Nasi pedagodzy nie zdobywają na Słowacji żadnych nowych umiejętności, ani też nowej wiedzy. Swoje zainteresowania zawodowe realizują w Polsce. Oni chcą uzyskać właśnie tam dowód na to, że są samodzielnymi naukowcami, że mogą dalej rozwijać dotychczas nie znane innym i nie doceniane talenty naukowo-badawcze. Istotnie, w III RP ministra Barbara Kudrycka nie uznała pracy socjalnej za dyscyplinę naukową. Funkcjonuje ona jedynie jako kierunek kształcenia na studiach I i II stopnia, a tu chciałoby się być doktorem czy doktorem habilitowanym, i nie ma takiej możliwości.
Lobbyści "pracy socjalnej" zadbali zatem o to, by MNiSW podpisało specjalne porozumienie z Republiką Słowacką na uznawanie wszystkich dyplomów, jakie ktokolwiek i z czegokolwiek tam uzyskał. Taki przywilej był przez kilkanaście lat dla Polaków habilitujących się w państwach b. ZSRR, ale został zniesiony. Trzeba go było czymś zastąpić. Polacy nie znoszą próżni. Jak im się coś zabierze, to natychmiast załatwią sobie, by w to miejsce władze zabezpieczyły im inną możliwość. Słowacy są zachwyceni tak wysokim stanem zainteresowania wśród Polaków przeprowadzaniem przewodów habilitacyjnych i profesur właśnie z pracy socjalnej, gdyż w ich kraju jest już nadprodukcja absolwentów tego kierunku studiów.
Władze resortu szkolnictwa wyższego postanowiły zatem ograniczać liczbę miejsc dla chętnych do studiowania pracy socjalnej. Dzięki zainteresowaniu awansami naukowymi Polaków, słowaccy naukowcy będą mieli co robić. Mogą nadal powoływać komisje, przeprowadzać wykłady i egzaminować... zainteresowanych z III RP.
Właśnie dziekan Pedagogickej fakulty Katolíckej univerzity v Ružomberku oznajmił, że w dniu 19 marca 2013 o godz. 9.00 odbędzie się publiczny wykład habilitacyjny dra Romualda Adama Dobrzenieckiego z Wyższej Szkoły im. Pawła Włodkowica w Płocku na temat: Przemoc w rodzinie - specyfika pracy socjalnej z dziećmi - ofiarami przemocy oraz obrona dysertacji habilitacyjnej pt. Subsydiarność jako zasada integrująca socjalną pomoc, socjalną pracę i resocjalizację.
Już po półtorej godzinie, bo o 10.30 tego samego dnia odbędzie się wykład habilitacyjny kolejnego Polaka - tym razem będzie to pani dr Alexandra Siedlaczek-Szwed z Akademii Jana Długosza w Częstochowie. Będzie mówić na temat: "Społeczna sytuacja dzieci z zaburzeniami mowy a ich funkcjonowanie w środowisku szkolnym". Po wykładzie nastąpi obrona jej pracy habilitacyjnej pt. Opieka organizacji dobroczynnych na Wileńszczyźnie w II Rzeczpospolitej".
Nie odnajduję w literaturze specjalistycznej w naszym kraju żadnej książki tych osób.
OdpowiedzUsuńTo na Słowacji można habilitować się z dyscypliny, która nie jest nauką i bronić pracy habilitacyjnej, której nie ma?
Justyna
I jaka zgodność wykładów z tematyką prac! Taka sztuka rzeczywiście zasługuje na habilitację :)))
OdpowiedzUsuńMoże te wybitne rozprawy ukazały się po słowacku? Szkoda, że nie możemy ich przeczytać w kraju.
OdpowiedzUsuńL.
Praca Oli Szwed jest poprawna naukowo i zachodzę w głowę co skłoniło Ją do podjęcia takiej "desperackiej" decyzji.
OdpowiedzUsuńObroniłaby się w kraju bez wątpienia.
A która to już osoba z częstochowskiej "akademii" wraca ze Słowacji z habilitacją z pedagogiki/pracy socjalnej?
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Profesorze,
OdpowiedzUsuńwymienia Pan (i bardzo dobrze) nazwiska osób "robiących" habilitacje na Słowacji, czy starających się o doktoraty. Według mnie warto też zauważyć, że większość doktoratów i habilitacji nie miałaby szans na realizację, gdyby nie czynny udział polskich profesorów. Często to oni są "promotorami" (wiem, że w przewodach hab nie ma promotorów, ale chodzi o ułatwienia i wskazywanie rozwiązań), oni recenzują, oni polecają itp.
Polscy profesorowie czasami zasiadają w słowackich gremiach i dobrze się z tym czują.
Polska nauka jest chora, ale jej choroba nie zaczyna się od doktorów i starających się o habilitację, ale dużo wyżej :(
Pozdrawiam
Dużo wyżej? to w MNiSW bo to tu powstała ścieżka dostępu, nienormalna, ale podpisana przez najwyższe władze.
OdpowiedzUsuńRecenzentami są Polacy którzy wcześniej habilitowali się też w Rużomberku albo innej słowackiej uczelni albo w b.krajach ZSRR. Ot czas spojrzeć prawdzie w oczy.
OdpowiedzUsuńLW
Boże, wybacz tym forumowiczom, bo nie wiedzą co mówią! Ten, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień, niech rzuci! Ocenianie to takie polskie! Każdy ma prawo oceniać innych, co o tych ludziach wiecie? Co? Bo nie ma ich w google? A Wy jesteście? Zazdrość Was oślepia! Módlmy się za Was!
OdpowiedzUsuńNie ma nie w googlach, ale w nauce. Ot. Pisze o tym osoba bez zazdrości. Wprost odwrotnie. Podziwiająca wybitne talenty naukowców bez dzieł.
OdpowiedzUsuńLW
Nie piszę wyłącznie o tych, tutaj wskazanych. Są inni, którzy pracują, publikują, ktoś te książki recenzuje i potem trafiają do kolejnych recenzentów - przewodów habilitacyjnych i tam się dzieją różne rzeczy, które się filozofom nie śniły. A Ci po habilitacji będą mogli się wykazać, wówczas przyjdzie czas oceny, wartościowania, ewaluacji wartości ich dorobku! Tak myślę.
UsuńG.A.
większości habilitowanych na Słowacji rozpraw nauk
OdpowiedzUsuńowych nie uświadczysz, więc pytanie twoje trafia w próżnię.
...
LW
Zauważmy: problem dotyczy nie tylko pedagogów, ale także psychologów oraz socjologów. To już są dziesiątki habilitacji i profesur przywiezionych z zagranicy.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie zgadzam się z sugestią, aby polscy profesorowie przestali uczestniczyć jako recenzenci i członkowie rad naukowych zwłaszcza na Słowacji! A co stanie się, gdy obligatoryjnie wejdzie w życie nowa, bardzo wymagająca procedura habilitacyjna?!
Mam lepszy link:
OdpowiedzUsuń"profesora"
W kwietniu zrobił na Słowacji doktorat, a w czerwcu habilitację. Tego samego roku! Wykłada, pełni funkcje...zabiera etat tym, którzy mogliby cos dobrego zrobić.
http://nauka-polska.pl/dhtml/raporty/ludzieNauki?rtype=opis&objectId=97601&lang=pl
Rzeczywiście niezły profesor ;(
OdpowiedzUsuńW OPI rzeczywiście doktorat i habilitacja w tym samym roku, ale już KUL podaje z roczną różnicą, co oczywiście nie zmienia faktu, że geniusze są wśród nas ;(
Może sam nie wie, kiedy zrobił dr i hab ;)
Najgorsze jest to, że wszyscy naokoło wiedzą o co chodzi i nikt nie reaguje :(
A co można zrobić? skoro takie osoby decydują o wielu rzeczach, mają wpływ na obsadę pracowników... otaczają się "znajomymi zajączka". Wokół słyszy się tylko to, że na Słowacji kryteria są przejrzyste ...a w Polsce nie:) , że w Polsce habilitacja to akt towarzyski, że trzeba mieć ogromne plecy...
OdpowiedzUsuńTak może komentować ktoś kto ma problem z samym sobą. Polska habilitacja wymaga autentycznego wkładu w naukę. Jak się nie ma nic do powiedzenia, to jedzie się na Słowację.
OdpowiedzUsuń