30 listopada 2015

Przedsmak zjazdowych debat na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie

(fot. prof. Nelly Grigoriewna Nyczkało z Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy)


Akademickie środowisko nauk o wychowaniu powoli szykuje się do kolejnego Ogólnopolskiego Zjazdu Pedagogicznego, który odbędzie się w przyszłym roku na Uniwersytecie w Białymstoku. Tymczasem w ub. tygodniu miała miejsce dwudniowa Międzynarodowa Konferencja Naukowa, którą przygotowali pedagodzy wraz z psychologami z Wydziału Pedagogiki i Psychologii UMCS w Lublinie. Tak duże i licznie gromadzące badaczy z całego kraju debaty naukowe toczą się w tym środowisku naukowym co dwa lata. Tegoroczna konferencja skupiła ponad 350 uczestników (sic!), w tym ok. 40 gości zagranicznych. Wiodący temat obrad brzmiał:







"Psychopedagogiczne problemy edukacji i funkcjonowania człowieka – teoria i praktyka".



Zanim jednak dziekan Wydziału Pedagogiki i Psychologii prof. dr hab. Ryszard Bera otworzył obrady konferencji, to dwie godziny wcześniej miała miejsce na tym Wydziale wzruszająca uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej śp. profesorowi Januszowi Plisieckiemu. Zmarły półtora roku temu profesor zwyczajny tej jednostki kreował najwyższe standardy kształcenia akademickiego studentów filologii i pedagogiki kultury posiadając znaczący dorobek naukowy. Na uroczystość przybyła najbliższa rodzina, przyjaciele i współpracownicy Profesora.





Z tej okazji wydana została także interesująca publikacja - pod red. dr Urszuli Lewartowicz, która została dedykowana pamięci śp. profesora J. Plisieckiego, a nosi intrygujący tytuł: "Maski dziesiątej muzy. Edukacyjne i literackie refleksje wokół sztuki filmowej" (Impuls, Kraków 2015). Jak napisała redaktorka tego tomu wspomnień i analiz teoretyków, badaczy różnych kontekstów sztuki filmowej czy studiów z pogranicza filmu oraz literatury i sztuki wizualnej:


"Klasa naukowa Profesora, Jego życzliwość i kultura osobista nie pozostawiają wątpliwości, że dane nam było poznać Człowieka, którego czyny zewnętrzne były wyrazem bogatego i przepełnionego ideałami humanistycznymi "myślenia, chcenia , dążenia". Niewiele jest bowiem osób potrafiących wzbudzać jednocześnie szacunek i sympatię, i to wśród wszystkich, bez wyjątku. Nasze uczucia wobec innych różnicują się ze względów charakterologicznych, temperamentowych, światopoglądowych. Osobowość i wnętrze Profesora sprawiły, ze owe indywidualne cechy i preferencje w relacjach z Nim nie miały najmniejszego znaczenia". (s. 8)


(fot. Odsłonięcie Tablicy Pamiątkowej Profesora Janusza Plisieckiego)

Pamięć nie tylko o byłych rektorach czy dziekanach, ale także o tych profesorach, którzy - niezależnie od pełnionych funkcji kierowniczych - znacząco przyczynili się do kształcenia i rozwoju kolejnych pokoleń profesjonalistów i naukowców, jest najlepszym świadectwem zachowania i pielęgnowania kultury akademickiej - UNIVERSITAS. Niemalże każdego roku odsłaniane są na tym Wydziale tablice pamiątkowe czy nadawane aulom w budynku na ul. Narutowicza 12 - patronaty lubelskich Mistrzów Nauki, a są to m.in. Aula im. Profesora Mieczysława Łobockiego; Sala im. Profesor Zofii Sękowskiej oraz Sala im. Profesor Marii Cackowskiej.

Międzynarodowa Konferencja zgromadziła przedstawicieli nauki wszystkich liczących się w kraju uczelni. Ilość zgłoszonych referatów była tak duża, że trzeba było wprowadzić obok sesji plenarnych aż 19 zespołów problemowych:

Nr 1, CZŁOWIEK W ŚRODOWISKU PRACY
Nr 2, NOWE TENDENCJE W PRACY SOCJALNEJ - PROBLEMY KSZTAŁCENIA I DZIAŁANIA
Nr 3 i 13, WIELOASPEKTOWY OBRAZ WSPÓŁCZESNEJ EDUKACJI WCZESNOSZKOLNEJ / MOŻLIWOŚCI I OGRANICZENIA NOWOCZESNYCH TECHNOLOGII INFORMACYJNYCH W DYDAKTYCE
Nr 4, EDUKACJA MIĘDZYKULTUROWA DLA PRZYSZŁOŚCI. OD TEORII DO PRAKTYKI
Nr 5, PEDAGODZY, NAUCZYCIELE, INSTYTUCJE OŚWIATOWE I ICH WKŁAD W EDUKACJĘ DZIECI I MŁODZIEŻY. PRZESZŁOŚĆ I TERAŹNIEJSZOŚĆ
Nr 6, SZTUKA – EDUKACJA - ANIMACJA W XXI WIEKU

(ref. plenarny prof. Stefana M. Kwiatkowskiego)

Nr 7, W POSZUKIWANIU JAKOŚCI ŻYCIA DZIECKA – DYSKURSY WOKÓŁ OPIEKI, WYCHOWANIA I KSZTAŁCENIA
Nr 8, WYCHOWANIE RESOCJALIZUJĄCE – UTOPIA CZY RZECZYWISTOŚĆ?
Nr 9, EDUKACJA NAUCZYCIELI – WSPÓŁCZESNE PROBLEMY I KIERUNKI PRZEMIAN
Nr 10, EDUKACJA I PSYCHOSPOŁECZNE FUNKCJONOWANIE OSÓB Z NIEPEŁNOSPRAWNOŚCIĄ W REALIACH ZINTEGROWANEJ EUROPY. NOWE SZANSE I STARE BARIERY
Nr 11, PSYCHOSPOŁECZNE ASPEKTY FUNKCJONOWANIA RODZINY
Nr 12, WYCHOWANIE WOBEC WYZWAŃ WSPÓŁCZESNOŚCI
Nr 15, DIAGNOZA NEUROPSYCHOLOGICZNA – DYLEMATY I PERSPEKTYWY ROZWOJU
Nr 16 i 19, NOWE METODY I TECHNIKI W BADANIACH PSYCHOLOGICZNYCH / TRAJEKTORIE ZMIAN – KONTEKST ROZWOJOWY I EDUKACYJNY
Nr 17 i 14, DIAGNOZA I STYMULACJA ZDOLNOŚCI I UZDOLNIEŃ TWÓRCZYCH PODSTAWĄ NOWOCZESNEJ MODERNIZACJI SYSTEMU EDUKACJI / EDUKACYJNY KONTEKST FUNKCJONOWANIA CZŁOWIEKA
Nr 18, DUCHOWOŚĆ - NIEDOCENIANY ASPEKT PSYCHE?


W referacie plenarnym prof. dr hab. Jerzy Brzeziński wyraził zadowolenie z faktu, że już w tytule konferencji jest teoria i praktyka, gdyż dość często przeciwstawia się jedną drugiej. To jest błąd. Gdybyśmy sięgnęli do metafory rzeki, to moglibyśmy spiąć jej oba brzegi jakąś kładką, mostem, by nie mówić o teorii bez jej znaczenia dla praktyki i odwrotnie, nie zmieniać praktyki lekceważąc teorię. Trzeba tylko umieć rozróżniać - o czym mówił w swoim referacie prof. B. Śliwerski - że nie wszystko, co jest określane mianem teorii, jest teorią, tylko jest takim "harlequinem nauki", czymś, co naukę imituje. Jeżeli teoria ma czemuś służyć, poza tym, że dostarcza nam wiedzy w jakimś stopniu empirycznie uprawdopodobnionej, to wiemy, że w naukach społecznych nie jest to wiedza matematyczna czy logiczna, tylko empiryczna, wyprowadzana z doświadczeń prowadzonych w systematyczny sposób (np. eksperymenty, obserwacje).

(fot. O metodologicznych przesłankach w badaniach psychologicznych i pedagogicznych wiązania teorii z praktyką mówił prof. dr hab. Jerzy Brzeziński dr h.c.)


Dalej profesor Brzeziński mówił o tym, jak powinna być konstruowana teoria i w jaki sposób do niej dochodzimy, aby była ona atrakcyjna w sensie poznawczym oraz aby pozwalała nadbudować na niej dobrą praktykę. Psycholog zastanawiał się także nad tym,. jaka ma być praktyka, żeby była dobra, no i żeby odpowiadała na zapotrzebowanie społeczne? .

Bez dobrej teorii nie ma dobrej praktyki. Niestety, nadal nie wiedzą tego rządzący (bez względu na opcję polityczną), a może jednak wiedzą, tylko czynią wszystko, by nauka nie odsłaniała błędnie planowanej i realizowanej zmiany np. w edukacji. Najlepszym przykładem właściwego zastosowania teorii Jeana Piageta w dydaktyce było wydanie w Polsce przekładu książki szwajcarskiego teoretyka i badacza w dziedzinie rozwoju i psychologii myślenia, psychologii uczenia się i psychologii działania Hansa Aebli pt. Dydaktyka psychologiczna (PWN, Warszawa 1959).



Treść kluczowych w toku tej konferencji referatów ukaże się w lubelskim periodyku oraz w zbiorowych monografiach naukowych, toteż nie będę ich tutaj przywoływał. Konferencja potwierdziła po raz kolejny, jak ważny jest w naukach społecznych powrót do integralnej, a więc pozytywnej współpracy psychologów z pedagogami.








29 listopada 2015

Pedagodzy społeczni wyrażają sprzeciw wobec projektowanych zmian w edukacji sześciolatków


Przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN działają różne zespoły problemowe, które niezależnie od swoich doraźnych zadań formułują także z własnej inicjatywy opinie na temat m.in. polityki oświatowej. Przewodniczący Zespołu Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN prof. dr hab. Tadeusz PILCH przeprowadził konsultacje wśród akademików z całego kraju, którzy zajmują się badaniami środowisk społecznych, socjalizacyjnych, w tym także szkolnych, by wydać merytoryczną opinię.

Dziennikarze - już opozycyjnej wobec władzy prasy - cytują wygodne dla ich kolejnej manipulacji fragmenty powyższego Listu, toteż dlatego publikuję go w całości. Jest to o tyle cyniczna gra, że przecież przez prawie osiem lat czynili wszystko, by wesprzeć manipulacją przekazu nie tylko skandalicznie wprowadzane obniżenie wieku obowiązku szkolnego, ale także wydanie dydaktycznego kiczu, jakim jest tzw. "rządowy elementarz" i zmarnowanie przez MEN z tego właśnie powodu setek milionów zł.

Oto pełna treść przesłanych Pani Premier i Minister Listu i Stanowiska:

Zespół Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN uznał za konieczne zajęcie stanowiska wobec groźby cofnięcia obowiązku szkolnego dla 6 – latków. Decyzja ta jest kontynuacją filozofii naszego działania wyrażającej się w zaangażowaniu w doniosłe dla Polski i naszej przyszłości problemy, porzucenia na zawsze niesławnej praktyki milczenia i obojętności wobec najważniejszych nawet decyzji władzy państwowej i politycznej. Tymczasem wyrażenie stanowiska jest zarówno szansą korygowania niesłusznych decyzji, ale przede wszystkim jest naszą powinnością, którą wynika z naszego naukowego statusu określonego przysięgą doktorską - jeśli czyniona jest w słusznym celu.

Publikujemy nasz list, który wysłaliśmy do Pani Premier, do Pani minister, odpowiednich komisji sejmowych, oraz do bliźniaczych Zespołów KNP PAN – z pełną listą nazwisk naszego Zespołu. Może się jednak zdarzyć, że nie każdy z kolegów podziela nasze stanowisko. Prosimy wówczas o wycofaniu swojego podpisu pod naszym apelem/protestem. Zostawiamy w tej kwestii pełną dowolność decyzji każdemu członkowi naszego Zespołu. Apelujemy do Kolegów innych Zespołów, aby włączyli się w aktywną walkę o oblicze polskiego szkolnictwa, bez intencji udziału w sporach politycznych, lecz w imię dobra polskiego dziecka i naszej przyszłości
Zespół Pedagogiki Społecznej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN

Przewodniczący: Prof. dr hab. Tadeusz Pilch

W-ce przewodniczący: Dr. hab. Ewa Jarosz, prof. UŚ ; Dr. hab. Mirosław Sobecki, prof. UwB

Sekretarz: dr Aneta Ostaszewska

Członkowie Zespołu Pedagogiki Społecznej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN:
Profesorowie tytularni (prof. dr hab.)
Prof. dr hab. Józefa Brągiel, Uniwersytet Opolski (UO)
Prof. dr hab. Maria Deptuła, Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (CM UMK)
Prof. dr hab. Barbara Kromolicka, Uniwersytet Szczeciński (US)
Prof. dr hab. Krystyna Marzec-Holka, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego (UKW)
Prof. dr hab. Maria Mendel, Uniwersytet Gdański (UG)
Prof. dr hab. Jerzy Modrzewski, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM)
Prof. dr hab. Jerzy Nikitorowicz, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Prof. dr hab. Anna Nowak, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Prof. dr hab. Andrzej Olubiński, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski (UWM)
Prof. dr hab. Jacek Piekarski, Uniwersytet Łódzki (UŁ)
Prof. dr hab. Andrzej Radziewicz-Winnicki, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Prof. dr hab. Barbara Smolińska-Theiss, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS),
Prof. dr hab. Ewa Syrek, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Prof. dr hab. Wiesław Theiss, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS)

Samodzielni pracownicy naukowi (dr hab.):

Dr hab. Maciej Bernasiewicz, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Tomasz Biernat, prof. UMK, Uniwersytet Mikołaja Kopernika (UMK)
Dr hab. Ewa Bobrowska, prof. UJ, Uniwersytet Jagielloński (UJ)
Dr hab. Katarzyna Borzucka-Sitkiewicz, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Mariusz Cichosz, prof. UKW, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego (UKW)
Dr hab. Wioleta Danilewicz, prof. UwB, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Dr hab. Grażyna Gajewska, prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr hab. Halina Guzy-Steinke, prof. UKW, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (UKW)
Dr hab. Mirosław Górecki, prof. UW, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr hab. Elżbieta Górnikowska-Zwolak, prof. GWSP, Górnośląska Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Kardynała Augusta Hlonda w Mysłowicach (GWSP)
Dr hab. Jarosław Jagieła, Akademia im. J. Długosza w Częstochowie
Dr hab. Ewa Kantowicz, prof. UWM, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski (UWM)
Dr hab. Urszula Kazubowska, Uniwersytet Szczeciński (US)
Dr hab. Kazimiera Krakowiak, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL)
Dr hab. Danuta Lalak, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr hab. Jolanta Muszyńska, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Dr hab. Inetta Nowosad, prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr hab. Danuta Raś, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Adam Solak, prof. UKSW, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW)
Dr hab. Zofia Szarota, prof. (UP im. KEN), Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie (UP im. KEN)
Dr hab. Alicja Szerląg, prof. UW, Uniwersytet Wrocławski (UWr)
Dr hab. Jerzy Szmagalski, prof. APS, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS)
Dr hab. Lucyna Telka, prof. UŁ, Uniwersytet Łódzki (UŁ)
Dr hab. Danuta Waloszek, prof. UP, Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie (UP im. KEN)
Dr hab. Mikołaj Winiarski, prof. SAN, Społeczna Akademia Nauk (SAN)
Dr hab. Jolanta Wojciechowska, prof. UG, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr hab. Zdzisław Wołk, prof. UZ, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr hab. Ewa Wysocka, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. Teresa Wilk, prof. UŚ, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr hab. D. Urbaniak-Zając, prof. UŁ, Uniwersytet Łódzki (UŁ)

Adiunkci (dr):

Dr Zbigniew Babicki, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW)
Dr Jolanta Biała, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK)
Dr Katarzyna Białobrzeska, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Elżbieta Bielecka, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Marcin Boryczko, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Barbara Dobrowolska, Uniwersytet Przyrodniczo-Humanistyczny w Siedlcach (UPH)
Dr Dorota Gierszewski, Uniwersytet Jagielloński (UJ)
Dr Ewa Golbik- Madej, Gliwicka Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości
Dr Marta Guzik-Tkacz, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Agnieszka Górska, Wyższa Szkoła Ekonomii i Informatyki TWP w Olsztynie
Dr Dorota Jaworska, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Anna Jeznach, Collegium Mazovia Innowacyjna Szkoła Wyższa Dr Cezary Kurkowski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Beata Kosmalska, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Ewa Kozdrowicz, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Magdalena Kuleta-Hulboj, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Cezary Kurkowski, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Ks. dr Andrzej Łuczyński, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL)
Dr Agnieszka Majewska-Kafarowska, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr Monika Noszczyk-Bernasiewicz, Uniwersytet Śląski (UŚ)
Dr Anna Odrowąż - Coates, Akademia Pedagogiki Specjalnej (APS)
Dr Agnieszka Olczak, Uniwersytet Zielonogórski (UZ)
Dr Katarzyna Palka, Wszechnica Świętokrzyska w Kielcach
Dr Izabela Plieth – Kalinowska, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (UKW)
Dr Małgorzata Rębiałkowska-Stankiewicz, Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (UKW)
Dr Anna Róg, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK)
Dr Katarzyna Rychlicka-Maraszek, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Alicja Siegień-Matyjewicz, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Bohdan Skrzypczak, Instytut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski (UW)
Dr Jolanta Sokołowska, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Tomasz Sosnowski, Uniwersytet w Białymstoku (UwB)
Dr Longina Strumska-Cylwik, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Małgorzata Szpunar, Uniwersytet Gdański (UG)
Dr Tomasz Wach, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II (KUL)
Dr Małgorzata Wolska-Długosz, Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach (UJK)
Dr Mirosław Wójcik, Górnośląska Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. Kardynała Augusta Hlonda w Mysłowicach
Dr Dorota Zaworska-Nikoniuk, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (UWM)
Dr Alicja Zbierzchowska, Uniwersytet Gda


TREŚĆ LISTU OTWARTEGO

Szanowna Pani Premier RP - Beata Szydło
Szanowna Pani Minister - Anna Zalewska

Zespół Pedagogiki Społecznej działający przy Komitecie Nauk Pedagogicznych Polskiej Akademii Nauk przekazuje Pani opinię zawierającą najwyższy niepokój i dezaprobatę dla planów cofnięcia obowiązku szkolnego dla dzieci 6 – letnich. Zespół nasz skupia pracowników naukowych wszystkich Uniwersytetów, Szkół Pedagogicznych, innych placówek naukowych, a także nauczycieli, pracowników oświaty i opieki. Sądziliśmy, że zapowiedź cofnięcia obowiązku szkolnego dla dzieci polskich o rok, jest tylko elementem igrzysk politycznych między wrogimi sobie partiami, który nie zasługuje na poważne traktowanie i zniknie wraz z zakończeniem groteskowych walk w przedwyborczej kampanii.

Niestety okazało się, że bezbronna oświata i szkolnictwo są szczególnie wyrazistym polem manifestowania zwycięstwa wyborczego, widocznym dla każdej polskiej rodziny i nie kojarzonych z doraźną szkodą dla dzieci i interesów kraju, wobec czego można jej użyć dla zamanifestowania swojej politycznej przewagi. Nie miejsce tu na merytoryczne uzasadnienie słuszności obniżenia obowiązku szkolnego dla dzieci. Ale oczywista zasadność tego zabiegu wynika zarówno z prawideł rozwoju osobniczego współczesnych dzieci i młodzieży, których akceleracja w ostatnim półwieczu była niewiarygodnie dynamiczna, jak również z faktu, iż obniżenie wieku rozpoczynania edukacji jest jednym z najefektywniejszych sposobów wyrównywania szans rozwojowych dla dzieci ze środowisk społecznie zaniedbanych, likwidowania narastającego w naszej ojczyźnie zjawiska wykluczenia i marginalizowania grup defaworyzowanych.

Zaniechanie takiego działania jest drastycznym przewinieniem wobec polskiego dziecka, szczególnie ubogiego, oraz winą wobec mechanizmów rozwojowych naszego kraju, który przez to zaniechanie straci nieobliczalne wartości kapitału społecznego. To co jest koniecznym działaniem na niwie edukacji narodowej i wymaga działań ratowniczych to:

1)zaprzestanie likwidowania małych szkół wiejskich, których na przestrzeni ostatnich lat zniknęło 6068, kilkaset przedszkoli, kilka tysięcy bibliotek i kilkaset innych placówek oświatowo – wychowawczych.

2) poprawienie warunków dojeżdżania blisko miliona dzieci do szkół, które obecnie są złe i przyczyniają się do narodzin nierówności dostępu do rozwoju i wykształcenia. Tu musimy dodać, że wskazywanie wobec powyższych powinności na tzw. zadania własne samorządu jest nieuczciwe, ponieważ samorządy wypełniają te obowiązki w ramach dotacji celowych, które są regularnie okrawane.

3) przywrócenie opieki zdrowotnej do szkół, ponieważ dzieci polskie w wyniku bezrefleksyjnego likwidowania tej opieki są międzynarodowym liderem w Europie w schorzeniach postawy i narządów ruchu oraz próchnicy zębów.

4) zaprzestanie likwidowania stołówek szkolnych i radykalne dofinansowanie dożywiania dzieci szkolnych, ponieważ obecnie wyniki badań renomowanych, państwowych ośrodków medycznych nad zaniedbaniami w żywieniu dzieci są alarmujące, a badania prowadzone w naszym Zespole na Warmii i Mazurach wskazują, że tylko 33% dzieci dojeżdżających do szkól, a tych jest ok. 70% zważywszy na rozproszenie osadnicze tego regionu – jada obiady w szkołach, spędzając poza domem 6 – 8 godzin.

5) zaprzestanie komercjalizowania zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych; wyrównawczych, profilaktycznych, korekcyjnych, rozwojowych rekreacyjnych i innych, ponieważ komercjalizacja tworzy niesprawiedliwe mechanizmy wykluczania ubogich dzieci. To są główne zadania sprawiedliwego państwa, które winno pamiętać o fundamentalnej prawdzie pedagogiki społecznej: jakie wykształcenie taki los! Na razie w wyniku nagannej obojętności i beztroski kolejnych rządów mamy w naszej ojczyźnie głębokie podziały społeczne, ogromne obszary upośledzenia społecznego, które dotyka szczególnie dzieci.

Argument, iż wiek obowiązku szkolnego został ustanowiony wbrew woli rodziców jest nieprawdziwy i zawodny. Warto pamiętać, że dekret o powszechnym obowiązku szkolnym ustanowiony w 1918 roku był kontestowany przez co najmniej połowę rodziców. Czy należało uszanować wolę owych rodziców i cofnąć obowiązek szkolny? Retoryczne pytanie.

Dzisiaj to manipulacje polityczne i szlachetna ignorancja nakazała uruchomienie olbrzymiego ruchu sprzeciwu wobec tej koniecznej cywilizacyjnie i kulturowo operacji. Interesy dzieci są dobrze zabezpieczone zadowalająco rozwiniętym w naszym kraju systemie diagnostycznym poradni psychologiczno – pedagogicznych. Sieć poradni należy wzmocnić, a kadry psychologów i specjalistów rozwojowych wesprzeć, aby każde dziecko bezpiecznie zostało zakwalifikowane.

Przerzucanie na rodziców obowiązku zdobywania zaświadczeń o dojrzałości szkolnej dziecka 6-letniego jest rozwiązaniem kuriozalnym i aspołecznym. Skąd rodzice z małej wioski, z upadłego PGR – u, a takich dzieci mamy ok. 40% wezmą takie zaświadczenie. To jest niemoralne, cyniczne tworzenie mechanizmów wykluczania i marginalizowania.

Projekt Pani rządu rujnuje ideę wyrównywania szans dostępu i udziału dla polskiego dziecka. Jest negacją dla idei cywilizacyjnego i kulturowego rozwoju w wymiarze pokoleniowym. Historia Pani tego nie wybaczy.

Zespół Pedagogiki Społecznej przy KNP PAN z wszystkimi nazwiskami
".

Nie mam złudzeń, że publicznie ferowane przez nową ministrę zamiary zmian muszą spotkać się z oddolnym - naukowym, rodzicielskim, nauczycielskim i politycznym (opozycja) oporem, bowiem są przedstawiane w tak ogólnikowy sposób i w formie, która nijak ma się do zapowiadanego dialogu ze społeczeństwem. Skoro ministra A. Zalewska rozpoczęła konsultacje od rozmów z rzekomymi "ekspertami" w osobach państwa Karoliny i Tomasza Elbanowskich, to powinna wyraźnie zapowiedzieć związaną z tym symboliczną formę podziękowania im za znakomicie przeprowadzoną w ciągu minionych ośmiu lat "rodzicielską rewolucję". Do niej jeszcze nawiążę w innym wpisie.

Nie wolno pomijać w debacie publicznej bezspornych dla polskiej oświaty faktów wydarzeń, podejmowanych decyzji przez polityków i rządzących z poprzedniej koalicji PO i PSL, by dzisiaj, w obliczu koniecznego zrewidowania ich błędów oraz będącej ich następstwem ewidentnej patologii, nie zacząć naprawiać system szkolny popełniając tego samego rodzaju błędy, chociaż o innej skali rzeczowej.

W Ministerstwie Edukacji Narodowej rządzi średni personel administracji, setki urzędników, którym zależy na zachowaniu miejsc pracy, toteż zrobią wszystko, by nowa ministra postępowała równie bezsensownie, jak jej poprzedniczki. Odbieram zatem powyższy protest Zespołu prof. Tadeusza Pilcha jako ostrzeżenie, gdyż w końcu on sam też był wiceministrem edukacji narodowej (w latach 90. za rządów SLD i PSL), a w okresie rządów PO i PSL (od 2008 r.) był członkiem Rady Edukacji Narodowej. Ta zaś nigdy, także w sprawie sześciolatków (w tym kwestii destrukcyjnego wprowadzania tej rzekomo wartościowej reformy) nie zajęła żadnego stanowiska i nie wystosowała do swoich pryncypałek jakiegokolwiek protestu, ekspertyzy czy projektów zmian.

Przypominam, że w 2014 r. odbył się niezwykle ważny Zjazd Pedagogów Społecznych, który przyjął bardzo krytyczne stanowisko w sprawie rujnującej polską edukację polityki oświatowej PO i PSL. Nikt nie przejął się nim. Dzisiejszy List Otwarty jest zapewne nawiązaniem także do tamtego protestu. Co bowiem mają czynić naukowcy? Wyjść na ulice i palić bezmyślnie tworzone prawo oświatowe? Wkrótce zapewne wypowiedzą się członkowie Zespołu Edukacji Elementarnej, który działa przy KNP PAN, a ich stanowisko czy opinia wcale nie muszą pokrywać się w całości z w/w tezami.

Może jednak pani Anna Zalewska dokona najpierw przeglądu we własnym resorcie, to zobaczy, kto i w jakim zakresie przyczynił się do niszczenia polskiego szkolnictwa i odpowie sobie na pytanie, jak długo jeszcze w naszym kraju będzie obowiązywał centralizm socjalistyczny w zarządzaniu oświatą! Warto zacząć reformy od siebie, od reprezentowanej przez władze instytucji, bo homo sovieticus aż trzęsie się ze śmiechu z kolejnych naprawiaczy w strategii "top-down".

28 listopada 2015

Otwarte umysły, zamknięte umysły w POprawności POlitycznej


Instytut Obywatelski to think tank polityczny, który stanowi eksperckie zaplecze partii Platforma Obywatelska RP. Instytut jest ośrodkiem badawczo-analitycznym, prowadzi działalność ekspercką, wydawniczą i edukacyjną. Motto działalności IO sprowadza się do hasła: Myślimy, by działać. Działamy, by zmieniać.

Instytut publikuje książki, analizy i raporty, jak również wywiady i komentarze na bieżące tematy gospodarcze, polityczne i społeczne. Wśród osób, które dla nas pisały lub komentowały, znajduje się wielu wybitnych intelektualistów z Polski i zagranicy, m.in. A. Michael Spence, Edward C. Prescott, Benjamin Barber, Janusz Czapiński, Elżbieta Mączyńska, Radosław Markowski, Krystyna Skarżyńska, Andrzej K. Koźmiński, Witold Orłowski, Krystyna Szafraniec, Colin Crouch, Hans-Gert Pöttering, Tomáš Sedláček.

W gorącym okresie letnich sporów przedwyborczych kierownictwo Instytutu skierowało do mnie list - co było dla mnie zaskoczeniem, gdyż z żadną partią polityczną nie miałem i nie mam nic wspólnego - informując o przygotowywanym dziewiątym numerze kwartalnika pt. "Instytut Idei". Każdy numer jest poświęcony innej kwestii a wydawany jest w obu formach - zarówno drukowanej, jak i elektronicznej.

Tym razem myślą przewodnią planowanego jeszcze w sierpniu numeru były następujące pytania: Jakiego systemu edukacji potrzebuje dziś Polska, zwłaszcza w kontekście głównego wyzwania rozwojowego, jakim jest budowa innowacyjnej gospodarki? Czy polski system edukacji został podporządkowany testom i standaryzacji, a jeśli tak, to dlaczego, jakie są tego konsekwencje i dokąd ta droga prowadzi? Czy model kształcenia w polskich szkołach sprzyja budowie innowacyjnej gospodarki? Jakich reform potrzeba, by polski system edukacji w większym niż dotychczas stopniu rozwijał wśród uczniów i studentów ciekawość, zdolność krytycznego myślenia i umiejętność współpracy? Którędy wiedzie droga do wprowadzenia potrzebnych reform?

Jednym z tematów, które chcieliby poruszyć w nowym numerze "Instytutu Idei" miały być powyższe kwestie , toteż zwrócono się do mnie z uprzejmym pytaniem, czy zgodziłbym się napisać na ten temat esej, który mogliby włączyć do swojego kwartalnika? Jak dodano na zachętę:"Zważywszy Pana rozległy dorobek i bogate doświadczenie, byłoby nam bardzo miło, gdyby zgodził się Pan podzielić swoimi przemyśleniami z nami i naszymi czytelnikami."

6 sierpnia podziękowałem za zaproszenie do tego tomu i zapowiedziałem gotowość włączenia się z tekstem na wskazany temat. Dla naukowca nie ma to znaczenia, gdzie publikuje i kto jest wydawcą pisma, byle tylko nie miało ono charakteru niezgodnego z obowiązującymi w kraju normami społeczno-moralnymi. Od kilkudziesięciu lat udzielam komentarzy, publikuję felietony i eseje w czasopismach różnych podmiotów, bo szeroko pojmowana kultura i edukacja są dobrami podzielnymi, ogólnodostępnymi, a zatem nie powinna obowiązywać tu żadna cenzura. Jedni wydawcy je publikują, inni nie, z różnych zresztą powodów, w tym także zapewne z winy mojej niedoskonałości pisarskiej.

Nie mam zatem pretensji, jeśli mój tekst nie zostanie opublikowany, a tym bardziej, kiedy znam treść rzeczowej a krytycznej recenzji. Oznacza to, że powinienem coś poprawić, zmienić czy udoskonalić, albo w ogóle odstąpić od pisania na określony temat. Tym razem stało się inaczej.

20 października otrzymałem odpowiedź następującej treści: "...w Instytucie Obywatelskim kończymy właśnie przygotowania naszego nowego numeru kwartalnika „Instytut Idei”, który będzie się koncentrował wokół kwestii związanych z edukacją. Tworząc ten numer, z prośbą o eseje i wywiady zwróciliśmy się do licznego grona autorów polskich i zagranicznych. Nasz projekt spotkał się z silnym odzewem, w wyniku czego otrzymaliśmy nadspodziewanie dużo dobrych tekstów. W tych okolicznościach, zważywszy ograniczenia związane z drukiem, w naszym zespole redakcyjnym zmuszeni byliśmy dokonać wyboru materiałów, które możemy włączyć do naszego kwartalnika i które najlepiej komponują się w spójną całość pod względem tematycznym. W związku z powyższym, po długiej dyskusji podjęliśmy trudną decyzję, że musimy zrezygnować z publikacji Pana eseju w naszym kwartalniku.

Chcemy jednak podkreślić, że w naszej ocenie Pana tekst jest ciekawy i wartościowy. Z tego powodu, choć Pana eseju nie włączymy do naszego kwartalnika, tekst chcielibyśmy zatrzymać i jednocześnie zaproponować Panu za niego honorarium (...). W Instytucie Obywatelskim regularnie publikujemy teksty o tematyce edukacyjnej, więc chcielibyśmy zachować możliwość publikacji Pana eseju w przyszłości, na przykład przy okazji większego cyklu publicystycznego. Proszę uprzejmie o informację, czy zgadza się Pan na powyższą propozycję
."

Odmówiłem i nie przyjąłem proponowanego mi honorarium. Ostatni raz otrzymałem taką propozycję w PRL. Napisana wówczas przeze mnie i nagrodzona książka o dziejach przyrzeczeń harcerskich nie mogła się jednak ukazać, gdyż towarzysze cenzorzy z PZPR kazali zamknąć maszynopis w szafie i nie wydawać jej, o ile nie zmienię treści na zgodne z ówcześnie obowiązującą doktryną. Nie zmieniłem. Wydałem ją wbrew ich woli najpierw na powielaczu białkowym w HOW w Krakowie, a potem w pełnej wersji w III RP.

Podobnie było z tym tekstem o edukacji. Z przyjemnością opublikowała go ogólnopolska gazeta w dodatku "Rzecz o Prawie" pt. "Otwarte umysły, zamknięte umysły", Rzeczpospolita. Rzecz o Prawie, z dn. 4.11.2015 s. I 4-5. Nawet nie przypuszczałem, że redakcja popularnej Rzepy nada mojemu esejowi tytuł, który świetnie oddaje powyżej opisany proces. Nie znała przecież powodów skierowania tekstu do redakcji.


27 listopada 2015

Zaczyna się czas kontestacji polityki oświatowej kolejnych ignorantów w MEN



Tak, jak przewidywałem latem tego roku, kiedy po raz pierwszy pojawiły się doniesienia o planowanych zmianach oświatowych w programie PiS, bezwzględne zwycięstwo tej formacji politycznej skutkuje tym, do czego poprzednicy dochodzili przez kilka lat, mianowicie ignorancją i arogancją. W tym przypadku buta zaczyna się już na samym początku, gdyż nie trzeba niczego udawać, ukrywać. Poprzednicy nauczyli obecną formację, że społeczeństwo można traktować przedmiotowo, a szkolnictwo instrumentalnie.

Straty? Jakie straty? Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Już od nominacji nowej ministry edukacji (mój Pani Boże, dlaczego nas tak pokarałeś) mamy do czynienia z nieprawdopodobną butą, którą musi łagodzić dla dobra wizerunku tej formacji premier rządu. Jak stwierdziła Beata Szydło w czasie posiedzenia rządu:

To będą zmiany ewolucyjne, a nie rewolucyjne. Zmieniamy ustawę zmieniającą obowiązkowy wiek szkolny. Wracamy do wieku 7 lat dla dzieci, przy dobrowolności wyboru przez rodziców. Jeśli chodzi o zmiany systemowe, to one będą szeroko konsultowane. W tej chwili pani minister rozpoczyna te konsultacje. My od początku mówiliśmy, że w oświacie zmiany przebiegać będą ewolucyjnie, a nie rewolucyjnie. Będzie nad czym pracować.

Niestety, na niewiele zdadzą się tego typu komunikaty i działania, zapewne podpowiadane przez kolejnych pijarowców, gdyż środowisko nauczycielskie, ale także częściowo rodzicielsko-uczniowskie i społeczne już ma dość słuchania nieodpowiedzialnych zmian w ustroju szkolnym, zanim do nich doszło.

Już tradycją polskiej pseudodemokracji staje się reformowanie oświaty przez "nieczytatych", ale za to operujących banałami i sloganami. Nawet, jak pojawia się rozsądny, naukowy głos jakiegoś eksperta, to natychmiast traktują to jako atak na formację rządzącą, a to znaczy, że na nasz kraj i jego aksjonormatywne (ideologiczne) fundamenty. Zacytuję tu krótki wierszyk wybitnego polskiego filozofa i prakseologa Tadeusza Kotarbińskiego z jego tomiku "Wesołe smutki" (Warszawa: PWN s.97):

Laiku! Jeśli prawda, że zamierzasz śmiele,
Wzgardliwym sądem uczcić muzy mojej trele,
Pomnij, że sąd laika wydany o dziele,
O dziele mówi mało, o laiku – wiele.


W sieci protestują już NAUCZYCIELE. Jeszcze nie wyszli na ulice, ale wkrótce to nastąpi, jeśli tylko ministra zacznie realizować zamiary, które kompromitują rząd i tę formację ze względu na brak merytorycznego i strategicznego przygotowania do ich wprowadzenia. Tymczasem przedstawicielami nauczycieli są związki zawodowe, oczywiście lewicowe ZNP i wbita w mur zakłopotania "Solidarność".

Burzą się RODZICE, a to przecież oni doprowadzili ten rząd do zwycięstwa, bo dość mieli tamtej władzy - pełnej obywatelskich frazesów na ustach, ale antydemokratycznej i równie butnej. Co czyni ministra A. Zalewska? Zaprasza na konsultacje do MEN... rodziców, rzecz jasna tych, którzy przeprowadzili w naszym kraju rodzicielską rewolucję pod hasłem "ratuj maluchy!". Zdaje się, że nadchodzi czas inwersji i powyższe motto może obrócić się także przeciwko nim.

Oporuje MŁODZIEŻ, ale ta jest do tego przygotowana już od początku ruchu Anonymous, więc nie ma problemu, by porwać ją do działania przeciwko proponowanym zmianom, jak i przeciwko tym, którzy ośmielą się je wprowadzać. Ignorancja musi obrócić się w opór, więc może jednak rządzący politycy poczytają trochę lektur na ten temat?

Co gorsza, do protestu przygotowują się już NAUKOWCY, przy czym niektórzy reagują zbyt nerwowo i pospiesznie tak, jakby - ich zdaniem - możliwe było powstrzymanie władzy, która ma wszystkich oporników w dalekim poważaniu. Nie pomoże też tworzenie jakiegoś Ruchu Obrony Demokracji, bo jego dzisiejsi założyciele sami tę demokrację niszczyli, niektórzy nawet bardzo aktywnie. Lepiej niech najpierw przejrzą własne publikacje, raporty z rzekomo naukowych badań czy publicystyczne wypowiedzi, bo szybko zostaną one obrócone przeciwko nim. I bardzo dobrze.

To jak teraz będzie zmieniana a jak zakłamywana rzeczywistość? Poczekajmy, obserwujmy, badajmy. "Kto sił - do roboty!"



26 listopada 2015

Strawa duchowa na Wydziale Filologicznym UŁ



Cóż za genialny, a jakże trafny pomysł, by zalegające w magazynach antykwariatu książki różnych gatunków - od literackich po naukowe - trafiły wreszcie pod strzechy. Jeden z łódzkich antykwariuszy zaproponował miłośnikom "starej" książki, często tzw. "białych kruków", by mogli wyszukać coś dla siebie wśród zgromadzonych na korytarzu Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Łódzkiego tysięcy książek.


Nie ukrywam, że tylko dzięki prowadzeniu wykładu z pedagogiki dla kierunków filologicznych dowiedziałem się o tej szansie na dostęp do kultury i doświadczyłem tego, jak można swobodnie buszować między wyłożonymi stosami książek i znaleźć coś w nim interesujące tytuły.



Znakomita idea, pomysł, którego dodatkową wartością jest to, że niezależnie od tego, kiedy książka została wydana (a są tu tytuły z okresu II RP) oraz jaki jest rodzaj jej edycji (są tu znakomite wydania leksykograficzne, encyklopedyczne, albumowe), każdy tytuł kosztuje jedynie 4 zł. Istny raj dla wielbicieli literatury. Za jedyne 4 zł, a więc w cenie codziennej gazety, można kupić sobie książkę, której nie sposób było dostać przed wielu, wielu laty w księgarniach, a i trudno było o nie w uniwersyteckich czy rejonowych bibliotekach.


Wśród wielu tytułów zakupiłem książkę Zdzisława Dębickiego pt. "Podstawy kultury narodowej" wydaną nakładem Gebethnera i Wolfa (Warszawa-Kraków-Lublin - Łódź-Paryż-Poznań-Wilno-Zakopane 1925, ss.208), na którą "polowałem" jeszcze w okresie studiów, ale okazało się, że była niedostępna (debit komunikacyjny) ze względów ideologicznych i politycznych. Autor zaś pisze w niej m.in.:

"Kultura tedy nie jest darem nieba, ale wypracowuje ją każdy naród na przestrzeni wieków, wznosząc się powoli ku coraz wyższemu pojmowaniu życia i jego zadań. Dlatego też kultura narodowa sięga korzeniami swojemi w głęboką przeszłość życia narodowego. Nie powstaje ona z dzisiaj na jutro, nie jest ziarnem, które przywiewają na usiew wiatry dziejowe, rzucając przypadkowo nasienie , przyniesione skądinąd, ale wytwarza się z wieku na wiek, z pokolenia na pokolenie na własnem swojem, rodzimem podłożu, na jednej i tej samej ziemi, wśród jednego i tego samego narodu.

Bez własnej kultury niema i nie może być narodu. Kultura narodowa nie jest tedy niczem innem, jak sumą tych uczuć, przywiązań i tradycyj, które, wytworzone na przestrzeni wieków przez szeregiem idące po sobie pokolenia, tworzą moralne i materialne więzy, łączące ludzi, zamieszkujących jedno terytorium i mówiących jednym językiem.

I dlatego nie wspólna ziemia, nawet nie wspólny język stanowią o istnieniu narodu, ale dopiero jego kultura
. (s. 9-10)


Dziękuję władzom Wydziału Filologicznego UŁ tak znakomitej oferty dla studentów, nauczycieli, pracowników i przybywających do nowego, pięknego gmachu mieszkańców czy gości, którzy mogą kupić sobie za cenę chleba strawę duchową. Tylko do końca listopada wysyp kultury będzie dostępny w tym miejscu i tak tanio.

25 listopada 2015

Psychologia nauką humanistyczną!


Mamy kolejne wsparcie w uświadomieniu przede wszystkim urzędnikom MNiSW oraz posłom i senatorom nowej kadencji Sejmu jak nonsensowne i sztuczne jest rozdzielenie dziedziny nauk humanistycznych od dziedziny nauk społecznych. W minioną niedzielę miała miejsce w Łodzi Gala (w ramach 70-lecia Uniwersytetu Łódzkiego) wręczenia Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego .

Kapituła pod przewodnictwem JM Rektora UŁ prof. Włodzimierza Nykiela oraz wybitnych profesorów nauk humanistycznych ogłosiła, że jej laureatem został jeden z najwybitniejszych psychologów polskich, którego dzieła cenione są w kraju i na świecie - prof. dr. hab. Jan Strelau dr h.c., członek rzeczywisty PAN. Psycholog otrzymał to, co najcenniejsze, a więc salwę braw przybyłych na tę uroczystość rektorów, dziekanów oraz pracowników Uniwersytetu Łódzkiego wraz z pięknym bukietem kwiatów, dyplomem i kwotą 50 tys. zł.

Autor tworzonej przez ostatnie cztery lata książki (będącej zresztą efektem Jego ponad 50-letniej, wspaniałej pracy naukowej) pt. "Różnice indywidualne. Historia – determinanty – zastosowania"(Warszawa 2014, s. 788), ze skromnością, ale i uzasadnionym poczuciem osobistej radości, mówił o tym, jak istotną rolę odgrywają badania z psychologii różnic indywidualnych we współczesnych naukach humanistycznych. Oto wypowiedź Laureata tej Nagrody:


(...) Proszę Państwa, żyję długo, ale takich emocji jeszcze nie doznawałem, jak odbierałem nagrody. Przypomina to Oskary, w trakcie których każdy czeka, czeka, aż się ktoś doczeka.... (brawa). Magnificencjo, Panie Rektorze, Dostojna Kapituło, Szanowni, Drodzy Państwo! Ta Nagroda będzie promieniowała w skali kraju, nie dlatego, że ja ją dostałem, ale ze względu na postać, która jest przez nas tak gorąco lubiana, szanowana i naprawdę niezwykła. Także dlatego, że ustanowienie tej Nagrody, to także jest promocja szeroko rozumianej humanistyki. Nie byłoby naszej tożsamości, gdybyśmy nie sięgali do tego, co było, do tego, co jest i do tego, co będzie. To pozwala nam jakoś znaleźć się w tym świecie. Ale przewodnikami do tego, żeby wiedzieć, jak znaleźć się w tym świecie, to są badacze, którzy zajmują się szeroko rozumianą humanistyką. Niestety, nie docenianą w naszym kraju, i to z wielu powodów.

Wydaje się, że humanistyka w zakresie szeroko rozumianych nauk, tak, jak je rozumiemy w naszym kraju, jest ciągle kategorią drugą. To się między innymi przejawia w tym, że w szeregu nagród, których się udziela, przechodzą one do rąk przedstawicieli nauk ścisłych, nauk biologicznych. MA to miejsce m.in. także dlatego, że ta punktacja, którą się przyznaje za publikacje jest punktacją nie mającą się nijak do punktacji za dorobek humanistów, gdzie się podręczników, monografii po prostu nie docenia.

Proszę Państwa, ja myślę sobie, że każdy z nas nominowany do tej Nagrody gratuluje innym. Chyba to przez przypadek tak się stało, że to ja ją dostałem... może ze względu na wiek (oklaski), ale myślę sobie, że chyba każdy z nas zadał sobie pytanie, właściwie - kto to jest profesor Tadeusz Kotarbiński? Proszę Państwa, ja miałem okazję jako student II albo III roku zaznajomić się z pracą "Traktat o dobrej robocie" , ten traktat, który sam profesor Kotarbiński uznał, że jest to jego najważniejsze dzieło. Ten "Traktat..." zapewnił temu Wielkiemu Uczonemu, Wielkiemu Badaczowi i autorytetowi stałą pozycję w świecie jako twórcy prakseologii, czyli teorii skutecznego działania.

Kiedy czytałem ten "Traktat" nie w całości, ale wybrane rozdziały, wybrane paragrafy, to jedna rzecz uderzyła mnie jako badacza różnic indywidualnych. Otóż profesor Kotarbiński wyraźnie stwierdza w tym swoim dziele, które - nawiasem mówiąc - liczy ponad 600 stron, a jest cytowane ok.1000 razy. Przedstawiciel nauk ścisłych, biologicznych powiedziałby - "Co to jest 1000 razy?", bo u nich to cytowanie przebiega w sposób zupełnie inny. W naukach humanistycznych książka, która jest cytowana 1000 razy, to znaczy, że naprawdę jest cenna, czytana i popularna.

Otóż, kiedy studiowałem ten tekst, to zwróciłem uwagę na jedną rzecz, a mianowicie, że prof. Kotarbiński zwraca uwagę na fakt, że po to, aby być mistrzem w dobrej robocie, w dobrym działaniu, to trzeba mieć zapasy naturalne, swoistego rodzaju naturalne uzbrojenie. Innymi słowy, nie każdy zostaje mistrzem. Mistrzem zostaje ten, kto ma albo wybitną inteligencję, albo wybitne zdolności specjalne, wybitną kreatywność. To są te problemy, które mnie fascynują i ja się nimi zajmuję.

Jeszcze drobny, prywatny wątek. Ja jestem wnukiem profesora Kazimierza Twardowskiego, wnukiem naukowym. Moim promotorem był profesor Mieczysław Kreutz, wybitny psycholog, specjalista światowej sławy od introspekcji, natomiast ja u niego zrobiłem doktorat. To Kreutz założył pierwszą Katedrę Psychologii we Lwowie, zaś profesor Kotarbiński robił doktorat u profesora Twardowskiego będąc jednym z jego najzdolniejszych uczniów.
Czas szybko mija. Nie powinienem już dłużej mówić. Chcę jedynie podkreślić, że należę do rodziny, której członkiem jest prof. Tadeusz Kotarbiński. Dziękuję bardzo!"
(burza oklasków!)

Pierwszy zdobywca Nagrody im. Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Prof. Tadeusza Kotarbińskiego - raz jeszcze pogratulował wszystkich nominowanym przez senaty uniwersytetów profesorom wybitnych osiągnięć w pracy naukowo-badawczej z zakresu nauk humanistycznych.

Są nimi Profesorowie nominowani za następujące dzieła:

1. prof. Tomasz Kawski za monografię pt. "Żydowskie gminy wyznaniowe w II Rzeczypospolitej. Studium historyczno-administracyjne" (Wydawnictwo Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy);

2. prof. Andrzej Mencwel za monografię pt. Stanisław Brzozowski. Postawa krytyczna. Wiek XX
(Wydawnictwo Krytyki Politycznej)

3. prof. Jacek Paśniczek za książkę pt. Predykacja. Elementy ontologii formalnej, przedmiotów, własności i sytuacji (Wydawnictwo Copernicus Center Press);

4. prof. Piotr Wierzchoń za "Depozytorium leksykalne języka polskiego. Fotosuplement do Słownika warszawskiego (Oficyna: Bel Studio)

Nagrodę przyznała Kapituła, w skład której weszli profesorowie o najwyższym autorytecie, a reprezentujący kluczowe dla humanistyki dyscypliny naukowe:

•Prof. dr hab. Włodzimierz Nykiel (Uniwersytet Łódzki) - Przewodniczący

•Prof. dr hab. Grzegorz Gazda (Uniwersytet Łódzki)

•Prof. dr hab. Ryszard Kleszcz (Uniwersytet Łódzki)

•Prof. dr hab. Anna Legeżyńska (Uniwersytet im. A. Mickiewicza w Poznaniu)

•Prof. dr hab. Anna Lewicka – Strzałecka (Polska Akademia Nauk)

•Prof. dr hab. Tadeusz Sławek (Uniwersytet Śląski w Katowicach)

•Ks. Prof. dr hab. Andrzej Szostek (Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II)

Można mieć nadzieję, że coraz trudniej będzie wskazać w następnych edycjach tego Konkursu kolejnego primus inter pares. Można było mieć wrażenie, że uczestniczyliśmy w Gali Oskarów Naukowych z humanistyki polskiej, którą dodatkowo uświetnił znakomity koncert w wykonaniu Stanisława Soyki z zespołem. Zainteresowanie tą uroczystością było tak duże, że organizatorzy musieli przepraszać przybyłych tłumnie na nią gości, gdyż dla części zabrakło miejsc w pięknym gmachu Filharmonii Łódzkiej. Warto jednak było stać czy - jak niektórzy (wraz ze mną) - siedzieć nawet na schodach, by spotkać tak znakomitych humanistów i wspólnie z nimi świętować ich nominacje. Serdeczne gratulacje dla Profesora!


Fotorelacja

24 listopada 2015

Raport z działalności pijaru Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie


Być może jeszcze nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, że podporządkowany Ministerstwu Edukacji Narodowej Instytut Badań Edukacyjnych okazał się instytutem pijaru byłych ministrów edukacji. Co tam, diagnozy, które częściowo trafne, wartościowe, ważne i potrzebne, traciły swój blask w obliczu produkowania diagnoz na użytek strategicznych działań niekompetentnej i aroganckiej władzy (K. Hall, K. Szumilas, J. Kluzik-Rostkowskiej). Część z takich raportów stawała się narzędziem propagandy politycznej i toksycznej działalności dla polskiej edukacji, szkolnictwa i młodych pokoleń. Właśnie o takich sprawach dość często pisałem i dokumentowałem je w swoich publikacjach, jak i w blogu.

Jeszcze upłynie trochę czasu, zanim dowiemy się znacznie więcej na temat tego, ile to milionów złotych wydatkowano w IBE na nikomu już niepotrzebną rzekomo diagnostyczną makulaturę. W związku jednak z tym, że stałem się podmiotem szczególnego wyróżnienia ze strony szefowej pijaru, muszę się nim z dumą z Państwem podzielić. Poza tym zaczyna się nowy okres naliczeń statystycznych, którymi operuje się dla udowodnienia skuteczności i wartości działań pijarowych.

Otóż pani Natalia Skipietrow - Rzecznik IBE (Biuro Rzecznika Prasowego i Komunikacji Instytutu Badań Edukacyjnych) poinformowała swoich przełożonych w dn. 20 listopada br. o tym, że:


Od 15 czerwca do 15 listopada 2015 r.

1782 publikacje o IBE, o zasięgu łącznym 1 592 mln osób i wartości 14,5 mln zł, 95% pozytywnych.

Jedyna osoba źle pisząca o IBE – pan Śliwerski.

259 publikacji o systemie kwalifikacji, o zasięgu łącznym 142 mln osób i wartości 6 mln zł, 95% pozytywnych.

Na usprawiedliwienie dodała: "Szanowni Państwo i Kochane Koleżeństwo, żebyście wiedzieli, czemu tak przeze mnie pijarowo cierpicie".


Muszę przyznać, że nieadekwatny poziom samooceny jest przyczyną wielu upadków i rozczarowań. W odróżnieniu od pijarowej rzecznik IBE - nie musiałem głosić "jedynie słusznej prawdy dyktowanej w MEN", tylko jej dociekać. Tym różnią się nasze role.



23 listopada 2015

Złe praktyki akademickie


Coraz częściej profesorowie pedagogiki kierują do mnie zapytanie, jak to jest możliwe, że znaleźli się w wykazie członków Komitetu Naukowego czy Komitetu Honorowego konferencji, którą organizuje wyższa szkoła prywatna czy państwowa, a nieposiadająca akademickiego statusu. Nie niepokoi ich typ tych szkół, tylko to, w jaki sposób organizatorzy manipulują treścią komunikatu o organizowanej konferencji.

Uprzejmie informuję, że jest to jedna z najbardziej prymitywnych form manipulacji, z jaką także spotykam się od szeregu lat ze strony przedstawicieli niektórych szkół prywatnych i państwowych usiłujących zapewnić sobie wzmocnienie własnego statusu kosztem znaczących w kraju profesorów. Niech by tak było, ale nie bez ich uprzedniej wiedzy. Rozsyłanie przez władze takich szkół komunikatów o organizowanej konferencji świadczy o braku kultury akademickiej, jeśli posługują się czyimś nazwiskiem i tytułem bez uprzedniego uzyskania zgody tej osoby. Równie dobrze mogliby wziąć wykaz wszystkich profesorów czy doktorów habilitowanych i wpisać ich nazwiska do tzw. komitetu naukowego konferencji, by następnie rozesłać im zapytanie, czy nie zaszczyciliby ich debatę swoją obecnością.

Przykład:

Dziekan Wyższej Szkoły Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide De Gasperi w Józefowie k. Otwocka rozesłała właśnie Komunikat o takim charakterze, a ja mogłem tylko przecierać oczy ze zdumienia, że przewiduje w tym Komitecie aż 54 samodzielnych pracowników naukowych z kraju i zagranicy, w tym słowackiego autoplagiatora z Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberoku oraz osoby, które wolały uzyskać docentury na Słowacji, mimo że mogłyby - gdyby tylko spełniały naukowe kryteria - habilitować się w kraju. Tak więc, grzecznie podziękowałem za to zaproszenie.

Skoro tytuł konferencji zaczyna się od hasła "Dobre praktyki w edukacji a jakość kształcenia... " , to proponuję, by organizator tej konferencji zaczął najpierw od siebie.

Od nowego roku kalendarzowego Komitet Nauk Pedagogicznych zmieni kryteria przyznawania patronatu konferencjom naukowym, jakie będą organizowane w naszym kraju przez różne jednostki akademickie. Prosili o to w czasie ostatniego posiedzenia jego członkowie, bowiem coraz częściej spotykamy się z informacjami o konferencjach, w których ważniejszy jest skład komitetu honorowego i naukowego czy organizacyjnego konferencji, niż jej treść i dobór uczestników. Komitet naukowy konferencji odpowiada za jej jakość programową, a to oznacza, że nie jest bez znaczenia problematyka debaty oraz to, kto będzie ją reprezentował.

Niestety, tego typu złe praktyki konferencyjne mają miejsce także w wyniku patologicznej już punktozy oraz kryteriów oceny osiągnięć naukowych pracowników akademickich ubiegających się o awans naukowy czy miejsce pracy. Następuje swoistego rodzaju "szał" zapisywania się do komitetów naukowych, byle tylko można było w swoim cv czy autoreferacie odnotować udział w tylu a tylu komitetach konferencyjnych. Moi drodzy nauczyciele akademiccy - nie idźcie tą drogą. Lepiej nie mieć ani jednego udziału, ale za to znaczący dorobek naukowy, niż udział w 15 radach czy komitetach naukowych przy marnych publikacjach.

To już lepiej sami organizujcie konferencje, planujcie sensowne debaty, potrzebne nie do jakiegoś sprawozdania, ale do rzeczywistego omówienia wyników badań naukowych osób o tych samych czy zbliżonych zainteresowaniach i kompetencjach badawczych. W przeciwnym razie kreujecie tak, jak księgowi w kiepskich firmach, fikcję, podtrzymujecie pozór, który w pierwszej kolejności szkodzi nie tylko wam, ale i naukom o wychowaniu. Jesteście bowiem na ustach komentatorów, którzy stali się odbiorcami niskiej kultury komunikatów konferencyjnych.

Nie ośmieszajcie także własnych instytutów, katedr czy wydziałów komunikując potencjalnym uczestnikom konferencji, seminarium czy kongresu, że mogą nie przyjechać na konferencję, mogą nie zgłosić referatu, ale niech będą spokojni, bo i tak im go opublikujecie, jeśli wpłacą 200 zł na konto uczelni. To jest jeden z wskaźników braku akademickiej kultury i ośmieszania instytucji, którą się w ten sposób źle "reprezentuje".


22 listopada 2015

Koszmarna PUNKTOZA w szkolnictwie wyższym


Nawiązuję dzisiaj do kolejnego wystąpienia młodych doktorów, które miało miejsce w czasie ostatniego w tej kadencji posiedzenia Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. W jego trakcie drugi raport badawczy przedstawili adiunkci: dr Anna Babicka-Wirkus i dr Sławomir Pasikowski z AP w Słupsku oraz dr Agnieszka Szplit z UJK w Kielcach. Tematem ich wystąpienia była ocena okresowa nauczyciela akademickiego na kierunkach pedagogicznych w polskich uniwersytetach w świetle analizy dokumentów ją regulacyjnych.

To, co było przedmiotem badań naukowców, nie dotyczy tylko sytuacji na pedagogice. Obowiązuje we wszystkich uczelniach i w odniesieniu do reprezentantów każdej dyscypliny naukowej. Neobehawioralna pułapka została zastawiona na wszystkich naukowców nie po to, byśmy mieli wyższy poziom badań naukowych, ale by można było w sposób ukryty przekierować pieniądze publiczne dla "swoich", dla poprawnych politycznie, dla częściowo utalentowanych, ale na pewno nie po to, by wyegzekwować pronaukową politykę kadrową w uniwersytetach, na politechnikach czy w akademiach.

Rywalizacja ze światem jest możliwa tylko wówczas, kiedy mamy te same standardy finansowania naukowców, jak w USA, Wielkiej Brytanii czy w Seulu. Nie ma co mydlić oczu opinii publicznej, że nasi są beznadziejni, a uczelnie państwowe znajdują się na szarym końcu list rankingowych, skoro funkcjonują w warunkach totalnej depersonalizacji i podtrzymywaniu pozoranctwa. Temu zaś bardzo dobrze służy jednostka chorobowa, jaką umocnił rząd PO i PSL, a niektórzy naukowcy świetnie zarobili na rzekomej wartości tego rozwiązania, a mianowicie na PUNKTOZIE. Przeniesienie warunkowania klasycznego i instrumentalnego do nauk nieinstrumentalnych doskonale służy pozoranctwu, omijaniu nonsensownych regulacji i ucieczce albo z kraju, albo ze szkolnictwa wyższego, albo emigracji wewnętrznej.



(fot. od lewej: Agnieszka Szplit, Anna Babicka-Wirkus i Sławomir Pasikowski)


Młodzi pedagodzy przeprowadzili analizę przyjętych przez rady wydziałów regulacji, by dostrzec odczuwalny już jako patologia stopień sformalizowania oceny okresowej nauczyciela akademickiego. Przedstawili zatem w swoim raporcie wyniki badań dokumentów uniwersyteckich, które zawierają kryteria i warunki obowiązującej w danej jednostce oceny okresowej nauczyciela. Już w czasie pierwszego etapu badań poddali analizie arkusze oceny okresowej, które dostarczają także informacji o przyjętych procedurach pomiaru i jego celów. W drugim etapie badań skupili się przede wszystkim na rozpoznaniu elementów występujących w dokumentacji regulującej zakres, przebieg i treść okresowej oceny nauczyciela akademickiego na kierunku pedagogika.

Niezależnie od reprezentowanej dyscypliny naukowej otrzymaliśmy empiryczny dowód na to, jak dalece włączyliśmy się w proces, który już w swoich przesłankach jest patologiczny, a w skutkach wprost destrukcyjny dla uniwersytetów i nauki. Jak słusznie stwierdzają badacze:

"Można by tym samym mówić o formalizowaniu granic działania przez struktury administracyjne uniwersytetów. Im bardziej dane działania, środki oraz warunki ich użycia i przebiegu są uszczegóławiane przy pomocy formalnych zapisów, z tym silniejszą regulaminowością ma się do czynienia. Termin „regulaminowośćˮ wydaje się tu czytelnie określać właśnie ten aspekt formalizacji, który polega na tworzeniu przepisów działań instytucjonalnych. Wraz ze wzrostem szczegółowości tych przepisów spodziewać się można coraz silniejszego sformalizowania działań. Nie chodzi tu więc wyłącznie o liczbę przepisów, czy nawet stopień dolegliwości sankcji za ich nieprzestrzeganie, choć i one pozwalają oceniać natężenie regulaminowości, i szerzej, samej formalizacji."


W założeniach swoich badań dotyczących sformalizowanych dokumentów w powyższym zakresie postawili następujące pytania:

Jakie elementy w wewnętrznych dokumentach regulacyjnych określają ocenę okresową nauczyciela akademickiego i jej przebieg? oraz W jakim zakresie są one reprezentowane w tych dokumentach?. Dociekali zatem: Czy w obrębie występujących w dokumentacji elementów daje się wyodrębnić spójne charakterystyki typologiczne regulacji? oraz Czy kategoria uniwersytetu pozostaje w związku z charakterystyką wewnętrznych regulacji formalnych oceny okresowej nauczyciela?

Po zwróceniu się do dziekanów wydziałów 22 uniwersytetów o udostępnienie powyższych regulaminów, uzyskali je zaledwie z 11 jednostek. To też pokazuje, że być może ta praktyka jest wstydliwa lub objęta szczególną ochroną przed jakąkolwiek próbą poddawania jej ocenie przez kogoś z zewnątrz. To jasne. W końcu uniwersytety poddając się tym procedurom, wyraziły zgodę na ich adaptacyjny, a więc bezrefleksyjny i bezkrytyczny charakter, czego najlepszym wskaźnikiem jest akceptacja uwzględnienia tego obszaru w ocenie instytucjonalnej i kierunkowej PKA tzw. jakości kształcenia. Audytorzy nie analizują tych procedur pod kątem ich jakości, sensowności i przydatności z punktu widzenia suwerennej koncepcji danej uczelni, tylko weryfikują, w jakim stopniu ich rozwiązania odpowiadają centralistycznej wizji władzy.

Młodzi badacze poddali gruntownej analizie uniwersyteckie dokumenty (jednostki z kategorią A i B), by w jej wyniku opracować szablon do zbierania informacji o formalnych regulacjach oceny okresowej nauczyciela akademickiego. Zgromadzono 55 dokumentów z 22 polskich uniwersytetów: 22 statuty uczelni, 11 uchwał senatów, 9 zarządzeń rektorów, 4 regulaminy oceny okresowej nauczyciela, 9 dodatkowych dokumentów: 6 załączników do uchwał i zarządzeń, 1 list rektora, 1 księga procedur, 1 komunikat rektora. Każdy z uniwersytetów reprezentowany był przynajmniej przez 2 dokumenty. Na tej podstawie opracowano 10 podzbiorów, kategorii dotyczących: cyklu oceny, formalnej bazy, podmiotów oceny, powołania komisji, narzędzi oceny, przebiegu oceny, procedur odwoławczych, oceny i jej zakresu oraz obszarów wpływu oceny. Szczegółowa analiza założeń badawczych i prezentacja wyników pojawi się na łamach tegorocznej edycji "Rocznika Pedagogicznego" KNP PAN.

Doktorzy - Anna Babicka-Wirkus, Agnieszka Szplit i Sławomir Pasikowski ujęli w swojej prezentacji następujące dane oraz wypływające z nich wnioski:

W arkuszach ocen jednostek z kategorią A w mniejszym stopniu uwaga regulatorów skupiana była na aktywności dydaktycznej oraz organizacyjnej w porównaniu z tymi, które miały kategorię B. Przejście z A na B skutkuje wzrostem nastawienia na dydaktykę i organizację. To oznacza, że naukowcy zatrudnieni w jednostkach o niższej kategorii oceny parametrycznej (tę określa KEJN - zespół MNiSW) są niejako strukturalnie skazani na mniejsze zainteresowanie pracą naukowo-badawczą, bo ważniejsza jest dla władz wydziałów kasa z dydaktyki (pieniądze dla uniwersytetów "idą" za liczbą studiujących).

Krótko przywołam za autorami konkluzje z tych badań:

• Uniwersytety dość swobodnie określają elementy wewnętrznych regulacji oceny nauczyciela. Nie przywiązują raczej wagi do szczegółowego rozpisania, jak cały proces i jego składniki miałyby wyglądać.

• Ocena okresowa akademików służyć ma przede wszystkim pomiarowi efektywności ich pracy. Brakuje natomiast oznak uwzględniania psychospołecznego celu oceny, który silniej zorientowany jest rozwoju ocenianej osoby.

• W analizowanych dokumentach nie wystąpiły zapisy dotyczące na przykład zaleceń związanych z dalszym rozwojem zawodowym osoby ocenianej. Uwagę zwraca także marginalizowanie w zapisach dokumentacji kwestii rozmowy z osobą ocenianą.


Ciekawe, że rekomendacje badaczy wcale nie szły w kierunku likwidacji procesu oceniania pracy i dokonań nauczycieli akademickich. Uważają oni, że konieczne jest:

Wykorzystanie sytuacji oceny do wsparcia rozwoju zawodowego nauczyciela akademickiego i uniwersytetu poprzez:

– udzielenie informacji na temat mocnych i słabych stron rozwoju zawodowego pracownika,

– opracowanie wskazówek dotyczących możliwości dalszego rozwoju zawodowego osoby ocenianej.


Cały Raport ukaże się w Roczniku Pedagogicznym PAN. Zachęcam do lektury i dyskusji. Co zrobi z tym zepsutym "pasztetem" minister Jarosław Gowin? Zobaczymy.








21 listopada 2015

Biurokratyczna ośmiornica w szkolnictwie wyższym



Szkoły wyższe nie wydobędą się z uchwytów biurokratycznej ośmiornicy, gdyż ta dość mocno zacisnęła je na jego korpusie. Tak wynika z diagnoz, jakie przeprowadzili młodzi doktorzy nauk pedagogicznych skupieni w Zespole Samokształcenia i Samopomocy Koleżeńskiej Doktorów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN, a kierowanym przez prof. Marię Dudzikową.

Ostatnie posiedzenie w/w Komitetu w kadencji 2011-2015 zostało poświęcone nie tylko sprawozdaniu przewodniczącego oraz analizie bieżących problemów akademickiej pedagogiki, ale poprzedzone zostało referatami adiunktów z Akademii Pomorskiej w Słupsku (dr Anna Babicka-Wirkus i dr Sławomir Pasikowski), z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (dr Radosław Nawrocki) i Uniwersytetu im. Jana Kochanowskiego w Kielcach (dr Agnieszka Szplit).

Pedagodzy ze Słupska i Kalisza (Wydział UAM) przedstawili wyniki sondażu diagnostycznego w środowisku akademickim. Pierwszemu z nich autor- dr Radosław Nawrocki nadał intrygujący tytuł: Między biegunami autonomii a obsesji parametryzacji. Sytuacja młodych pracowników nauki na wydziałach pedagogicznych polskich uniwersytetów. Ten dzisiaj przytoczę.

Wszyscy wiemy, że sytuacja jest zła, ale jak dysponujemy jeszcze danymi empirycznymi na ten temat, to jest nam łatwiej zdać sobie sprawę z tego, że wspomniane tu zjawisko nie ma charakteru lokalnego, jednostkowego, ale ogólnokrajowy.

Celem pierwszej diagnozy dra Radosława Nawrockiego było rozpoznanie sytuacji zawodowej młodych pracowników naukowych - pedagogów. Przyjął, że młodym pracownikiem naukowym jest osoba, która nie osiągnęła samodzielności naukowej, a więc jest zatrudniona w szkolnictwie wyższym na stanowisku adiunkta lub wykładowcy.


(fot. pierwszy od lewej - Radosław Nawrocki)



W sondażu wzięło udział 32 respondentów, którzy są uczestnikami prac powyższego Zespołu z ponad pięćdziesięcioosobowej grupy rekrutującej pracowników pomocniczych z różnych ośrodków akademickich w kraju oraz reprezentujących uczelnie wyższe o różnym statusie akademickim. Badacz zachęcił koleżanki i kolegów do wyrażenia swojego stosunku wobec spraw, które są ich zdaniem kluczowe w wykonywaniu własnych zadań naukowo-badawczych i organizacyjno-dydaktycznych.

Słusznie kaliski badacz zakładał, że skoro w tym Zespole są skupieni naukowcy autentycznie zaangażowani w pracę badawczą i dążący do zdobycia samodzielności naukowej, to mają szczególnie wyostrzoną refleksję i opinię na temat możliwości lub ograniczeń ich rozwoju naukowego we własnych uczelniach czy szkołach wyższych.

Sondaż diagnostyczny miał anonimowy charakter, z tym że zbyt mała próba badanych nie pozwala na dokonanie jakichkolwiek uogólnień i analiz metodami statystycznymi. Uzyskał jednak swoistego rodzaju fotografię akademickiej rzeczywistości, w której uczestniczą na co dzień i muszą się z nią zmagać tak, by nie zatracić zarówno godności naukowej wolności, jak i efektywności własnych działań naukowo-badawczych.

Diagnoza została przeprowadzona w minionym roku akademickim 2014/2015, w okresie między styczniem a lipcem 2015 r. Opracowaną ankietę R. Nawrocki podzielił na trzy obszary interesujących ich problemów, a mianowicie:

1. postrzeganie, doświadczanie przez młodych naukowców rzeczywistości akademickiej w toku ich pracy zawodowej. Przedmiotem poznania były przeżycia, emocje towarzyszące pracy akademickiej, napotykane trudności, powody uprawiania tego zawodu (trwania przy nim), możliwości godzenia pracy dydaktyczno-administracyjnej z pracą naukową oraz wsparcie instytucjonalne pomagające realizować cele zawodowe;

2. opinie na temat funkcjonującego systemu oceniania nauczycieli akademickich;

3. propozycje zmian.

Krótko zacytuję z prezentacji tego naukowca kluczowe wnioski z badań, gdyż pełną analizę tej diagnozy znajdziemy w "Roczniku Pedagogicznym" KNP{ PAN:



ad.1:

• Obraz ambiwalentny – z jednej strony respondenci są, by tak rzec, „ukąszeni” dobrze pojętą kulturą uniwersytecką, mają poczucie, że wykonują pracę niebanalną, stoją przed ważnymi społecznie wyzwaniami, cenią wykonywaną przez siebie pracę naukową dającą wiele satysfakcji poznawczej

• Wolność w myśleniu, względna niezależność światopoglądowa, kontakt z młodymi ludźmi, interesujące konferencje, szansa uczenia się nowych rzeczy, ciekawi ludzie, szansa na wyjazdy do innych krajów, elastyczne godziny pracy.


• Z drugiej strony wielu respondentów wskazuje na nieustanne przeżywanie takich emocji jak: lęk, stres, niepewność, wypalenie zawodowe, poczucie bezsilności w dążeniu do celu, etc.

• Wypalenie, zniechęcenie, poczucie braku sensu wykonywanej pracy wskutek nadmiernego obciążenia biurokracją i dydaktyką oraz braku wsparcia ze strony zwierzchników przejawiającego się m.in. w zmianach podjętych decyzji, ignorowaniu obecności młodych pracowników nauki w podejmowaniu decyzji mających wpływ na życie uczelni.


Przyczyny problemów

• Uwarunkowania systemowe cechujące się nadmiernym obciążeniem biurokratycznym, niekorzystną strategią prowadzenia polityki zatrudniania (np. powszechnie stosowane umowy na czas określony), przesadnym przywiązaniem do zdobywanych przez pracowników punktów, quasi-feudalnymi relacjami panującymi w szkolnictwie wyższym

• brak odpowiedniego wsparcia instytucjonalnego; istnienie niewłaściwej kultury pracy i współpracy na uczelniach; brak odpowiedniego zestrojenia pola dydaktycznego z polem naukowym

ad.2:

Z diagnozy tej części ankiety wynika bardzo krytyczny charakter oceny pracowników pomocniczych w ich macierzystych uczelniach:

Zasadnicze punkty krytycznej oceny: nieadekwatność mechanizmów oceniania do dyscyplin humanistycznych i społecznych; nadmierny formalizm cechujący procedury oceniania; zdobyte punkty za pracę naukową, zamiast mieć charakter wspomagający ocenę, w sposób arbitralny i ślepy ją wyznaczają

• system premiuje szybki zysk, błyskawiczny i mierzalny efekt, co w przypadku wielu badań z zakresu pedagogiki, skutkuje deprecjacją wielu cennych projektów; trudny dostęp do czasopism wysokopunktowanych; współczesne mechanizmy oceny premiują nie tyle zdolności badawcze, co zdolności menedżerskie (niewłaściwa proporcja między tymi kompetencjami)

• Cieniem pracy jest brak wsparcia w postaci pracy w zespole, a nawet jakiejkolwiek dyskusji na tematy naukowe, brak tego typu spotkań. Pojawia się również stres związany z koniecznością zdobywania punktów. Presja takiego „zbieractwa” jest duża, co utrudnia odpowiednie tempo pracy, tak by pozwolić dojrzeć myśli, którą chce się przekazać w tekście.


ad. 3: Młodzi naukowcy postulowali następujące rozwiązania:

Polepszenie komfortu pracy (wysokość zarobków, relatywne poczucie bezpieczeństwa, przewidywalność i przejrzystość wymagań wobec pracownika, odpowiednia kultura pracy)

• stworzenie takiego systemu rozdzielania środków na naukę, który będzie wymuszał mechanizm rozpraszania (a nie koncentracji na nielicznej grupie) tychże środków, z dużym naciskiem na osoby młode, czy osoby, które nie dorobiły się określonych przywilejów

• prowadzenie takiej polityki w zakresie edukacji wyższej, która nie będzie marginalizować uczelni lokalnych (i pracowników tam zatrudnionych)

• optymalne zestrojenie dydaktyki z pracą badawczą. Pracownik naukowy musi prowadzić zajęcia dydaktyczne, które silnie korespondują z badaniami, jakie prowadzi. Takie rozwiązanie niesie ze sobą wielorakie korzyści. Pracownik akademicki nie musi marnować czasu na przyuczanie się do prowadzenia przedmiotów, które odbiegają od jego aktywności naukowej; student ma okazję obcować z wykładowcą, który dzieli się z nim wiedzą, refleksjami najwyższej próby (charakteryzującej się aktualnością; głębią analityczną i szerokością perspektywy); uczelnia zaś oferuje zajęcia dydaktyczne na optymalnie wysokim poziomie. Jednocześnie ofiarowuje się pracownikom naukowym więcej czasu na pracę badawczą

• zwolnienie pracowników naukowych z szeregu obciążeń biurokratyczno-administracyjnych

• [Należy] wprowadzić obowiązek zawierania umów na dłuższy okres, przynajmniej 3 letni bez możliwości wymówienia, co mogłoby spowodować „złapanie oddechu” i skupienie się na pracy naukowej bez lęku o najbliższą przyszłość.


• Przede wszystkim należy udrożnić kołowy system nagradzania, a tym samym finansowania projektów badawczych, typu: nie reprezentujesz promowanej dziedziny, nie masz odpowiedniego dorobku, nie masz odpowiednio młodego wieku – więc nawet dobry projekt nic tu nie pomoże. Twój projekt został odesłany do kosza, bo nie masz dorobku, itp. Nie masz odpowiedniego dorobku – bo nie zrealizowałeś wcześniej projektu.



Konkluzje końcowe

• Uniwersytet ma wzbogacać życie społeczności lokalnych, ma budować kulturę myślenia, pewien typ funkcjonowania w kulturze. Taki cel można osiągnąć tylko poprzez studia humanistyczne, czy myślenie humanistyczne w obrębie choćby nauk pedagogicznych

• Dzisiejszy system zarządzania odbiera uniwersytetowi potrzebną do rozwijania kultury myślenia autonomię

• Pedagogika, w świetle dzisiejszych standardów oceny pracy naukowej, traktowana jest w kategoriach wąsko rozumianej efektywności.



Jutro przywołam wyniki badań zespołu kalisko-słupskich adiunktów. Ten będzie dotyczył analizy oceny parametrycznej nauczycieli akademickich.


20 listopada 2015

Stop porno w Teatrze Polskim z udziałem dzieci i traktowaniem ich jak śmieci



CitizenGO jest organizacją aktywnych obywateli, którzy bronią życia człowieka, rodziny i płynących z godności człowieka podstawowych wolności, a swoją działalność opiera na chrześcijańskiej antropologii. Otrzymałem właśnie List Otwarty tej organizacji z prośbą o jego upowszechnienie. Zachęcają w nim do włączenia się do protestu wobec przygotowywanego spektaklu w Teatrze Polskim we Wrocławiu, podczas którego dwie osoby mają na oczach widzów współżyć ze sobą (osoby te mają przybyć z Czech, Niemiec lub Węgier. W Polsce (co cieszy) nie było chętnych):

http://citizengo.org/pl/stop-porno-w-teatrze-polskim

Autorzy z inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci piszą:

"Reżyserka nie ukrywa, że sama jest amatorką filmów pornograficznych, a swoim spektaklem chce m.in. walczyć z polskim "seksualnym monolitem", pokazując "nienormatywne zachowania seksualne", które w Polsce nie są akceptowane. Jak zaznacza, interesuje ją "co się będzie działo z tymi widzami, którzy zostaną z nami do końca".

Co szokuje jednak najmocniej to fakt, że w spektaklu mają wziąć udział również młodzi ludzie - pianiści - z których najmłodszy ma 9 lat. Reżyserka zapowiada, że dziecko zostanie oddzielone od "pary porno", jednak spektakl ten to nie niewinna opowiastka o "Tosi i Tymku", tylko skandaliczny show, którego naczelnym motywem jest perwersyjna seksualność, ból tortur, cierpienie. To z pewnością nie jest środowisko, w którym chcielibyśmy widzieć dzieci i młodzież.

Pornografia dewastuje. Wywiera niszczycielski wpływ zarówno na młodzież i dzieci, jak i na dorosłych. Szokujący obraz raz ujrzany na zawsze zapada w pamięć i nie da się go wymazać. Przestrzeń publiczna i teatr jako nośnik "wysokiej kultury" to nie miejsce na pornografię i akty seksualne na żywo.

Zaprotestujmy przeciwko skandalicznemu spektaklowi i finansowaniu takich działań ze wspólnych pieniędzy przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Prezydenta Miasta Wrocławia, Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego oraz Dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu! Domagajmy się wyciągnięcia najdalej idących konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaangażowanie dzieci i młodzieży w ten pornograficzny projekt!"

Szanowni Państwo, do tego wyjaśnienia nie muszę już nic dodawać. Podpisujmy petycję wysyłając tym samym wiadomości do adresatów. Autorom nie chodzi o reklamowanie tego wydarzenia (nie mam wątpliwości, że sympatycy CitizenGO i tak nie kupiliby biletów na taki spektakl), tylko o skuteczne działanie przeciwko pornografii za nasze pieniądze


http://citizengo.org/pl/stop-porno-w-teatrze-polskim

W imieniu Zespołu CitizenGO list podpisała pani Magdalena Korzekwa-Kaliszuk - Campaigns Director CitizenGO Polska

Natomiast z tego samego środowiska wpłynął kolejny apel, w którym jego Autor upomina się o godność dziecka w debacie publicznej:

Szanowni Państwo!
Bardzo proszę o przesłanie tej informacji i prośby o podpisanie apelu do członków Waszych wspólnot i organizacji.

Z inicjatywy Fundacji Życie został wystosowany apel do partii KORWiN i SLD oraz do Rzecznika Praw Dziecka w sprawie skandalicznych wypowiedzi polityków tych formacji na temat wielodzietności. Jako środowisko prorodzinne wyraźmy oburzenie i stanowczo zaprotestujmy przeciwko takiej formie debaty publicznej na temat rodzin wielodzietnych w Polsce.

O co chodzi w naszym apelu?

1. O to, że nie wolno o człowieku mówić "śmieci", a wielodzietności sprowadzać do rangi manifestowania statusu materialnego.

2. O to, że każde dziecko bez wyjątku, nawet to z najbardziej patologicznej rodziny na świecie, ma godność osoby ludzkiej i wyłącznie tak winno być traktowane.

3. O to, że rodzina jest wartością samą w sobie, a nie tylko wtedy, gdy ją "stać" na dzieci.

O co NIE chodzi w naszej akcji?

O to, czy 500 zł na dziecko jest dobrym, czy złym pomysłem.

Apel można znaleźć i podpisać na stronie:

Podpisując ten apel, uznajemy rodzinę, niezależnie od tego, jak jest liczna, za wielką wartość. Dość poniżania rodzin, które są przyszłością narodu! Pod tym linkiem znajduje się rozmowa, w której wyjaśniam, o co chodzi w naszej akcji:


Michał Owczarski



19 listopada 2015

Chaos i nieodpowiedzialny brak międzyresortowej współpracy w edukacji i szkolnictwie wyższym


Politycy koncentrują się na sprawach, których podjęcie w debacie publicznej zapewnia im, a nie edukacji, medialną autoafirmację. Ważne, żeby byle nędznym projektem, ale dobrze, bo populistycznie brzmiącym, z ukrytym interesem ekonomicznym w tle (jak tu na czymś zarobić?), przeprowadzić nowelizację ustawy, wydać rozporządzenie lub ogłosić się cudotwórcą i naprawiaczem polskiego szkolnictwa. Tak było w ciągu minionych ośmiu lat.

Wczoraj w Sejmie - na szczęście już była ministra edukacji - pouczała PiS, że skoro chce zmienić ustrój szkolny, to będzie potrzebował co najmniej czterech lat na napisanie nowych podręczników. Czyżby słynny, a kiczowaty elementarz rządowy powstawał przez cztery lata, czy może jednak należałoby przypomnieć J. Kluzik-Rostkowskiej o tym, jak "załatwia się" takie kwestie poza standardami naukowymi i metodycznymi, dydaktycznymi? Czyżby martwiła się o dywidendy z kolejnych wydań tego bubla?

Nie chciało mi się wierzyć, że była ministra edukacji tak bardzo martwi się o losy sześciolatków i nauczycieli. Poziom wypowiedzi tej pani osiągnął wczoraj stan grożący powodzią hipokryzji. Dobrze, że mamy kamizelki ratunkowe, jakimi jest pamięć społeczna i dokumentacja pozoranctwa w zarządzaniu polską oświatą. Niech to jednak będzie ostrzeżeniem dla nowej ministry edukacji, bo ten resort może łatwo ją zatopić, podobnie jak ministra Jarosława Gowina zastana w ministerstwie kadra, która tylko czeka na potknięcie. Odpowiednie belki zostały już przygotowane.

Mówienie o potrzebie dania temu rządowi 100 dni spokoju i zaufania jest zaprzeczeniem wszelkiej racjonalności. Nie ma na to ani czasu, ani miejsca, bo w demokracji obywatele powinni codziennie śledzić, rejestrować i oceniać już nie deklaracje, ale czyny.

Powracam zatem do kategorii chaosu i braku międzyresortowych porozumień, z jakimi mamy do czynienia od wielu, wielu lat na skutego tego, że każdy edukacyjny minister "sobie rzepkę skrobie". Co z tego, że określone instytucje lub realizowane w nich role społeczno-zawodowe wymagają wspólnych uzgodnień, skoro rzadko który minister komunikuje się z szefem innego resortu, dogaduje w trakcie toczącego się procesu nowelizacji ustaw szczegóły w sprawach będących pochodną wspólnego mianownika. Diabeł bowiem zawsze tkwi w szczegółach.

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej nie są w stanie od wielu, wielu lat uzgodnić wspólne podejście do kluczowych kwestii dla kształcenia nauczycieli czy do pedagogicznego zawodu. Najpierw pierwsze z ministerstw zezwoliło na tworzenie w każdej wsi - WSI, a potem MEN określiło w aktach prawnych, dlaczego każdy może być nauczycielem i najlepiej, by jego wykształcenie trwało jak najkrócej, jak najtaniej i nie było w żadnej mierze powiązane z kwalifikacjami osób kształcących.

Nieustannie otrzymuję listy, podobnie jak dziekani wydziałów prowadzących kształcenie pedagogiczne czy nauczycielskie, z pytaniem - Jak to jest możliwe, że ktoś studiował coś, co w nazwie miało nauczycielstwo lub pedagogika, a kiedy nadzór pedagogiczny w oświacie zaczął przyglądać się dowodom na ten stan rzeczy, czyli dyplomom ukończenia studiów, okazało się, że nie potwierdza on właściwych, pełnych kwalifikacji.

Oto najbardziej typowy w tym zakresie list:

Witam serdecznie Panie Profesorze, bardzo bym prosił o opinię lub wskazanie gdzie mogę się udać, aby uzyskać informację czy posiadam przygotowanie pedagogiczne w rozumieniu przepisu:

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA EDUKACJI NARODOWEJ1) z dnia 12 marca 2009 r. w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli oraz określenia szkół i wypadków, w których można zatrudnić nauczycieli niemających wyższego wykształcenia lub ukończonego zakładu kształcenia nauczycieli
pkt.3) przygotowaniu pedagogicznym − należy przez to rozumieć nabycie wiedzy i umiejętności z zakresu psychologii, pedagogiki i dydaktyki szczegółowej, nauczanych w wymiarze nie mniejszym niż 270 godzin w powiązaniu z kierunkiem (specjalnością) kształcenia oraz pozytywnie ocenioną praktyką pedagogiczną − w wymiarze nie mniejszym niż 150 godzin; w przypadku nauczycieli praktycznej nauki zawodu niezbędny wymiar zajęć z zakresu przygotowania pedagogicznego wynosi nie mniej niż 150 godzin; o posiadaniu przygotowania pedagogicznego świadczy dyplom ukończenia studiów lub inny dokument wydany przez uczelnię, dyplom ukończenia zakładu kształcenia nauczycieli lub świadectwo ukończenia kursu kwalifikacyjnego;


Jestem absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w ... i uzyskałem tytuł licencjata pedagogiki opiekuńczej w zakresie resocjalizacji w roku 2002. Następnie kształciłem się na studiach magisterskich II stopnia w .... uzyskując tytuł magistra pedagogiki opiekuńczej o specjalności pracy socjalnej. Ukończyłem również 3-semestralne studia podyplomowe zarządzania bezpieczeństwem i higieną pracy, które zawierały godziny z dydaktyki.

W tych trzech placówkach kształcenia łącznie posiadam 515 godz. z pedagogiki (pedagogika opiekuńcza, pedagogika wychowawcza, pedagogika społeczna, terapia pedagogiczna, pedagogika resocjalizacyjna, pedagogika ogólna), 175 godz. z zakresu psychologii (psychologia rozwojowa i osobowości, psychologia społeczna, psychologia kliniczna) oraz 29 godz. z dydaktyki (techniczne środki nauczania i dydaktyka)
Posiadam również łącznie 750 godzin praktyki pedagogicznej w tym 120 godzin praktyki nauczycielskiej ciągłej.

Zostałem zatrudniony na stanowisku nauczyciela - stażysty z przedmiotów zawodowych na kierunku ... w .... , a dyrekcja nie chce uznać, że mam przygotowanie pedagogiczne do nauczania przedmiotów zawodowych w policealnej szkole. Czy według Pana opinii takie przygotowanie posiadam? Jeżeli nie, to jakie kwalifikacje powinienem uzupełnić oraz do jakiej instytucji oświatowej powinienem się udać, aby tę kwestię rozstrzygnąć?


Zwycięska formacja polityczna już nie musi zastanawiać się nad tym, komu i jaki dać gabinet, komu powierzyć ten czy inny resort, zezwolić na zaistnienie w historii polskiej oświaty i szkolnictwa wyższego. Sejm przyjął uchwałę o votum zaufania dla rządu Beaty Szydło, w którym edukacyjnymi ministrami zostali Anna Zalewska - MEN i Jarosław Gowin - MNiSW. Resortami i tak zarządza urzędnicza kadra, która jest tam osadzona od co najmniej kilkunastu lat podrzucając szefowi odgrzewane pomysły rodem nawet z PRL. Takie trzyma się na każdą okazję, byle tylko przypodobać się nowej władzy, toteż obawiam się, że chaos trwać będzie nadal. Nic bowiem tak szybko się nie zmienia na skutek wpływów politycznych ignorantów, jak właśnie w edukacji każdego poziomu ISCED.

18 listopada 2015

Co to za szkoła, która nie jest wspólnotą?



Otrzymałem od jednego z rodziców list, z którego treścią zgadzam się w całej pełni. Opisana w nim sytuacja nie dotyczy tylko opisanego w nim gimnazjum. Ma miejsce w setkach szkół publicznych - podstawowych, gimnazjach i liceach. Najpierw przytoczę jego treść (usuwając numer szkoły i nazwisko autora, bo nie o konkretny przypadek tu chodzi), by wiadomo było, czego rzecz dotyczy:


Szanowni Państwo: uczniowie, rodzice i nauczyciele!

Kiedy rok temu interweniowałem z powodu niemądrego i sprzecznego z prawem oświatowym systemu oceniania w Naszym Gimnazjum, miałem cichą nadzieję, że zainicjuję zmiany, które uczynią Naszą Szkołę lepszą. Tak się nie stało. (...) Publiczne (!) Gimnazjum wciąż jest miejscem, gdzie nie obowiązują standardy, gdzie brak jest punktów odniesienia; w życie szkoły, co rusz wtrąca się nasza polska specjalność, czyli improwizacja, bylejakość, samowola i samo zachwyt tych, którym powierzono jakąkolwiek władzę…

Od trzech lat apeluję do Państwa o wypracowanie STANDARDU określającego warunki, które muszą zostać spełnione, by w Naszej Szkole mogła się odbyć wycieczka. Domagałem się tego, żeby w planowanej wycieczce klasowej brali udział WSZYSCY uczniowie danego zespołu. WSZYSCY. Nie może być bowiem tak, żeby w szkole PUBLICZNEJ, uczestnictwo w wycieczce, zależało od zasobności portfela CZĘŚCI rodziców. Skandalem jest, że w PUBLICZNEJ szkole, są uczniowie, którzy nie jadą z kolegami na wycieczkę (w trakcie roku szkolnego, mającą walor edukacyjny itd.) z powodu braku pieniędzy! Powtórzę: taka sytuacja to jest skandal.

W żadnej PUBLICZNEJ szkole na Zachodzie Europy nie byłoby to możliwe. W (...) Gimnazjum jest to normą; nikt nawet nie pyta uczniów i ich rodziców dlaczego nie chcą/nie mogą wyjechać z resztą kolegów. „Tak było zawsze”-usłyszałem na jednym ze spotkań Rady Rodziców; zdaniu temu przyklasnęła wicedyrektor Naszej Szkoły. Trudno dyskutować z takim argumentem, który jest ni mniej, ni więcej, tylko przyznaniem, że w (...) Gimnazjum za nic ma się uczucia mniejszości-jej krzywdę; że w Szkole-bywa, rządzi prymitywna arytmetyka.

Nie ma to nic wspólnego z wychowaniem do życia w społeczeństwie, w poczuciu odpowiedzialności za siebie i swoją rodzinę (w pierwszym rzędzie), ale i innych- słabszych, biedniejszych, głupszych… Przesłanie ukrytej misji szkoły, jest sprzeczne z tym, jak ja i moja żona wychowujemy dzieci. Wierzę w to, że jest ono sprzeczne z systemem wartości ogromnej większości rodziców.
Śledzę ostatnimi miesiącami konflikt dotyczący tego, gdzie ma się odbyć bal (?) trzecioklasistów. Ilość błędów popełnionych przez nauczycieli i dyrekcję Naszej Szkoły jest zatrważająca.

Nikt nie zadbał o to, żeby określić kompetencje „ciała” powołanego do organizacji balu, co zaraz doprowadziło do konfliktu z Radą Rodziców, która (jednogłośnie) podjęła decyzję o wyprowadzeniu balu ze szkoły (miała takie prawo, bo działała w ramach rozporządzenia ministra, czyli… miała jakiś punkt odniesienia). Pozwolono jednemu z rodziców, żeby narzucił całej Szkolnej Społeczności opowieść o „balu marzeń”, który musi (!) odbyć się w Hotelu Andel’s. Dosyć szybko okazało się, że takie przyzwolenie i autorytatywne rozstrzygnięcie, gdzie ma się odbyć bal, natrafiło na sprzeciw rodziców powołanych do jego organizacji.

Chcąc ratować sytuację, grupa rodziców postanowiła przeprowadzić wśród uczniów ankietę, która pozwoliłaby zorientować się, ilu uczniów stać na uczestnictwo w balu organizowanym we wspomnianym hotelu. Nadmienię w tym miejscu, że nauczycielka współprowadząca spotkanie z rodzicami organizatorami imprezy, stwierdziła, iż „dawanie wyboru kończy się zawsze konfliktem”. Obnażyła w ten sposób jeszcze jedną z cech ukrytej misji Naszej Szkoły: wychowanie do podporzadkowania się, do rezygnacji z wolności, której immanentną cechą jest właśnie wybór. Ankietę przeprowadzono i… jej wynik posłużył do uzasadnienia siłowego rozwiązania.

Mniejszość, którą w końcu ktoś zapytał o zdanie i której jak się okazało nie stać na bal w Hotelu Andel’s, ma się podporządkować większości. Ktoś pomylił badanie ankietowe z głosowaniem! Nie wszystko wolno głosować Szanowni Państwo! Nie głosujemy odebrania prawa do wolności np. rudym; nie głosujemy odebrania prawa do powszechnej oświaty biednym itd. Na poziomie państwa STANDARDÓW pilnują zapisy Konstytucji. Na poziomie (...) Gimnazjum o prawa mniejszości nie dba nikt.

Apeluję więc do Państwa: określmy STANDARDY, które obronią mniejszość, uchronią nas w przyszłości przed konfliktami i wzmocnią to, co winno być Misją Szkoły: wychowanie naszych dzieci do dobrego życia, które jest niemożliwe bez wychowania do wartości.

(...)




Ponad 26 lat zabiegałem o to, by edukacja w szkole publicznej była na wzór wspólnoty wychowującej i solidarnej, we wszystkich możliwych zakresach. Będąc nauczycielem szkoły podstawowej sam wielokrotnie pokrywałem koszty dziecka z ubogiej rodziny, ale w taki sposób, by nikt o tym nie wiedział i nie czuł się z tego powodu upokorzony. Autor powyżej zamieszczonego listu ma absolutnie rację, że dopuszczanie do sytuacji, w wyniku których nawet jeden uczeń ma prawo czuć się stygmatyzowanym ze względu na niezawinione przez niego ubóstwo, często także niezawinione przez jego rodziców czy opiekunów, jest najzwyczajniej w świecie skandaliczne.

Nauczyciele i dyrektorzy szkół publicznych, którzy dopuszczają do takich sytuacji, jak opisuje to rodzic, nie zasługują na miano pedagogów. Tym bardziej, że oni sami jeżdżą na te wycieczki nie ponosząc żadnych kosztów finansowych. Inna rzecz, że to organ prowadzący powinien refundować nauczycielom, bo w końcu są często nie jeden, ale i dwa czy trzy dni poza własnym domu rodzinnym. Powinni mieć wynagrodzenie z tytułu rozłąki i pracy przez 24 godziny na dobę. Tymczasem, nie dziwię się, że mamy tak niski poziom kapitału społecznego.