Profesor bez habilitacji



Zgodnie z Ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce rektor uczelni może mianować na stanowisku profesora uczelni OSOBĘ ze stopniem co najmniej doktora nauk, która ma okreśłone statutowymi wymaganiami osiągnięcia naukowe lub dydaktyczne, a nie - jak przed reformą 2.0 - na podstawie posiadania co najmniej stopnia naukowego doktora habilitowanego.

Do  końca września 2019 r.   o stanowisko profesora uniwersytetu, politechniki, akademii czy PWSZ mogli ubiegać się tylko i wyłącznie doktorzy habilitowani. Od 1 października 2019 r. otworzono dostęp do tego stanowiska także doktorom tyle tylko,  że wraz z tym stanowiskiem nie uzyskali  oni pełni praw samodzielnych pracowników naukowych, jakimi są naukowcy z habilitacją.

Nie jest to jakaś nowość, bowiem obowiązująca do 2005 r. Ustawa o wyższych szkołach zawodowych pozwalała rektorom tych szkół na mianowanie pracowników ze stopniem doktora na stanowisku profesora PWSZ.

Od 2019 r. profesor doktor może być członkiem organu nadającego stopnie naukowe, ale nie może w nim głosować w sprawie o nadanie stopnia naukowego, pełnić roli recenzenta czy promotora pracy doktorskiej, ani być członkiem komisji habilitacyjnej. Ten przywilej dotyczy jedynie osób z habilitacją lub tytułem naukowym profesora.

W społeczeństwie nie odróżnia się osób na stanowisku profesora uczelni od profesora z tytułem naukowym profesora. Prym we wprowadzaniu w błąd wiodą dziennikarze. Czy ktoś jest profesorem uczelnianym czy profesorem  tytularnym to dla nich nie ma znaczenia, mimo iż różnica między profesorami uczelnianymi a profesorami jest znacząca.

Różnią się między sobą profesorowie doktorzy czy profesorowie doktorzy habilitowani na stanowiskach profesorów konkretnych uczelni, wyższych szkół zawodowych wymaganiami, jakie stawiają im władze. Zostały one zapisane w statutach, toteż warto zapoznać się z tak kluczowym dla każdego m.in. nauczyciela akademickiego z tak kluczowym dokumentem. 

Kto może być profesorem uczelnianym bez habilitacji lub z habilitacją, a nawet z tytułem profesora? 

Statut UJ określa to następująco:

§ 163 Na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników badawczych i w grupie pracowników badawczo-dydaktycznych może być zatrudniona osoba odpowiadająca następującym kryteriom kwalifikacyjnym: 
1) posiadanie co najmniej stopnia doktora; 
2) znaczące i twórcze osiągnięcia w pracy naukowej, zawodowej lub artystycznej; 
3) osiągnięcia w pracy organizacyjnej; 
4) osiągnięcia w pracy dydaktycznej – wymóg ten nie dotyczy kandydatów na stanowiska w grupie pracowników badawczych.

§ 164 Na stanowisku profesora wizytującego w grupie pracowników badawczych i w grupie pracowników badawczo-dydaktycznych może być zatrudniona osoba posiadająca co najmniej stopień doktora, mająca znaczące i twórcze osiągnięcia w pracy naukowej, dydaktycznej lub artystycznej.
(...)

Profesorowie ze stopniem doktora nauk, którzy są zatrudnieni na stanowisku badawczym lub badawczo-dydaktycznym są zobowiązani prowadzić badania naukowe i prace rozwojowe, rozwijać twórczość naukową albo artystyczną.

Nauczyciel akademicki zatrudniony na stanowisku badawczym nie ma obowiązku kształcenia studentów. Natomiast profesor doktor na stanowisku badawczo-dydaktycznym jest oprócz prowadzenia badań również zobowiązany do kształcenia studentów.

Natomiast drugą grupę profesorów ze stopniem doktora, ale  zatrudnionych na stanowisku dydaktycznym stanowią nauczyciele zobowiązani jedynie do kształcenia studentów.

§ 168 Na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników dydaktycznych może być zatrudniona osoba odpowiadająca następującym kryteriom kwalifikacyjnym: 
1) posiadanie co najmniej stopnia doktora; 
2) znaczące osiągnięcia w pracy dydaktycznej z uwzględnieniem kształcenia kadry naukowej; 
3) osiągnięcia w pracy organizacyjnej.

Tylko częsciowo jest podobnie np. w Uniwersytecie Łódzkim. Wprawdzie doktor bez habilitacji może być zatrudniony także na jednym z trzech stanowisk profesora uczelni (prof. UŁ) jako:

1) Pracownik badawczy
2) Pracownik badawczo-dydaktyczni
3) Pracownik dydaktyczny

ale
Senat Uniwersytetu Łódzkiego postawił kandydatom bardziej skonkretyzowane wymagania na stanowisko profesora UŁ:

§ 155 1. Na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników badawczych można zatrudnić osobę posiadającą co najmniej stopień naukowy doktora oraz znaczące osiągnięcia w działalności badawczej, w tym polegające na realizacji grantu, kierowaniu programem badawczym lub uczestnictwie w międzynarodowym programie badawczym, a także polegające na autorstwie, współautorstwie monografii lub znaczącej liczbie publikacji w recenzowanych czasopismach naukowych. 

2. Na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników badawczo-dydaktycznych można zatrudnić osobę posiadającą co najmniej stopień naukowy doktora oraz znaczące osiągnięcia w działalności badawczej, w szczególności polegające na realizacji grantu, kierowaniu programem badawczym lub uczestnictwie w międzynarodowym programie badawczym, a także polegające na autorstwie, współautorstwie monografii lub znaczącej liczbie publikacji w recenzowanych czasopismach naukowych, a także istotne osiągnięcia w działalności dydaktycznej. 

3. Na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników dydaktycznych można zatrudnić osobę posiadającą co najmniej stopień naukowy doktora, zatrudnioną przez okres co najmniej 12 lat na stanowisku adiunkta lub starszego wykładowcy albo 10 lat na stanowisku profesora uczelni (profesora nadzwyczajnego) oraz wykazującą się kompetencjami i znaczącymi osiągnięciami w działalności dydaktycznej, polegającymi w szczególności na autorstwie lub współautorstwie podręcznika akademickiego, opracowaniu programu dla kierunku (specjalności) studiów lub studiów podyplomowych, kierowaniu studiami podyplomowymi, pozyskaniu grantu dydaktycznego, uzyskującą wysoki poziom ocen studenckich w ankietach oceniających lub znaczące osiągnięcia zawodowe. 

Do zatrudnienia na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników dydaktycznych wymagane jest także udokumentowane osiągnięciami prowadzenie badań naukowych w dyscyplinie odpowiadającej kierunkowi studiów, na których osoba ta prowadzi zajęcia dydaktyczne, w zakresie niezbędnym do podnoszenia kwalifikacji dydaktycznych.

4. Jeżeli osoba, która ma być zatrudniona na stanowisku profesora uczelni w grupie pracowników dydaktycznych, była dotychczas zatrudniona w grupie pracowników badawczych lub badawczodydaktycznych, musi wykazać się pozytywną oceną w zakresie działalności badawczej w ostatniej przed zatrudnieniem na stanowisku dydaktycznym okresowej ocenie pracowniczej.

Jeśli zajrzymy  do statutu np. Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, to zobaczymy jeszcze inne wymagania stawiane doktorom, którzy ubiegają się o stanowisko profesora nie posiadając habilitacji:

 W tej uczelni klasyfikacja jest następująca:

§ 73 1. W grupie pracowników badawczych i badawczo-dydaktycznych, nauczycieli akademickich zatrudnia się na stanowisku: 
2) profesora Uczelni; 
3) profesora wizytującego; (...) 

2. W grupie pracowników dydaktycznych, nauczycieli akademickich zatrudnia się na stanowisku: 
(...) 
2) profesora Uczelni; 

Jakie stawia się co najmniej doktorom wymagania?

§ 74
2) na stanowisku profesora Uczelni – może być zatrudniona osoba posiadająca co najmniej stopień doktora oraz znaczące i twórcze osiągnięcia:
 a) naukowe lub artystyczne – w przypadku pracowników badawczych
b) naukowe, artystyczne lub dydaktyczne – w przypadku pracowników badawczodydaktycznych
3) na stanowisku profesora wizytującego – może być zatrudniona osoba posiadająca co najmniej stopień doktora oraz mająca znaczące osiągnięcia w pracy badawczej, artystycznej lub dydaktycznej z uwzględnieniem kształcenia kadry naukowej;
(...)

§ 75 
W grupie pracowników dydaktycznych: (...) 
2) na stanowisku profesora Uczelni – może być zatrudniona osoba posiadająca co najmniej stopień doktora oraz posiadająca znaczące osiągnięcia w pracy dydaktycznej z uwzględnieniem kształcenia kadry naukowej i pracy organizacyjnej oraz w postaci dorobku dydaktycznego udokumentowanego publikacjami dydaktycznymi;


Sięgnijmy do Statutu Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koninie. Tu także ów dokument określa:

§ 36 (...) 
4. Nauczyciela akademickiego będącego pracownikiem dydaktycznym zatrudnia się na stanowisku: (...); 
2) profesora uczelni; 

5. Nauczyciela akademickiego będącego pracownikiem badawczo-dydaktycznym zatrudnia się na stanowisku: (...) 2) profesora uczelni;

Widzimy, że w PWSZ nie zatrudnia się naukowców na stanowiskach pracowników badawczych, gdyż misją tych uczelni jest kształcenie zawodowe studentów, a nie prowadzenie przez częśc kadr tylko i wyłącznie badań naukowych.

W przypadku tego typu szkół wyższych nie określa się szczególnych wymnagań wobec kandydatów na stanowisko profesora PWSZ.

§ 38 (...) 
5. Kryteria kwalifikacyjne, którymi kieruje się komisja konkursowa przy rozpatrywaniu zgłoszonych kandydatur obejmują: 
1) dorobek naukowy, dydaktyczny, organizacyjny i zawodowy; 
2) możliwość zatrudnienia w uczelni jako podstawowym miejscu pracy, w rozumieniu ustawy; 
3) możliwość zaangażowania w realizację zadań uczelni, w tym zaangażowanie w prowadzenie badań naukowych i realizację projektów badawczych.

Teraz doktorzy mogą wybierać, gdzie jest łatwiej, a gdzie trudniej, gdzie zyskuje się wyższy prestiż, a w której uczelni niższy itp.  Jedno nie ulega wątpliwości, że PROFESOR UCZELNI nie znaczy TO SAMO.


Komentarze

  1. No cóż ustawa 2.0 zwana szumnie konstytucją dla nauki, to tak naprawdę bubel, gniot prawny, który przyczynił się do gigantycznego chaosu i anarchii na uczelniach wyższych. Nikt nie potrafi tego kompleksowo ogarnąć, czyli właściwie tej ustawy nie da się poprawić, a wręcz przeciwnie trzeba napisać ją od nowa. Smutne to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. a w sytuacji, gdy doktor habilitowany posiada osiągnięcia, jest zaangażowany, publikuje w renomowanych czasopismach i zwyczajnie lubi swoją pracę, ale ma nieszczęście być kobietą??? wówczas sfrustrowany, zmęczony i zniechęcony życiem przełożony, czyha na podknięcie, a gdy takowe się nie zdarzyło, to nie awansuje przez cztery lata doktora habilitowanego na profesora uczelni, umowa o pracę wygasa, a dobry naukowiec i dydaktyk idzie na bruk...gdzie na zewnętrznym rynku pracy jest nikim, bo nie ma doświadczenia w korporacji, a gdy łudzi się, że startuje w równym i transparentnym konkursie na stanowisko naukowo-badawcze, przy rozstrzygnięciu 200 konkursu, stwierdza, że wszystko jest ustawką i jak nie masz "pleców", to nic ci nie pomoże, choćbyś i nobla dostał...ot taki polski grajdół naukowy...i można nie lubić ministra J. Gowina (ja go nie lubię, dla jasności), ale czasami ma rację, niestety...także w tym, że reform boją starzy, znudzeni życiem i pracą profesorowie, którzy nawet Worda nie potrafią obsłużyć, juz nie wspominam o bardziej zaawansowanych aplikacjach do zdalnego nauczania, ale czekają na 1. bo pensja przyjdzie na konto. Bo przecież całe życie czytali z książki, ułożonej na kolanach, a artykuł raz napisany, publikowany był wielokrotnie pod zmienionym tytułem w szyku: wstęp, rozwiniecie, zakończenie; zakończenie, wstęp, rozwinięcie lub rozwinięcie, zakończenie, wstęp. I niech mi nikt nie mówi, że się mylę, bo tak jest!!! No ale są profesorami, zasiadają w gremiach, są prawdomówni i należy całować im stopy, bo są tacy wspaniali...A reforma powinna być radykalna. Masz rok na napisanie i opublikowanie artykułu w międzynarodowym, wysoko punktowanym czasopiśmie (140 lub 200 pkt), a jak nie to do widzenia, bye, bye, auf wiedersehen i nie ważne czy masz prof. czy zaledwie dr hab. nie jesteś świętą krową, bo to nie Indie.

    OdpowiedzUsuń
  3. @ anonim 12:33

    Nauka nie polega na wypełnianiu slotów, zdobywaniu punktów, czy publikowaniu artykułów w czasopismach o wysokim IF. Nauka polega na systematycznym zdobywaniu, poszerzaniu wiedzy i odkrywaniu prawdy. Polscy naukowcy dużo publikują w międzynarodowych czasopismach naukowych, które są zaindeksowane w bazach bibliometrycznych, jak np. Scopus, niemniej ich indeks cytacji (rozpoznawalności) jest niewielki, słaby vide www.scimagojr.com. Także twoje wyobrażenie/a o uprawianiu nauki są chybione. Podobnie jak byłego wicepremiera Jarosława Gowina, który zakładał możliwość policzalności wszystkiego w nauce na bazie punktacji. Narobił jedynie gigantycznego chaosu i biedy. Gdyby nie odszedł, to doszłoby do ogólnopolskiego strajku akademickiego z okupacją gmachu MNiSW włącznie. Ten pan nie zapewnił żadnych znaczących środków finansowych na rozwój nauki polskiej poza pustymi deklaracjami, a teraz śmie zabierać głos w sprawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiają bardzo kryteria awansowania takiego doktora na profesora.Nie o osiągnięcia jakiekolwiek tu chodzi tylko o to, kto to taki.A najczęściej jest to od zawsze pupilek/lka władz Wydziału/Instytutu, który sobie na stanowisko zasłużył.Komplementami, donosicielstwem i merytorycznym nieróbstwem.
    Wobec osób, które poświęciły lata pracy i życia na zdobycie rzeczywistego awansu naukowego jest to naganna i obrzydliwa praktyka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak też bywa, ale nie wszędzie i nie w każdym patologicznym przypadku. Ten proces zaczyna się już na etapie awansowania na stanowisko adiunkta. Im słabszy doktor, tym szybciej go/ją się przemianowuje na adiunkta. To, że nie będzie prowadzić żadnych badań naukowych, nie będzie wyjeżdżać na staże zagraniczne, nie napisze wniosku do NCN nie ma dla władz znaczenia. Koleżankę/kolegę trzeba awansować ze względu na ukryte "zasługi". Taka osoba blokuje na kolejne lata miejsce dla osób zainteresowanych nauką, badaniami. Obciąża dyscyplinę marnością publikacji, ale rektorzy podpisują wnioski.
    Polityka kadrowa w uniwersytetach jest wyjątkowo nieodpowiedzialna, za to adekwatna do polityki każdej władzy państwowej. Etaty traktuje się jak synekury dla swoich, także pasożytów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając te komentarze, postanowiłam imiennie napisać, że awansowałam ze stanowiska asystenta na profesora uczelni. Nie zrobiłam habilitacji- otrzymałam negatywne recenzje. Nie odwoływałam się od nich, uznając, że widocznie na nią nie zasłużyłam. Pracuję bardzo intensywnie. Aby starać się o stanowisko profesora uczelni, opinię musiały wydać dwie rady dyscyplin: pedagogiki i historii (przynależę do obu dyscyplin po połowie). Mam dwa kierownictwa grantów w NCN, uczestnictwo w dwóch projektach międzynarodowych, 6 monografii, 4 redakcje i kilkanaście artykułów w czasopismach z listy ministerialnej (w tym także za 40 i 70 punktów). Nie uważam, że w moim przypadku kryteria awansu są niejasne. Zresztą dorobek jest w bazach PBNu- można sprawdzić.
    Chciałam po prostu napisać, że habilitacja jest ważna, ale nie oznacza, że ten, kto jej nie uzyskał, jest mniej wartościowy naukowo. Za każdym przypadkiem stoi dany człowiek.
    Wszystkich ciepło i wakacyjnie pozdrawiam
    Marzena Bogus-Spyra

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję za ten wpis. Gratuluję! Nie znam wprawdzie Pani publikacji, bo są spoza przedmiotu moich badań, ale też uważam, że nie wolno w procesie awansu naukowego traktować go jako ocenę osoby. Po to była reforma, żeby osoby ze stopniem doktora, których osiągnięcia są oceniane według innych kryteriów akademickich, mogły pracować na stanowisku profesora uczelni. Zawsze może Pani na podstawie dalszych osiągnięć naukowo-badawczych wnioskować do Rady Doskonałości Naukowej o nadanie tytułu profesora. W wyniku reformy pominięte są uczelnie, zapewne po to, by wyeliminować pozanaukowe "gry" przeciwko osobom z być może nierzetelnym wykluczaniem ich rzeczywistych sukcesów naukowych. Życzę zatem dużo satysfakcji i kontynuowania badań, także we współpracy międzynarodowej, a może będzie mi dane usłyszeć w RDN recenzje Pani osiągnięć na tytuł naukowy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zwrócę uwagę na jeszcze jeden aspekt reformy Pana Gowina. Kiedyś ktoś kto pracował na rynku zewnętrznym mógł mieć pół czy 1/3 etatu na uczelni. W ten sposób rozwijał się a studenci korzystali, bo mieli dostęp do praktyka. Dzisiaj jest to niemożliwe. Ja osobiście się już poddałem. Jestem doktorem, który od lat specjalizuje się w dość wąskim zagadnieniu. Publikuję i prowadzę szkolenia, jestem też członkiem komitetu redakcyjnego jednego z punktowanych czasopism naukowych. Dwa lata temu próbowałem dostać się na jedną z krakowskich uczelni. Chciałem mieć kontakt z uczelnią i powoli myśleć o habilitacji. Wystartowałem w konkursie i na rozmowie zostałem poinformowany, że chętnie mnie zatrudnią jak zrezygnuję z pracy obecnie wykonywanej. Etat adiunkta to jakieś 25% tego co dostaję na rynku więc mimo chęci współpracy nie mogłem takiej decyzji podjąć. Wybrano więc Panią zaraz po studiach, bez jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego, która będzie dyspozycyjna cały dzień. Ja zdecydowałbym się na prowadzenie zajęć nawet za darmo i chętnie organizowałbym praktyki w różnych firmach dla swoich studentów. To nie ma znaczenia. Liczy się czy możesz "być w katedrze" cały dzień...

    OdpowiedzUsuń
  9. Z mojej wieloletniej obserwacji i doświadczenia związanego z Uniwersytetem Warszawskim wynika pewna prawidłowość - otóż selekcja jest tu zarówno negatywna jak też pozytywna (do pewnych granic). Odrzucane są miernoty, co oczywiste, ale także jednostki wybitne, które potencjalnie mogą zagrozić układowi i tym profesorom, którzy nie wnoszą nic więcej, lecz powielają zdobytą przed laty wiedzę i publikują odtwórczo. Dawno temu, na elitarnym kierunku studiów, jakim była Archeologia Śródziemnomorska, na studia dostały się osoby przeciętne, z prowincji. Nie przyjęto dobrze rokujących abiturientów liceum Batorego i Rejtana w Warszawie, z którymi rozmawiałem. Na studiach doktoranckich było podobnie - koneksje gwarantowały przyjęcie - otwarta była droga dla dzieci naukowców oraz dla tych z pań, które weszły w bardzo bliskie relacje ze swoimi promotorami lub członkiem komisji doktorskiej. Miały miejsce takie kuriozalne przypadki, że podczas rozmów kwalifikacyjnych nie był obecny dziekan ani nie było kworum, za to na protokołach wszyscy złożyli swoje podpisy. W Instytucie Archeologii UW znalazło zatrudnienie kilka doktorantek, co to dobrze robiły swoim promotorom, dzięki czemu przez wiele lat blokowały etaty na uczelni przebywając latami za granicą. Jest to cecha systemowa i nie ogranicza się do uczelni. W Instytucie Archeologii i Etnologii PAN ogłoszono konkurs na stanowisko adiunkta, ustawiony pod konkretną osobę. Konkurs miał stwarzać wrażenie transparentności. Nota bene "wybrana" osoba wyjechała po pół roku na stałe z Polski, a zatrudnienie w Instytucie miało służyć jej jedynie wzbogaceniu CV a nie pracy naukowej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam