Dawno nie czytałem tak znakomicie napisanej monografii, która spełnia nie tylko formalne wymagania naukowego pisarstwa, ale już od prologu potwierdza swoją treścią, jak ważne i cenne jest kompetentne a interdyscyplinarne podejście do badanych zjawisk.
Wywodzący się z nauk
humanistycznych i społecznych Autor wzbogacił swoje kompetencje o
wiedzę z neuronauk, odczytując w tej ostatniej potencjał pedagogiczny na rzecz
technologicznego wspomagania procesu uczenia się. Krytycznie, refleksyjnie
i w sposób udokumentowany badaniami empirycznymi odnosi się do jednego z
elementów konstruktywistycznego paradygmatu w edukacji, który ma swoje podstawy
w psychologii poznawczej od lat 50. XX wieku, ale nieobecnej w kształceniu
młodych pokoleń w szkolnictwie publicznym.
Dociekliwe spojrzenie nań z perspektywy trafnie
odczytanego zjawiska uwiedzenia znajduje tu swoje logiczne, metodologicznie
uzasadnione podejście. Ma ono charakter demistyfikacji neuronauk z ich wnętrza
jako swoistej mody naukowej, która ma służyć ignorantom do realizacji celów
dydaktycznych. Klichowski nie ukrywa, że napisał tę książkę:
"(...) zarówno jako uwiedziony neuronauką, ale
też neuronauką uwodzący i – poniekąd – drwiący z tego uwodzenia. Choć więc
próbując spojrzeć na to wszystko, co wydarzyło się w latach mojej naukowej
emigracji niejako z meta-perspektywy, balansuję jednak między fascynacją a
krytycyzmem. Chociaż celowo zawieszam moją narrację między stanem, w którym nie
pragnę wracać z tej emigracji, a tym, w którym powrotu nie mogę się już
doczekać, nie jestem bezstronnym . Zanurzałem się w neuronaukę także emocjonalnie,
i jak bardzo o tych emocjach silę się nie pisać, to ukrywać ich wpływu nie
mogę”.
Rolą nauki jest dociekanie prawdy, a to znaczy,
że zanim ją odkryjemy, nie powinniśmy nie dostrzegać wiedzy, której
upowszechnianie w klimacie zachwytu coraz bardziej oddala nas od niej.
Przeprowadzone badania i sposób udokumentowania ich wyników przez uczonego,
który nie jest outsiderem w odniesieniu do badanej problematyki, sprawia, że
wytwarzany w tej pracy zasób argumentacji generuje kluczowe bezpieczniki dla
wiarygodności pedagogiki jako nauki.
Po raz pierwszy bowiem otrzymujemy empiryczne dowody
tak na stan nieuzasadnionego uwiedzenia neuronauk przez część środowiska
akademickiej pedagogiki, jak i jego następstw. Te zaś są istotne z punktu
widzenia odpowiedzialności kreatorów wiedzy naukowej i potocznej za jej
aplikację w praktyce oświatowej, która obejmuje nie tylko dzieci i młodzież,
ale także, a może w tym zakresie – przede wszystkim kadry nauczycielskie.
Co ważne, Autor książki nie poprzestaje na odsłonie
uwiedzeń i ich także toksycznych następstwach, ale zwraca uwagę na możliwości
wyjścia apologetów neuronauk ze stanu uwiedzenia nimi, co wcale nie będzie
łatwe. Konieczne jest przeciwdziałanie powyższej „infekcji” przez potencjalnych
jej przyszłych a bezrefleksyjnych fascynatów. Najważniejszym osiągnięciem M.
Klichowskiego jako wiarygodnego uczonego-pedagoga (nie użyję tu słowa
neuropedagoga, by nie wpisać się w krytykowaną przez niego redundancję słowotwórczą)
jest upomnienie się o uwzględnienie pedagogiki w neurononauce i nauronauki w
pedagogice.
Rozprawa ma także wątki autobiograficzne i
autoetnograficzne, kiedy to jej Autor opisuje swoje doświadczenie stawania się
neurobadaczem dochodzącym do tej pozycji po realizowaniu eksperymentów
behawioralnych i neuroobrazowych. Wszystko, o czym pisze, nie jest zatem
opowiadaniem o czyichś badaniach i ich wynikach, nie jest też bezmyślnym
zachwytem nad nimi, ale pogłębioną o własne doświadczenia badawcze ich
rekonstrukcją i krytyką, dostrzeganiem w nich potencjału aplikacyjnego, ale i
ostrożnym wyciąganiem wniosków.
Uczciwie przyznaje, mając przecież za sobą wiele
laboratoryjnych neuroeksperymentów z osobami dorosłymi, że nadal niewiele wiemy
o interferujących między sobą mechanizmach neuronalnych, a tak modne badania
funkcjonalnego obrazowania metodą rezonansu magnetycznego mają swoje
liczne ograniczenia, które odbiegają od wykorzystywanych przez człowieka na co
dzień realnych narzędzi. Ostrzega tym samym przed pozorem rozumienia wyników
badań opartych na symulacji, neuromodulacji.
To ważne, jak Klichowski odnosi się do
sztuki prowadzenia badań naukowych, do obowiązujących w nich zasad etycznych i
jak istotne jest wspieranie rozwoju młodych naukowców. Absolutnie popieram jego
praktykę kreowania kultury akademickiej, która powinna łamać istniejące w kraju
konwenanse oddalające większość naukowców od rzetelności, uczciwości i
autentycznego zaangażowania w naukę. Potrzeba jest kreowania wspólnot naukowców
pasjonujących się dążeniem do prawdy, odkryć, otwartych na niestandardowe
podejście do badań.
Przewiduję wysokie zainteresowanie tą rozprawą, gdyż fascynuje problematyką i naukową wiarygodnością, a przy tym jest napisana klarownie, by mógł zrozumieć jej treść każdy nauczyciel, wychowawca, a nawet niewykształcony specjalistycznie rodzic. Co ważne, demistyfikacja uwiedzenia pozorem neurodydaktyki powinna uświadomić aplikującym o udział w studiach podyplomowych, kursach, treningach pod tym szyldem, że wydają zbytecznie pieniądze. To będzie naukowy bestseller w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Nareszcie nie jest to publicystyka ani popnauka, która zalewa
przestrzeń cyfrową i naukawe konferencje.