28 października 2024

O potrzebie przywrócenia "Muzeum przedmiotów szkolnych"

 


Dziękuję Profesorowi Aleksandrowi Nalaskowskiemu za udostępnienie prezentacji, którą przesłał mi w reakcji na mój wpis w blogu "Wspomnienie i przesłanie twórcy Wrocławskiej Szkoły Przyszłości - Profesora Ryszarda Łukaszewicza". Dotyczy ona "muzeum przedmiotów szkolnych" przełomu minionych stuleci, które Profesor stworzył z własnych i pozyskiwanych zbiorów w założonym przez siebie pierwszym w Toruniu po 1989 roku Społecznym Liceum Ogólnokształcącym - w "Szkole Laboratorium".  



Zapewne są jeszcze w Polsce małe szkoły, w których zachował się zbliżony do pozyskanych eksponatów klimat minionego stulecia, chociaż przestrzeń dzisiejszych klas szkolnych ma już nieco inne wyposażenie. Niezależnie jednak od infrastruktury szkolnej, niewiele zmieniło się w mentalności i kulturze pedagogicznej wciąż niezbadanej w skali całego kraju części nauczycieli, których postawy, stosunek do pracy, uczniów i ich rodziców jest wciąż niezmienny. Trudno bowiem pisać o ich mentalnej kondycji na podstawie jedynie diagnozy syndromu burn out czy przeciążeń zawodowych.

Zdjęcia z muzeum, które mieściło się w holu wejściowym do Szkoły Laboratorium, są pięknym dowodem pamięci o minionych czasach, trwałym śladem uwarunkowań polskiej edukacji. Niestety, zniknęło razem ze szkołą, która przestała istnieć po 25 latach niezwykle owocnej działalności. 



Profesor przekazał eksponaty do Muzeum Piśmiennictwa i Papieru, ale tam ponoć utknęły w magazynach i nie są eksponowane. To wielka szkoda. Może jednak zostanie im przywrócony blask i szacunek, który powinien promieniować na studiujących pedagogikę szkolną czy studentów kierunków akademickich przygotowujących się do zawodu nauczycielskiego?   

Jak pisze do mnie ten wybitny uczony: "Najtrudniejsze do pozyskania były ławki szkolne. Ciekawym eksponatem była katedra. Pochodziła z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. To z niej wykładali znakomici profesorowie pedagogiki ogólnej i historii oświaty - Jadwiga Lechicka czy Kazimierz Sośnicki oraz profesorowie filozofii - Henryk Elzenberg, Tadeusz Czeżowski i Władysław Witwicki.



"Muzeum szkolne gromadziło i eksponowało przedmioty związane z nauczaniem i szkołą jako taką. Były więc między innymi stalówki, obsadki, kałamarze, przybory szkolne, stare dokumenty, a także książki czy stare zdjęcia. Ekspozycję pod opieką nauczycielek zwiedzały również dzieci z klas początkowych szkół podstawowych. Nie tylko z Torunia". 

Proszę dziennikarzy, przedstawicieli świata kultury i sztuki, by nie pozwolili niszczeć w ciemnościach magazynów przedmiotom, które stanowią znakomitą pomoc dydaktyczną, historyczną. Ich usytuowanie w jednym miejscu pozwoliłoby na poznanie części historii polskiej oświaty. Niech zdjęcia z byłego już szkolnego muzeum przemówią do serc i umysłów mecenasów kultury i dziejów oświaty. Autorem zdjęć jest A. Nalaskowski:

     

  

                                             





                 

 
  








                                                            Podlasie 1951 

27 października 2024

Kryzys narracji czy narratorów?

 


Wydany w tym roku przekład esejów filozofa Byung-Chul Hana (tłum. Rafał Pokrywka, Warszawa, 2024) zainteresuje nie tylko humanistów, ale zapewne także uczonych nauk społecznych, bowiem dotyczy zawłaszczania sztuki opowiadania przez narzędzia storytellingu. Tymi jednak posługują się konkretne osoby, stąd moje powątpiewanie w tytułowy przekaz.

Każdy esej tego autora czyta się z ogromną przyjemnością intelektualną, bowiem odnosząc się do rzeczywistości uruchamia głęboki namysł nad tym, czego doświadczamy, ale co nie zostało przez nas eksternalizowane. Byung-Chul Han przywraca znaczenia fenomenom, które zostały wyparte, zapomniane lub zastąpione bliskoznacznym terminem, dzięki czemu przestały już wywoływać moralnie zobowiązujące wrażenie.

Tom otwiera bowiem esej "Bez respektu" na temat coraz dotkliwiej odczuwanego braku okazywania szacunku wobec tych osób, które w istocie są nośnikami, żywym i trwałym świadectwem wartości społeczno-moralnych w społeczeństwie otwartym, pluralistycznym. Jak pisze ów filozof:

"Respekt oznacza dosłownie spoglądanie wstecz. Respekt to wzgląd. Obcując z innymi w szacunku, powstrzymujemy się od ciekawskiego zaglądania. Respekt zakłada spojrzenie z oddali, patos dystansu. (...) Społeczeństwo bez respektu, bez patosu dystansu zamienia się w społeczeństwo skandalu" (s.10).

Filozof dokonuje przesadnej generalizacji wyrażając ocenę upadku sfery publicznej i braku okazywania sobie przez ludzi wzajemnego szacunku. Nie jest tak przecież w całym społeczeństwie, tylko w jego różnych środowiskach, zbiorowościach czy grupach społecznych. Nie wszyscy bowiem ich członkowie faworyzują rzekomo pornograficzne "wystawienie intymności na widok i upublicznienie prywatności" (tamże). 

To poszukujący sensacji dziennikarze, reportażyści ale i - niestety - także przedstawiciele świata polityki, kultury, nauki i oświaty, patostreamerzy, by zaistnieć w przestrzeni publicznej lub odwrócić uwagę opinii publicznej od własnej marności, upubliczniają informacje, które mają dehumanizujący charakter. Naruszają czyjś autorytet, czyjeś osiągnięcia informacją, która nie ma z nimi żadnego związku, ale znakomicie sprzedaje się w różnych mediach, publikatorach. 

"Wspierana przez medium cyfrowe anonimowa komunikacja zagłusza respekt w każdym wymiarze. Jest współodpowiedzialna za rozkrzewiającą się kulturę niedyskrecji i lekceważenia. Medialny shitstorm jest również anonimowy. Na tym polega jego przemoc" (s.11).

Jeśli autor stwierdza, że "władza buduje stosunek asymetryczny i utwierdza związki hierarchiczne", to powinien jednak zaznaczyć, że tylko taka władza, której na tym zależy i która nie podlega kontroli publicznej. Nie każda bowiem władza nie jest dialogiczna.

W kolejnym eseju filozof pisze przecież o społeczeństwie oburzenia, które budzi się w obliczu wyjątkowych dlań wydarzeń. Nie mogę się jednak zgodzić z jego tezą, że "co nie jest informacją, to nie jest", bo nie zawsze to, co jest kreowane jako informacja, odpowiada temu, co jest.

Filozof formułuje przekorne sądy, jak np. ten, że "Żyjemy dzisiaj w szczególnej fazie historycznej, w której sama wolność wywołuje poczucie przymusu. Byłby to zatem koniec wolności. Znajdujemy się dziś więc w ślepej uliczce. Nie możemy ruszyć do przodu, nie możemy się cofnąć" (s.48).

Przypomina to myśl ks. prof. Józefa Tischnera o możliwości nieradzenia sobie przez niektóre osoby z darem wolności. Dostrzegam to w szkolnictwie wyższym, w uniwersytetach, w których członkowie niektórych jednostek czy organów wykorzystują autonomię do zniewolenia jednych lub ukrycia patologii. 

Lektura humanistyki nie zmienia rzeczywistości, ale wzmacnia poczucie sensu i trwania w świecie jej wartości przez tych, którzy są elitą społeczną, intelektualistami. Jak pisze autor esejów:

"Wraz z prawdą natychmiast ustanawia się fałsz. Jedna decyzja wprowadza zarazem to, co prawdziwe, jak i to, co fałszywe" (s.50).

Eseje Byung-Chul-Hana są sprzeciwem wobec cyfrowego świata, w którym narratorzy są -jego zdaniem - "mieszkańcami cyfrowego panoptykonu" żyjąc w złudzeniu wolności (s.66).  Zapewne są podglądani, a może i inwigilowani przez niewidocznych dla nich obserwatorów, ale ci nie są klawiszami. Co najwyżej, jeśli zamierzają wykorzystać upublicznioną przez cybernarratora wiedzę przeciwko niemu, wbrew prawdzie o nim, to prędzej czy później zostaną ujawnione ich nieuczciwe intencje.

Czyżby autor esejów nie zamierzał dostrzec, że także jego książka przekształca oko czytelnika "w kamerę do monitoringu" (s.88)? Co za różnica, gdzie eksternalizujemy swoje myśli, wiedzę, komentarze czy informacje? 

Zdumiewa teza filozofa, że Transparencja to polityka uwidaczniania stosowana w reżimie informacyjnym. Ten, kto odnosi transparencję wyłącznie do polityki informacyjnej jakiejś instytucji czy osoby, nie rozpoznaje jej doniosłości. Transparentność jest systemowym przymusem reżimu informacyjnego. Imperatyw transparencji brzmi:  wszystko musi stać się powszechnie dostępną informacją (s.79). 

To, że transparencja i informacja są równoznaczne, nie czyni z tego uwięzienia ludzi w cyberprzestrzennej celi, gdyż o prawdzie stanowią ludzie, a nie informacja wynikająca z przymusu transparencji. Całe szczęście, że instytucje publiczne mają przymus transparencji informacji (uchwał, stanowisk, itp.), bo mają ograniczone możliwości mataczenia, działania występnego itp.

Wychowanie w rodzinie i dobra edukacja powinny być profilaktyką przed rozwijaniem się cyfrowych rojów patoinfluencerów. Filozof pisze:

"Media cyfrowe kładą kres człowiekowi masowemu. Mieszkaniec cyfrowej ziemi nie jest "nikim". Jest teraz kimś z profilem, podczas gdy w epoce tłumów jedynie przestępcy mieli swój profil" (s.83). Dziś może tych przestępców wyłapać dzięki cyfrowym mediom z wsparciem ich aktywnych użytkownikom. 

Można odnieść wrażenie, że cyfrokracja jest faktorem kryzysu demokracji, jednak kryzys ma nie tylko negatywną, ale także pozytywną stronę. To, że elektroniczne komunikatory rujnują "(...) racjonalny dyskurs, u którego podstaw leży lektura książki"(s.87), nie jest zgodne z faktami, skoro coraz więcej osób, nie tylko młodego pokolenia, czyta e-książki. 

Infokracja ma swoich jawnych i ukrytych scenarzystów, reżyserów i aktorów. Jej wciąż racjokracją jest ta część społeczeństw demokratycznych, która korzysta z tradycji, historii, wiary w uniwersalia czy transcendencję, z tego, co jest ponadczasowe a nie doraźne, krótkoterminowe. Demokracja broni się mimo toczących ją kryzysów wzbudzanych z zewnątrz jej ustroju i z własnego wnętrza.

"Demokracja jest powolna, rozwlekła i żmudna. Stąd infodemia, wiralne rozpowszechnienie informacji, przynosi wielkie szkody dla procesu demokratycznego. Argumenty i uzasadnienia nie pozwalają się wtłoczyć w tweety czy memy, które rozchodzą i rozmnażają się w wiralnym tempie. Logiczna koherencja, która wyróżnia dyskurs, obca jest mediom wiralnym" (s.98).

Czy zatem rzeczywiście nie da się zwalczyć infodemii prawdą? To, że politycy usiłują narzucić społeczeństwu swoją narrację wcale nie oznacza, że jest ono zniewolone, bezbronne. Czytelnicy, słuchacze nie są istotami pozbawionymi umysłu i serca, nie są ślepi i głusi, jak usiłuje się im narzucić taki stan. 

Trudno zgodzić się z filozofem, że świat przeżywany w nienaruszonym stanie dotyczy tylko tych, którzy podzielają "(...) te same wartości i kulturowe przekazy"(s.104), o ile dyskurs nie zostaje zastąpiony przez wiarę i wyznanie. 

Eseje zawierają neologizmy, intrygujące określenia, które zapewne zapadną w pamięci aktywnych osób w przestrzeni publicznej. Pojawiają się w treści m.in. dataiści, defaktyzacja, cyfrowe upiory, infokracja, dysponowanie kimś ruchem pęsety, narratywy prywatności. Potwierdza zarazem swoją wnikliwą, baumanowską obserwacją i wrażliwością społeczną istnienie w otwartym a demokratycznym społeczeństwie także nowomowy. "Uniwersalne oszustwo i totalne kłamstwo przesiąkają również do języka" (s.123).

Tym bardziej byłoby wskazane zainteresowanie studentów tą rozprawą, skoro przygotowują się do pracy z dziećmi czy młodzieżą, by wspólnie przedyskutować filozoficzne prowokacje niemieckiego filozofa urodzonego w Korei Południowej.  Ciekawie bowiem łączy realne doświadczenia kulturowe, polityczne z światłem i ciemnością cyberprzestrzeni.


26 października 2024

O pedagogice ogólnej

 



W czasie wczorajszego posiedzenia Zespołu Pedagogiki Ogólnej przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN powodem podjęcia przeze mnie zagadnienia pedagogiki ogólnej jest istniejące w literaturze pedagogicznej równorzędne a nawet zastępcze traktowanie z pedagogiką ogólną rozpraw, które w tytule mają „zarys pedagogiki”, „wprowadzenie do pedagogiki”, „podstawy pedagogiki”, „pedagogika”, „teoretyczne podstawy wychowania”. Także prace dotyczące istotnych, zdaniem wielu autorów, kategorii pojęciowych pedagogiki, a związanych z teoretycznymi podstawami wychowania, utożsamia się z publikacjami, które autorzy lub ich czytelnicy wiążą z przedmiotem badań (analiz teoretycznych) „pedagogiki ogólnej”.  

Analiz stanu rozwoju pedagogiki ogólnej dokonywało wielu współczesnych pedagogów, których syntetyczne i porównawcze studia są istotne dla ich kontynuowania, by dostrzec zachodzące zmiany w tej subdyscyplinie pedagogiki w bardzo wielu zakresach. Jak pisał Stanisław Palka dwie dekady temu (w: "Ewolucja ogólności w dyskursach pedagogicznych, red. T. Hejnicka-Bezwińska, R. Leppert, 2005, s. 17): 

„Od stanu rozwoju pedagogiki ogólnej zależy w dość znacznym stopniu poziom zaawansowania naukowego szczegółowych dyscyplin pedagogicznych, z niej bowiem płyną inspiracje rozwojowe dla tych dyscyplin i w niej dokonywana jest analiza tendencji naukowych w tych dyscyplinach”. 

Innym powodem, dla którego warto zająć się systematycznymi badaniami pedagogiki ogólnej jest zjawisko odchodzenia niektórych autorów od humboldtowskiej kultury akademickiej na rzecz antagonistycznego (wykluczającego) podejścia rywalizacyjnego wobec innych autorów rozpraw z tej dyscypliny nauk pedagogicznych. Przejawia się ta postawa w przemilczaniu, unikaniu lub pomijaniu w kształceniu pedagogów rozpraw z pedagogiki ogólnej innych autorów, by eksponując własne publikacje i/lub wybór tylko akceptowanych przez siebie, podkreślić preferencje teoretyczne czy czynić je wyłącznymi, obligatoryjnymi dla studentów czy doktorantów.

Każde pokolenie akademickich pedagogów staje zatem przed wyzwaniem albo zobowiązaniem do podjęcia suwerennej decyzji o tym, kogo i czyje dzieła uznaje za istotne dla prowadzonych przez siebie badań pedagogicznych czy podejmowania w kształceniu studentów analiz i dyskusji, które powinny sprzyjać rozwojowi ich osobowości. Walor praktyczny pedagogiki jako naukowo wspartej samoświadomości pedagogicznej studentów stanowi dzięki indywidualnej refleksji każdego z nich o jej przydatności i wartości w środowisku własnej aktywności dydaktycznej, opiekuńczej, resocjalizacyjnej, terapeutycznej czy/i wychowawczej.



Pracując w 1999 roku wraz z prof. ChAT Bogusławem Milerskim nad pierwszym w postsocjalistycznej Polsce „Leksykonem PWN - Pedagogika” zaproponowaliśmy definicję pedagogiki ogólnej, która miała charakter projekcyjny i regulacyjny. Leksykon zawiera ponad 1500 haseł, prezentując „(…) główne kierunki pedagogiczne, idee wychowawcze, podstawowe pojęcia i koncepcje stosowane w teorii i praktyce edukacyjnej, z uwzględnieniem przesłanek pedagogicznych, regulacji prawnych, zjawisk czy zagadnień dyskusyjnych związanych z reformą oświaty w Polsce oraz kształceniem i doskonaleniem zawodowym nauczycieli” (s. 5). 

W PWN obowiązywała metodologia pisania haseł encyklopedycznych i słownikowych, z czym spotkałem się po raz pierwszy, a na co nie zwracają uwagi autorzy rozpraw, encyklopedii, którzy proponują definicje pojęć w określonej dyscyplinie nauk humanistycznych czy społecznych. Opracowany przez nas zestaw haseł z zakresu pedagogiki (w ramach przyznanej przez Wydawnictwo objętości) musiał spełniać kryterium niezbędnej równowagi między historią tej dyscypliny nauki, jej tradycją a współczesnością, prezentować najważniejsze biogramy, pojęcia i kategorie pojęciowe oraz uwzględniać występujące w niej prądy, nurty i kierunki myśli pedagogicznej. 

Istotne było także to, żeby proponowane przez nas hasła odzwierciedlały aktualny stan badań nad podstawowymi kategoriami pedagogicznymi oraz wchodzącą w życie reformą ustrojową polskiej oświaty. Z tego też powodu napisaliśmy:

pedagogika ogólna jest działem pedagogiki zajmującym się jej podstawami teoretycznymi; w skład zagadnień pedagogiki ogólnej wchodzą następujące kompleksy tematyczne: 

1) współczesne kierunki i ideologie pedagogiczne, 

2) filozofia wychowania, 

3) aksjologia wychowania, 

4) metodologiczne przesłanki pedagogiki, 

5) ontyczne podstawy wychowania i jego funkcje społeczne, 

6) język pedagogiki i ustalenia terminologiczne, 

7) tożsamość pedagogiki, 

8) metateoria pedagogiki, 

9) relacje między teorią i praktyką edukacyjną, 

10) miejsce edukacji w kontekście przemian cywilizacyjnych. 

Wykorzystaliśmy do konstrukcji definiensu pojęcia pedagogika ogólna źródła najnowszej w ówczesnym czasie literatury z jej zakresu, dzięki czemu można było uchwycić naukowy kontekst tego hasła. Uwzględniliśmy bowiem najważniejsze rozprawy z pedagogiki ogólnej, które zostały wydane między 1995 a 1999 rokiem. Odnotowaliśmy także na końcu hasła, że koordynacją działań naukowych w zakresie pedagogiki ogólnej zajmuje się Zespół Pedagogiki Ogólnej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN (s. 154-155). 

Po dwudziestu pięciu latach od podjęcia pracy z B.Milerskim nad w/w Leksykonem mogłem spotkać się w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie z pedagogami z różnych ośrodków akademickich w kraju, by pokazać, jak zmienił się stan naszej wiedzy o pedagogice ogólnej oraz co budzi kontrowersje, dysonans poznawczy czy sprzyja jej lekceważeniu w konceptualizacji projektów badawczych i wniosków awansowych. Debatę znakomicie przygotowali profesorowi: Roman Leppert i Jarosław Gara. 




Na naukowy "deser" mogliśmy przez kolejne dwie godziny poznać kulisy interdyscyplinarnych badań wraz z ich wynikiem w postaci znakomitej rozprawy prof. UAM Michała Klichowskiego na temat uwodzenia nauczycieli, pedagogów, ale i psychologów przez szamanów rzekomo wiarygodnej neuronauki. O książkach tego autora pisałem wcześniej w blogu.    




24 października 2024

Wspomnienie i przesłanie twórcy Wrocławskiej Szkoły Przyszłości - Profesora Ryszarda Łukaszewicza

 

(foto: rozmowa z prof. Ryszardem Łukaszewiczem) 



      W dn. 22 października br. miało miejsce spotkanie profesorów i doktorów nauk humanistycznych/społecznych w dyscyplinie pedagogika w uniwersyteckim Pałacu Biedermanna w Łodzi. Przybyły na okolicznościowe spotkanie wybitny Uczony, twórca WROCŁAWSKIEJ SZKOŁY PRZYSZŁOŚCI - profesor Ryszard Łukaszewicz nie miał możliwości zabrania głosu zapewne ze względu na bardzo ograniczony czas wspomnień i refleksji na temat łódzkiej szkoły pedagogiki alternatywnej i współczesnej myśli pedagogicznej oraz polityki reform oświatowych w Polsce. 

Podarował nam jednak coś niezwykłego, być może w jakiejś mierze niezrozumiałego dla dzisiejszego pokolenia uczniów, którzy realizują obowiązek szkolny i studentów kierunków nauczycielskich, a mianowicie:

1) tornister dziecka z lat 50.XX wieku; 



a w nim:

* drewniany piórnik z rysikiem,



* tabliczkę łupkową 



* szklany kałamarz.       



Do tego nadzwyczajnego daru, który powinien otwierać miniaturowe muzeum edukacji na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ, i ja dołączam brakującą w piórniku stalówkę wraz z obsadką 



oraz też tabliczkę łupkową z 1945 roku z Republiki Czeskiej, którą otrzymałem od mojego przyjaciela Luberta Boudy z czeskiej Ostrawy. O ile polska tabliczka łupkowa posiadała rysik, o tyle czeska miała (w tym przypadku na wstążce) dowiązaną białą kredkę. 


Pracownicy Muzeum-Zamek w Łańcucie zamieścili na swojej stronie opis m.in. tabliczek łupkowych (podkreśl. moje): 

"Tabliczki łupkowe mimo, że z kamienia i drewna, nie były dużo cięższe niż porównywalnej wielkości zeszyt czy notes. Warstwa lekkiego, jak na skałę, łupka miała około 2-4 milimetry. W czasach, gdy papier był drogi, tabliczki łupkowe wielokrotnego użytku były dobrym rozwiązaniem. Dzieci mogły się na nich uczyć pisać bez kosztów związanych z zakupami zeszytów, obsadek ze stalówkami czy atramentu. 

Początek ich wiąże się z XIV, z Niemcami-Kolonią. Zachowały się na nich różnotematyczne notatki sporządzane przez uczniów jesziwy, najstarsze z nich były jednostronne. Tabliczki łupkowe najdłużej popularne były w Niemczech, obowiązek pisania na nich istniał do lat 70. XX, wynikało to z dostępności surowca z którego były wykonane oraz powszechnego obowiązku  nauki, ściśle przestrzeganego. Były one tanie i łatwo dostępne. Tabliczkę z rysikiem i gąbką otrzymał uczeń pierwszego dnia nauki w szkole.

Na tabliczkach pisano rysikiem, klasyczny zrobiony był z łupka. Rysik miał początkowo długość standardowego ołówka. Ich produkcję zakończono po czterystu latach w 1968 roku w Steinach. Dla dzieci wynaleziono rysik kredowy wykonany ze zmielonej, sklejonej kredy. Pisało się nim łatwiej, gdyż nie wymagał dużego nacisku".  

Studenci pedagogiki powinni zobaczyć, dotknąć przedmiotów, które stanowiły wyposażenie uczniów jakże trudnych dla młodych pokoleń po II wojnie światowej Polski, a więc czasów ubóstwa, analfabetyzmu, ale i nadziei na możliwe przekroczenie przez dzieci statusu społecznego własnych rodziców. 

Być może jednym z możliwych powodów przekazania pedagogom z Uniwersytetu Łódzkiego tak wzruszającej pamiątki z jakże odległych czasów, było uświadomienie im, jak ustrojowo, systemowo niewiele zmieniło się od tamtych lat. Profesor R. Łukaszewicz załączył do tego daru jeszcze dwa teksty. Jednym z nich jest oprawione w antyramę jego wspomnienie:


(źródło: tekst Ryszard Łukaszewicz - moje archiwum) 

 

Drugim tekstem, który miał stanowić - jak sądzę - niejako komentarz do owej autorefleksji, okazał się wywiad, jaki przeprowadził ze mną i opublikował w Gazeta Prawna (nr 82, z dn. 26-28 kwietnia 2013 roku, s. 14-17) Rafał Drzewiecki pod tytułem "Familiada edukacji". Załączam hiperłącze do tego wywiadu, który został zamieszczony 1 maja na portalu Forsal.pl.  Są tam treści, które R. Łukaszewicz zaznaczył podkreślaczem niemalże w każdym akapicie. Po jedenastu latach od ukazania się tego wywiadu, a po kilkudziesięciu latach od stanu polskiej szkoły powszechnej po jej zdewastowaniu w czasie II wojny światowej, problem wartości uczenia się i upartyjnionej polityki oświatowej jest wciąż aktualny.  

Zamiast tabliczek dzieci przynoszą ze sobą tablety, a i tornistry są bardziej nowoczesne i przystosowane do noszenia w nich tabletów czy laptopów. Uczniowie nie piszą już tyle ręcznie, co ich poprzednie generacje, a zamiast piór posługują się długopisami/cienkopisami, mazakami lub tylko cyfrową klawiaturą.                                                    


23 października 2024

Żywa Biblioteka

 



Zarząd Łódzkiego Towarzystwa Naukowego przyjął rekomendację Kapituły Nagrody ŁTN im. Profesor Ireny Lepalczyk za prace badawcze z zakresu pedagogiki społecznej w 2023 r. , by laureatką w dwudziestej już edycji tego Konkursu została pani Kamila Prociów. 

Monografia pt. „Żywa Biblioteka. Uczenie się (o inności) w społecznościach praktyki” powstała dzięki sfinansowaniu badań naukowych K. Prociów przez Narodowe Centrum Nauki, a została opublikowała we Wrocławiu w roku 2023 w Wydawnictwie Naukowym Uniwersytetu Dolnośląskiego. 

W dn.  18 listopada br. o godz.16.00 odbędzie się wykład Laureatki połączony z wręczeniem Jej Nagrody w siedzibie ŁTN w Łodzi, na który już teraz zapraszam pedagogów społecznych, oświatowców, andragogów, działaczy społecznych. Spotkanie z Laureatką - autorką niezwykle interesującej rozprawy, która "stanowi istotne zasilenie myśli krytycznej w polu nauk społecznych, w szczególności w pedagogice społecznej i andragogice. 

Autorka uczyniła przedmiotem swoich badań metodę „Żywej Biblioteki” jako narzędzie edukacji o prawach człowieka, edukacji antydyskryminacyjnej w społeczeństwie otwartym, pluralistycznym, w którym jego obywatele potrafią się "pięknie różnić" - jak upominał się o to Aleksander Kamiński. Rozwijany w tej książce dyskurs o uczeniu się inności, obywatelskości, w sposób znaczący poszerza strategiczne przesłanki zmiany społecznej, które są obecne w dziełach klasyków pedagogiki społecznej od początku istnienia i rozwoju twórczości naukowej tej subdyscypliny naukowej. 

Jak podkreślali członkowie Kapituły: Również bliska pedagogice społecznej jest przyjęta perspektywa metodologiczna wyrażająca się w łączeniu aktywistycznego i akademickiego poznawania praktyki społecznej, opisana w jej klasycznych tekstach jako badanie w działaniu. Badaczka świetnie łączy swoją praktykę i doświadczenia aktywistki z możliwością upełnomocnienia naukowego metody opisu i krytycznej analizy stosowanej od 2007 roku w Polsce metody „Żywej Biblioteki”.

Autorka nagrodzonej książki nawiązuje do idei oświaty dorosłych, ludowych uniwersytetów w Danii, w których od prawie ćwierćwiecza, a w Polsce od szesnastu lat upowszechniana jest powyższa metoda. Dzięki treści tej rozprawy przekonujemy się, że edukacja może być narzędziem zmiany społecznej. Pedagogika społeczna od zawsze dostrzegała różnorodne potrzeby społeczne i szukała drogi do ich zaspokojenia. 

Także w XXI wieku pedagogika społeczna jest tą dyscypliną badań naukowych, której dorobek teoretyczny i badawczy jest m.in. reakcją na jawne i ukryte formy społecznej opresji, dyskryminacji, wykluczania jednych grup przez inne tylko dlatego, że mają i prezentują inne poglądy od natarczywie narzucanych w przestrzeni publicznej wykluczającej narracji przez różne strony konfliktów światopoglądowych.

Dlatego też tak ważne jest, zwłaszcza w obecnym kontekście społecznym i politycznym w Polsce, aby edukacja była dla grup marginalizowanych siłą wyzwalającą. Usłyszenie głosów marginalizowanych jest związane z ciekawością epistemiczną, która zadaje pytania o to, jak i przez kogo wytwarzana jest wiedza, czyim interesom służy, co mówi o światopoglądzie ją tworzących, ale także o tym, kim jest ten, kto staje się obiektem ekskluzji jakiejś części polskiego społeczeństwa.  

W Polsce  "Żywa biblioteka" działa w ok. 60 miejscowościach. 

22 października 2024

O kształceniu nauczycieli

 

 

Przybliżę dziś studium z pedeutologii holenderskich pedagogów z Uniwersytetu w Utrechcie i Amsterdamie. Jego autorami są Fred Korthagen, Jos Kessels, Bob Koster, Bram Lagerwerf i Theo Wubbels. wydana w Brnie w 2011 roku książka nosi w przekładzie na język czeski tytuł: "Jak spojit praxi s teorii: Didaktika realistického vzdĕlávání učitelů" ("Jak łączyć teorię z praktyką: dydaktyka realistycznego kształcenia nauczycieli"), a została znakomicie  przetłumaczona z języka angielskiego przez Petra Najvara i Jiřine Najvarová. Rozprawa zawiera ważne wyniki badań naukowych, które obalają wiele mitów na temat kształcenia nauczycieli i roli polityki oświatowej we wprowadzaniu reform szkolnych zgodnie ze strategią "top-down".     

Zdaniem F. Korthagena, kształcenie nauczycieli wciąż jest prowadzone według tradycyjnego modelu określanego mianem "technicznej racjonalności", do którego od lat przywyknięto, toteż nawet nie poddaje się go dyskusji (s.17). Także polski model edukacji i doskonalenia nauczycieli został podporządkowany systemowi awansu zawodowego. Główną role odgrywają w nim praktyczne doświadczenia, zdobywane pod okiem starszego nauczyciela (opiekuna) w trakcie stażu zawodowego.

 "Początkujący nauczyciel najpierw studiował określony  przedmiot, a dopiero później starał się zdobyć triki i sposoby nauczania. Tym samym był uczniem doświadczonego nauczyciela" (tamże).

W drugiej poł. XX w. rozwijany był behawioralny model kształcenia nauczycieli bazującego na rozwijaniu u nich pożądanych kompetencji (CBTE) zgodnie z podejściem "od teorii do praktyki". Najpierw powstawały na uniwersytetach teorie, by po bezproblemowym i bezdyskusyjnym ich przekazie, zobowiązać nauczycieli do ich zastosowania w praktyce. Określano kryteria jakości wykształcenia, które dotyczyły jego pożądanych efektów, by wyćwiczyć u kandydatów do zawodu umiejętności umożliwiających osiąganie tych efektów u uczniów w wyniku prowadzonych zajęć. 




Schemat 1. Model technicznej racjonalności w kształceniu nauczycieli ( źródło: Korthagen, 2011,  s.19)

To podejście było upowszechniane także w Polsce w latach 90. XX wieku na podstawie przekładów i opracowań modelu technicznej racjonalności w rozprawach Schöna. Uważano, że "(...) działania profesjonalne sprowadzają się do instrumentalnego rozwiązywania problemów dzięki wykorzystaniu naukowych teorii czy koncepcji:

1. teoria pomaga nauczycielom w tym, by mieli lepsze osiągnięcia w swej profesji.

2. ta teoria musi bazować na naukowym badaniu.

3. Kształcący nauczycieli muszą brać pod uwagę tylko te teorie, które są w programie nauczycielskiej edukacji" (za Hoyle, s. 19). 

Przytoczone przez Korthagena wyniki badań pedeutologicznych w różnych paradygmatach (funkcjonalnym, krytycznym czy interpretatywnym) potwierdzają, że podejmujący pracę w szkołach mają problemy, trudności z aplikacją teorii w praktyce, a nawet doznają transmisyjnego  szoku (transition shock). Też o tym pisałem w książce "Edukacja pod prąd" na podstawie badań wśród nauczycieli szkół czy klas autorskich w pierwszej połowie lat 90. XX wieku.


Tymczasem na Zachodzie Europy już w latach 80. XX wieku odstąpiono od tego modelu na rzecz alternatywnego, bo konstruktywistycznego kształcenia przyszłych nauczycieli, a tym bardziej doskonalenia tych, którzy już pracują w szkołach. W Republice Czeskiej już od kilkunastu lat sprawdza się model ALACT holenderskiego edukatora Korthagena, który unika podejścia dogmatycznego na rzecz podejścia profesjonalnego. Demokratyzacja oświaty wymaga od nauczycieli radzenia sobie z dziećmi o różnych potrzebach rozwojowych. 

Istotą tego podejścia jest wyjście od dotychczasowych doświadczeń studentów, którzy przecież mieli kontakt z różnymi nauczycielami. Warto zatem nawiązać do nich, by je przepracować wspólnie w dialogu uwzględniając specjalistyczną wiedzę naukową. Do tego procesu włącza się superwizora. Przygotowanie do profesji uwzględnia czynniki subiektywne studentów, ich system wartości, motywację i stosunek emocjonalny do przyszłej roli zawodowej.





21 października 2024

Ideokratyczne profilowanie absolwenta rzekomo publicznej edukacji

 




Pluralizm w naukach jest faktem, który nie pojawił się w naszym kraju wraz z transformacją ustrojową 1989 r. 

Owa wielość jest jednak czymś więcej niż powierzchniową różnorodnością wywołującą napięcia w sferze codzienności, jest ona bowiem także podstawą poważnego, mającego już długą tradycję, problemu filozoficznego wyrażającego się w pytaniu o możliwości znalezienia się wobec mnogości fenomenów oraz o osiąganie określonej linii porządkującej, najlepiej w formie zasady „ostatecznej orientacji”.  

(J. Rutkowiak, Wielość paradygmatów dydaktyki a wspólny mianownik realności życia. Ku pytaniom o przekłady międzyparadygmatyczne, w: Paradygmaty współczesnej dydaktyki, red. L. Hurło, D. Klus-Stańska, M. Łojko, Kraków: Oficyna Wydawnicza „Impuls” 2009, s.27).

 

Pomimo długotrwałych procesów obowiązywania w okresie PRL fundamentalizmu pedagogicznego, nie zerwaliśmy jeszcze z pozostałościami syndromu homo sovieticus, by być otwartymi na heterogeniczną rzeczywistość teoretyczną, a szczególnie na nurty współczesne antyfundamentalizmu. Świat wciąż jest konstruowany antagonistycznie, będąc nieustanną walką o władzę, o dominację jednego dyskursu nad drugim, gdzie trwa nieustanna dyskursywna walka różnych naukowych "wersji" rzeczywistości wychowawczej o ich uprawomocnienie. 

Odbywa się ono kosztem wersji alternatywnych i stanowi operację ich "wyłączania i włączania", czyli chroni jedne interpretacje, a inne marginalizuje i zmusza do milczenia. Stworzona w ten sposób metanarracja życia społecznego represjonuje swoje alternatywne wersje.

Być może jest to wynikiem poddawania polskiego społeczeństwa przez ponad 40 lat w okresie socjalizmu presji monistycznego postrzegania i uprawiania nauk humanistycznych, a zarazem wykluczania z badań naukowych ich uzasadnień teoretycznych jako spekulatywnych, nienaukowych właśnie. Wyrażana wówczas pejoratywnym określeniem „spekulatywizmu” pogarda dla rozpraw teoretycznych, dla analiz filozoficzno-pedagogicznych, socjo-, czy psychopedagogicznych, które miały stanowić przesłanki do konstruowania także empirycznie zorientowanych projektów badawczych sprawiła, że kolejne pokolenia naukowców unikały studiów teoretycznych czy metateoretycznych (H. Muszyński, Nauki pedagogiczne w PRL, Kwartalnik Pedagogiczny 1985 nr 3-4, s. 96).

Interesująco wypowiadał się na ten temat filozof szkoły lubelskiej - Mieczysław Albert Krąpiec, wspominając okres swojej pracy naukowej w PRL:  Byliśmy tymi, którzy dostrzegli niebezpieczeństwo utraty kultury humanistycznej przez oddanie jej marksizmowi, poddanie metodzie marksistowskiej. Niebezpieczeństwo zanegowania wartości intelektualnych człowieka, zanegowania moralności, zanegowania kultury narodowej, zanegowania kultury humanistycznej. Jeśli się bowiem człowieka pojmuje tylko jako jednostkę, która jedynie przez pracę w kolektywie uzyskuje rozum, to trudno w oparciu o to budować kulturę narodową. 

Partia z początkiem lat 50. powiedziała, że trzeba usunąć kulturę chrześcijańską, tomizm, kulturę filozoficzną szkoły lwowsko-warszawskiej, kulturę filozoficzną szkoły fenomenologicznej i na to miejsce dać marksizm. Wiedzieliśmy, że to uderzenie w samą istotę, podstawę polskiej kultury narodowej (M. A. Krąpiec OP, Rozważania o wychowaniu, Lublin: Fundacja Servivre Veritati Instytutu Edukacji Narodowej 2010, s.194) .

Socjalizm nie dopuszczał do głosu innej wizji świata, w tym kształcenia i wychowania, niż te o proweniencji marksistowskiej. Na domiar tego wszelkie badania komparatystyczne ówczesnej myśli pedagogicznej miały na celu wykazanie, że wszystkie prądy - poza marksistowskim - pod pozorem walki o wolność, godność człowieka i narodów służyły wzmocnieniu, uzasadnieniu i utrzymaniu ustroju kapitalistycznego, opartego na nierówności klas. 

Miały one "sens klasowy, ukryty wśród rozważań niejednokrotnie całkiem słusznych i dostatecznie uzasadnionych". Nie była potrzebna pedagogika personalistyczna, humanistyczna, pedagogika ogólna w tym teorie kształcenia i wychowania młodych pokoleń, współczesna myśl społeczna czy socjologia ogólna, skoro wszystkie odmiany prądów i kierunków myśli w naukach humanistycznych i społecznych oceniano monistyczną miarą jedynie słusznej i obowiązującej ideologii. 

Po 35 latach transformacji ustrojowej w Polsce utrzymuje się w polityce oświatowej powyższa skłonność do decydowania przez polityków o tym, co ma być miarą ideologii obowiązującej m.in. w edukacji publicznej. Dlatego dyskusja o profilu absolwenta jest absurdalna, stratą czasu, gdyż wciąż nie mamy przekonania, że władze oświatowe są rzeczywiście zainteresowane racjonalną troską o edukację jako dobro wspólne całego społeczeństwa, a nie tylko odpowiadającą interesom własnych wyborców. Nadal czeka nasze dzieci edukacja w modelu wykluczania, dzielenia i partyjnego sterowania procesami kształcenia oraz wychowania w szkołach publicznych.