02 października 2025

Pedagogika w cieniu seriali oglądanych przez Profesora Ryszarda Koziołka

 





Wykłady inaugurujące rok akademicki niosą z sobą fenomenalne inspiracje. Ich autorzy mają przecież świadomość, że będą mówić do studentów pierwszego roku, którzy jeszcze nie posmakowali studiów. Z tym większą satysfakcją wysłuchałem wykładu w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, który wygłosił prof. Ryszard Koziołek

Wykład nosił tytuł: "Pedagogika kultury popularnej", a więc kultury, która nie jest tylko rozrywką. Wielokrotnie pisał o niej w swoich monografiach pedagog Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - prof. Zbyszko Melosik czy prof. Uniwersytetu Wrocławskiego Witold Jakubowski. Tym razem odniósł się do tego fenomenu kulturowego literaturoznawca a zarazem Rektor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.  

Kultura popularna jest niewątpliwie zwierciadłem, w którym przeglądamy się codziennie, nawet jeśli udajemy, że to tylko zabawa. Profesor R. Koziołek przypomniał, że popkultura nie jest jedynie tłem życia, bowiem ona także wychowuje, kształtuje i prowadzi każdego z jej odbiorców i współtwórców do określonego świata wartości. Tak jak kiedyś ojcowie założyciele pedagogiki spierali się o to, czy o losie dziecka ma prawo decydować tylko rodzina, Kościół, a może państwo, tak też dziś, po cichu, bez żadnego dekretu, jednym z ukrytych wychowawców ponoć stają się seriale. 


Kto z nas nie nosi w sobie dziecięcej Pippi Langstrumpf,  anarchicznej, silnej, zuchwałej? Kto nie marzył, by choć raz tupnąć nogą jak ona, odrzucić konwenans i ocalić swoje poczucie wolności? A przecież Pippi to nie tylko bohaterka książek. To iskra, która rozpaliła w wielu z nas tęsknotę za odwagą. Serialowe postacie pełnią podobną rolę, skoro uczą kolejne pokolenia, choć nie stoją przy tablicy.

Zmęczony i  niezłomny zarazem Saul Berenson z "Homeland" wprowadza telewidzów w świat politycznej odpowiedzialności. Cyniczny i bezlitosny Frank Underwood z "House of Cards" uczy, jak łatwo moralność ustępuje miejsca ambicji. Fleabag patrzy nam prosto w oczy i pokazuje, że wstyd można oswoić śmiechem. Logan Roy z "Sukcesji" jest wulgarny, ale pod jego gniewem pulsuje samotność, która boli jak rana. Natomiast Beth Dutton z "Yellowstone" jest jak uosobienie dziecięcej fantazji o natychmiastowej sprawiedliwości,  niekiedy okrutnej, ale zawsze autentycznej.

Jak mówił Profesor R. Koziołek, to wszystko tak mocno działa, bo serial nie jest tylko opowieścią. To przestrzeń, w której ćwiczymy emocje: gniew, nadzieję, rozpacz, czułość. To poligon, na którym uczymy się reagować bez konsekwencji, ale z realnym przeżyciem oglądanych zdarzeń. Seriale socjalizują nas tak, jak dawniej robiła to literatura. Dają nam wspólny język – od "Mody na sukces" po "Sukcesję", dzięki którym możemy rozmawiać z drugim człowiekiem jak ze starym znajomym: „Widziałeś? Pamiętasz tę scenę?”

Zdaniem humanisty oglądanie seriali nie jest stratą czasu. Są one inwestycją w wyobraźnię i empatię. Serial nie tylko bawi, ale uczy widzów, jak być człowiekiem w świecie, który zmienia się szybciej niż szkolne programy.

I dlatego prof. R. Koziołek nie zakończył swojego wykładu teorią, lecz prostą radą, żebyśmy oglądali mądrze i z sercem, bo być może najlepszą lekcją pedagogiki naszych czasów nie jest podręcznik szkolny czy akademicki, lecz historia trenera piłki nożnej, który zamiast krzyczeć na swoich zawodników, patrzy im w oczy i mówi: "Wierzę w  Was".

Ten trener ma na imię Ted Lasso, zaś jego serial, jak każda wielka opowieść, zostaje z widzami na długo. Nie chodzi o to, byśmy wstydzili się własnych emocji przed ekranem telewizora, lecz byśmy dostrzegli, że kultura popularna wychowuje nas równie skutecznie, jak szkoła, a często wcale nie gorzej. 




(ilustracja:  ChatGPT 5.0).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam