Organizatorzy wspomnianej przeze mnie w poprzednim wpisie konferencji WSE UAM w Gnieźnie o kulturze popularnej zasłużyli na wyrazy uznania nie tylko z tytułu znakomitego programu, który wykreowali swoimi referatami przedstawiciele nauk społecznych, humanistycznych oraz nauk o sztuce, ale także zaplanowanych spotkań z osobami o kult(ur)owym znaczeniu dla co najmniej dwóch pokoleń.
Wieczorne sesje plenarne zostały bowiem oddane w dniu wczorajszym do dyspozycji medialnym celebrytom. Pierwsza debata odbyła się z udziałem kultowego dla osób formowanych w latach 80.XX w. przez jeden z programów radiowej „Trójki”, jakim była Lista Przebojów Marka Niedźwieckiego (popularnie określanego mianem „Niedźwiedź”). Do drugiej zaś sesji został zaproszony redaktor naczelny miesięcznika „Playboy” Marcin Meller. Tym samym można było porównać odpowiedzi na pytania dwóch profesjonalistów, ale z jakże odmiennych typów kultur.
Ten pierwszy był przykładem kultury wysokiej. Przybliżył nam genezę swoich marzeń o pracy w radiu i dzięki niej spełnianiu się w redagowaniu autorskiej audycji. Ten niezwykle utalentowany, o wyjątkowej barwie głosu dziennikarz-pasjonat opowiadał piękną polszczyzną o swojej pracy w radiowej ”Trójce”, przywoływał anegdoty z różnych okresów konstruowania list przebojów i o związanych z nimi losami niektórych ich słuchaczy. Wielbiciele listy przebojów, do jakich i ja się zaliczam, dowiedzieli się, jak radził sobie w latach PRL z cenzurą i okazjonalnymi próbami bezskutecznego (choć na szczęście sporadycznego) wywierania na niego presji, by któregoś z wykonawców zdjął z listy przebojów albo go na nią wprowadził oraz poznali sposób konstruowania własnego warsztatu pracy, pozyskiwania i gromadzenia nagrań, tworzenia programów przybliżających jakiś zespół czy jeszcze nieznanego w kraju wykonawcę.Nikogo rzecz jasna nie usunął z tej listy, ale czy współczesna młodzież może to zrozumieć żyjąc w warunkach wolności słowa i twórczości?
Drugi z wieczornych gości konferencji - Marcin Meller - potwierdził swój aktywny udział w kulturze popularnej, show biznesie. Dało się to usłyszeć i odczuć w trakcie jego odpowiedzi na pytania, jakie zadawał mu prof. Z. Melosik. O dziennikarstwie i dziennikarzach w Polsce miał jak najgorsze zdanie. Mówił o nich, że stanowią „teatr idiotów”, nie są bowiem przygotowani do swojej profesji, gonią za sensacją, ale nie mają pojęcia, o czym tak naprawdę piszą. Poziom ignorancji wśród dziennikarzy jest porażający. Są jednak – jak stwierdził - „bastiony bardzo dobrej roboty” czy ostatnie wyspy dla polskiej inteligencji, jak Gazeta Wyborcza, Polityka czy przejęty przez Newsweeka dodatek „Europa” gazety „Dziennik”. Przywoływał programy telewizyjne, które - choć są trywialne – to jednak produkowane są na skutek zapotrzebowania widzów. Z jednej strony mamy zatem chaos i fragmentaryczność programów informacyjnych, z drugiej zaś wydawanie pisma „Playboy” –jak określił to prof. Z. Melosik – na pograniczu miękkiej pornografii. Nic dziwnego, że wśród uczestniczek tej konferencji pojawiło się pytanie do M. Mellera o to, ile można zarobić na sesji zdjęciowej do Playboya i w jaki sposób redakcja pozyskuje kolejne panie gotowe do odsłaniania swoich wdzięków.