22 lutego 2011

Cena przetrwania małych i wielkich


W najnowszym numerze tygodnika „WPROST” Marcin Król – filozof i historyk idei Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadza osobistą recenzję książki Romana Graczyka „Cena przetrwania”, której autor dowodzi, w oparciu o dane zgromadzone w IPN, jakoby wiele ważnych postaci z redakcji „Tygodnika Powszechnego” współpracowało na rozmaite sposoby w okresie PRL z SB, by pismo mogło docierać do polskiej inteligencji i przetrwać w trudnych czasach.

Nie znam książki, nie jestem historykiem, więc nie włączam się w ten spór. Mogę natomiast przyznać, że gdyby nie ten właśnie tygodnik, o który wcale nie było tak łatwo w tamtych czasach, to dużo gorsze byłoby moje wykształcenie i być może żadna, a co najwyżej słabsza chęć do angażowania się w duchu wartości humanistycznych o orientacji personalistycznej na rzecz zmiany społeczno-kulturowej i edukacyjnej w kraju. Nie żyliśmy w kraju wolnym, ale „Tygodnik” akurat tworzyli wybitni publicyści, intelektualiści, księża czy ludzie świata kultury, stwarzając nam wyjątkową przestrzeń wolności. Nic dziwnego, że stosowne służby interesowały się jego kadrami, ale mnie, jako jednemu z dziesiątków tysięcy najwierniejszych jego czytelników ani to nie było wiadome, ani też nie przekreśla wartości, które były i nadal są w nim przekazywane.

Pojawia się w tej polemice-oskarżeniu teza, że tego typu publikacja, która oparta jest w większej mierze na supozycjach, domysłach, hipotezach, niż ustalonych i zweryfikowanych dowodach, podobnie jak inne autorstwa młodych historyków z IPN czy związanych z tą ważną instytucją publiczną, jest cechą charakterystyczną dla pokolenia odczuwającego potrzebę poniżania innych. Sądzę, że nie dotyczy to tylko jakiejś części młodych historyków, gdyż wśród średnich czy starszych wiekiem znajdą się też przedstawiciele innych profesji naukowych, i to nie tylko w sprawach, które dotyczą tak istotnych sporów o prawdę historyczną.

Są tacy, którzy tylko dlatego, że sami okazali się mniej utalentowani, mniej pracowici, mniej szczęśliwi i niezdolni do życia w wolności, którzy nie zbudowali własnej mądrości, wykorzystają każdą, nadarzającą się okazję, by żywiąc się nienawiścią i podłością, atakować autorytety poza ich plecami, by nie można było skonfrontować ich postaw z prawdą o rzeczywistości. Jak pisze M. Król: Jak zawsze w historii karły chciałyby uciąć głowę wyższym od siebie, żeby przestać być karłami. Jak zawsze w historii ludzie mali nienawidzą ludzi wspaniałych. (…) Nie lubią podziwiać, cenić, szanować czy uczyć się. Wolą poniżać, bo im wtedy łatwiej. (M. Król, Oskarżam Graczyka-recenzja osobista”, WPROST nr 8/2010, s. 27). Z etyką postaw międzyludzkich zawsze mieliśmy problemy. Na szczęście jest jeszcze pamięć społeczna, wiedza tych, którzy byli i są świadkami podłości ludzi małych, choć im samym wydaje się, że są wielcy.