06 września 2025

Edukacja w Polsce, czyli malowanie elewacji szkolnej mimo dziurawego dachu

 





Polska szkoła przypomina dziś budynek z dziurawym dachem. Deszcz leje się do środka, wiatr hula po korytarzach, a politycy z zapałem malują elewację, przekonując, że to wielka rewolucja w polskiej edukacji. Kolejna lista lektur, zakaz prac domowych, nowe „godziny” – to wszystko kosmetyka, która nie chroni ani uczniów, ani nauczycieli przed codziennym chaosem.

Nauczyciele mówią wprost: „to nie podwyżka, tylko waloryzacja”, „prestiż to porażka”, „jesteśmy figurantami w cudzej reformie”. Ich głosy kontrastują z ministerialnym językiem sukcesu, w którym każde pudrowanie systemu przedstawiane jest jako historyczna zmiana. Opór, który płynie z pokoju nauczycielskiego, nie jest więc kaprysem, ale reakcją na odbieranie autonomii i degradację prestiżu zawodu.

Socjologowie edukacji od dawna ostrzegali przed tą pułapką. Pierre Bourdieu zauważał: „The function of the educational system is to conceal from itself and from others the social functions it performs” (1977). Innymi słowy – szkoła udaje neutralną, a w rzeczywistości służy odtwarzaniu dominacji. W Polsce tę dominację widać dziś w relacjach między MEN a nauczycielami: minister decyduje, nauczyciel wykonuje. 

Basil Bernstein jeszcze w latach 70. pisał: „Education cannot compensate for society” (1970). Ta myśl trafia w samo sedno – dopóki system polityczny opiera się na centralizmie i nierównościach, żadna reforma nie naprawi szkoły. Michael Fullan, praktyk i teoretyk zmiany, dodawał: „Educational change depends on what teachers do and think — it’s as simple and as complex as that” (2007). A więc bez nauczycieli żadna reforma nie jest możliwa – tymczasem w Polsce nauczyciele nadal pozostają „figurantami” w cudzej wizji.

Uczniowie też płacą cenę: co kilka lat inna podstawa programowa, inne podręczniki, inne zakazy i nakazy. Rodzice, bezradni wobec tej karuzeli reform, uciekają w korepetycje i prywatne szkoły. A politycy? Ci dobrze wiedzą, że centralizm niszczy edukację, ale nie chcą oddać władzy. Bo szkoła to dla nich nie wspólnota, tylko pole politycznej gry.

Tymczasem świat znalazł inne rozwiązania. Finlandia oddała autonomię nauczycielom, Kanada postawiła na współpracę społeczności szkolnych, a Holandia pozwoliła szkołom kształtować własną tożsamość. Tam nikt nie maluje elewacji, kiedy wali się dach.

W Polsce natomiast wciąż malujemy – starannie, z dumą, na pokaz. Tylko że uczniowie i nauczyciele stoją w środku tego domu, mokną i marzną. A socjologowie od lat powtarzają: dopóki szkoła będzie polem centralistycznych eksperymentów politycznych, zamiast przestrzenią społecznego zaufania i autonomii, każda nowa „reforma” będzie jedynie kolejną warstwą farby na przegniłych ścianach.




(Źródła: Bernstein, B. (1970). Class, Codes and Control. Volume 1: Theoretical Studies Towards a Sociology of Language. London: Routledge & Kegan Paul.; Bourdieu, P., & Passeron, J.-C. (1977). Reproduction in Education, Society and Culture. London: Sage; Fullan, M. (2007). The New Meaning of Educational Change (4th ed.). New York: Teachers College Press.; Ilustracja wygenerowana z pomocą open AI)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam