Platforma pseudo-Obywatelska powinna dokonać poważnego rozliczenia się z
samą sobą jako środowiskiem politycznym, które działało w sferze edukacji i polityki oświatowej wbrew własnym
założeniom ideowym i społecznym. Rządząc przez osiem lat niszczyła podstawy
społeczeństwa obywatelskiego, by dokładnie tak samo, jak czyniła to lewica i
partie prawicowe, skupić się na opanowaniu instytucji państwowych,
zapewnieniu w nich miejsc pracy swoim apologetom i tulącym się do niej
cwaniakom, także służbom specjalnym.
Popełniono dwa fundamentalne błędy, które są widoczne także w obecnej
formacji rządzącej. Pierwszy, to polityka etatyzmu, a więc wpisywania władztwa
państwowego w instytucje, które powinny działać publicznie, a zatem być także
pod kontrolą społeczną, obywatelską. Drugi błąd, to totalne zlekceważenie
edukacji, by zagarnąć ją nie dla rzeczywistych zmian w kształceniu dzieci i młodzieży,
tylko dla opanowania struktur oświatowych dla "swoich" i dla celów
propagandowych, dla inżynierii społecznej. Próbowała to zmienić Katarzyna Hall. Przegrała.
Analizowałem w blogu jeden z raportów, jaki powstał już za rządów prawicy.
Proszę zajrzeć do niego i zobaczyć, jak głęboka jest arogancja i ignorancja
władz, by finansować bzdety wydatkując środki publiczne na nic nieznaczące
"ekspertyzy". W ten sposób wydaje się miliony środków finansowych ,
które u podstaw mają utrzymanie status quo, czyli żeby tak naprawdę nic się nie
zmieniło.
Etatystyczna władza pozwala jedynie na zmianę kolorów farb, którymi
maluje obrazy będące w istocie edukacyjnym kiczem. Eksperymenty, innowacje,
kreatywność to określenia dopuszczalne w gospodarce, przedsiębiorczości i to
też tylko tej, którą zarządza władza. Każda konkurencja jest
niszczona.
A w szkolnictwie "publicznym" zmiany są możliwe tylko i
wyłącznie w ramach struktur i rozwiązań, na które przyzwala rządząca partia.
Tak było za SLD/PSL, AWS, PO/PSL, PiS w różnych koalicjach kanapowych
partyjek. To już nie miliony, ale miliardy wydatkowanych środków
publicznych na materiały szkoleniowe, kursy, konkursy tworzenie
"nowych" instytucji centralnych, zmiany podstaw programowych kształcenia
ogólnego, deformy ustrojowe... , które w istocie miały fundamentalnie w
polskiej edukacji niczego nie zmienić.
W tej dziedzinie zawsze toczy się walka/gra o zamianę białego na czarne,
czarnego na czerwone, czerwonego na zielone, a po kilku czy kilkunastu latach
farba odpada ze ścian pozorów zmian. Ponoć wszystkie dzieci są nasze, ale w
Polsce dzielone są i edukowane zgodnie z wybranym przez władze kolorem farb i
malarzami. Tu każdy może malować, jak chce, nieodpowiedzialnie bazgrać, bo to
przecież jest "jego/jej", a nie nasze, wspólne,
społeczne.
Nie ma żadnej prospektywnej polityki oświatowej, natomiast jest okazja dla
kolejnych malarzy, by codziennie byli w mediach, bo to zapewni im wybór na
kolejną kadencję do Sejmu. A w Sejmie... ho, ho, ho , zajrzałem do Raportu
Biura Analiz Sejmowych Nr 4(44) 2015 a więc z czasów Platformy
pseudo-Obywatelskiej. Jak już straciła władzę, to może dowiem się czegoś
mądrego o obywatelstwie i społeczeństwie obywatelskim w Polsce, bo
taki ma tytuł ów materiał sfinansowany z naszych pieniędzy i wydany pod
redakcją Bożeny Kłos i Kamilli Marchewki-Bartkowiak.
Są tam teksty, z których nikt nie skorzysta, chyba że do tego, by zacytować
koleżankę lub kolegę:
O istocie instytucji prawnej obywatelstwa
Obywatelstwo Unii Europejskiej
Rozwój sektora organizacji pozarządowych w Polsce po 1989 r
Zaufanie jako fundament społeczeństwa obywatelskiego – wyzwania dla
polskiego szkolnictwa
Budżet obywatelski jako przejaw aktywności społecznej – analiza doświadczeń
na przykładzie jednostek samorządu terytorialnego
Użytkownicy internetu w Polsce i ich obywatelski potencjał
w perspektywie cyfrowego podziału i kapitału społecznego
Przedsiębiorczość społeczna w społeczeństwie obywatelskim
w Polsce
Obligacje społeczne – nowy instrument finansowania zadań społecznych.
Wydawało się, że chociaż jeden z tych tekstów, mający w
tytule szkolnictwo, będzie odsłoną zrozumienia uwarunkowań koniecznych dla
polskiej edukacji przemian. Artykuł jest rzetelnym przeglądem socjologicznych
teorii zaufania społecznego. Autorka, specjalistka Biura Analiz Sejmowych
- Justyna Osiecka-Chojnacka skupiła się na idei, ale już nie
na tym, jak rządzący do 2015 r. niszczyli w Polsce kulturę zaufania. Mam tu na
uwadze interesującą mnie dziedzinę życia publicznego, jaką jest edukacja szkolna. Już nie odnoszę
się do innych manipulacji, strategii gospodarczych czy usług publicznych.
Ponownie mamy do czynienia z ciekawymi dywagacjami na temat tego, w
jakim kierunku powinno zmieniać się szkolnictwo, tylko nie polityka władz
oświatowych. Autorka pisze:
(...) idea budowy kultury zaufania w szkole
i przez szkołę wyznacza szczególny ogląd funkcjonowania tej
instytucji oraz całego systemu szkolnego. Takie ujęcie zwraca uwagę na kwestie,
które mogą umykać np. politykom i urzędnikom starającym się kształtować
doraźnie funkcjonowanie systemu przepisami prawa, w pewnym oderwaniu od
społecznego kontekstu, motywacji i postaw aktorów wdrażających regulacje
oraz bez świadomości, że w rzeczywistości mogą wystąpić „uboczne”, niezamierzone
skutki teoretycznie słusznych rozwiązań. Każe też stawiać pytanie o to,
jak – biorąc pod uwagę obecnie występujące tendencje – fundamentalna
i całościowa powinna być zmiana kreująca kulturę współpracy
i zaufania w polskim szkolnictwie (s.88).
Dalej autorka bezrefleksyjnie przytacza myśl, która idealnie odpowiada
politykom, gdyż przerzuca odpowiedzialność za brak obywatelskości na wyborców,
zupełnie pomijając w tym względzie makropolitykę władz, które z uobywatelnieniem
nie miały wiele wspólnego:
Kiedy ludzie zachowują się w sposób na dłuższą metę sprzeczny
z ich zbiorowym interesem, korektę zachowań należy zacząć od badania reguł
instytucjonalnych rządzących tymi zachowaniami, a nie od diagnozy
psychologicznej. Kiedy reguły instytucjonalne są dysfunkcjonalne, metody pedagogiczne
nie wpłyną na zmianę zachowań (s.97)
Dalej specjalistka Biura Analiz Sejmowych utrwala kłamstwo na
temat przyczyn obniżania przez PO/PSL wieku obowiązku szkolnego. Przytacza
manipulacje profesorów psychologii i socjologii z IBE, którzy uczestniczyli w
procedurze kreowania fałszywej świadomości Polaków na temat pseudoreformy. Nie
mogę narzekać, bo w dalszej części przywołuje wybiórczo także jedną z moich
publikacji, tylko nie tę, która odsłania powyższą manipulację. Pisze
zatem:
Polityka resortu edukacji może być uznana za czynnik erozji
kapitału społecznego, za impuls do rozpowszechniania się
w systemie działań pozornych nakierowanych na sprostanie wymogom
biurokratycznym, proceduralnym sprawozdawczym. Jednocześnie różnego rodzaju jej
przedsięwzięcia reformatorskie także mogą mieć charakter
pozorny [s.110].
Podkreśliłem charakterystyczną stylistykę tej narracji, która wbrew
obowiązkowi napisania prawdy, odwraca kota ogonem. Cytowane wnioski z badań
prof. Marii Dudzikowej nie dotyczyły przecież tego, co władze mogły czynić, ale
co patologicznie czyniły. Podobnie jest w moich rozprawach.
Mimo wszystko artykuł zawiera dane, które pozwoliły ówczesnej opozycji
wykorzystać je do kolejnej deformy edukacji. Pandemia tylko odsłoniła mizerię
polskiego szkolnictwa, za którą odpowiadają wszystkie formacje polityczne, a
szczególnie ta, która od 5 lat ją niszczy już bezwzględnie tak, jakby chciała
pokazać poprzednikom, że teraz obowiązuje już wzmocnione TKM. Ono nabrało
nowego znaczenia - Toksycznej Kultury Makropolitycznej.