Palikotyzacja akademickiej pedagogiki?

Jak pedagodzy ratują marność Ruchu Palikota? W wywiadzie dla Rzeczpospolitej (7-8.09.2013), lewicowy z krwi i kości profesor filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, działacz Europa Plus, z nadzieją, że wreszcie zostanie dostrzeżony i będzie pełnił w nowej formacji partyjnej czołową rolę - Jan Hartman stwierdza, że musi być w Ruchu Palikota mniej samego Palikota. Inaczej, jego dotychczasowy wizerunek błazna, ekscentryka, światopoglądowego hipokryty będzie negatywnie rzutował na całe środowisko. Tylko jak tu przyjąć inną twarz - jak w bajce, w której wilk nakłada na swój łeb owczą skórę i udaje baranka - skoro Palikot odsłonił już siebie do końca. Każdy jego następny strój będzie rzutował na tych, którzy tak, jak on, traktują obywateli jak analfabetów (z poczuciem zresztą własnej wyższości), a więc jak osoby niczego nie dostrzegające, a jak coś słyszą, to i tak tego zapewne nie rozumieją.

Ta formacja chce teraz z lekka ukryć swoje antyklerykalne i antychrześcijańskie postawy, by zająć się gospodarką i ... edukacją. Na tej pierwszej będzie zarabiać, a tę drugą, tak jak wiele innych partii politycznych, będzie chciała wykorzystać jako trampolinę do usytuowania się na szczytach władzy, także tej publicznej jaką jest Parlament III RP. Pisze o tym obecny przewodniczący komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży w Sejmie obecnej kadencji dr Piotr Bauć w wydanym przez siebie biuletynie sejmowym:

Każdy ruch polityczny poza programem i hasłami potrzebuje szerszego wsparcia intelektualnego, by nie utkwić w doktrynerstwie. Zatem zwróciłem się do intelektualistów (nie będę ukrywał, że w pewien krytyczny sposób sympatyzujących z Ruchem Palikota), by napisali lub podsunęli do druku materiały, które korespondować będą z ideami Ruchu Palikota, ale również będą przepracowaną myślowo refleksją nad zagadnieniami i wydarzeniami aktualnie drążącymi społeczeństwo. Zabieg ten ma na celu wzięcie głębszego intelektualnego oddechu przez partię Ruch Palikota oraz uniknięcie estetyczno-logicznej pustki treściowej pleonazmu i tautologii, tak często spotykanych w partyjnych wydawnictwach ideologicznie sterowanych.

Czyżby redaktor sam temu nie zaprzeczał w odniesieniu do ideologicznie przykrojonej publikacji? To ciekawe, bo z jednej strony pisze: (...) każdy projekt edukacyjny sterowany nachalnie ideologicznie lub łagodniej mówiąc programowo, pozostawia po sobie śmietnik wyrzuconych nań i pomieszanych autorytetów i ich fałszywek., by zapowiedzieć we wstępie, że sam tak czyni w odniesieniu do grona autorów, których dobrał właśnie pod doktrynalnym kątem .

Polskie Towarzystwo Pedagogiczne, którym kieruje od dwudziestu lat prof. Zbigniew Kwieciński - po raz pierwszy w swoich dziejach uległo tak silnej presji jednego, a upadającego środowiska partyjnego, jakim jest Ruch Palikota, skoro udzieliło mu wsparcia w ramach organizowanego w tym roku Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego. Jego gospodarzem jest zespół pracowników naukowych Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego, także reprezentowanych w dobranym przez P. Baucia do publikacji ideologicznej Ruchu Palikota zbiorze artykułów. Oni też będą współtworzyć szerokie pole debat naukowców z naszego kraju, których propozycje wystąpień zostały podporządkowane zgodności z ideami tej formacji politycznej.

Tak oto pedagogika akademicka po raz pierwszy od czasów transformacji politycznej, ulega ideologicznej "palikotyzacji", żeby nie dodać - intelektualnemu wsparciu dla doktryny, która zaczyna zbliżać się merytorycznie do tego, z czym mieliśmy do czynienia w okresie instalowania przez bolszewików w Polsce lewicowej ideologii. Teraz jest ona wspierana poglądami przedstawicieli neolewicowego ruchu myśli społecznej i humanistycznej w USA i krajach Europy Zachodniej jako oręża walki z kapitalizmem. W tym przypadku jest to redukowane do neoliberalizmu.

Redaktor publikacji nie ukrywa we wstępie, że: Jednym z głównych celów partyjnej walki politycznej jest zdobycie władzy. Tak oto Uniwersytet Gdański wraz z niezwykle licznym gronem naukowców z całego kraju pośrednio włącza się w walkę partyjną na polskiej scenie politycznej. Zapowiada się zatem debata naukowców z udziałem politycznych doktrynerów, których myśl krytyczna: ma być przyczynkiem do korekty - jak rozumiem polskiego - kapitalizmu. Czyżby zapowiadała się zatem w Gdańsku konfrontacja ideowa, a nie naukowa?

W projekcie programu debat był przewidywany udział w konferencji naukowej Roberta Biedronia, który miał wygłosić referat na temat: "Historia polskiego ruchu LGBT i jego wpływ na kształtowanie dyskursu publicznego i zmianę społeczną". Nie wiedziałem, że poseł Biedroń jest pedagogiem. Wiemy natomiast, że jest on zainteresowany kandydowaniem na funkcję sprawozdawcy Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ds. LGBT, czyli lesbijek, gejów, bi- i transseksualistów. Pojawi się natomiast na Zjeździe naukowym sam Janusz Palikot (w końcu doktor), który wraz z prof. Janem Hartmanem, Piotrem Bauciem i Krzysztofem Iszkowskim, będzie prelegentem sekcji: "Edukacja dla inkluzyjnej Europy".

Tymczasem z najnowszego wydania tygodnika "wSieci" dowiadujemy się, że wykładowcą Uniwersytetu Otwartego w Uniwersytecie Warszawskim jest Mariusz Drozdowski, szef organizacji Queer UW przyznający się publicznie do pedofilii twierdząc, że "jest ona legalna na całym świecie". Zdaje się, że powróci w nowym roku akademickim odrażający "dowcip": czym różni się pedagog od pedofila. Zapewne zdaniem tego wykładowcy - niczym. Może jednak uczestnicy tej sekcji Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego odpowiedzą na tę kwestię.

Program Zjazdu jest - niezależnie od tego wycinka - bardzo bogaty i interesujący naukowo. Problematyka różnic, inkluzji i ekskluzji we współczesnym świecie jest kluczowa także dla nauk pedagogicznych, toteż znakomicie się stało, że tak licznie są tu reprezentowane wszystkie środowiska akademickie, typy uczelni i subdyscypliny naukowe. Niektórzy akademicy będą referować nawet dwukrotnie, w różnym czasie i sekcjach, by pokazać nie tylko szeroki profil własnych badań, ale i konieczność wychodzenia poza obszar własnej subdyscypliny naukowej. Warto zatem dokonać wyboru sekcji i sesji programowych, które wzbogacą nas o nowe doświadczenia i myśli. Dobrze, że obrady toczyć się będą w kraju, w znakomitym środowisku naukowym i w języku polskim, to prof. J. Hartman nie będzie musiał narzekać, że uczestniczył w "Tango Congreso" (zob. świetny felieton tego autora w "Polityka" 2013 nr 36).

Komentarze

  1. Przeważnie bywałam na Zjazdach PTP i wspominam je jako inspirujące spotkania akademickie. Tym razem cieszę się, że nie będę uczestniczyła w gdańskiej rewii. Mam nadzieję, że nadal są w Polsce zdroworozsądkowi Profesorowie Pedagodzy, którzy podejmą rękawicę palikotyzmu politycznego zawłaszczającego obszary "edukacji". Ubolewam jednak nad tym, że będą słuchacze polikotowskich bredni pseudopedagogicznych, pseudo-antydyskryminacyjnych, pseudo-inkluzyjnych w tym mnóstwo młodych ludzi, którym miesza się w głowach mirażem pseudo-wartości palikotyzmu pedagogicznego.Iga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam Pani opinię i stanowisko Profesora Śliwerskiego - Profesorowi dziękuję za zdrowy rozsądek i mądrość

      Usuń
  2. W którym miejscu Drozdowski mówi, że pedofilia jest legalna na świecie?

    OdpowiedzUsuń
  3. jest HIPERŁĄCZE DO ŹRÓDŁA TEJ INFORMACJI

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE, JEST HIPERŁĄCZE DO "W SIECI", ale żaby coś przeczytać, trzeba zdaje się zapłacić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczytałam się w "manifest ideowy" redaktorów "W sieci" i to mi wystarczy. Pasuję. Natomiast nie znalazłam tej wypowiedzi o pedofilii. Profesor Hartman jest kontrowersyjny, tak jak kontrowersyjny jest Palikot. Być może Zjazd wcale nie będzie taki polityczny i wiele dobrych rzeczy dla nauki oraz oświaty znajdzie się w jego treściach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bogdanie, o ile pamiętasz, w historii zjazdów pedagogicznych wielokrotnie dopominaliśmy się o udział polityków w tych spotkaniach; część zjazdów kończyła się apelami bezpośrednio do nich adresowanymi i wciąż spotykaliśmy się z milczeniem jako jedyną na nie reakcją. Tym razem zaprosiliśmy do udziału w zjeździe sejmową komisję edukacji - był plan organizacji jej wyjazdowego posiedzenia w trakcie naszych obrad. Z tego dużego zamierzenia nic nie wyszło, ale dr Bauć, który w międzyczasie został przewodniczącym tej Komisji (i jest jak pewnie wiesz pedagogiem), zaprosił do zorganizowanej przez siebie sekcji m.in. J.Palikota, sam jest z tą partią związany. W zjeździe będą też uczestniczyć inni politycy – zarówno lokalni, jak i posłowie Sejmu RP. Zaproszenie skierowane do Komisji nie mogło być przez nią przyjęte instytucjonalnie, ale wielu posłów odpowiedziało na nie indywidualnie. W gronie referentów łatwo można rozpoznać osoby z całego spektrum ideologicznych orientacji. Uważam za sukces, że nasze dyskusje - szczególnie, że w tym roku dotyczą kwestii sensu stricto politycznych, jak społeczne różnice i inkluzja – staną się bezpośrednio dostępne politykom mającym wpływ na kształt życia społecznego. Bez takich powiązań debaty o edukacji skazane są na hermetyczną izolację. I naprawdę nie chodzi tu o wspieranie czyjejkolwiek marności ani grzanie się w blasku czyjejkolwiek wielkości. Politycy są powołani przez nas, obywateli, poprzez demokratyczne procedury, do roli ludzi kształtujących ramy społecznego świata. Jeśli chcą uzyskać od nas – obywateli zajmujących się nauką – jakąś wiedzę o tym świecie, to tylko dla nas wszystkich lepiej. Zjazd PTP, tak jak uniwersytet, jest otwarty dla wszystkich światopoglądów. Jedynym ograniczeniem udziału w jego debatach jest odwoływanie się do argumentów racjonalnych oraz przestrzeganie reguł dyskusji pozwalających na dopuszczanie do głosu innych. A pedagogika, jako nauka społeczna o silnym normatywnym wyrazie, jest bodaj najbardziej ze wszystkich nauk społecznych 'polityczna', najbardziej wprost zainteresowana nie tylko opisywaniem, ale i zmienianiem ludzkiej rzeczywistości. O tej polityczności pedagogiki bardzo wyraźnie świadczą też przecież i Twoje felietony, i Twoje liczne, często bardzo radykalne, publikacje naukowe. Obecność na zjeździe naukowym polityków i społecznych aktywistów - bez względu na to, jakie mają wizje lepszego świata - może nam wszystkim wyjść tylko na dobre. A jeśli chcieliby taką obecność wykorzystać dla celów swoich osobistych karier, a nie dla wspólnego dobra, to jesteśmy duzi i potrafimy sobie z tym poradzić, nawet jeśli proponują nam rozmowy w cztery oczy.
    Muszę na zakończenie odnieść się do jeszcze jednej kwestii. Sugestia, że moja uczelnia włącza się w grę o zdobycie władzy przez którąś z partii, z dorzuceniem do tego kontekstu pedofilii, jest naprawdę dramatycznie nieuczciwa i przekracza dopuszczalne ramy wypowiedzi w nawet rozrywkowo traktowanych felietonach. Ale to osobna sprawa
    Pozdrawiam i do zobaczenia w Gdańsku – to naprawdę będzie poważna i, jak sądzę, ważna – także politycznie – dyskusja.

    Z poważaniem,
    Tomasz Szkudlarek
    Uniwersytet Gdański
    Przewodniczący Komitetu Programowego
    VIII Zjazdu Pedagogicznego

    OdpowiedzUsuń
  7. Tu jest tekst Drozodowicza - za darmo!@
    http://duzyformat.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zadzwoniliśmy do Jej Perfekcyjności. - Część tych "cytatów" została zmieniona, zmanipulowana - mówi. - Rzeczywiście, napisałam na blogu, że ktoś nazwał mnie pedofilem. Tak jak czasem ktoś nazywa mnie pedałem. Używam tych wyzwisk do określenia siebie, by ośmieszyć tych, którzy mnie obrażają. Czasem ktoś mówi do mnie "ono" - to także wykorzystuję, złośliwie nazywając siebie "ono". Wierzę, że taka strategia wybija atakującym broń z ręki, bo widzą, że ich głupich zarzutów się nie boję - przekonuje. I zapewnia: - Pedofilem nie jestem."


      Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,76842,14549336.html#ixzz2eVwBtSaE
      Panie Profesorze... jak świat światem były zawsze trzy prawdy...
      Czy naprawdę Drozdowski jest takim ogromnym zagrożeniem dla nauki i oświaty polskiej????
      Czy takie barwne aczkolwiek kontrowersyjne postaci mają siedzieć w ukryciu, bo jakieś "Krucjaty...." protestują? Proszę zobaczyć ile i jakie funkcje pełnił Drozdowski na UW. Chwała władzom UW, że nie "rzuciły go do zsypu" tylko dlatego, że ośmielił się przyznać do swojej orientacji seksualnej. Widać na UW rozum zwyciężył.

      Usuń
  8. Tomku,
    czym innym jest posiedzenie Komisji Edukacji, Nauki i Sportu polskiego Sejmu jako forum politycznego do dwustronnej debaty z nim pedagogów, a czym innym grupa tylko i wyłącznie J. Palikota.
    Skoro nic z tego nie wyszło, to najlepiej świadczy o tym, co ta reprezentacja jest warta i jakie będzie realizować interesy, wbrew najlepszym oczekiwaniom organizatorów Zjazdu.
    Nasi naukowcy bez niej, co zresztą doskonale widać po zgłoszonych tematach wielu pedagogów obradujących w innych sekcjach, doskonale by sobie z tym problemem poradzili.

    Natomiast w moim wpisie nie ma żadnej sugestii, że UG włącza się w grę o zdobycie władzy przez którąś z partii. Wprost odwrotnie, to ta partia zapewniła sobie obecność w UG w czasie Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego, więc nie rozumiem wyrażonego z tego tytułu niezadowolenia. Jak bowiem potraktować tę szczególnie przykrojoną obecność liderów Ruchu Palikota na zjeździe naukowym pedagogów?
    Jednak w czasach, kiedy ministrem edukacji był Roman Giertych Zjazd nie wyraził zgody na wystąpienie przedstawiciela ówczesnej partii prawicowej mimo, że chętnych do wykorzystania naszego środowiska było wówczas wielu. Ale to już tylko historia.

    Obecny Zjazd zapowiada się znakomicie, a jego organizacja przy tylu sesjach musi być bardzo trudnym i obciążającym zadaniem dla środowiska, za co należą się tylko wyrazy wdzięczności. O tym właśnie wyraźnie napisałem w blogowym felietonie, który rządzi się inną stylistyką narracji, niż usiłuje się jej przypisać.
    Pozdrawiam również serdecznie ufając, że jednak można jeszcze w tym kraju mieć inny pogląd na powyższe kwestie.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem młodym pedagogiem wkraczającym w progi pracy na uczelni w południowo-wschodniej Polsce i pierwszy raz będę brała udział z zjeździe. No i teraz, po lekturze tekstów obu moich pedagogicznych 'guru' nie wiem dlaczego Pedagog pisze: "w czasach, kiedy ministrem edukacji był Roman Giertych Zjazd nie wyraził zgody na wystąpienie przedstawiciela ówczesnej partii prawicowej mimo, że chętnych do wykorzystania naszego środowiska było wówczas wielu". Mam pytanie kto to jest 'Zjazd'? Kto wyraża/nie wyraża zgodę? Czy Roman Giertych - były wówczas Minister EN zgłosił się na zjazd? Czy chciał wystąpić? Jeśli tak, to kto mu zabronił? Kto? Jaka uczelnia wówczas organizowała zjazd, czy nie było to w Lublinie? Kto decydował wówczas o upadającej prawicy w 2007 roku??? Dlaczego Zjazd nie wyraził zgody???
      Pytam, bo próbuję odnaleźć się w tym ideologicznym sparingu.

      Usuń
    2. Organizatorem Zjazdu jest Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. Decyzje dotyczące programu i organizacji podejmowało wówczas Prezydium PTP - obecne w czasie Zjazdu, wówczas w Lublinie. Politycy usilnie zabiegali o wystąpienie plenarne, gdyż trwała już kampania wyborcza do Sejmu. Zarząd słusznie nie wyraził na to zgody. Natomiast o upadającej prawicy w 2007 r. zadecydowali wyborcy, a nie Zjazd Pedagogiczny. To oczywiste.

      Usuń
    3. Pedagog ma rację. Przew. tej Sejmowej Komisji nie ma żadnej władzy. To figura oddana do dyspozycji opozycji która ma jedynie organizować jej prace i moderować przebieg obrad. Większość ma tu koalicja rządząca i zbija wszelką krytykę oraz opór. Pokażcie chociaż jedną sprawę którą dla edukacji załatwił szef tej Komisji. Nie ma takiej i nie bedzie nawet na czele z dr. Bauciem.
      Marionetki nie mają sprawstwa.

      Marian

      Usuń
  9. Lektura powyższych wypowiedzi nasuwa dwie uwagi;
    1.Coraz częściej w spotkaniu z pedagogicznym środowiskiem akademickim pojawia sie nie tyle wyzwanie intelektualne co specyficzne brylowanie w sferze własnych wyznawców.
    2. Przyjmując polityczne "wsparcia"konferencje stają się połączeniem amatorskiego pedagogizowania z wątpliwą ideologią.
    3. W perspektywie rodzi się pytanie nie tyle o ideologiczny charakter pedagogiki lecz o jej polityczne inklinacje.A skutki takiej orientacji są warte kolejnych konferencji.
    Pozdrawiam z nadzieją na siłę Pana wykładu, Panie Profesorze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiekszość przedstawicieli pedagogiki akademickiej to miłosnicy lewactwa (skrajnie lewicowych pogladów)!!! Również w USA! I nic dziwnego - czczą i uznają za autorytet niejakiego Deweya - przyjaciela osobistego i politycznego słynnego lewaka-ludobójcy Lwa Trockiego ... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szanowni Państwo;
    Dotychczas odkąd dane jest mi coś czytać z zakresu pedagogiki, mniemałem iż Panowie profesorowie (Pedagog i T. Szkudlareki) reprezentują zbliżone światopoglądy i rozumieją się niemal bez słów. Oczywiście były to jedynie pewne przypuszczenia. Mam poczucie niemalże żalu przyglądając się (bowiem wymiana racji toczy się publicznie) pewnym nieporozumieniom wynikłym z powodu jak mi się wydaje tego, iż treści zamieszczane pisemnie zawsze są ograniczone w sensie jaki za sobą niosą, a ponadto zawsze można je odczytywać na tysiące sposobów. To jak owe treści odczytamy, zależy - moim skromnym zdaniem - od np. naszego stosunku do osoby, która je zamieszcza. Mam nadzieję (choć to nie moja sprawa) że w zasadzie negatywny odbiór treści Pedagoga nie jest spowodowany podobnym ustosunkowaniem, nie tyle do nich, co do ich autora. Przy czym zaznaczam, iż nie "obstaje" (kimże ja w ogóle jestem by to czynić...) tu jedynie za Pedagogiem, bowiem z drugiej strony wydaje mi się, iż konstrukcja zdań w tym felietonie pozwala na wyjątkowo szerokie spectrum interpretacyjne. Bez obrazy Panowie profesorowie.
    Pisze to nie w celu by kogoś tu pouczać, znam przysłowie co wolno wojewodzie to nie tobie...., jednakże mój wpis wynika z troski o konstruktywny dialog miedzy obywatelami. Jeśli znani i mądrzy profesorowie odbierają się wzajemnie w tak dwuznaczny sposób, to cóż należy począć by dogadywał się przeciętny Kowalski ze swoim sąsiadem?

    Z poważaniem i wyrazami uznania - Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  12. Pan Szkudlarek, m.in. w wywiadzie "Walka klas" dał się poznać jako miłośnik przymusu w realizacji skrajnej wersji urawniłowki i eliminacji elit intelektualnych Polski. To prawdziwy skrajny lewicowiec czyli lewak i chroń nas Panie przed takimi!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naukach o polityce, socjologii, filozofii, naukach ekonomicznych i o zarządzaniu a także w pedagogice neofrankfurcka szkoła krytyczna jest równie ceniona, jak wiele innych orientacji teoretycznych w naukach społecznych i humanistycznych. Rolą naukowca jest rzetelne dociekanie prawdy w ramach przyjętego przez niego paradygmatu czy modelu teoretycznego. Akurat prace Tomasza Szkudlarka zasługują na poważne studia i merytoryczną dyskusję a nie ich posponowanie w stylu, z którym walczyliśmy w okresie totalitarnym. Może sie komuś nie podobać taka czy inna sugestia praktycznych rozwiązań, ale nie należy obrażać profesora, ktòry w swoim podejściu badawczym nie ma w pedagigice sobie równych.

      Usuń
    2. Marks z Engelsem też nie mieli sobie równych - ich sugestie praktycznych(!) rozwiązań zrealizowano z wiadomym skutkiem... Więc jednak warto dmuchać na zimne [albo i gorace-te pomysły np.MEN obecnie realizuje w przedszkolach ze względu na pewien splot interesów, ale może spokojnie od Szkudlarka brać ideologię;-)]
      Dopóki Szkudlarek zwraca uwagę na problem - jest OK. Gdy bez znajomości rzeczy(np. jaka jest szkoła w USA) proponuje totalitarne rozwiązania oparte na przymusie, trzeba bić na alarm i nazywać rzeczy po imieniu!!!

      Usuń
  13. Szanowny Anonimowy z 11.09. 03;54

    Lewacka krytyka także jest potrzebna dla rozwoju społeczeństwa i poprawy jakości życia. Pamiętajmy, że demokracja u swych korzeni nie pozwalała na wykluczenie kogokolwiek z jakichkolwiek przyczyn.
    Z drugiej strony Arystoteles optował za politeją - systemem wymuszającym od elit dzielenie się z tymi umieszczonymi na dole w hierarchii społecznej do czego chyba prof. Szkudlarek nawiązuje.
    Oddawanie się bezkrytyczne krwiożerczemu pseudo-kapitalizmowi, dbanie jedynie o własne interesy, bezapelacyjna wiara w technokratyczne możliwości wiecznego postępu, pożegnanie się z chrześcijańskimi wartościami na rzecz zrelatywizowanej Nowej Ery, bo taki jest ogólny trend rzekomo niedoścignionej Unii Europejskiej itp. jest wyjątkowo niebezpieczne zarówno dla całego społeczeństwa jak i jednostki, która z czasem może się okazać, iż zagubi się w tym "smogu informatycznym" pozostając bierną i niezdolną do podjęcia kreatywnej zmiany rzeczywistości. Choć to tylko moje widzi mi się, może się mylę...

    Pozdrawiam - Andrzej

    OdpowiedzUsuń
  14. A jednak rację miął prof. Śliwerski zapowiadając, że Janusz Palikot wykorzysta ordynarnie naiwnych akademickich pedagogów , którzy uczestniczyli w Zjeździe Pedagogicznym do promowania swoich haseł wyborczych i samego siebie. To wstyd dla organizatorów, że dali się tak wykorzystać instrumentalnie. Tym razem część gdańskiej pedagogiki uległa jak w PRL doktrynie nowej lewicy.

    http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/733603,palikot-chce-rewolucji-w-polskiej-szkole-m-in-wysokich-podwyzek-dla-nauczycieli.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Nie będą publikowane komentarze ad personam