Wykłady inaugurujące rok akademicki niosą z sobą fenomenalne inspiracje. Ich autorzy mają przecież świadomość, że będą mówić do studentów pierwszego roku, którzy jeszcze nie posmakowali studiów. Z tym większą satysfakcją wysłuchałem wykładu w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, który wygłosił prof. Ryszard Koziołek.
Wykład nosił tytuł: "Pedagogika kultury popularnej", a więc kultury, która nie jest tylko rozrywką. Wielokrotnie pisał o niej w swoich monografiach pedagog Wydziału Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu - prof. Zbyszko Melosik czy prof. Uniwersytetu Wrocławskiego Witold Jakubowski. Tym razem odniósł się do tego fenomenu kulturowego literaturoznawca a zarazem Rektor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Kultura popularna jest niewątpliwie zwierciadłem, w którym przeglądamy się codziennie, nawet jeśli udajemy, że to tylko zabawa. Profesor R. Koziołek przypomniał, że popkultura nie jest jedynie tłem życia, bowiem ona także wychowuje, kształtuje i prowadzi każdego z jej odbiorców i współtwórców do określonego świata wartości. Tak jak kiedyś ojcowie założyciele pedagogiki spierali się o to, czy o losie dziecka ma prawo decydować tylko rodzina, Kościół, a może państwo, tak też dziś, po cichu, bez żadnego dekretu, jednym z ukrytych wychowawców ponoć stają się seriale.
Kto z nas nie nosi w sobie dziecięcej Pippi Langstrumpf, anarchicznej, silnej,
zuchwałej? Kto nie marzył, by choć raz tupnąć nogą jak ona, odrzucić konwenans
i ocalić swoje poczucie wolności? A przecież Pippi to nie tylko bohaterka książek. To
iskra, która rozpaliła w wielu z nas tęsknotę za odwagą. Serialowe postacie
pełnią podobną rolę, skoro uczą kolejne pokolenia, choć nie stoją przy tablicy.
Zmęczony i niezłomny zarazem Saul Berenson z "Homeland" wprowadza telewidzów w świat
politycznej odpowiedzialności. Cyniczny i bezlitosny Frank Underwood z "House of Cards" uczy, jak łatwo moralność ustępuje miejsca ambicji. Fleabag patrzy
nam prosto w oczy i pokazuje, że wstyd można oswoić śmiechem. Logan Roy z "Sukcesji" jest wulgarny, ale pod jego gniewem pulsuje samotność, która
boli jak rana. Natomiast Beth Dutton z "Yellowstone" jest jak uosobienie dziecięcej
fantazji o natychmiastowej sprawiedliwości, niekiedy okrutnej, ale zawsze
autentycznej.
Jak mówił Profesor R. Koziołek, to wszystko tak mocno działa, bo serial nie jest tylko opowieścią. To
przestrzeń, w której ćwiczymy emocje: gniew, nadzieję, rozpacz, czułość. To
poligon, na którym uczymy się reagować bez konsekwencji, ale z realnym
przeżyciem oglądanych zdarzeń. Seriale socjalizują nas tak, jak dawniej robiła to literatura. Dają
nam wspólny język – od "Mody na sukces" po "Sukcesję", dzięki którym możemy
rozmawiać z drugim człowiekiem jak ze starym znajomym: „Widziałeś? Pamiętasz tę
scenę?”
Zdaniem humanisty oglądanie seriali nie jest stratą czasu. Są one inwestycją w wyobraźnię i empatię. Serial nie
tylko bawi, ale uczy widzów, jak być człowiekiem w świecie, który zmienia się
szybciej niż szkolne programy.
I dlatego prof. R. Koziołek nie zakończył swojego wykładu teorią, lecz prostą radą, żebyśmy oglądali mądrze i z sercem, bo być może najlepszą lekcją pedagogiki naszych czasów nie
jest podręcznik szkolny czy akademicki, lecz historia trenera piłki nożnej, który zamiast krzyczeć na
swoich zawodników, patrzy im w oczy i mówi: "Wierzę w Was".
Ten trener ma na imię Ted Lasso, zaś jego serial, jak każda wielka opowieść, zostaje z widzami na długo. Nie chodzi o to, byśmy wstydzili się własnych emocji przed ekranem telewizora, lecz
byśmy dostrzegli, że kultura popularna wychowuje nas równie skutecznie, jak
szkoła, a często wcale nie gorzej.
(ilustracja: ChatGPT 5.0).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie będą publikowane komentarze ad personam