03 grudnia 2010

Zasada PiM














W górach wygrywa się, kiedy idzie się za liderem, za jego charyzmą, wiedzą i umiejętnościami – powiada w spocie reklamowym kandydatki na prezydenta Łodzi jeden z tych, którzy wiedzą, jaka prawda kryje się za tymi słowami. To Piotr Pustelnik – znakomity alpinista, zdobywca najwyższych szczytów świata. On wie, że od przewodnika zależy życie tych, którzy udają się na szczyt, i to nie tylko wówczas, gdy czynią to po raz pierwszy. Coraz częściej piszą do mnie akademicy, którzy są zatrudnieni w szkolnictwie niepublicznym, że nie mają za kim iść, bo na czele wydziału, instytutu, katedry czy całej uczelni są podstawieni przez właścicieli figuranci, spełniający jedynie formalne kryteria.

Dla studentów to nie ma znaczenia, kto jest przewodnikiem uczelni. Byle zwyciężyła zasada PiM, czyli „płacisz i masz”. Dla nauczycieli, wykładowców ma to znaczenie, ale tylko wówczas, kiedy oni sami mają jakieś ambicje, aspiracje, kiedy zależy im na rozwoju własnym i instytucji jako środowiska akademickiego. Jeśli szkołę traktują jak dodatek do pensji czy kasę zapomogowo-pożyczkową, to nie ma dla nich znaczenia, kto im przewodzi. Byle sprawdziła się zasada PiM, czyli „płacą i mają”. A co, z kim, po co i dlaczego? To nie ma już żadnego zagrożenia. Koło fikcji kręci się i toczy. Przychodzą ci, którzy chcą jeszcze za studia płacić i ci, którzy chcą pozorować, że jest to jedyna i najlepsza w okolicy szkoła wyższa - wyższa szkoła „PiM”.Jak prosta ta zasada odsłania nasze realia?