Prokuratura na Wydziale Pedagogicznym Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku na Słowacji




O trudnej sytuacji na Wydziale Pedagogicznym pisałem nieco wcześniej, kiedy słowacka prasa informowała o odwołaniu w grudniu 2013 r. przez Senat Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku JM Rektora ks. prof. Tadeusza Zasępę. Uchwała Senatu (głosowało wówczas za odwołaniem rektora 15 na 18 obecnych członków Senatu) nie została wówczas przyjęta przez koszyckiego arcybiskupa Bernarda Bobra. Być może dopiero po wkroczeniu na uczelnię prokuratury na wniosek Rektora postanowił on ustąpić ze swojego stanowiska z dn. 31 maja 2014 r. W obronie dotychczasowego rektora ks. prof. T. Zasępy, którego kadencja powinna skończyć się dopiero za dwa lata, a także moralnego wsparcia udzieliło 290 absolwentów tej uczelni, którzy skierowali petycję do Konferencji Biskupów Słowacji. Ks. Rektor podjął działania na rzecz ukrócenia procederu słowackich habilitacji dla Polaków. Może okazał się niewygodny?

Od czerwca do prawie końca sierpnia br. tymczasowe kierownictwo uczelnią przejął ks. Rektor Seminarium Duchownego Diecezji Spišskej, profesor nauk teologicznych Jozef Jarab. Na Słowacji rektora mianuje bowiem Prezydent Republiki na podstawie wniosku Senatu danej uczelni. Zdaniem przewodniczącej Akademickiego Senatu - Ľudmily Krajčírikove: Senat oczekuje, że nowy Rektor ustabilizuje sytuację na Uniwersytecie Katolickim, w którym powinien nastąpić ład i przywrócony zostanie dialog między senatorami, a nowy rektor oczyści uniwersytet z powodów do negatywnych opinii.

Ks. prof. T. Zasępa pozostał w Katolickim Uniwersytecie jako profesor Katedry Dziennikarstwa. Dochodzenie prokuratury wiąże się z nadużyciami finansowymi na Wydziale Pedagogicznym, gdzie pobierano opłaty za studia, ale nie zasilały one budżetu uczelni. Podobne nadużycia miały miejsce w związku z pobieraniem opłat za korzystanie z pokoi gościnnych tego wydziału. Pieniądze za korzystanie z noclegu trafiały - zamiast na konto uczelni - jako darowizna na Fundusz Ladislava Pyrkera, który założyli dwaj pracownicy Wydziału Pedagogicznego. Ci zresztą zostali już zwolnieni z pracy. Jak stwierdziła przewodnicząca Senatu: "Być może do tego skandalu by nie doszło, gdyby ks. rektor T. Zasępa realizował uchwały Senatu, ale te podobno - mimo stwierdzonych uchybień w ramach wewnętrznego audytu - były przez niego lekceważone." Niektórzy dociekają, czy w mający w tej uczelni miejsce proceder byli także włączeni Polacy, którzy uzyskiwali tam docenturę płacąc za nią na konto powyższego funduszu? Wszystko wyjaśniają odpowiednie organy.

W dn. 10 czerwca 2014 r. Senat KU w Ružomberku podjął większością głosów (18 senatorów było "za" na 22 obecnych członków Senatu) uchwałę o skierowaniu do Prezydenta Republiki wniosku o nominowanie nowego rektora. W dn. 27 sierpnia 2014 r. Prezydent Republiki Słowackiej Andrej Kiska mianował Mons. prof. ThDr. Jozefa Jaraba, PhD. rektorem Katolickiego Uniwersytetu w Ružomberku (KU). Akt uroczystego podpisania tej nominacji i przekazania dekretu miał miejsce w Pałacu Prezydenckim w Bratysławie, a uczestniczył w tej uroczystości także przewodniczący Konferencji Biskupów Słowackich arcybiskup Mons. Stanislav Zvolenský oraz spišský biskup diecezjalny Mons. Štefan Sečka.






Komentarze

  1. Oj, to w Ruźomberoku już tak łatwo nie będzie Polakom robić habilitacji ... złośliwa jestem - wiem. Ale denerwuje mnie, że Polakom w Polsce stawia się do zrobienia habilitacji wymogi amerykańskie, w czym prym wiodą Ci, którzy bynajmniej wiele się naukowo nie napracowali -ale rozumiem, że po 60 bardzo ważna jest strategiczna obrona zdobytych pozycji. I dlatego na uczelniach mamy najwięcej dziadków i wnuczków, a brakuje możliwości dla prężnych ludzi w przedziale wieku 35-55 lat. Tych się zwalnia... z różnych powodów, głownie rotacyjnych. Czyli - lepiej mieć habilitację z bądź czego i bądź gdzie niż ambicje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak Pan Profesor głosował?, bądź czyją stronę trzyma?
      Czytelnicy Pana blogu wiedzą, że czuje się Pan ( razem z prof. A. Radziewiczem -Winnickim i innym Gigantami polskiej pedagogiki) na Słowacji jak w rodzinnej Łodzi, czyli jak ryba w wodzie...

      Usuń
    2. To jest podobnie jak z KUL w Polsce, państwo w państwie.
      To jest wewnętrzna sprawa religijnej instytucji jakich docentów sobie produkuje i jakich habilitowanych potem będzie miała.

      Usuń
    3. Na Słowacji czuję się jak ryba w wodzie, bo znam język i wielu znakomitych profesorów pedagogiki w tym kraju. Tłumaczę z języka słowackiego i wygłaszam tam referaty oraz publikuję w czasopismach i monografiach naukowych . Natomiast nie głosowałem w tej sprawie, bo nie mam z tym Uniwersytetem na szczęście nic wspólnego. Podobnie zresztą jak prof. A. Radziewicz-Winnicki. Strzał zatem jest chybiony.

      Usuń
    4. Witaj,
      Interesujący jest twój post, gdyż piszesz, iż Polakom w Polsce stawia się do zrobienia habilitacji wymogi amerykańskie, czyli podobne bądź równorzędne anglosaskiemu tenure.Odpowiem, iż nie jest to takie oczywiste.Generalnie tenure jest bardzo trudno uzyskać, ponieważ praktycznie jest równe stanowisku służbowemu profesora (samodzielność naukowa). Odnośnie polskiej habilitacji, to kryteria jej uzyskania są wyższe niż np. w Austrii, Słowacji, Francji, Litwie itd.Wbrew obiegowym opiniom kryteria uzyskania habilitacji w Polsce, w świetle nowych przepisów wcale, nie zostały zaniżone, a zdecydowana większość habilitantów z zakresu nauk humanistycznych i społecznych przedstawia monografie, jako jeden z filarów ich dorobku naukowego poza publikacjami periodycznymi.Zaznaczam, w świetle nowych przepisów.Nie rozumiem też twojego sformułowania, iż na uczelniach mamy najwięcej dziadków i wnuczków, a brakuje możliwości dla prężnych ludzi w przedziale wieku 35-55 lat.Odpowiem ci uczciwie, że błądzisz, gdyż nie jest to prawdą.Natomiast zwolnienia rotacyjne były i będą, jak w każdej grupie zawodowej.Nic nie jest dane raz na zawsze, a szczególnie w dobie neoliberalnego kapitalizmu.Reasumując warto zdobyć rzetelną, uczciwą pracą polską habilitację.Maciej.

      Usuń
    5. Macieju,
      zawsze warto rzetelnie i uczciwie pracować, bo tylko to tworzy nas jako ludzi - dzieło w końcu zawsze świadczy o mistrzu. Nie każdy kto ciężko pracuje osiąga cele, o które mu chodzi i nie jest prawdą, że chcieć to móc. Istnieje coś takiego jak społeczny wymiar habilitacji. Ona jest tworzona nie tylko przez konkretną osobę, ale też w pewnym kontekście, jakim jest środowisko, które, albo ją inspiruje i wspiera, albo ją ogłupia i podstawia nogę. Nie znam nikogo, kto by osiągał wartościowe cele, nawet bardzo ciężką pracą bez żadnej zewnętrznej pomocy. Człowiek nie jest perpetum mobile II stopnia. Zatem nie tylko słabi, ale i silni potrzebują pomocy przy reaalizacji trudnych celów. A co do stwierdzenia, o "dziadkach i wnuczkach" - cóż, można zrobić badanie statystyczne na temat przedziałów wiekowych ludzi na uczelniach i ich osiągnięć. No i jeszcze dodać takie zmienne niezależne jak wielkość ośrodka akademickiego, typ uczelni oraz zmienne zależne, jakimi są np. stymulacja do osiągnięć przez bezpośrednich kierowników, nagrody rektorskie dla ambitnych pracowników, możliwości uczestnictwa w stażach i konferencjach zagranicznych oraz prawdopodobieństwo otrzymania wystarczających środków na badania naukowe. Następny etap badań - preferowane ośrodki, tematy i badacze - i tu też mamy ograniczenia.... a ta reszta gminu to co tylko marazm, gnuśność i frustracja? ;

      Usuń
    6. Witaj,
      Zgadzam się z tobą, iż potrzebna jest pomoc, czy zewnętrzne wsparcie danego doktoranta, habilitanta, to właściwie przypada na osobę promotora, kierownika katedry bądź radę wydziału ( dane środowisko).Generalnie każde środowisko zawodowe winno funkcjonować, w oparciu o zasady i reguły solidarności społecznej, ale, jak wiesz bywa różnie.I to dotyczy praktycznie wszystkich grup zawodowych w RP włącznie z duchowieństwem.Trudno tutaj dyskutować, gdyż nie wiem sam, czy w ogóle istnieje w życiu człowieka - sprawiedliwość.Czy przysłowiowy los jest sprawiedliwy? A jeżeli nie? Pozdrawiam.Maciej.

      Usuń
  2. Witam Profesorze,
    Czy to nie ten uniwersytet był miejscem licznych pielgrzymek naszych rodaków po osławioną docenturę? Niewykluczone, że interes może się urwać, jak Słowacy zaostrzą kryteria ścieżki akademickiej u siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal będzie - tyle, że teraz pieniądze będą zasilały uczelnie.
      To jest kłótnia o to, że pieniądze zasilały nie uczelnię a kogoś cwańszego. A ten zapewne nie podzielił się z kimś, z kim powinien był się podzielić.
      W całym zamieszaniu nie ma nic o habilitacjach - prawdopodobnie nie jest to problemem. Wszystko więc zostanie po staremu. A może nawet się rozwinie, bo to rozwój współpracy międzynarodowej uczelni i kształcenie kadr naukowych, wysoko punktowane.
      W przypadku kształcenia kadr swoich, jest ryzyko, że świeży habilitowany zacznie gryźć rękę, która go karmiła. W przypadku kadr zagranicznych, są same korzyści a ryzyka nie ma. Stąd zwiększenie skali habilitowania Polaków może być strategicznym interesem KU w R.

      Usuń
  3. Jesli dobrze zrozumialem tekst slowackiego artykulu, rektor Zasepa zostal odwolany przez Senat, gdyz nie chcial "wsadzic pod rektorski dywan" praktyk pobierania oplat za noclegi na konto fundacji Wydzialu Pedagogiczngeo zamiast na konto Uniwersytetu. Rektor w koncu napisal skarge do Prokuratora Generalnego, kiedy miejscowa policja i prokuratura nie chcialy skonczyc zaczetego sledztwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, witam. Cudowny zwrot grzecznościowy. Coś mi się wydaje Panie Profesorze, że autorzy komentarzy niedokładnie czytają Pańskie posty :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Poczytajcie sobie argumenty jakie ma środowisko profesorskie przeciwko robieniu habilitacji za granicą, to się nielicho zdziwicie. Tak, padają argumenty dotyczące poziomu naukowego, ale na tej samej zasadzie uniwerek w Cambridge mógłby powiedzieć, że nie uznaje doktoratów, habilitacji i profesur z Polski, bo u nich magisteria są lepsze - nie, umowa to umowa i koniec. W jednej wypowiedzi pada zdanie, które doskonale podsumowuje prawdziwy powód profesorskich protestów - osoby robiące habilitacje za granicą, nie mają "UZNANIA ŚRODOWISKA" w Polsce. Po prostu, w habilitacji nie chodzi o poziom naukowy, ale o stworzenie sytuacji, gdy kasta profesorska może odrzucać ludzi spoza układu. Aby zrobić habilitację i zostać profesorem trzeba być protegowanym profesora, ktoś cię musi wprowadzić na naukowe salony i przedstawić jako właściwego człowieka, ktoś musi wspierać twoje plecy... Koleżanka pracuje na uczelni ale nie jest pupilką swojej szefowej, więc przez 4 lata zajmowała się układaniem planów, uzupełnianiem dokumentacji, prowadzeniem zajęć etc. i ani razu nie weszła do laboratorium. Ostatnio dostała łaskawe pozwolenie na napisanie wniosku o grant, ale jeszcze nie wiadomo czy go w ogóle złoży. Cztery lata - to jest połowa ustawowego czasu na zrobienie habilitacji. Czyli teraz albo zrobi habilitację w 4 lata albo wyleci z pracy. W tym samym czasie w innym zakładzie córeczka profesora zrobiła habilitację w dwa lata, nie dlatego, że jest zdolna, ale dlatego, że jej tatuś dał jej nieograniczony dostęp do wyposażenia i finansowania, kosztem innych pracowników, którym wstrzymano rozwój naukowy. Proste, koleżanka ośmieliła się raz postawić pani profesor i jest "be" - za to córeczka profesora z definicji jest "właściwą" osobą do dostąpienia zaszczytu habilitacji. Oto polska nauka, proszę państwa...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakież to środowisko profesorskie w Polsce ma argumenty przeciwko? Przecież Rektor Zasępa sam ujawnił, że na Wydziale Pedagogicznym Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberoku miała miejsce korupcja,, habilitowanie osób bez dorobku, nieprzestrzeganie prawa itd.
    Nikt nie twierdzi, że w Polsce nie mają miejsce patologie w szkolnictwie wyższym. W książce "Klinika akademickiej pedagogiki" dokładnie je opisuję. To jednak nie zmienia postaci rzeczy. Każdemu jednostkowemu przykładowi Polaka na Słowacji można przeciwstawić Polaka w kraju, który "załatwił" sobie habilitację czy doktorat. Czy to oznacza, że mamy nie mówić o tym i nie krytykować tych dewiacji? Mogę podać przykład księdza doktora , który w Rużomberoku "zrobił" habilitację w 3 miesiące po uzyskaniu tam doktoratu. Jest lepszy od przykładu anonima? .

    OdpowiedzUsuń
  7. Profesorze, osławiony ksiądz uzyskał pierwszy doktorat w 1991 roku w Polsce, a drugi doktorat w roku 2006 na Słowacji. Habilitację na KU na Słowacji, ksiądz doktor otrzymał po 15 latach od pierwszego doktoratu. Pierwszy doktorat otrzymał na Wydziale Teologii KUL w zakresie teologii pastoralnej. Wielu pracowników naukowych uzyskiwało habilitacje z innej dziedziny. Ksiądz uzyskał na Słowacji habilitację z pedagogiki. Proszę więc nie tworzyć fikcji, że kapłan ten zrobił habilitację w ciągu trzech miesięcy po doktoracie- tak, ale drugim, bo pierwszy uzyskał 15 lat wcześniej i przez te 15 lat był wykładowcą akademickim i regularnie publikował prace naukowe. Źródło: http://nauka-polska.pl/dhtml/raporty/ludzieNauki?rtype=opis&lang=pl&objectId=97601

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę, proszę... o którym księdzu myśli anonimowy, bo zdaje się, że każdy z nas o innym. Właśnie dlatego ten komentarz ma się nijak do rzeczywistości. warto się chociaż wyspowiadać.

      Usuń
    2. Nieprawda. W wykazie nauka-polska.pl nie znalazłem żadnej osoby duchownej, poza wspomnianym księdzem profesorem, która 3 mies. po doktorancie z pedagogiki na KU Rużomberok uzyskał tam habilitację również z tej dziedziny. Proszę samemu się wyspowiadać.

      Usuń
    3. Witam,
      obserwując dyskusję, chcę stwierdzić, że o ile dopuszczamy różnorodność praktyk i poziomu prac naukowych w Polsce jako istniejącą rzeczywistość, natomiast habilitacje na Słowacji oceniane są wszystkie jako te o niskim poziomie. Wydaje mi się jednak, że tym co przyciąga Polaków i nie tylko po habilitacje na Słowacji, to bardzo konkretne wymogi i reguły postępowania. Są one określone w tabeli i dopóki osoba nie przedłoży całości dorobku nie wszczyna się żadnego postępowania. Dla mnie osobiście jest to bardzo ważny argument. Człowiek wie na czym stoi, nie musi spodziewać się układów, rywalizacji z własnym przełożonym, czy nieraz bardzo subiektywnej opinii recenzentów. Wymagania wcale nie są zaniżone, wiele polskich profesorów nie spełniłoby tych wymogów, mając nawet jak najbardziej właściwy dorobek. Do dorobku wymagane jest: 10 artykułów recenzowanych o ogólnokrajowym zasięgu, 5 artykułów recenzowanych w czasopismach zagranicznych z pełną dokumentacją elektroniczną, książka autorska nie będąca habilitacją, redakcje prac zbiorowych, cytacje krajowe i zagraniczne,opracowanie haseł do słowników i leksykonów, udział w konferencjach krajowych i zagranicznych, kierownictwo projektami krajowymi i międzynarodowymi, recenzje prac naukowych, udział w redakcjach czasopism naukowych; dydaktyczna działalność: prowadzenie zajęć, promotorstwo prac magisterskich,recenzje prac dyplomowych, wykłady zagraniczne, staże naukowe zagraniczne (2),opracowanie i wydanie jednego skryptu do przedmiotu wiodącego i inne, o wszystkich wymogach dokładnie nie pamiętam. Co dla mnie osobiści jest bardzo ważne, ze człowiek zaczynając pracę nad dorobkiem habilitacyjnym cały czas może mieć swoją pracę pod kontrolą, wszechstronnie się naukowo i dydaktycznie rozwijać i odpowiednio zdobywać doświadczenie jako naukowiec. Po przygotowaniu takiego dorobku ma poczucie sterowności nad swoimi osiągnięciami i nie wpada w nerwice czy stany lękowe, z których będzie się leczył przez dalszą część życia. Uważam, że taki jasny i klarowny styl habilitowania powinien być określony w Polsce z dokładną liczbą wymaganych aktywności, które by w sposób całościowy i systematyczny kształtowały samodzielność, pewność i niezależność każdego naukowca. Brak jasnych kryteriów wciąż pozostawia poczucie, że mi się udało, miałem szczęście, czy miałem znajomości, czy poczucie, że do końca życia mam uprawiać "czołobicie" przed recenzentami czy członkami komisji, którzy upominają, że głosowali "za"... (co więcej poczucie konieczności odwzajemnienia im przy beznadziejnych naukowcach, których później promują i człowiekowi nachalnie wciskają, bo masz się odwdzięczyć). Podobnie z recenzjami słowackich habilitacji, czy Pan myśli, ze Ci Pana znajomi czcigodni słowaccy profesorowi pedagodzy, z którymi Pan współpracuje i ich szanuje, pisaliby nieuczciwe, niesolidne recenzje, narażając swoją reputację dla osoby, którą nie znają i w dodatku nie będą mieli w przyszłości żadnej z niej "korzyści" i to w sytuacji, gdy jest duża nagonka ze strony Polski i wewnętrzne audyty z tego powodu (i to jeszcze za marne pieniądze, ok. 200 zł-300 zł) .

      Usuń
    4. Osobiście wybierając pomiędzy dwiema opcjami, tej subiektywnej, niejasnej, w dużej mierzy nieokreślonej i losowej sytuacji w Polsce (habilitacje w Polsce zatwierdza Rada Wydziału ok 60 osób składająca się ze specjalistów z różnych dziedzin np. habilitację z pedagogiki zatwierdzają ekonomiści, zarządzanie, psychologia, socjologia, dziennikarstwo i inne w zależności jak szeroki uprawnienia wydziału - głosowania są bardziej zależą od konotacji z nazwiskiem niż merytorycznej oceny)z dalszymi konsekwencjami dla własnej niezależności w przyszłości a klarowną sytuacją na Słowacji z bardzo konkretnymi wymogami (nawet jeżeli są bardzo trudne) ale szczegółowo określone, z bardzo rzetelnymi i merytorycznymi recenzjami z komisją składającą się wyłącznie ze specjalistów z tej dziedziny naukowej (sprowadzanych z całej Słowacji, którzy znają się na rzeczy). Dla mnie wybór jest oczywisty, wolę taką, gdzie do końca życia nie będę żyć w niepewności czy zasługuję na ten tytuł czy jednak ktoś mi zrobił łaskę. Wolę wiedzieć na czym stoję, wymagać od siebie i w konsekwencji też od innych, bo każdy ma prawo do uczciwej i godnej pracy z pełną odpowiedzialnością zarówno za własny sukces jak i porażkę.
      Jeżeli ma Pan jakikolwiek wpływ na kształtowanie polskiej nauki i naukowców, to proszę uwzględnić słowackie doświadczenie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam