28 grudnia 2023

„Patologia, nadinterpretacja, granda, oszustwo i tyle”

 


Otrzymałem List od prawdopodobnie  pracownika naukowego jednej z polskich uczelni akademickich. Upubliczniam go w tej części, która dotyczy zjawiska, a nie konkretnych osób czy instytucji, bo nie dysponuję dowodami w sprawie, która poruszyła sygnalist(k)ę. Rzecz dotyczy ponoć turystyki habilitacyjnej polskich pracowników naukowych do Bułgarii. Nie znam tego języka w odróżnieniu od czeskiego i słowackiego, więc nie jestem tu kompetentny, by czytać przywołane rejestry danych. 

Jest jeszcze jeden związany z tym problem, a mianowicie poczucie bezkarności sygnalistów, którzy zarzucają coś komuś, ale nie mają na to dowodów. Nie jestem w stanie ocenić na podstawie jakiegoś donosu, czy rzeczywiście dotyczy próby ukrycia pseudonaukowych prac przed recenzentami w kraju, czy może jej/jego publikacje odpowiadają wymaganiom naukowym w innym kraju. 

Kwestia natury ogólnej: O ile prawo sygnalisty jest słuszne, trafne w sytuacji możliwej do udokumentowania korupcji, kradzieży, przestępstwa materialnego, o tyle tam, gdzie w grę wchodzi ocena naukowa może ono być nadużywane, stosowane nieadekwatnie, by uniemożliwić pociągnięcie sygnalisty/-ki do odpowiedzialności za próbę oczernienia kogoś. W takiej sytuacji trzeba zastanowić się nad tym, kogo tzw. sygnaliści chcą wykluczyć z uczelni, a co reprezentują sami i dlaczego "żądlą" tych, którzy jednak stoją na straży nauki a nie naukawego konsumowania dyplomu? 

Okazuje się, że nieuczciwy/-a sygnalista/-ka, psychopatyczny/-a intrygant/-ka  jest chroniony, a pomawiany przez niego/nią pracownik naukowy nie ma możliwości zaskarżenia go/jej, bo dane osobowe sygnalisty/-ki są objęte tajemnicą. Wystarczy, że zasygnalizuje rzekomo w interesie publicznym nieprawidłowość w danej instytucji/organizacji, a w istocie kieruje się prywatnymi porachunkami, żądzą zemsty za własne porażki. W sytuacji konfliktów wartości czy personalnych nie można ustalić, czy nie czyni tego we własnym interesie?   

Nie przypuszczam, by Bułgaria stała się drugą Słowacją, gdyż leży zbyt daleko od naszego kraju, a poza tym uzyskany tam stopień doktora habilitowanego - jak wynika z poniższego listu - nie jest nośnikiem dumy tylko skrywanego przed innymi wstydu. Nie wiem zatem, jakim interesem, jakim motywem kierował/-a się sygnalista/-ka przesyłając poniższej treści list do mnie i do prof. Marka Wrońskiego (co wynika z listy adresatów)?Oto ten list:        

„Patologia, nadinterpretacja, granda, oszustwo i tyle

Tak niegdyś skomentowano artykuł zamieszczony w Gazecie Wyborczej opisujący proceder szybkiej ścieżki habilitacyjnej na słowackich uczelniach. Działania te zostały zablokowane w 2016 r. i już w tym samym roku otworzyła się nowa ścieżka, prawdopodobnie jeszcze prostsza i szybsza, ścieżka bułgarska. Niniejsza wiadomość dotyczy jednej tylko polskiej uczelni, która honoruje takie możliwości awansowania naukowego swoich pracowników. Jeżeli proceder rozwija się tak intensywnie w całym kraju, to aż zatrważająca jest myśl w jakiej kondycji jest polska Nauka.

Podstawą prawną są anachroniczne porozumienia z lat siedemdziesiątych. Osoby, o których wspomniano poniżej często nie znają języków obcych (w praktyce, pomimo uzyskanych certyfikatów np. doktorskich), a ich dorobek dotyczy wybranych aspektów polskiej rzeczywistości.

Panie Ministrze, oczekujemy efektywnych rozwiązań i zablokowania drogi na skróty dla niektórych naukowców; czym w tej perspektywie są doktoraty i habilitacje rzetelnie i z trudem wypracowywane w polskich uczelniach, z uwzględnieniem wymiernych kryteriów? Liczymy na solidną pracę i zahamowanie szybko rozwijającej się patologii w polskiej nauce.

Panie Profesorze Śliwierski, dokonał Pan trudnej pracy zebrania i opublikowania materiału kompromitującego wielu polskich naukowców wybierających słowacką drogę na skróty; czy nie warto byłoby przygotować kolejnego tomu demaskującego proceder bułgarski?

Panie Profesorze Wroński, z wielką determinacją i skutecznością obnaża Pan ciemne strony i patologie w polskiej nauce, posiada Pan możliwości i narzędzia do efektywnego reagowania; czy imitacje doktoratów i habilitacji niespełniających w żadnej mierze kryteriów polskiej nauki są tematem wartym podjęcia?

Panie Redaktorze Kieraciński, na łamach Forum Akademickiego demaskował Pan ze swoim zespołem liczne przejawy nierzetelności i oszustw w polskiej nauce; czy jest Pan gotowy zająć się kolejną aferę?

Pięć lat temu prof. Bogusław Śliwierski opublikował książkę Turystyka habilitacyjna Polaków na Słowację w latach 2005-2016Zmiana przepisów z 1 czerwca 2016 r. zahamowała ten proceder, chyba słusznie określony w jednym z komentarzy do artykułu Gabrieli Kucharskiej i Jarosława Sidorowicza (Habilitacja na Słowacji. Szybki sposób na zdobycie tytułu naukowego, Wyborcza.pl Kraków, 16.10.2015) jako  „patologia, nadinterpretacja, granda, oszustwo i tyle”.

Tymczasem „naukowcy” znaleźli nowy, wyjątkowo szybki skrót do awansu naukowego – habilitacje w Bułgarii. Inna sprawa, że pierwsze informacje o tej ścieżce kariery pojawiły się już w 2016 r.

(https://forum.gazeta.pl/forum/w,87574,160683690,160683690,Bulgarskie_habilitacje_szybciej_i_latwiej_bez_WoS.html)."


(foto: autor)