboru i rozwoju. Zazwyczaj utopie tworzone przez jedną osobę (lub środowisko, czy to polityczne, czy religijne, a może inne) mają spore ograniczenia, ale też istnieją scenariusze rozwoju współczesnych społeczeństw opracowane przez interdyscyplinarne zespoły naukowców, wskazujące na możliwe, choć nie zawsze najbardziej prawdopodobne opcje do realizacji. Przykładem jest tu (mający swe lata, a jakże aktualny i przenikliwy) Raport Instytutu Studiów nad Przyszłością GAMMA z Montrealu. Zatem możemy myśleć inaczej, niż sztampowo i stawiać sobie pytania o oczywistości. Na przykład: czy wojna jest nieuniknionym zjawiskiem towarzyszącym ludzkości? A jakby to było, gdyby rozwiązywać pewne problemy inaczej, niż na drodze wojennej? W jaki sposób to zrobić? Jakie warunki spełnić, aby było to efektowne? Komu naprawdę służy wojna? Czyje i jakie potrzeby ona zaspakaja? Kto na niej naprawdę korzysta, a kto zawsze traci? Dlaczego ulegać pewnym wzorcom myślenia i postępowania, skoro przynoszą one wielkie cierpienie i najwyraźniej służą innym, może nielicznym i cynicznym istotom, a nie bezpośrednim uczestnikom? Być może to idealistyczne myślenie, a jednak, jak mamy dokonać rzeczywistego postępu społecznego i duchowego, jeśli w samej diagnozie okażemy się na tyle selektywni, że - zamiast uwzględnić możliwie pełne spektrum rzeczywistych problemów do rozwiązania - zajmiemy się problemami selektywnie, skupiając się tylko na tych, które wydaja nam się najważniejsze z uwagi na ukształtowany sposób postrzegania świata i myślenia o nim, jak również o tym, co jest, a co nie jest możliwe, z góry pewne opcje wykluczając jako nierzeczywiste, jakbyśmy już wiedzieli, a nie uczyli się i poznawali - jak jest. P.Z.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam