07 czerwca 2025

Zlikwidować Ministerstwo Edukacji Narodowej

 

(źródło: Fb)

Jeszcze jest na stanowisku ministra edukacji, ale to dlatego, że przegrał jej faworyt w wyborach prezydenckich. Ciekawe, jak głosowali nauczyciele? Mogę przypuszczać, że niewielki odsetek popierał Rafała Trzaskowskiego, skoro nauczyciele dowiedzieli się w czasie kampanii wyborczej, że ich ministra porzuci resort po zwycięstwie "Trzaska" ("pycha i arogancja kroczy przed upadkiem"), a od ponad roku są traktowani przez nią tak, jakby to władze czyniły im łaskę, że w ogóle pozwalają im pracować w szkolnictwie quasi publicznym. 

Premier dobrał sobie fatalną ekipę do zarządzania oświatą, toteż przegrał i będzie przegrywać także z tego powodu, bo nauczyciele i naukowcy nie należą do tej grupy zawodowej, którą można lekceważyć, ignorować, poniżać i ograniczać ich profesjonalną autonomię. Rzekomą reformę edukacji szkolnej powierzono osobom, które nie mają w tym zakresie kompetencji, z wyjątkiem ekonomicznych. Powtarza się zatem wariant transferu pieniędzy publicznych do osób i ich prywatnych firm pod pozorem planowanej zmiany. 

Tak nie reformuje się szkolnictwa, chyba że na Białorusi albo w Rosji. Rząd, który lekceważy naukę w edukacji i szkolnictwie wyższe nie zapewni społeczeństwu właściwie prowadzonej edukacji, bo na chybcika, na zasadzie, że jakoś to będzie, coś się obieca, daleko się nie zajedzie. Gra pozorów tej władzy jest czytelna, czemu dały dowód młode pokolenia.             

Skończyły się czasy tolerowania pustych obietnic, opakowywania rzekomych zmian w propagandowe sreberka. W dn.4 czerwca 2025 roku była rocznica pierwszych, częściowo wolnych wyborów. Politycy jednak już zapomnieli o zobowiązaniach, jakie były złożone Polakom 36 lat temu. Zdradziła i nadal zdradza "Solidarność" wraz z przyssawkami partyjnych koalicji w rządzie czy w opozycji, bo przecież postulaty budowania samorządnej, demokratycznej  Rzeczypospolitej są dobre tylko na czas walki o władzę. 

   To muszę przypomnieć założenia Urzędu Rady Ministrów programu decentralizacji funkcji państwa i rozwoju samorządu terytorialnego. Ustawę z dnia 8 marca 1990 roku "o samorządzie terytorialnym" dewastowały kolejne koalicje rządzące od 1997 roku po dzień dzisiejszy! O ile w latach 90. XX w, można było mówić o braku  jasnej wizji docelowego modelu administracji publicznej, o tyle w 2025 roku nadal jego nie ma, bo ta przejmowana jest przez partiokratów, by obsadzać w jej strukturach "samych swoich". 




Jak długo jeszcze będzie utrzymywana w Polsce dualistyczna administracja publiczna, tak długo nie będzie spełniona konstytucyjna zasada subsydiarności zadań i kompetencji w ramach systemu administracji publicznej, bo zawsze będzie o wszystkim rozstrzygać administracja rządowa, która nie ma ponadpartyjnego charakteru. Od 1993 roku żaden rząd nie sprawował władzy z uwzględnieniem konsensusu podstawowych sił politycznych, by to, co wymaga ponadpartyjnej troski, a dotyczy to m.in. oświaty i nauki, kultury i bezpieczeństwa, zdrowia i wymiaru sprawiedliwości, nie było zawłaszczane przez partię władzy.

Decentralizacja funkcji Państwa nie była tylko postulatem reformatorskim w okresie ustrojowego pogranicza, ale zobowiązaniem elit politycznych, w tym związku zawodowego "Solidarność" do jej niekwestionowanego wdrożenia. Dokonano tego częściowo w okresie rządów AWS zmieniając jedynie ustrój administracyjny państwa, ale nie zdecentralizowano ustroju szkolnego. Sfera publiczna jaką jest edukacja i nauka zostały zatrzymane dla rządzących i przez rządzących oraz związkowców, by można było pozbawiać je możliwości autonomicznego i zgodnego z ich właściwymi funkcjami oraz zadaniami reformowania strukturalnego, programowego oraz kadrowego. 

Nie nastąpiła zapowiadana  i konieczna decentralizacja zadań publicznych i rozbudowa mechanizmów państwa obywatelskiego. Wraz z reformą ustroju państwa nie dostosowano funkcjonowania systemu szkolnego do możliwości realizowania zadań edukacyjnych przez samorządne środowisko nauczycielskie, które miało odpowiadać za efektywność procesu kształcenia na szczeblu regionalnym. Jedynym łącznikiem miały być tu tylko uzgodnione w skali kraju podstawy programowe kształcenia ogólnego, ale nie tworzone przez związkowców, dyletantów i nie cenzurowane przez funkcjonariuszy partii władzy! Po co zapisano w ustawie Krajową Radę Oświatową?   

Środki publiczne na edukację są marnotrawione w urzędach - MEN i kuratoriach oświaty, które nie są potrzebne do zapewnienia dzieciom i młodzieży jak najlepszego wykształcenia. Najwyższy czas je zlikwidować,  odbiurokratyzować szkolnictwo, zapewnić w Ministerstwie Finansów czy Kultury dział odpowiedzialny za administrowanie finansami, a samorządy i dyrektorzy placówek sami sobie poradzą z zagospodarowaniem środków publicznych. Wojewodowie powinni odpowiadać za dystrybucję środków publicznych na edukację a samorządy za ich właściwe spożytkowanie.   

Do pomiaru jakości kształcenia powinna być powołana przy uniwersytetach w każdym województwie jednostka naukowo-badawcza, by odpartyjnić pomiar dydaktyczny. Rząd powinien zlecać niezależnym od partii władzy uczelniom prowadzenie badań, prognozowanie i projektowanie zmian w edukacji. Nauczyciele i naukowcy muszą mieć godne płace, by stać ich było na inwestowanie we własny rozwój a tym samym także rozwój tych, których mają kształcić. 

Co to za kraj, w którym nauczyciele oczekują zakupienia im laptopa a ostatnio nawet telefonu komórkowego?! Kolejna dystrybucja ochłapów? Nauczyciele i uczeni mają tak zarabiać, by stać ich było na potrzebne im narzędzia pracy, na uczestnictwo w kulturze. 

Niech nie ośmiesza się wiceministra K. Lubnauer wypowiedziami o rzekomym wzroście nauczycielskich wynagrodzeń o 40 proc. Może ona ma taki wzrost, ale manipulowanie takimi danymi wywołuje tylko wzburzenie i zachęca kolejne tysiące tych, którzy jeszcze chcą pracować w tym zawodzie, do zmiany miejsca pracy. 

Nie potrzebujemy ministrów i 6 wiceministrów edukacji, szefów oświatowych związków zawodowych i partiokratów do decydowania o tym, jak ma pracować nauczyciel, z jakich mediów ma korzystać lub nie, jak ma wyglądać organizacja procesu kształcenia. Niech każdy podmiot zajmuje się tym, co jest mu przypisane, a nie wtrąca się w sprawy, które wykraczają poza ustawowe prerogatywy. Nie można sprowadzać politykę regionalną, samorządową do minimum.

Konieczna jest państwowa służba cywilna, która miała zapewnić apolitycznych (bezpartyjnych) wysoko wykwalifikowany, profesjonalny korpus urzędników, ale jest to już inny temat i jakże niepożądany przez wszystkie zdradzieckie formacje polityczne III RP.