26 kwietnia 2024

Michała Klichowskiego "Efekt NEURO"



 

Dawno nie czytałem tak znakomicie napisanej monografii, która spełnia nie tylko formalne wymagania naukowego pisarstwa, ale już od prologu potwierdza swoją treścią, jak ważne i cenne jest kompetentne a interdyscyplinarne podejście do badanych zjawisk. 

Wywodzący się z nauk humanistycznych i społecznych Autor wzbogacił swoje  kompetencje o wiedzę z neuronauk, odczytując w tej ostatniej potencjał pedagogiczny na rzecz technologicznego wspomagania procesu uczenia się. Krytycznie, refleksyjnie i w sposób udokumentowany badaniami empirycznymi odnosi się do jednego z elementów konstruktywistycznego paradygmatu w edukacji, który ma swoje podstawy w psychologii poznawczej od lat 50. XX wieku, ale nieobecnej w kształceniu młodych pokoleń w szkolnictwie publicznym.

Dociekliwe spojrzenie nań z perspektywy trafnie odczytanego zjawiska uwiedzenia znajduje tu swoje logiczne, metodologicznie uzasadnione podejście. Ma ono charakter demistyfikacji neuronauk z ich wnętrza jako swoistej mody naukowej, która ma służyć ignorantom do realizacji celów dydaktycznych. Klichowski nie ukrywa, że napisał tę książkę:

"(...) zarówno jako uwiedziony neuronauką, ale też neuronauką uwodzący i – poniekąd – drwiący z tego uwodzenia. Choć więc próbując spojrzeć na to wszystko, co wydarzyło się w latach mojej naukowej emigracji niejako z meta-perspektywy, balansuję jednak między fascynacją a krytycyzmem. Chociaż celowo zawieszam moją narrację między stanem, w którym nie pragnę wracać z tej emigracji, a tym, w którym powrotu nie mogę się już doczekać, nie jestem bezstronnym . Zanurzałem się w neuronaukę także emocjonalnie, i jak bardzo o tych emocjach silę się nie pisać, to ukrywać ich wpływu nie mogę”.

 Rolą nauki jest dociekanie prawdy, a to znaczy, że zanim ją odkryjemy, nie powinniśmy nie dostrzegać wiedzy, której upowszechnianie w klimacie zachwytu coraz bardziej oddala nas od niej. Przeprowadzone badania i sposób udokumentowania ich wyników przez uczonego, który nie jest outsiderem w odniesieniu do badanej problematyki, sprawia, że wytwarzany w tej pracy zasób argumentacji generuje kluczowe bezpieczniki dla wiarygodności pedagogiki jako nauki. 

Po raz pierwszy bowiem otrzymujemy empiryczne dowody tak na stan nieuzasadnionego uwiedzenia neuronauk przez część środowiska akademickiej pedagogiki, jak i jego następstw. Te zaś są istotne z punktu widzenia odpowiedzialności kreatorów wiedzy naukowej i potocznej za jej aplikację w praktyce oświatowej, która obejmuje nie tylko dzieci i młodzież, ale także, a może w tym zakresie – przede wszystkim kadry nauczycielskie.

Co ważne, Autor książki nie poprzestaje na odsłonie uwiedzeń i ich także toksycznych następstwach, ale zwraca uwagę na możliwości wyjścia apologetów neuronauk ze stanu uwiedzenia nimi, co wcale nie będzie łatwe. Konieczne jest  przeciwdziałanie powyższej „infekcji” przez potencjalnych jej przyszłych a bezrefleksyjnych fascynatów. Najważniejszym osiągnięciem M. Klichowskiego jako wiarygodnego uczonego-pedagoga (nie użyję tu słowa neuropedagoga, by nie wpisać się w krytykowaną przez niego redundancję  słowotwórczą) jest upomnienie się o uwzględnienie pedagogiki w neurononauce i nauronauki w pedagogice. 

Rozprawa ma także wątki autobiograficzne i autoetnograficzne, kiedy to jej Autor opisuje swoje doświadczenie stawania się neurobadaczem dochodzącym do tej pozycji po realizowaniu eksperymentów behawioralnych i neuroobrazowych. Wszystko, o czym pisze, nie jest zatem opowiadaniem o czyichś badaniach i ich wynikach, nie jest też bezmyślnym zachwytem nad nimi, ale pogłębioną o własne doświadczenia badawcze ich rekonstrukcją i krytyką, dostrzeganiem w nich potencjału aplikacyjnego, ale i ostrożnym wyciąganiem wniosków. 

Uczciwie przyznaje, mając przecież za sobą wiele laboratoryjnych neuroeksperymentów z osobami dorosłymi, że nadal niewiele wiemy o interferujących między sobą mechanizmach neuronalnych, a tak modne badania funkcjonalnego obrazowania  metodą rezonansu magnetycznego mają swoje liczne ograniczenia, które odbiegają od wykorzystywanych przez człowieka na co dzień realnych narzędzi. Ostrzega tym samym przed pozorem rozumienia wyników badań opartych na symulacji, neuromodulacji.

To ważne, jak Klichowski odnosi się do sztuki prowadzenia badań naukowych, do obowiązujących w nich zasad etycznych i jak istotne jest wspieranie rozwoju młodych naukowców. Absolutnie popieram jego praktykę kreowania kultury akademickiej, która powinna łamać istniejące w kraju konwenanse oddalające większość naukowców od rzetelności, uczciwości i autentycznego zaangażowania w naukę. Potrzeba jest kreowania wspólnot naukowców pasjonujących się dążeniem do prawdy, odkryć, otwartych na niestandardowe podejście do badań.

Przewiduję wysokie zainteresowanie tą rozprawą, gdyż fascynuje problematyką i naukową wiarygodnością, a przy tym jest napisana klarownie, by mógł zrozumieć jej treść każdy nauczyciel, wychowawca, a nawet niewykształcony specjalistycznie rodzic. Co ważne, demistyfikacja uwiedzenia pozorem neurodydaktyki powinna uświadomić aplikującym o udział w studiach podyplomowych, kursach, treningach pod tym szyldem, że wydają zbytecznie pieniądze. To będzie naukowy bestseller w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 

Nareszcie nie jest to publicystyka ani popnauka, która zalewa przestrzeń cyfrową i naukawe konferencje. 

 

25 kwietnia 2024

Słownikowy hit edukacji obywatelskiej - cz.2


Są w "Podręcznym Słowniku Politycznym" z 1923 roku pojęcia, które wymagają współczesnej refleksji, skoro stanowią przejaw zdarzeń rzutujących na jakość życia mieszkańców naszego państwa. Oto kilka z tych, które powinny przydać się w przygotowaniach do kolejnych wyborów i do edukacji obywatelskiej (pisownia oryginalna, podkreślenia - moje), a do których może warto powrócić: 


BALOTOWANIA — jednoznacznego a nie unikowego głosowania "zapomocą wrzucanych do urn wyborczych gałek białych lub czarnych, przyczem biała gałka oznacza za, czarna przeciw (p. głosowanie)" (s. 55).

BEZSTRONNOŚCI — rozumianej jako "sposób myślenia i działania, przy którym ocenia się pewną rzecz lub sprawę nie według pobocznych czynników, jak np. interes lub pożądania stron, lecz według jej istotnej wartości i zasad słuszności i prawa. Bezstronność jest absolutnym obowiązkiem sędziego, obowiązuje jednak każdego człowieka moralnego i honorowego. Bezstronność jest przeciwieństwem stronniczości. Pojęcie to niema nic wspólnego z pojęciem stronnictwa. Można należeć do stronnictwa politycznego i być bezstronnym w sądach i działaniu. Można nie należeć do żadnego stronnictwa, t. j. być bezpartyjnym, i jednocześnie odznaczać się stronniczością" (s. 67-68). 

"BREVI MANU — krótką drogą. Załatwić sprawę brevi manu t. zn. bez stosowania dłuższych formalności urzędowych" (s. 82).  

DECENTRALIZACJI — "w przeciwieństwie do centralizacji (p. centralizacja) oznacza stan, przy którym wszelkie funkcje i władze danego organizmu nie są bezpośrednio i całkowicie uzależnione od naczelnego i kierującego ośrodka (władzy centralnej). Decentralizacja władz państwowych może być przeprowadzona bądź w ten sposób, że władza centralna, nie skupiając w swem ręku decyzji we wszystkich sprawach, pozostawia urzędom podwładnym załatwianie spraw pomniejszych i lokalnych, bądź też przez ustanowienie samorządnych i autonomicznych organów miejscowego życia publicznego (p. autonomja, samorząd). Decentralizacja może więc istnieć i przy rządach absolutnych, tak jak z drugiej strony może jej niebyć przy ustroju republikańskim i przy rządach demokratycznych. Są sprawy państwowe, które nie znoszą decentralizacji, tak mianowicie sprawy zewnętrzne państw a (p. centralizacja)" (s.121).

DOBRA — tego wszystkiego, "co stanowi wartość dodatnią dla człowieka, związków społecznych, narodu i państwa. Dobro może być prywatne lub publiczne, zależnie od tego, czy posiadaczem dobra jest osoba prywatna, czy publiczna. W związkach społecznych, w ustroju narodowym i państwowym, dobro publiczne często warunkuje się ofiarą dobra prywatnego, tak np. dobro istnienia i bezpieczeństwa państwa wymaga poświęcenia takiego dobra prywatnego, jakiem jest życie człowieka (ofiara krwi) lub mienia prywatnego (podatki na cele obrony państwa). Takie ofiary jednostek na rzecz dobra publicznego są niezbędne, gdyż, gdzie nie jest zagwarantowane dobro publiczne, tam zagrożone jest najwyższe dobro prywatne człowieka, jakiem jest wolność obywatela, jako członka niepodległego narodu. Dobro, co do swego charakteru, może być moralne i materjalne (...)" (s. 143). 

"HUMBUG — słowo amerykańskie, oznaczające fortel, sztuczkę dla oszukania kogoś, nabrania, wyłudzenia pieniędzy; tyle, co niemiecki „Scbwindel" (s. 253).

"INTERES — od łacińskiego słowa quod interest — to, co kogoś dotyczy, obchodzi, zajmuje, pociąga, także to, co komuś dolega (np. wyrządzona szkoda); to, co istnieje jako przyczyna i czynnik uwagi, woli i działalności. Poza tem interes oznacza także przedmiot, na który skierowana jest uwaga i działalność, a więc przedsięwzięcie, przedsiębiorstwo np. interes handlowy, przemysłowy. Różne są rodzaje interesu i formy jego zastosowania. Jest więc interes materjalny i interes moralny (duchowy, ideowy, etyczny). Tu zachodzi pytanie, czy w życiu ludzkiem» w życiu społeczeństwa i narodu, czy w działalności państwa te dwa rodzaje interesów wykluczają się wzajemnie, czy też różnice, jakie między niemi zachodzą, nie przeszkadzają harmonijnemu ich połączeniu ? Otóż niewątpliwie interes materjalny da się pogodzić z interesem moralnym (i nawet twierdzić można, iż interes moralny w tym stosunku pierwsze powinien zajmować miejsce. 

Niezaprzeczalną jest zasadą, iż interes publiczny musi brać górę nad prywatnym, iż interesy jednostek, poszczególnych grup i klas społecznych muszą się podporządkować interesowi całości. Gdzie się panoszy prywata, gdzie poszczególne klasy w łonie narodu o sobie tylko parniętają wzajemnie się zwalczając, tam psuje się harmonja społeczna, słabnie naród i upada państwo. Idea i ustrój nowożytnego państwa nie opiera się i nie może się opierać na interesach prywatno-klasowych, jako na podstawach i czynnikach życia politycznego. (...) Polityka interesu jest to działalność, dążąca do zaspokojenia istotnych potrzeb narodu i państwa. W tem sformułowaniu każda rozumna polityka powinna być polityką interesu i trafność takiej polityki zależy od lepszego lub gorszego zrozumienia, na czem polega istotny interes narodu i państwa. Polityka interesu, mająca na celu potrzeby poszczególnych warstw, klas lub jednostek, jest polityką złą i tem gorszą, im mniej stara się podporządkować interes części interesowi całości” (s. 272-273).

MENER — po francusku meneur, — prowadzący, kierujący. Menerem politycznym zwie się człowieka, który prowadzi jakąś akcję polityczną, kieruje ludźmi w pewnem przedsięwzięciu politycznem” ( s.471).

W związku z zagrożeniem wojną przywołuję nieznany termin: 

"FOEDUS — p. związek, sojusz. Casus foederis — fakt lub warunek, oznaczony w umowie sojuszniczej, który zobowiązuje sojusznika do udzielenia pomocy" (s. 207).

"KONFLAGRACJA — zaognienie, gorączkowe podniecenie, stan zapalny. W odniesieniu do stosunków politycznych konflagracja oznacza zaognienie, zaostrzenie sytuacji, które grozi wybuchem kryzysu (wojny, rewolucji, krwawych zamieszek i t. p.)" s. 372).


24 kwietnia 2024

Słownikowy hit edukacji obywatelskiej

 



Zapewne przydałaby się dzisiaj aktualizacja słownika, jaki został opublikowany w 1923 roku przez Joachima Bartoszewicza. Autor  tak uzasadniał potrzebę jego napisania i wydania : 

"Każdy obywatel winien rozumieć znaczenie i doniosłość pojęć, określeń i terminów politycznych, prawnych, ekonomicznych i moralnych, z któremi ciągle się styka, które słyszy w Sejmie, na zgromadzeniach i wiecach, które wyczytuje w książkach i w prasie codziennej. (...) W Polsce drobna tylko garstka ludzi posiada odpowiednie przygotowanie do życia politycznego i znajomość spraw i faktów, które należytą opinję warunkują. Reszta, t. j. olbrzymia większość, nie zdaje sobie sprawy ani z podstawowych faktów, które składają się na naszą sytuację polityczną, ani z istotnego znaczenia terminów, pospolicie używanych i utartych" (s. VII).

W ramach edukacji obywatelskiej warto podkreslić aktualność powyższej tezy, mimo tego że powstała sto lat temu. Nadal mamy niseskonsolidowaną demokrację parlamentarną z kolejną fazą sporów politycznych, które przekładają się na stosunki międzyludzkie w środowiskach społecznych, gospodarczych i na wszystkich szczeblach edukacji publicznej. 

Są w powyższym "Słowniku" pojęcia, których znaczeń unikają obecni politycy lub je przeinaczają, a przecież stanowią one wskaźnik zdarzeń rzutujących na jakość życia mieszkańców naszego państwa. Oto kilka z tych, które powinny przydać się w przygotowaniach do kolejnych wyborów i do edukacji obywatelskiej czy badań z nią związanych  (pisownia oryginalna, podkreślenia - moje): 

"APOLITYCZNOŚĆ—brak związku z polityką i jej zrozumienia. Społeczeństwo apolityczne—takie, które polityki nie rozumie i w życiu politycznem nie uczestniczy. Przy systemie rządów konstytucyjnych i demokratycznych, przy zasadzie, że zwierzchnicza władza państwowa spoczywa w narodzie, a nie w osobie panującego, apolityczność szerokich mas ludności, powołanych do udziału w rządach, jest prawdziwą katastrofą państwową. Przy braku bowiem zrozumienia podstawowych zasad polityki i przy nieistniejącej opinji politycznej, otwiera się łatwe pole różnym karjerowiczom politycznym, często ludziom bez zdolności i bez sumienia, do wypłynięcia na wierzch i do wzięcia rządów państwa w swe niepowołane ręce" (s.32-33).

"ARYWIZM — od francuskiego słowa arriver, t. j. dochodzić, doprowadzać do skutku; oznacza chęć dojścia do skutku za wszelką cenę. W znaczeniu politycznem — dążenie wszelkiemi sposobami do stanowiska lub władzy, karjerowiczostwo polityczne" (s.43).

"AUTORYTET — znaczenie, powaga, uznanie lub władza, które się narzucają innym lub ogółowi, dzięki wewnętrznej wartości danej osoby, instytucji lub doktryny. Nie jest autorytetem np. władza, wymuszająca posłuch strachem, karami lub formalnym nakazem. Ponieważ olbrzymia większość ludzi nie jest i nigdy nie będzie zdolna do samoistnych dociekań prawdy, do powzięcia własnego sądu i do rozumienia najważniejszych zagadnień życia społecznego i politycznego, przeto istnienie w narodzie uznanych autorytetów jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju kulturalnego, umysłowego i politycznego społeczeństwa ludzkiego. Niedocenianie lub nieuznawanie autorytetów jest często skutkiem ciemnoty lub niedojrzałości społeczeństwa"  (s. 52). 

"BIERNOŚĆ — niechęć, niezdolność do czynu, do reagowania czynem na zewnętrzne wrażenia i podniety. Bierność w życiu politycznem, szczególniej przy ustroju demokratycznym i parlamentarnym, sprowadza niemoc opinji, bezwład narodu i toruje drogę do rządów absolutnych bądź jednej osoby, bądź koterji" (s. 68).

"BIUROKRACJA — władza urzędów i urzędników. T ermin ten oznacza nadmierną, a więc szkodliwą zależność społeczeństwa od urzędów, które, załatwiając sprawy biuralistycznie, t. j. na papierze, mało dbają o praktykę życiową i potrzeby interesowanych. Biurokracja doprowadza do tego, iż urzędnik, oderwany od życia praktycznego, posiadający władzę szerokiej decyzji, przestaje rozumieć, iż jest sługą społeczeństwa, a natomiast uważa się za pana i rozkazodawcę. Biurokracja panoszy się najdotkliwiej w państwach rządzonych absolutnie i w systemie rządów policyjnych i centralistycznych. W państwach konstytucyjnych i parlamentarnych, przy rządach decentralistycznych i istnieniu samorządów lokalnych, przy wyrobionej opinji publicznej i należytem zrozumieniu swych praw przez obywateli, biurokracja niema pola do rozwoju" (s. 71). 

"CENTRALIZACJA — taki układ sił w ciele zbiorowem (organizmie), przy którym funkcje organów podrzędnych (części) uzależnione są od funkcyj organu centralnego czyli naczelnego. W znaczeniu politycznem — taki ustrój państwowy, przy którym wszystkie sprawy, zarówno ogólne, jak i lokalne, decydowane są i załatwiane przez naczelną władzę centralną. Systemowi centralizacji przeciwstawia się system decentralizacji, przy którym sprawy miejscowego znaczenia załatwiane bywają bądź przez lokalne władze państwowe o szerszej, decydującej kompetencji, lub przez samorządy lokalne (p. decentralizacja). Centralizacja charakterystyczna jest dla państw absolutnych, w których cała władza ześrodkowuje się w osobie monarchy. (...) Właściwie więc tylko w dziedzinie polityki wewnętrznej mówić można o złych lub dobrych stronach centralizacji. I tu jednak wszystko zależy bądź od dobrego lub złego przeprowadzenia i stosowania systemu centralistycznego, bądź od stopnia różnolitości obywateli państwa i odrębności poszczególnych jego części (...)" (s.92).

"DEMAGOG — ten, który, podsycając i podniecając nskie i zawistne instynkty tłumu, staje się jego przywódcą" (s. 126).

