Co mamy na myśli, kiedy mówimy o czasie? Profesor filozofii Radim Palouš w swojej książce z filozofii wychowania we współautorstwie z Zuzaną Svobodovą (Homo educandus, SPN Praha 2011, s. 66-68)) powiada, że czas ma dwa wymiary. Po pierwsze jest czymś, co posiadamy, co zostało nam dane, a więc mamy czas na odpoczynek, czas na posiłek, nadszedł najwyższy czas, żeby coś zrobić, zbliża się czas zagrożeń czy nadchodzi czas nadziei itp. Tak rozumiany czas jest czymś przedmiotowym, albo go mamy, albo nie, albo się zaczyna, albo właśnie kończy.
Kiedy mówimy, że „mamy czas”, „nie mamy czasu”, „coś jest stratą czasu”, „czas jest długi” to tak, jakby ten czas był rzeczywiście czymś, co można mieć lub nie mieć, co tracimy lub nabywamy, co przesuwamy tam i z powrotem (np. czas letni i zimowy), co łączymy ze sobą (fazy, okresy czasu), jakby czas był czymś krótkim lub długim, tak zobiektywizowanym, że można go zmierzyć. Jeśli tak pojmowany czas traktujemy w oderwaniu od jego przeżywania jako ontyczną aktualność, to mamy przed sobą czas określany przez nowożytną fizykę jako CHRONOS, jako trwanie samo w sobie, jako mechaniczny przebieg jakiegoś zjawiska.
Po drugie jednak fenomen czasu musi być rozumiany jako aktualna konieczność wpisana w naszą biografię, egzystencję, osobiste doświadczenia życiowe. Kiedy powiadam, że był taki czas (kiedyś, przedtem), czy, że jest na coś czas (tu i teraz) lub będzie czas na coś lub dla kogoś np. na odpoczynek, to mogę stwierdzić, że kiedyś i gdzieś odpocząłem, lub że właśnie odpoczywam albo zamierzam odpocząć. Czas w tym znaczeniu służy do czegoś wiążąc się w sposób nierozłączny ze zmiennością tego, czego jest istnieniem. To, co minione, jest zawarte w tym, co aktualne. To nieodwracalny ruch „naprzód”. Taki czas określamy greckim wyrazem KAIROS.
Niedawno otrzymałem nietypową dla naukowców książkę autorstwa prof. surdopedagogiki Bogdana Szczepankowskiego pt. IGRASZKI CZASU. Triolet. Fraszki. Limeryki" (Warszawa 2016). Wyjątkowość tej publikacji polega m.in. na tym, że profesor nie jest literaturoznawcą, językoznawcą, ale jako miłośnik języka ojczystego potrafi nim znakomicie się bawić odzwierciedlając w dowcipnie skonstruowanych wierszykach czas w obu kategoriach - chronos i kairos.
Jak pisze o sobie i własnej twórczości, która przecież w żadnej mierze nie przysporzyła punktów parametrycznych zatrudniającej go jednostce akademickiej, postanowił nie tylko kontynuować oryginalną i subtelną formę poetycką, której początki sięgają początków XIX w. w Polsce, ale i odnotować za jej pośrednictwem upływający czas oraz jego znaki, symptomy. Trzeba być wytrwanym obserwatorem rzeczywistości, by dostrzec w niej i zatrzymać w czasie zdarzenia, postawy ludzkie, doznania własne i reakcje obcych na różne sytuacje historyczne, społeczne, polityczne czy osobiste.
Pierwszy tomik trioletów wydał ów pedagog w 1999 r. pt. "Dziewczynie ze snów", a był to wybór kilkudziesięciu spośród ponad 700 wierszy. Po 17 latach opublikował wspomniane już "Igraszki czasu", w których powtórzył część wierszy z pierwszej edycji, jak i wydał zupełnie nowe czy dotychczas nieznane - najczęściej bliskim sobie - czytelnikom. O ile limeryki są bardziej rozpoznawalne dzięki naszej Noblistce - Wisławie Szymborskiej, o tyle triolety nieco mniej, a są bardziej wyrafinowaną formę poetycką.
Hasło "triolet" w polskiej wersji Wikipedii nie posiada rodzimego przykładu, tylko - o dziwo - czeski (Jaroslav Vrchlický, Přípitek), toteż mam nadzieję, że ktoś zauważy mój dzisiejszy wpis i dokona zamiany czy uzupełnienia tej formy poetyckiej jednym z trioletów Bogdana Szczepankowskiego. A warto!!!
Triolety naszego pedagoga są nie tylko poprawnym ośmiowersowym układem stroficznym o dwóch rymach: ABaAabAB [wiersz pierwszy (A) powtarza się dosłownie lub wariacyjnie w wierszu czwartym i siódmym , zaś wiersz drugi (B) powtarza się w ostatnim], ale oddają ponadczasowy, uniwersalny charakter ludzkich postaw, reprodukcji prawidłowości społeczno-politycznych, historycznych czy egzystencjalnych (psychofizycznych) w życiu człowieka i społeczeństw.
Zacytuję po dwa triolety z każdego tomiku. Niektóre wiersze mogą być czytane przez osoby, które ukończyły 18 rok życia czy/i nie obawiają się sankcji ze strony polityków, mainstreamu:
POLITYKA KADROWA (1985)
Ruchem konika szachowego
zmiany na stanowiskach
w gronie przyjaciół nic nowego
- ruchem konika szachowego.
Czy wyjdzie z tego coś dobrego
co szary człowiek zyska
ruchem konika szachowego
zmiany na stanowiskach...
(Dziewczynie ze snów, 1999, s. 44)
NIUANSE DEMOKRACJI (1988)
Niuansów naszej demokracji
jakoś nie chwytam - ani w ząb.
Czy to specjalność naszej nacji
- niuanse polskiej demokracji?
Bo albo klient nie ma racji,
albo ja jestem taki głąb.
Niuansów naszej demokracji
skoro nie chwytam ani w ząb...
(Igraszki czasu, 2016, s. 10).
Jako (surdo-)pedagog, nauczyciel akademicki, humanista, wspaniały uczony, którego w dn. 11 grudnia 2017 r. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN wyróżnił Medalem Za Zasługi Dla Rozwoju Polskiej Pedagogiki , nie omieszkał "triolecić" wychowawczo, etycznie i edukacyjnie:
KŁAMSTWO I PRAWDA (1987)
Dzięki kłamstwom zajść można wysoko
tylko trudno zawrócić bez smrodu,
gdy zamota się prawdę jak kokon
dzięki kłamstwu zajść można wysoko.
Jednak trzeba mieć pamięć i oko,
co nałgało się z tyłu, co z przodu
wtedy z kłamstwem zajść można wysoko
tylko trudno zawrócić bez smrodu...
(Dziewczynie... s. 56)
SZKOŁA A KLASA
Ukończenie klasy nie zapewnia szkoły,
ukończenie szkoły nie zapewnia klasy,
choć dyplomy mają nie tylko matoły
- ukończenie klasy nie zapewnia szkoły.
Lepszy człek przygłupi, lecz za to wesoły,
choć pod górkę szkołę miał w te trudne czasy.
Ukończenie klasy nie zapewnia szkoły,
ukończenie szkoły nie zapewnia klasy.
(Igraszki..., s. 48)
W najnowszym zbiorze wierszy są też fraszki o uczonym, o godności, o mankamentach wieku czy z okazji jubileuszy. Organizatorom konferencji naukowych, wszystkim referującym jak i słuchaczom gorąco polecam wiersz pt. "ZMORA KONFERENCJI NAUKOWYCH", który zaczyna się tak:
Konferencji wszystkich zmora
to rozpiętość ilorazu...
- nie u organizatora,
lecz u chętnych do przekazu... (...)
Po Świętach takie igraszki dobrze uczynią każdemu, kto szuka dystansu do siebie, interesuje go (o-)świat(-a), polityka, władza, nauka czy rozkosze natury. Każdy znajdzie w tej publikacji odpowiedzi na wiele dręczących pytań, imperatywów, ale i powątpiewań. To także doskonała lektura przed podejmowaniem decyzji politycznych, wyborczych czy związanych z dążeniem do awansu.
Prowadzącym ćwiczenia z teorii wychowania czy etyki nauczycielskiej profesji proponuję igraszki z trioletami B. Szczepankowskiego. Warto nadać im inną treść zachowując dwa pierwsze wersy a zachęcając ich do napisania trzech brakujących tak, by miały swoją logikę i aksjonormatywny sens. Zacznijmy od trioletu pt. WZORCE OSOBOWE
(A) Patrz na innych i się ucz
(B) - ale nie naśladuj!
a) ................
(A) Patrz na innych i się ucz
a) ....................
b) ....................
(A) Patrz na innych i się ucz
(B) - ale nie naśladuj!
Zapewniam, że do autora trafią Państwa pomysły na nową wersję pedagogicznego trioletu. Może też ktoś zaproponuje własny?