28 stycznia 2025

Jak to na studiach bywa ...

 


Na dzień przed moimi zajęciami w niedzielę na studiach niestacjonarnych, gdzie prowadzę fakultatywny przedmiot w formie wykładu i ćwiczeń, studentka napisał do mnie maila: 

"Szanowny Panie Profesorze, piszę z pytaniem, czy moglibyśmy jutro najpierw mieć ćwiczenia, a potem wykład z przedmiotu (...)? Jutro razem z grupą, będę prezentować pracę zaliczeniową. Tak się niefortunnie złożyło, że jutro moja babcia organizuje swoje 70 urodziny i bardzo chciałabym na nie zdążyć. Co za tym idzie, zaprezentować pracę wcześniej i móc dołączyć do rodziny. Pytałam już o zdanie reszty studentów, jest zgoda.  Czy byłoby to możliwe? Z poważaniem, studentka X z I roku magisterskich studiów pedagogicznych, tryb niestacjonarny"    

Dla mnie nie było to żadnym problemem, Zgodnie z planem wykład rozpoczynam o 13.30 i prowadzę go do 15.45, a ćwiczenia, które mają trwać trzy godziny dydaktyczne, rozpoczynam z tą grupą o 16.00. Jednak na godzinę przed wykładem dostałem od studentki kolejnego maila: 

"Szanowny Panie Profesorze, Przepraszam najmocniej za zamieszanie, dziś parę osób powiedziało, że jednak im nie pasuje, więc muszę zrezygnować z mojej prośby. Jeszcze raz przepraszam! Z poważaniem,...".  

Zapewne tylko część studentów była gotowa pomóc koleżance, by mogła zaprezentować na ćwiczeniach wraz ze swoim zespołem wyniki zrealizowanego przez siebie zadania, bo pracowali metodą projektu dydaktycznego. Jednak pozostali studenci, nie byli na tyle empatyczni i solidarni, by pomóc koleżance wykazać się własnym wkładem w pracę projektową, by po ćwiczeniach mogła udać się na uroczysty jubileusz swojej babci, mimo iż zaproponowałem jej, by nie musiała zostać po ćwiczeniach na wykładzie. Babcia ma przecież tylko raz siedemdziesiąte urodziny. Trzeba to zrozumieć i uszanować.

Skoro część grupy tej studentki nie zgodziła się na zamianę zajęć, napisałem studentce, by w tej sytuacji udała się  po moim wykładzie do babci, a przygotowany przez nią materiał, jako jej autorski wkład do zrealizowanego projektu, zamieści w utworzonym przeze mnie na Teams zespole przedmiotowym, co pozwoli mi na jego ocenienie.

Część studentek, bo 95 proc. stanowią na moim kierunku kobiety, nie miała potrzeby, by usprawiedliwić swoją nieobecność na wykładzie. Domyślałem się, że skoro odbywają się w mieście różne imprezy związane z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, to zapewne niektóre osoby będą chciały w nich uczestniczyć. W końcu to też jest wartościowy wymiar studiowania przez nie pedagogiki, pedagogiki w działaniu lub na zasadzie obserwacji uczestniczącej. 

Mój przyjaciel studiujący niestacjonarnie w innym mieście i na zupełnie innym kierunku studiów też podzielił się swoim rozczarowaniem postawami koleżanek z grupy wobec przedmiotu zajęć, których tematyka jest dla niego interesująca. Rzecz nie dotyczy w tym przypadku zamiany ich formy, przesunięcia natury organizacyjnej, ale tego, że one są niezadowolone z jego aktywności w czasie ćwiczeń czy wykładów. 

Zamiast słuchać i milczeć on ośmiela się zadawać prowadzącym zajęcia pytania, dyskutuje z nimi, a tym samym eksponuje swoją mądrość, zaciekawienie czy zainteresowania, podczas gdy większość woli być anonimowa, obecna jedynie fizycznie, by prowadzący niczego od nich nie oczekiwał. 

Co to za student, któremu chce się wiedzieć więcej lub podzielić tym, co wiąże się z tematem zajęć?! No i zaczyna się hejt, wyrażanie niezadowolenia wobec jego hiperaktywności. Zazdroszczą jemu pasji, mają kompleks niższości a może stres ekspozycji społecznej?      

Zapewne są studenci, którzy woleliby kupić dyplom za 5 tys.PLN, zamiast studiować. Przyznają się do tego w komentarzach do opublikowanego opracowania artykułu przez Money.pl.