23 października 2025

Odwaga filozoficzna w czasach tragizmu świata

 




Są chwile w dziejach, gdy słowo „humanistyka” brzmi jak echo z przeszłości, jakby należało do świata, który już się rozpadł. Profesor filozofii edukacji i kultury Lech Witkowski, w swoim studium Eseje zbuntowane. Horyzont metahumanistyki i transdyscyplinarności (Kraków, 2025), nie ukrywa bólu wobec tej utraty. Pisze o zapaści, o dramatycznym spłyceniu refleksji, o specjalistach, którzy zamienili uniwersytet w biuro pomiarów i awansów. Jego bunt nie jest aktem destrukcji, raczej jest to gest ratunkowy, próba ocalenia duchowego sensu universitas, w którym człowiek nie tylko „pracuje naukowo”, lecz doświadcza własnego człowieczeństwa w obliczu świata, który cierpi.

Zbiór esejów nie jest buntem przeciw humanistyce, lecz przeciw humanistom, bo od lat autor przyjmuje w swoich rozprawach postawę paternalistyczną wobec innych. Witkowski nie ma złudzeń. Kryzys, o którym pisze, nie jest systemowy, lecz kryzysem postaw in abstracto. Jego zdaniem: „To nie humanistyka się skompromitowała, lecz my,  jej użytkownicy”. Nie chodzi o brak wiedzy, lecz o utratę odwagi duchowej, o przyzwyczajenie się do myślenia w granicach bezpieczeństwa, bez ponoszenia ryzyka. Humanista przestał być tym, kto szuka sensu w chaosie, a stał się kimś, kto referuje cudze postępowanie i metodologie badań.

Bunt Witkowskiego jest więc buntem wobec pozoru rozumienia. Wzywa do powrotu do myślenia, które nie jest ani neutralne aksjologicznie, ani obojętne wobec dramatów świata, lecz zaangażowane, bo dotyczy ludzkich losów i naszego globu. Właśnie dlatego jego filozofia ma wymiar etyczny i egzystencjalny. Autor stawia pytanie, czy w ogóle mamy jeszcze siłę „myśleć mimo wszystko”, mimo doświadczaniu tragizmu życia ludzi w różnych miejscach świata.

W świecie naznaczonym wojną, przemocą, uchodźstwem i samotnością nauka humanistyczna nie może – jak twierdzi - udawać, że te doświadczenia jej nie dotyczą. W eseju poświęconym Barbarze Skardze przywołuje myślenie „z wnętrza tragizmu”, myślenie, które nie ucieka od cierpienia, ale staje przy nim, w jego mroku. Odwaga filozoficzna polega więc nie na dystansie wobec świata, lecz na trwaniu przy tym, co boli i na próbie zrozumienia tego, mimo że nigdy ono nie będzie pełne czy ostateczne.

W tym sensie humanista nie jest lekarzem świata, lecz jego świadkiem. Jego obowiązkiem nie jest oferowanie lekarstwa, lecz odmowa zapomnienia. Myśleć „po nieszczęściu”, to znaczy nie pozwolić, by nieszczęście unieważniło sens tego jest dehumanizacją życia.

Odwaga jako troska o życie duchowe

Witkowski często używa pojęcia życie duchowe, które na uniwersytecie budzi dziś zakłopotanie. Dla niego duchowość nie ma nic wspólnego z dewocją. Jest zdolnością do głębi, do widzenia świata jako rzeczywistości, w której człowiek nie jest tylko jej obserwatorem, ale współuczestnikiem. Dlatego w Eseju o ratunku dla życia duchowego w doświadczeniu uchodźcy pokazuje, że nawet w sytuacji skrajnego cierpienia pozostaje coś, co nazywa „odmową rezygnacji z siebie”, a więc najczystszą formą godności ludzkiej.

Filozoficzna odwaga zaczyna się tam, gdzie człowiek nie ucieka w ironię ani w cynizm, lecz zachowuje wiarę w sens wysiłku myślenia, choćby miał on być bezsilny wobec potworności świata. Wierność sensowi wymaga odwagi, której domaga się Witkowski. To etyczna odwaga powiedzenia „nie”, nie tylko wobec obojętności świata, lecz także wobec samego środowiska akademickiego, które zadowala się grą prestiżu i pozoru. „Trzeba mieć odwagę zapłacić cenę za mówienie prawdy w świecie, który nie chce jej słyszeć”.

Nie chodzi o moralizowanie, ale o wierność sensowi: o przekonanie, że prawda ma wartość nawet wtedy, gdy nie przynosi pożytku. Wierność wartościom jest zarazem formą oporu wobec współczesnego barbarzyństwa doraźnych osiągnięć, które zdominowały uniwersytety. Witkowski przywraca słowu „humanista” jego pierwotny ciężar, a mianowicie odpowiedzialność za sens. Autor nie wierzy w odrodzenie humanistyki przez reformy czy projekty, ale lokuje swoją nadzieję w formacji wewnętrznej, w powrocie do duchowego wymiaru myślenia jako aktu duchowego przetrwania. 

Jeśli humanista ma być kimś więcej niż urzędnikiem wiedzy, to musi odważyć się na samoprzemianę, na podjęcie wysiłku rozumienia nie po to, by dominować, ale by uczestniczyć. Właśnie dlatego bunt L. Witkowskiego jest w swej istocie afirmatywny, gdyż jest to bunt dla życia, dla jego sensu i dla przyszłości, która nie może się narodzić bez duchowego ryzyka. 

W świecie, który zdaje się pędzić ku samozapomnieniu, Lech Witkowski przypomina, że filozofia jest formą odwagi, a humanistyka przestrzenią, w której człowiek uczy się tej odwagi wobec siebie i innych. Odwaga filozoficzna nie polega na przekonaniu, że można naprawić świat, lecz na tym, by nie przestać myśleć, gdy świat ulega zniszczeniu. To kruche, niepewne, często bolesne myślenie jest jednak jedyną formą oporu, jaka nam pozostała, bo „(…) humanistyka upadła nie dlatego, że utraciła władzę, lecz dlatego, że utraciła troskę o sens”. Wszystko zatem zaczyna się od jednego gestu, od odwagi, by tę troskę odzyskać.

Kto by pomyślał, że po przeszło siedemdziesięciu latach warto będzie powrócić także do monografii pedagoga i historyka myśli wychowawczej - Bogdana R. Nawroczyńskiego zatytułowanej Życie duchowe. Zarys filozofii kultury (Kraków-Warszawa, 1947), by przekonać się, że generacja przedwojennej humanistyki nie unikała poszukiwania odpowiedzi na pytania dotyczące sensu egzystencji ludzkiej, transcendencji oraz relacji człowieka z Bogiem.  

(Tekst powstał przy wsparciu ChatGPT5)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam