Wczoraj był Międzynarodowy dzień Dziecka, ale tylko w rodzinach, bo nie w Sejmie RP
W ubiegłym roku odbyła się trzydziesta edycja Sejmu Dzieci i Młodzieży, które to wydarzenie - o dziwo - przeniesiono z Dnia Dziecka, a więc z 1 czerwca, na sesję jesienną. To był błąd polityczny. W tym roku zapewne będzie podobnie, bo wczoraj nie odbyło się posiedzenie SDiM. Być może w ogóle go nie będzie, bo wyniki wyborów prezydenta, które wciąż nie są jeszcze oparte na danych z komisji wyborczych, tylko na sondażowym pomiarze opinii wyborców, wskazują na poważne zmiany w polityce naszego kraju. "Dzieci i ryby głosu nie mają".
Od lat piszę o tej pseudodemokratycznej farsie politycznej,
która polega na wylosowaniu z ponad 150 szkół wszystkich typów i doborze
spośród "chętnych" uczniów (po jednym z klasy szóstej, siódmej i
ósmej), by wypowiedzieli się na ustalony przez urzędników MEN temat. Zawsze był
tylko jeden temat (problem) do debaty uczniowskiej. Tylko nieliczni jednodniowi
"posłowie" wykraczali w swoich przemówieniach poza wyznaczony przez MEN zakres tematyczny.
Jedni czynili to z własnej inicjatywy, inni zapewne pod wpływem dorosłych
autorytetów, by podzielić się z opinią publiczną postrzeganiem bieżących
wydarzeń w szkolnictwie a nawet polityce oświatowej.
W
ubiegłym roku ponoć "[I]stotną zmianą było także pozostawienie
młodzieży wyboru tematu obrad – w tym celu zadano jej pytanie: „Co jest
dla nas najważniejsze?”. W drodze debat w szkołach, warsztatów
on-line i głosowania młodzi wybrali osiem kluczowych zagadnień:
1. Nowoczesna
szkoła
2. Walka
z hejtem w sieci i szkole
3. Bezpieczny
dom i rodzina
4. Poprawa
zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży
5. Ochrona
klimatu i praw zwierząt
6. Lepsze
warunki do rozwijania swoich pasji
7. Dostęp
do lekarzy specjalistów dla młodych ludzi
8. Wsparcie
młodych w wyborze ścieżki życiowej i zawodowej".
Jednak zobowiązano nieletnich posłów, by wypowiadali się na ostatni z tematów, skoro ten uzyskał najwięcej wskazań. Tak oto w dn. 30 września 2024 roku w Sejmie odbyła się sesja, podczas której młodzież dyskutowała na wybrane przez siebie tematy i w ostatecznym głosowaniu wskazała ten najważniejszy: Wsparcie młodych w wyborze ścieżki życiowej i zawodowej”.
Na
platformie YouTube można obejrzeć wystąpienia uczniów, a na stronie SDiM
zapoznać się z przyjętą przez ubiegłorocznych "posłów" uchwałą i jej
uzasadnieniem. Podobnie, jak w latach poprzednich, jest to tylko i wyłącznie
papier, który zawiera zapis zredagowanych treści. Obecne w czasie fragmentów
obrad ministra i wiceministra edukacji zapewniały młodych o swojej trosce,
staraniach władz resortu o spełnienie uczniowskich postulatów.
Nastolatkowie
poznali gmach Sejmu RP, przenocowali w hotelu, otrzymali gadżety i wzmocnili w
sobie poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jedni są może nieco zawstydzeni
opublikowaniem ich wystąpienia, a w większości zapewne są nim zachwyceni, także
ich nauczyciele, rodzice czy członkowie rodziny. "(...)Karawana jedzie
dalej...".
Naiwnie
sądzili, że jak coś zaakcentują, o coś poproszą, werbalnie zobowiążą do czegoś
sprawujących władzę w MEN, to już od następnego dnia, tygodnia, miesiąca
doświadczą sprawczości własnej wypowiedzi. Niestety, nie doświadczą, bo jest to
niemożliwe. Ministra edukacji wcale nie była zainteresowana ich opiniami. Już przebierała nogami, by zamienić MEN na pracę w Urzędzie Prezydenta RP.
Dziecięca
zabawa, gra w Sejm nie ma żadnego znaczenia dla polityki oświatowej, a tym
bardziej dla koniecznych zmian, jakie powinny nastąpić w ich szkołach, klasach,
w postawach ich nauczycieli, dyrektorów placówek oświatowych. Dobrze, że tego
doświadczą, bo przekonają się, że populistyczna polityka, podobnie jak
totalitarna, jest cyniczna. Byli potrzebni władzy do pozorowania jej
rzekomo demokratycznej orientacji wobec dzieci i młodzieży.
Proponuję
poszerzenie tej formuły. Zamiast obchodów Dnia Edukacji Narodowej Marszałek Sejmu RP mógłby zaprosić nauczycieli. Niech raz w roku odbędzie się
w Polsce Sejm Nauczycielski, w trakcie obrad którego ustawodawcy i rządzący
usłyszą prawdę o tej profesji i jej warunkach pracy. Skoro lekceważy się naukę, to nawet najbardziej atrakcyjne propagandowo przesłanki rzekomych reform na nic się zdadzą. Bez nauczycieli nic się
nie zmieni w polskim szkolnictwie! Oni zaś nie będą pracować za "psie grosze".
Przypomnę, że w dn. 14-17 kwietnia 1919 roku odbył się w Warszawie Sejm Nauczycielski, który uświadamiał rządzącym, że:
"W państwach policyjnych instytucje państwowe są podporządkowane nie społeczeństwu, lecz odwrotnie: społeczeństwo — instytucjom. Cele są narzucone z góry, nieraz wbrew interesom najszerszych warstw, niekiedy wbrew interesom narodu całego. Na straży takiego porządku rzeczy czuwa cały system rządów autokratycznych. W państwach policyjnych i szkoła służy celom narzuconym.
Nauczycielstwo
nie ma nic do powiedzenia; nie jest ono w sprawach wychowania, nauczania i
organizacji szkolnictwa czynnikiem współdziałającym, ani tym mniej miarodajnym,
jest natomiast używane za bezkrytyczne i posłuszne narzędzie, któremu nie tylko
nie wolno brać udziału w urządzaniu systemu szkolnego, ani w organizowaniu
władz szkolnych, lecz w ogóle nie wolno mieć na te sprawy jakiegoś własnego
poglądu, ani tworzyć jakiegoś kierunku w polityce szkolnej" (s.
81).