Mój przyjaciel spotkał emerytowanego profesora matematyki PAN. Wybitny specjalista, który wykształcił znakomitych matematyków. Autor podręczników szkolnych i akademickich, które nie powstawały w wyniku politycznego zapotrzebowania na kicz. Jego emerytura jest tak "wysoka", że poprosił go, by mu kupił najtańszy chleb, bo na więcej mu nie starczy. Nauczyciele i emerytowani profesorowie mają godność. Nie wyjdą na ulicę jak górnicy i nie będą palić opon. Nie zjadą do piwnicy szkolnej, by strajkować. Na ich honorze i mitycznej misji bazuje każda władza (z wyłączeniem pierwszego, postsocjalistycznego ministra edukacji Henryka Samsonowicza, bowiem za jego kadencji płace były bardzo wysokie, powyżej średniej krajowej).
Zbliżają się wybory samorządowe, a za rok parlamentarne. Powinniśmy pamiętać o tym, że pensje nauczycieli są ustanawiane przez MEN i w bieżącym roku szkolnym minimalne stawki wynagrodzenia zasadniczego wynoszą (brutto):
• dla nauczyciela stażysty: 2.265 zł;
• dla nauczyciela kontraktowego: 2.331 zł;
• dla nauczyciela mianowanego: 2.647 zł;
• dla nauczyciela dyplomowanego: 3.109 zł.
Dla porównania przyjrzyjmy się danym GUS z marca 2014 r. Średnia krajowa brutto pół roku temu wyniosła 4017,75 zł, co oznacza, że żadna z nauczycielskich grup zawodowych nie osiągnęła tego stanu. Polscy nauczyciele zarabiają od 50% do 25% mniej niż wynosi średnia krajowa.
Nie wspominam tu o nędznych płacach młodych pracowników nauki, adiunktów, ale i doktorów habilitowanych, których płace podstawowe nie mają szans na osiągnięcie tej średniej. Wszyscy oni, także profesorowie muszą dorabiać na drugim etacie lub podejmować się działalności gospodarczej (usługowej). Tymczasem władze mają usta pełne frazesów na temat budowania społeczeństwa wiedzy, społeczeństwa informacyjnego.
Pani minister Joanna Kluzik-Rostkowska nie chwali się na konferencjach prasowych, że zamroziła pulę pieniędzy na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych dla nauczycieli. Nie informuje też polskiego społeczeństwa, że polscy nauczyciele mają najniższe płace spośród pedagogów państw UE, nie wspominajmy już o krajach OECD.
Prekariat jest dobrym określeniem dla sytuacji zawodowej i kulturowej polskich nauczycieli, od których wymaga się wiele, ale daje im najmniej. To tak, jak chcielibyśmy, żeby bezdomni kształcili innych - jak zdobyć własne mieszkanie, jak założyć rodzinę i być szczęśliwym Polakiem.
Chcemy społeczeństwa wiedzy, informacyjnego, ponowoczesnego technologicznie, ale żałujemy na płace dla nauczycieli dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w okresie PRL. Nie będę porównywał płac w resorcie edukacji, ORE, CKE, OKE, KOWEZiU, CIE, kuratoriach oświaty, wydziałach edukacji (władz samorządowych) itp., bo po co się denerwować. Wstyd i hańba, że w 25 lat po odzyskaniu wolności nauczyciele powszechnej i publicznej oświaty, nauczyciele akademiccy zarabiają poniżej standardów przyzwoitości i koniecznej inwestycji we własny rozwój. Muszą dziadować, dorabiać, zabiegać o godziny lub środki z grantów unijnych.
Najnowszy raport OECD, która to organizacja posługuje się wskaźnikiem PPP określającym relację między wynagrodzeniem a kosztami życia potwierdza, że polscy nauczyciele są w grupie najsłabiej zarabiających na świecie. Najniższe pensje otrzymują nauczyciele z Polski, Słowacji i Węgier. Polak -Słowak dwa bratanki...
"Polak, Węgier, dwa bratanki,
OdpowiedzUsuńi do szabli, i do szklanki".
Hm... w Polsce nauczyciele w porównaniu z innymi grupami zawodowymi i tak mają przyzwoicie. Wystarczy iść do Urzędu Pracy i zapoznać się z ogłoszeniami. Standardowa propozycja wynagrodzenia dla osób z wyższym wykształceniem to 1600-2000 brutto. porównywanie się z krajami UE czy OECD dość frustrujące.
Zatem "Takie młodzieży kształcenie, jak nauczycieli wynagrodzenie"...
Stopniowy bilans okresu transformacji ustrojowej, czyli 25 lecia odzyskania suwerenności, wolności, swobód obywatelskich itd. jest ujemny pod każdym względem.Irytuje mnie pauperyzacja praktycznie wszystkich warstw, grup społecznych, a szczególnie nauczycieli akademickich, nauczycieli powszechnej i publicznej oświaty.Zastanawiam się, co to za kraj, gdzie edukacja, szkolnictwo wyższe, nauka są traktowane, jak przysłowiowe piąte koło u wozu.Nasi politykierzy ustawowo zagwarantowali wydatki na obronność rzędu 2% PKB, a w przypadku sektora nauki i wysokich technologii zaledwie 0,34 PKB (uwzględniając środki unijne).Do jakiej wojny przygotowują Rzeczpospolitą nasi politykierzy? Militarnej czy cywilizacyjnej? Mam świadomość, iż większość z nich jest ubrana w XX wieczne kontusze.Kraj jeszcze będzie funkcjonował przez najbliższe 12-13 lat góra, a potem czeka nas zwyczajnie bankructwo.I znów pogrążymy się w zadumie poszukując winnych zaistniałej sytuacji.
OdpowiedzUsuńPanie Profesorze Eliza Orzeszkowa napisała:
OdpowiedzUsuńSzacunek oddawany, klasie nauczycielskiej, jest miarą oświaty narodu: im więcej naród jest oświecony, tem wyżej ceni tych, którzy mu światło przynoszą”.
W wyrazami szacunku
TH
Tak, z godnością zaciskamy zęby i nie skarżymy się, ale jeśli już został podjęty ten temat - dorzucę kilka słów. Podobno któryś z europosłów popłakał się, gdy zobaczył swoją pierwszą pensję z eruparlamentu na swoim koncie. Mogę powiedzieć o takiej samej własnej reakcji po zobaczeniu swojej pierwszej pensji po habilitacji w nowej, wymarzonej pracy, na państwowej uczelni. To straszne, ale nie jestem w stanie utrzymać z niej rodziny. Jeśli nie wpadną mi jakieś dodatkowe prace, typu recenzje, szkolenia czy godziny na podyplomowych - nie wiem jak spłacić dług zaciągnięty na habilitację (także wydanie książki). Inwestycja w przyszłość - he, he. Mam pomysły na książki i badania - muszą poczekać, bo będę szukać chałtury. Boję się przyszłości i przestaję oponować, gdy moje dzieci snują plany wyjazdu z kraju. Nie mam sumienia, by zmierzyć się z ich podobnymi rozterkami w przyszłości. Może też z zagranicy łatwiej będzie im kiedyś utrzymać rodzica - emerytowanego polskiego profesora, by nie musiał kupować najtańszego chleba, jak w opisanym przeypadku. Władze tak wywiązują się z publicznych zobowiązań przechodzenia emerytowanych profesorów w stan spoczynku, że nadziei na przyzwoitą - nie wysoką, tylko przyzwoitą - emeryturę także brak! Chyba, że z okazji wyborów znowu ktoś rzuci jakąś pustą obietnicę!
OdpowiedzUsuńMa Pan Profesor sporo racji, ale nie do końca... ;-) Polska ma takie płace nauczycieli wszystkich szczebli jakie ma m.in. ze względu na promowane przez "humanistyczne" środowiska akademickie (szczególnie Czapiński&Co!) niesłychane i bezsensownie wysokie wskaźniki scholaryzacji na wszystkich szczeblach. Na to potrzeba hord nauczycieli, a jak jest ich dużo to zarabiają mało (przy okazji - masowość sprawia, że ich jakość przeciętna(!) pozostawia wiele do życzenia!) ... ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://wyborcza.pl/magazyn/1,140955,16749041,Adiunkt_marzy_o_butelce_wina.html?pelna=tak
OdpowiedzUsuńTyle że do kwoty brutto należy dodać 20% dodatek stażowy, jaki zazwyczaj ta grupa posiada, co daje już 3731 w zaokrągleniu, plus inne dodatki, plus 1/12 tak zwanej trzynastki, co daje dużo ponad 4 tysiące u dyplomowanego. Znam takich, którzy mają i ponad 5 tysięcy.
OdpowiedzUsuńZnam dwie gminy w Polsce, gdzie dodatek motywacyjny wynosi 1200 i 1000zł dla każdego nauczyciela, który spełnia wymogi formalne. Ile wówczas wyjdzie taka średnia pensja?
No i średnia pensja, to pensja również dyrektora. Jeden dyrektor ma tego dodatku 1300zł, inny 800, a jeszcze inny 2500.
Do średniej wliczamy też nagrody, no chociażby te z okazji dnia Edukacji, nieraz są dość wysokie.
Jeszcze dodatek wakacyjny i sprawy socjalne.
Tak więc średnia u wielu jest przekroczona. Ci stażyści, może i nie osiągają średniej, ale kontraktowi, mianowani i dyplomowani- spokojnie.
Belfer, skup się na tych, którzy zaczynają pracę w szkołach, a nie na funkcyjnych, na osobach z 20-letnim stażem pracy. Czy chciałbyś mieć emeryturę w wys. 980 zł po 30 latach pracy w szkole? Odnoszę wrażenie, że przyjąłeś w tym komentarzu typowy dla władz obecnych, ale i tych w okresie PRL, że nauczyciel to NIKT, komu warto powierzyć godną płacę. Takiej może żądać od Ciebie hydraulik, kafelkarz, betoniarz, operator dźwigu itd., itd. Właśnie MEN i rządowi zależy na tego typu komentarzach i opiniach.
UsuńRzadka (!) nagroda kuratora to 2-3 tys brutto, pozostałe o wiele niższe. Nagrody ministra dostają praktycznie wyłącznie (!) urzędasy od dyrektora w górę!!!
UsuńNie, kontraktowy nie ma szans na osiągnięcie takiej pensji. Jestem nauczycielem z 5 letnim stażem, moja pensja przy pełnym etacie wynosi 1500 zł. Ile musiałabym dostać dodatków, żeby dogonić średnią krajową? Nie mam żadnych dodatków poza wysługą lat, która wynosi 81 zł i już jest zawarta w tej zawrotnej sumie 1500 zł. Owszem dochodzi trzynastka i jakieś 1000 zł socjalnego w ciągu całego roku. W sumie ok 1700 zł na rękę. To dużo? Jeśli nie pracuję gdzieś dodatkowo stać mnie jedynie na czynsz i na opłaty. Jeśli nauczyciel ma zarabiać tyle co sprzątaczka to są to żarty.
UsuńZ całym szacunkiem.
OdpowiedzUsuńKolega Belfer posługuje się językiem z lat mienionych – obecnie chętnie używanym przez władzę. Ktoś, gdzieś słyszał o niebotycznych zarobkach ludzi nauki i oświaty!? Niestety prawda jest taka, że nauczyciele po renomowanych uczelniach z dwoma fakultetami zarabiają po 30 latach pracy 2628 zł (na rękę). Jeśli jest to małżeństwo nauczycielskie z dwójką dzieci (zdolnych, chcących się uczyć) to bez wsparcia finansowego rodziców emerytów nie są w stanie zapewnić swoim potomkom utrzymania na uczelni poza miejscem zamieszkania.
I może to, czego nie osiągnął zaborca, nazizm, stalinizm uda się obecnym władzom. Wyniszczenie inteligencji.
Szanowny Anonimowy
UsuńJęzyk rodem z PRL, jak się nie zgadzamy z opinią, to walimy propagandą i nadmieniamy, że to My mamy rację. Już Tiszner mówił, jaka jest prawda.
A co do prawdy subiektywnej i obiektywnej.
Jak podaje serwis, stan na 2013 wygląda to tak:
Ponad połowa nauczycieli (51,7%) osiągnęła najwyższy stopień awansu zawodowego (nauczyciel dyplomowany). Oprócz nich mamy 26,7% nauczycieli mianowanych, 16,6% nauczycieli kontraktowych i jedynie 5% nauczycieli stażystów.
Link: http://www.edunews.pl/edytoriale/2418-nauczyciele-w-polsce-2013
Czyli mamy tylko 5% stażystów.
Poza tym te nie wiem skąd wzięte 2628 to bardzo dobra pensja na te czasy. Ja na uczelni tyle nie zarabiam.
Mówimy o średniej. A średnia to pensja i najwyższa i najniższa. Niestety.
OdpowiedzUsuńStażowy- zgoda, to gwarantuje KN. Belferze szanowny - w mojej gminie regulamin motywacyjny jest tak skonstruowany, że dostaje go 2 nauczycieli na 10. Po 1200? Żart, 270 zł to maksymalna kwota, przyznawana na pół roku, potem kolejna osoba, bo zespół wyrównany, zmotywowany, każdy zasługuje.
OdpowiedzUsuńWychowawstwo - 50 zł. I to koniec dodatków. Wszystkie kwoty oczywiście brutto.
Aha, świadczenie urlopowe - płacone z funduszu socjalnego.
Podaj zatem te kolejne mityczne liczne dodatki - bo zakładam, że ten na zagospodarowanie wyklucza się jednak z odprawą emerytalną.
Polkowice dwa lata temu- 1000zł dodatku motywacyjnego dla każdego.
UsuńInna gmina, nagroda wójta gminy dla nauczyciela- 2500zł
W szkole gdzie pracuję (niezbyt duża, 300 uczniów) dodatek motywacyjny to od 180zł do 350 zł. Wychowawstwo 175zł, opiekun stażu 125zł, dodatek mieszkaniowy w okolicach 100zł, specjalny dodatek motywacyjny od dyrektora w danym miesiącu dla jakiegoś nauczyciela- 200zł. Na dzień nauczyciela nauczyciel słaby dostaje 500zł, lepszy 1500zł.Czy to dużo czy mało- osądźcie sami. Uważam, że nie jest źle.
Polkowice, pewnie jeszcze Kleszczów - przypadkiem (!) najbogatsze (na obywatela!) gminy w Polsce i to nie dzięki sobie a przypadkiem ... ;-) O czym to świadczy ??? O niczym - ja i mój pies mamy (statystycznie!) po 3 nogi i co z tego??? ;-)
UsuńGdzie są te gminy z dodatkami motywacyjnymi 1000 - 1200 zł na nauczyciela miesięcznie. W stolicy to 600 zł, a życie o wiele droższe ... :-(
OdpowiedzUsuńPrzerzucam wzrokiem dyskusje internautów pod tekstem o wzrostach wynagrodzeń nauczycieli w innych krajach, ile tam zajadłości, nienawiści, obrzucania nauczycieli błotem. Nie dajmy się ponieść w tym kierunku. Przerzucanie się informacjami o dodatkach i zróznicowaniu pensji nauczyciellskich nie zmienia podstawowego faktu opisanego we wpisie Profesora: następuje cały czas proces relatywnego ubożenia przedstawicieli tego zawodu, jak również nauczycieli akademickich, i to przy towarzyszących tubach propagandy, iż powodzi się im coraz lepiej. I tyle w tym temacie.
OdpowiedzUsuńStek klamstw. Nauczyciel dyplomowany średnia miesięczna pensja 5000.37 zl. Jeśli nie osiągnie w 2014 roku, to do końca stycznia 2015 dodatek wyrownawczy
OdpowiedzUsuńTylko te 5000.37 zł jest z nadgodzinami na przykład - więc za etat + coś jeszcze. Niektóre gminy się wycwaniły i każą (!) brać te nadgodziny(KN na to pozwala!) żeby dodatku wyrównawczego nie płacić.Oczywiście, w przeciwieństwie do innych zawodów, nadgodziny są płatne tak samo ... ;-)
OdpowiedzUsuńa ile godzin stanowi pełen etat nauczyciela? 20? Czyli nauczyciele pracują połowę krócej niż inni ludzie w Polsce. I z tego punktu widzenia można powiedzieć, że nauczyciele zarabiają całkiem porządnie
OdpowiedzUsuńBZDURY! czy praca nauczyciela kończy się na pracy w klasie? a rady, obowiązkowe szkolenia, zebrania, przygotowywanie testów, sprawdzanie testów, pisanie opinii, dostosowań, praca w 5 szkolnych komisjach, przygotowywanie apeli, przedstawień, przygotowywanie się do zajęć, spotkania z rodzicami, wyszukiwanie materiałów na zajęcia, przygotowywanie własnych materiałów?!
UsuńEtat nauczyciela to 18 godzin dydaktycznych(!) + 2 z KN. Na tej zasadzie profesor pracuje tylko 6 godzin w tygodniu (takie ma pensum), a wykładowca uczelniany (tylko dydaktyka!) - tylko 12. To akurat "ucony" akademicki powinien rozumieć ... ;-)
OdpowiedzUsuńPrzecież praca nauczyciela (i szkolnego i akademickiego) to także przygotowywanie się do zajęć, sprawdzanie prac, dla naukowca także - pisanie artykułów, książek, wyjazdy konferencyjne, godziny spędzone w bibliotekach itd. Co to znaczy, że "nauczyciele pracują połowę krócej niż inni ludzie w Polsce"?
OdpowiedzUsuńNapisanie przeciętnego artykułu to minimum trzy miesiące czasu pracy po kilka-kilkanaście godzin dziennie, włączając to biblioteki i czytanie. Chyba, że ktoś korzysta z Internetu, to ma mniej, ale... wiadomo. Pisanie książki to od pięciu miesięcy, gdy materiały uszykowane do dwóch lat, jeśli są badania i obliczenia. Przygotowanie bieżących wykładów to jeden dzień w tygodniu, jeśli już je mieliśmy, a dwa-trzy, jeśli nowy przedmiot. Nie umię obliczyć, ile zajmuje biurokracja w tym próby połączenia się z różnymi opcjami programowymi wymyślanymi dla uczelni i wypełnianie w tym druków. Horror. W zasadzie mogłabym nie uczyć wcale, bo mam co robić cały dzień. Wszystkie inne wyliczenia czasowe to bzdury.
OdpowiedzUsuń