05 września 2025

Czesi wiedzą, jak się patrzy szkole na ręce

 


Czesi wiedzą, jak się patrzy szkole na ręce

Wiecie, co lubię u Czechów? To, że mają w sobie taki spokój i zdrowy rozsądek, a jednocześnie potrafią zrobić coś, co w Polsce wydaje się science fiction. Otóż oni systematycznie badają poziom wykształcenia dzieci i młodzieży. Tak, systematycznie a nie raz na dekadę, nie przy okazji badań PISA czy kolejnej afery, tylko regularnie. A potem te wyniki… publikują w prasie codziennej! U nas gazetę otwierasz i masz kolejny dramat polityczny, a u nich infografika (mapka), w którym regionie dzieci lepiej ogarniają matematykę i język ojczysty.

Infografika zamiast sensacji

Przed rozpoczęciem roku szkolnego Czesi wypuszczają infografikę. Serio. Można na niej zobaczyć, w których województwach dzieciaki najczęściej sprawiają problemy wychowawcze i jak to się przekłada na ich wyniki w nauce. U nas? No cóż… my wolimy być zaskakiwani, bo po co wiedzieć wcześniej, że szkoła ma kłopoty, nauczyciele są fatalnie wynagradzani, wypaleni zawodowo, skoro można się o tym dowiedzieć z opóźnieniem, najlepiej wtedy, gdy już płonie?

Gimnazjum – level hard

Droga do gimnazjum w Czechach to trochę jak awans w grze komputerowej. Możesz próbować już po 5., 7. albo 9. klasie szkoły podstawowej, ale zawsze musisz przejść egzamin-bossa z matematyki i  języka czeskiego, a nie angielskiego. A potem, jeśli marzysz o studiach, czeka cię kolejny boss, egzamin wstępny na uczelnię. Nikt tu nikogo nie rozpieszcza.

Problem w tym, że gracze z biedniejszych regionów mają do dyspozycji drewniany miecz, a ci z Pragi – pełny zestaw magicznych artefaktów. Efekt? Różnice w wynikach sięgają nawet 170%.

Pieniądze szczęścia nie dają, ale szkoły bez nich padają

Czesi dobrze wiedzą, że bez kasy ani rusz. Potrzebne są dodatkowe środki na zajęcia pozalekcyjne, psychologów, rozwijanie talentów. Inaczej dzieciaki z regionów biedy i bezrobocia wylądują w zawodówkach, a potem… w busie do Niemiec. Bo tam zarobią więcej, a i piwo smakuje podobnie.

Toksyczna szkoła – wspólne doświadczenie

Ciekawe, że czescy uczniowie opisują szkołę niemal identycznie jak nasi: „konserwatywna”, „toksyczna”, „nieprzyjazna”. Można by zrobić konkurs: Polska vs. Czechy – kto wymyśli bardziej dosadne określenie. Najlepsze wyniki osiągają oczywiście ci, którzy trafili do szkół dbających o dobrostan. Ale jak tu dbać o wellbeing, skoro nauczyciel zarabia tyle, że na Netflixa musi się zrzucać z sąsiadem?

Raport z Usteckiego – lektura do poduszki

Zajrzałem do raportu z województwa usteckiego. I wiecie co? To idealna lektura, jeśli ktoś nie może zasnąć – wystarczy pięć stron i człowiek myśli: „a może jednak nie mam tak źle?”. Wnioski? Najmniej dzieci w przedszkolach, chroniczny brak nauczycieli, niski prestiż zawodu i jeszcze niższe aspiracje edukacyjne mieszkańców. A do tego rozwody, bezrobocie i emigracja do Niemiec. Kto by się spodziewał, że takie combo nie pomaga dzieciom w nauce?

Narodowy Konwent, czyli edukacja na poważnie

Ale jest też jasna strona mocy. W 2023 roku Czesi powołali Narodowy Konwent o Edukacji. Brzmi poważnie, prawda? Co miesiąc w Senacie zbierają się naukowcy, eksperci i działacze. Dyskutują o cyfryzacji, zdrowiu psychicznym, dzieciach uchodźców, a nawet o finansowaniu szkół. I uwaga: wszystko nagrywają i wrzucają do internetu! Transparentność w polityce edukacyjnej, to dopiero jest czeski film. 

Patrząc na to wszystko, mam wrażenie, że Czesi grają w edukacyjne szachy, a my w Polsce dalej bawimy się w „Chińczyka”. Oni planują ruchy kilka kroków do przodu, a my wrzucamy kostkę, liczymy na szczęście i udajemy, że to też jest strategia.




(oprac. ikonografiki z pomocą ChatGPT na podstawie: M. Hronová, „Rozdíly mezi regiony se prohlubují i ve studijních výsledcích žáků, "Hospodářské noviny", 20 sierpnia 2025, s. 1; foto-moje).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam