Coraz częściej ujawniane przez media afery związane z ciemnymi interesami przedstawicieli różnych zawodów wskazują na dość charakterystyczne dla manipulacji społecznej zjawisko, jakim jest powoływanie się cwaniaczków na związki z kimś prominentnym, z jakimś autorytetem, osobą wpływową. Wciąż bowiem jeszcze pokutuje w naszym społeczeństwie magia czyjegoś nazwiska bez sprawdzenia, czy powołująca się na nie osoba ma rzeczywiście plenipotencje w tym zakresie.
Ostatnio coraz częściej dowiaduję się o tym, jak to ktoś z kręgu znanych mi osób ośmielił się dla uzyskania od kogoś korzyści (np. wyłudzenia określonych informacji, uzyskania dostępu do ich źródeł itp.) powołać na moją osobę. Ten rodzaj bezczelności, nadużywania personalnego klucza, by uzyskiwać korzyści dla siebie jest wysoce nieetyczny, ale manipulator tym się w ogóle nie przejmuje. On przecież traktuje tego, na kogo się powołuje, jak „swoją własność”, „wizytówkę”, którą ma prawo posługiwać się wszem i wobec, byleby tylko pozyskać niedostępne bez niej wartości.
Najpierw zatem zaczyna się od identyfikowania osób jako źródeł informacji w kategoriach ich możliwych związków czy przyjaznych relacji z tym, na kogo manipulator zamierza się powołać, by przystąpić do podstępnej gry w wyłudzanie pożądanych danych. Informator nawet nie wie, że jest obiektem podstępnego wyzysku, bowiem mu nawet na myśl nie przyjdzie, że ktoś - będąc pozornie jedynie moim przyjacielem - nadużyje mojego nazwiska. Gorzej jest, kiedy ktoś powołując się na mnie, zamierza przeprowadzić realizację jakiegoś projektu, pomysłu, idei mimo tego, że one w żadnej mierze nie uzyskałyby mojego poparcia. Ci, z którymi jednak rozmawia, o tym nie wiedzą. Bo i skąd. Nawet im przez myśl nie przejdzie, by mnie zapytać, skoro ktoś w sposób śmiały, nie wzbudzający podejrzeń, stara się wywrzeć wrażenie, jakoby miał moje poparcie w danej sprawie.
Hochsztapler będzie konsekwentnie i zgodnie ze swoją dewizą (by zyskiwać określone wartości „cudzym kosztem”) dążyć do tego, aby wszystkie pozytywne efekty cudzego osiągnięcia przenieść na siebie lub na kierowaną przez siebie instytucję. Będzie więc dopisywał się wszędzie, byleby został dostrzeżony jako ten, który jest bliskim czy zaufanym autorytetu. Działalność cudzym kosztem, żerowanie na cudzej pracy i sukcesach powinna wyczulać nas szczególnie dzisiaj, kiedy trwa walka rynkowa także na edukacyjnym rynku.
A zatem, zwracam się do wszystkich moich znajomych, przyjaciół i sojuszników, by słysząc, że ktoś oczekuje od nich czegoś i powołuje się przy tym na moje nazwisko, na znajomość ze mną a w podtekście także na moje poparcie, sprawdzili wiarygodność rozmówcy w tej kwestii. Czas skończyć z wyłudzaniem przez jednych od drugich danych, na które nie tylko nie zasługują, ale i mogłyby rzutować na niewłaściwy sposób postrzegania także mojej osoby. Bądźmy czujni, bo „wywiad osobowy” działa, a niektórzy bezczelnie usiłują wyłudzić to, co im się w żadnej mierze nie należy.