30 sierpnia 2013

Etyka władzy zastępowana technokratyczną grą ze społeczeństwem


Tegoroczne lato odsłoniło z całą wyrazistością fałszywe oblicze władz Platformy Obywatelskiej, która z demokracją zrywa w sposób jawny i kompromitujący jej funkcjonariuszy w opinii społecznej. Rozczarowanie obywateli będzie jeszcze większe, kiedy z każdym dniem zostaną ujawniane przez media technokratyczne praktyki władzy, jej socjotechniczne manipulacje.

Od lat badam politykę makrooświatową w naszym kraju i jeszcze miałem złudzenie, że nastąpi przełom w świadomości elit obecnej koalicji. Niestety, wypowiedzi premiera rządu demistyfikują grę fałszywymi kartami nawet, jeśli komunikowane reguły są jedynie zapowiedzią czegoś, czego nie zamierza się spełnić. Radykalnie spada wiarygodność władzy i zaufanie do niej, kiedy ta zaczyna tracić kontrolę nad sobą, by wejść na ścieżkę permanentnego już konfliktu ze społeczeństwem.

Jeżeli Premier III RP mówi do obywateli, do mieszkańców Warszawy, by nie brali udziału w referendum w sprawie odwołania prezydent tego miasta, to zaprzecza nie tylko własnej przeszłości opozycyjnej, ale i niszczy etos społeczeństwa obywatelskiego. Obywatelskość realizuje się bowiem przede wszystkim jako konkretną odpowiedzialność realizowaną w "małej ojczyźnie", a nie tylko jako określoną perspektywę myślową, która polega na zdolności do uznania konieczności istnienia państwa i prawa. (za: J. Staniszkis, "Władza globalizacji"2003, s. 143)

Wykorzystywany przez "platformersów" kilka lat temu przedwyborczy chwyt propagandowy w postaci hasła: "Zabierz babci dowód", by czasami pokolenie "moherowych beretów" nie poszło głosować na opozycję, nabiera w tym kontekście nowego typu postulowanego wobec obywateli zaangażowania. Liczba mieszkańców okazujących pisemną deklaracją wolę przeprowadzenia referendum okazała się jednak przytłaczająco wysoką, toteż władza wzmacnia swój przekaz, który nabiera - jakże znanego mi z czasów PRL - autorytarnego charakteru. Zapowiedź, że w przypadku odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz w referendum, Premier i tak powoła ją na stanowisko komisarza rządzącego Warszawą, znosi szacunek i zaufanie do niego jako lidera partii, która odsłania znamiona antyobywatelskiej.

O aksjologicznej pustce władztwa Premiera III RP pisano niedawno w Frankfurter Allgemeine Zeitung. Już nawet zachodni komentatorzy polskiej sceny politycznej dostrzegają, że sprawujący władzę wprawdzie trzyma jeszcze w rękach ster, ale już sam nie wie, dokąd ma płynąć. Idea modernizacji kraju okazała się jałową w świetle ujawnianej korupcji, afer, finansowych nadużyć także w resortach i strukturach władzy. Rząd traci nie tylko słuch społeczny, ale i wzrok oraz czucie, podtrzymując na stanowiskach kierowniczych osoby pozbawione nie tylko misji, jakiejś wizji, ale zarazem niekompetentne i nieudolne w zarządzaniu wielkimi strukturami społecznymi.

Przez ostatnie 6 lat władze totalnie wypłukały się z wartości, które są wpisane w Konstytucję oraz w Ustawę o systemie oświaty jako fundamentalne dla naszego społeczeństwa. Sterowanie resortami ma już charakter wegetatywny, pogłębiając funkcjonalizację patologii sprawowaniem władzy, co widać szczególnie na przykładzie resortu edukacji.

Prawie 7 tys. nauczycieli traci z dniem 31 sierpnia pracę, a nasza ministra stwierdza z błogim spokojem i uśmiechem na twarzy, że dopiero pod koniec września będzie jej znana rzeczywista liczba "strat kadrowych". Ministra edukacji wyjęła jednak "królika z budżetowego kapelusza" w postaci 100 mln. zł na ... kasę dla tych, którzy będą prowadzić kursy czy szkolenia przekwalifikowujące już bezrobotnych matematyków, fizyków, chemików itp. na świetliczanki, opiekunki do małego dziecka czy pomoc domową.


Zachwycające są kierunki rozwoju polskiej edukacji. Każdego roku - zgodnie ze sprawdzonymi już wzorami z okresu PRL, kiedy to Plenum KC PZPR określało główne zadania ideowo-wychowawcze dla placówek oświatowych - ministra edukacji opublikowała "Kierunki polityki edukacyjnej". Są to:

1. Wspieranie rozwoju dziecka młodszego w związku z obniżeniem wieku realizacji obowiązku szkolnego.

2. Podniesienie jakości kształcenia w szkołach ponadgimnazjalnych.

3. Działania szkoły na rzecz zdrowia i bezpieczeństwa uczniów.

4. Kształcenie uczniów niepełnosprawnych w szkołach ogólnodostępnych.

Tyle? Aż tyle? Czy tylko tyle? To są kierunki polityki edukacyjnej III RP, czy zalecenia władzy centralnej dla dyrektorów przedszkoli i szkół, które mają być egzekwowane od nauczycieli? A kto pamięta, jakie były kierunki polityki edukacyjnej w roku szkolnym 2012/2013? Sądzę, że sama ministra miałaby z tym kłopot. Konstruowanie polskiej polityki edukacyjnej na tak banalnych i powierzchownych celach, które powinny być codziennością działań każdego nauczyciela stawia pod znakiem zapytania rozumienie istoty polityki w skali makro.

W czasie urlopu przeczytałem książkę Ryszarda Kapuścińskiego pt. "To nie jest zawód dla cyników" (PWN, 2013), w której przekazuje czytelnikom kluczowe przesłanie dla profesji publicznej jaką jest dziennikarstwo. jej treść wzmocniła we mnie przeświadczenie, że w gruncie rzeczy rzetelność i uczciwość w procesie komunikacji dotyczy wszystkich zawodów zaufania publicznego, a więc także oświaty oraz szkolnictwa wyższego, nauki, kultury i zdrowia. Ten znakomity dziennikarz pisząc o problemach komunikacji w ponowoczesnych społeczeństwach zwraca uwagę na to, że nie jest nim przemilczanie prawdy, ale to, że słowo nie ma już tego samego ciężaru gatunkowego, co kiedyś.

Jeśli za komunizmu w sowieckiej prasie pojawił się krytyczny artykuł, ktoś kończył w łagrze. Każde słowo ważyło o życiu lub śmierci. Teraz, w sytuacji nadmiaru i wszechobecnej rozrywki, można pisać o wszystkim i nikogo to nie interesuje. Na przykład w polskiej prasie pisze się, że minister jest kłamcą i nic się nie dzieje, minister nie zostaje zdymisjonowany, dalej robi to, co uważa za stosowne.

Otóż to. Zbliża się właśnie nowy rok szkolny. Czekamy na kolejne raporty z poprawnych politycznie diagnoz, sondaży i badań oświatowych na zlecenie MEN.