Od kilku miesięcy otrzymujemy doniesienia dziennikarzy śledczych na temat korupcji, której beneficjentami okazali się jacyś pracownicy i zapewne też niektórzy eksperci Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Zastanawiam się, jak długo trwał ten proceder w tym urzędzie, którego kadry zamiast stać na straży jakości kształcenia, sprzeniewierzyły dobre imię instytucji państwowej?
Wielokrotnie
podejmowałem w blogu problem zdumiewających wyników akredytacji w szkołach
wyższych, które dziwnym trafem otrzymywały pozytywną rekomendację prezydium PKA
mimo negatywnych ocen zespołów akredytujących! Zapewne przyczyniło się do ujawnienia tego procederu aresztowanie b. rektora Collegium Humanum. Wydział Teologiczny
Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie wszczął postępowanie Pawłowi Cz. w
sprawie podejrzenia o plagiat w pracy doktorskiej.
W
łódzkiej "Gazecie Wyborczej" czytam w artykule Piotra Brzózki:
"CBA
zatrzymuje rektora WSBW Krzysztofa G. oraz prorektorkę Izabelę B. w związku
z wielowątkowym
śledztwem w sprawie
zorganizowanej grupy przestępczej działającej na jednej z warszawskich uczelni niepublicznych, a także przestępstw o charakterze
korupcyjnym. Zatrzymani zostają również wykładowca Akademii Górnośląskiej w
Katowicach oraz pracownik Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa Publicznego i
Indywidualnego Apeiron w Krakowie.
Prokuratura
stawia im zarzuty
przekupstwa oraz płatnej protekcji. Według śledczych
mieli oni wręczać od 15 do 200 tysięcy złotych osobom reprezentującym Polską
Komisję Akredytacyjną w zamian za korzystne dla uczelni rozstrzygnięcia".
Pracownik czy pracownicy PKA wyłudzali lub otrzymywali wysokie korzyści materialne i nie
tylko od b. rektora powyższej "szkółki", ale także od władz innych wyższych szkół
prywatnych. Czytam, że także jakaś łódzka szkółka "bezpiecznego gotowania
na gazie" zapłaciła za uzyskanie zgody PKA na prowadzenie kierunku
studiów. Zastanawiam się, po co utrzymujemy z pieniędzy publicznych
urzędników państwowych w PKA i Ministerstwie Nauki, których kierownictwo nie
jest w stanie nadzorować i weryfikować swoich podwładnych?
Może
minister nauki zablokuje wreszcie dalszy rozwój Polskiej Korupcji
Akredytacyjnej? Korupcja w PKA nie pojawiła się w ciągu jednego roku. Musiała trwać latami, skoro tak bezczelnie ktoś dawał temu przyzwolenie.