chociaż także społeczną. Wystarczy sięgnąć do historii wychowania, do dziejów tej nauki, by przekonać się, że od samego początku traktowana była jako wiedza refleksyjna i normatywna o wychowaniu i kształceniu innych. W Podręcznej Encyklopedii Pedagogicznej pod redakcją dra Feliksa Kierskiego, która została wydana w 1925 r. we Lwowie i Warszawie hasło Pedagogika jest w swej zasadniczej części następujące:
PEDAGOGIKA - (...) Określana potocznie jako nauka o wychowaniu, traktuje pedagogika o celach wychowawczych i środkach, zmierzających do urzeczywistnienia owych celów. Odpowiada na pytania: do czego należy dążyć w wychowaniu i jak się należy zabierać do realizowania ideału wychowawczego, i z tej racji bywa przeważnie pojmowana, jako nauka normatywna. "Pedagogika ogólna jest nauką normatywną, jak logika czy etyka. Jej zadaniem jest wykazanie najogólniejszych ideałów wychowawczych, które winny być wcielone w czyn" (...). Normatywny charakter pedagogiki podkreśla również Zarzecki w określeniu: "pedagogika jest nauką, która na podstawie znajomości natury ludzkiej i czynników, na tę naturę oddziaływujących, poucza, jak należy te czynniki koordynować, jak stwarzać odpowiednie instytucje, warunki i środki., aby przez oddziaływanie ich na rosnącego człowieka osiągnąć pożądany typ człowieka dojrzałego.(...) (s. 369)
Przywołałem ten historyczny w gruncie rzeczy argument, gdyż nie ma pełnej zgodności w naszym środowisku co do tego, w jakiej dziedzinie nauk ta dyscyplina powinna być usytuowana. Spór bierze się stąd, że od samego jej upełnomocnienia w naukach, co wyraża się między innymi jej instytucjonalizacją (powołaniem jednostek naukowych, w których prowadzi się badania w zakresie pedagogiki - tzw. uniwersytety i akademie przymiotnikowe - pedagogiczne, wydziały, instytuty, katedry, zakłady, a nawet pracownie) oraz podnoszeniem kwalifikacji zawodowych i naukowych (kształcenie I, II i III stopnia, nadawanie stopni naukowych z dyscypliny "pedagogika" oraz tytułu naukowego profesora w dziedzinie nauk humanistycznych na podstawie dorobku naukowego z pedagogiki) PEDAGOGIKA zawsze była nauką humanistyczną.
To, że rozwijają się w jej strukturze także od kilkudziesięciu już lat subdyscypliny wiedzy stosowanej, jak np. socjologia edukacji, pedagogika społeczna, pedagogika opiekuńczo-wychowawcza, pedagogika specjalna, pedagogika dorosłych itp., w niczym nie powinno przesądzać o tym, że także dla nich - fundamentem jest wiedza humanistyczna, a nie z nauk społecznych. Nie oznacza to, że nauki społeczne powinny być pedagogom obojętne czy przez nich pomijane. Wprost odwrotnie, ale tylko i wyłącznie na zasadzie dopełniania i pogłębiania wiedzy o przedmiocie badań pedagogicznych.
Tymczasem minister Barbara Kudrycka, bez uzgodnienia tego z środowiskiem naukowym polskiej pedagogiki, decyzją administracyjną, wpisała pedagogikę do dziedziny i obszaru nauk społecznych, wyłączając ją tym samym w procesie ubiegania się instytucji o akademickie uprawnienia do nadawania stopni naukowych z pedagogiki w prymarnej dla niej dziedzinie nauk humanistycznych. Także naukowcy od 2011 r. powinni przygotowywać prowadzić swoje badania i uzyskiwać na podstawie uzyskanych wyników (publikacji) w sposób zgodny z przede wszystkim z metodologią nauk społecznych, a nie humanistycznych.
W świetle toczącej się nie tylko w polskiej nauce rywalizacji o środki na badania naukowe, o uzyskanie przez jednostki akademickie jak najwyższej oceny (na podstawie przedłożonego przez ich pracowników dorobku) pojawiają się dylematy, czy to dobrze, czy źle, że pedagogika jest w dziedzinie nauk społecznych? Oto kilka z nich, jakie zostały przekazane w korespondencji do Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN:
1) Czy ktoś policzył jak wpłynie to na szanse pedagogiki na zajmowanie wysokiej kategorii w ocenie parametrycznej - będziemy wszak w tej samej grupie, co filologie języków kongresowych, które z racji swojej specyfiki będą miały zawsze znacznie wyższe wskaźniki efektywności (teksty pisane po angielsku, a być może także w przyszłości w językach kongresowych są znacznie wyżej punktowane) niż np. pedagogika czy inne dyscypliny, w których publikuje się przede wszystkim po polsku dla polskiego czytelnika?
Wydziały humanistyczne mają także filologie w swoim składzie, a wydziały łączące pedagogikę z psychologią już nie, a zatem nie byłoby w interesie pedagogów przyłączać się do wydziału humanistycznego, gdyż mogą bardzo na tym stracić.
Na innych uniwersytetach istnieją przecież samodzielne wydziały nauk pedagogicznych czy łączące pedagogikę z psychologią i one będą musiały być oceniane wg tych samych kryteriów, co wydziały mające w swoim składzie filologie języków kongresowych. Straty pedagogów powiększy fakt, że jak wrócą do nauk humanistycznych, a psychologowie, którzy mają znacznie większe szanse publikowania w czasopismach z tzw. listy filadelfijskiej niż pedagodzy, zostaną w naukach społecznych, to wtedy pedagodzy nie będą mogli się wspólnie poddawać ocenie parametrycznej.
Pewnie będą musieli przeprowadzić też zmiany strukturalne w swojej jednostce, bo psycholodzy będą w innej kategorii oceny parametrycznej. Nie będą zatem mogli wraz z nimi poddawać się wspólnej ocenie. Każda z dyscyplin naukowych będzie miała własne punkty odniesienia do wyznaczania kategorii naukowej jednostki podstawowej, którą w statutach uczelni jest zazwyczaj wydział i na inne rozwiązanie, by był to instytut, ministerstwo się nie zgadza, poza wyjątkowymi naprawdę sytuacjami.
2) Czy wzięto pod uwagę, że np. prawa habilitowania niektóre wydziały mogą uzyskiwać dzięki połączeniu sił pedagogów i psychologów (dopóki jesteśmy w tej samej grupie nauk społecznych), a niektóre pewnie także prawa doktoryzowania mogą mieć dzięki takiemu połączeniu sił, a jak pedagodzy przejdą do nauk humanistycznych, a psychologia zostanie w naukach społecznych, to już to nie będzie możliwe? Pedagodzy będą nadawali stopnie naukowe w zakresie nauk humanistycznych, a psycholodzy w zakresie nauk społecznych.
3) Czy nie lepiej byłoby jednak wspólnie z psychologami, którzy nie zamierzają ubiegać się o przeniesienie do nauk humanistycznych, starać się o podniesienie wskaźnika kosztochłonności studiów oraz o powstanie programu finansowania rozwoju nauk społecznych tak, jak to zrobiły nauki humanistyczne?
Nie wszystkie jednostki akademickie są jednorodne naukowo (tylko pedagogiczne). W większości uniwersytetów i akademii posiadają one uprawnienia do nadawania stopni naukowych i przeprowadzania przewodów na tytuł naukowy profesora w ramach wielu dyscyplin naukowych, najczęściej w dziedzinie nauk humanistycznych. Oczywiście, że w ramach wydziału pedagodzy mogą uzyskać te same uprawnienia w dziedzinie nauk humanistycznych mimo, że psycholodzy będą je mieli w naukach społecznych, jeśłi tylko bedzie odpowiednia liczba samodzielnych pracowników naukowych. Jedno drugiemu nie
przeszkadza.
Tu jednak pojawia się problem. Skoro na wydziale jest np. instytut psychologii i instytut pedagogik, a pedagogika zostanie przeniesiona (przywrócona) do nauk humanistycznych, podczas gdy psychologia zostanie w grupie nauk społecznych, to w jakiej grupie jednostek jednorodnych zostanie oceniony wydział, który jest jednostką podstawową i jako taka musi poddać się ocenie? Kto będzie o tym decydował?
Ministerstwo w ostatniej ocenie nie zgadzało się na wyłączenie z oceny jednostek mieszczących się na wydziale powyższego typu. Czego można się zatem spodziewać w kolejnej ocenie parametrycznej jednostek akademickich, jeśli pedagogika i psychologia znajdą się w różnych grupach jednostek jednorodnych?