"ETATYZM—od francuskiego état, t. j. państwo—obejmowanie przez państwo różnych dziedzin życia politycznego, społecznego i gospodarczego, które mogą, a nawet powinny, podlegać inicjatywie i wykonaniu prywatnych i społecznych czynników. Etatyzm stosowany w szerokich rozmiarach jest zapoznaniem właściwego i istotnego zadania państwa, które polega na zaprowadzeniu i utrzymaniu takiego porządku prawnego i politycznego i takich warunków bezpieczeństwa i ładu, przy których żywotne interesy narodu, społeczeństwa i jednostek mogłyby swobodnie rozwijać się z pożytkiem dla państwa. Etatyzm hamuje energję i przedsiębiorczość społeczeństwa, szkodzi interesom gospodarczym państwa i zabija zmysł odpowiedzialności w grupach społecznych, które zwalają wszystkie swe żądania, pretensje i niedomagania na barki państwa, jako najwyższego stałego opiekuna. Etatyzm jest wyrazem absolutyzmu państwowego; dawniej był ideałem absolutnych monarchów, dziś jest ideałem socjalistów" (s. 186).

"FARYZEIZM — obłudna formalistyka (...). Faryzeizm w polityce jest to obłudne głoszenie pięknych haseł celem łatwiejszego ukrycia niemoralności uczynków" (s. 194).

"FAWORYTYZM — skłonność do okazywania względów, do protegowania na stanowiska i godności osób, umiejących się przypodobać, a nie zasługujących na to istotnie. Faworytyzm w polityce, będący częstem zjawiskiem w chwilach upadku moralności i cnoty obywatelskiej, szkodzi interesom państwa, gdyż wysuwa na czoło jednostki nieodpowiednie, dążące drogą łaski i pochlebstw do karjery i zaszczytów" (s. 195).

"GADZINOWY — tyle, co złośliwy. Gadzinowy fundusz — tak przezywa opozycja fundusz dyspozycyjny, uchwalany rządowi przez większość parlamentu, z którego użycia rząd niema obowiązku zdawać sprawy i który dlatego może się stać źródłem utajonego i złośliwego działania. Gadzinowa prasa — prasa, utrzymywana lub subsydjowana z rządowego funduszu gadzinowego" (s.  211). 

"IGNORANCJA — brak wiadomości, nieuctwo. Ignorancja w polityce jest również szkodliwą, jak w każdej innej dziedzinie działalności ludzkiej. Ponieważ jednak przedmiotem polityki są wielkie sprawy, dotyczące losu i dobrobytu narodu i państwa, przeto szkodliwość ignorancji donioślejszą bywa w polityce niż gdzieindziej. Zapewne, ignorancję poprawiać może do pewnego stopnia intuicja polityczna (p. intuicja), jednak intuicja jest darem niezwykłym i rzadkim, który dopiero przy zasobie wiadomości i przy fachowem przygotowaniu właściwe może oddać usługi i uczynić polityka prawdziwym mężem stanu. Ignorancja działającego polityka czyni go niezdolnym do należytego oceniania faktów, do wyciągania odpowiednich wniosków przez analogję; co gorsza, pozwala mu z lekkiem sercem lekceważyć zasoby mądrości wykształcenia i nauki i robi go odpornym na najdobitniejsze i najbardziej oczywiste argumenty i dowody. Podobnie jak głupota, ignorancja jest twierdzą nie do zdobycia" (s. 256).

"IN ANIMA VILI — po łacinie dosłownie — w niskiej czyli pospolitej duszy. Eksperymentować in anima vili — znaczy czynić próby na żywem ciele człowieka, na skórze poddanego czy obywatela. Rozumna polityka nie powinna być eksperymentem in anima vili, nie może lekkomyślnie próbować tych lub innych doktryn i teoryj na skórze obywateli państwa, narażając ich dobrobyt na nieznane skutki nowej metody działania" (s. 260). 

"INTELIGENCJA — zdolność pojmowania, tworzenia pojęć z odbieranych wrażeń, rozumowego wnioskowania. Inteligencją zwie się potocznie w Polsce sfera ludzi, pracujących umysłowo, stąd inteligent — człowiek pracujący głową, wykształcony, trudniący się wolnemi zajęciami (np. lekarz, adwokat, pisarz i t. d.). Inteligencja w tem rozumieniu nabrała znaczenia klasy wyższej, oświeconej, kulturalnej, w przeciwstawieniu do nieoświeconego ludu roboczego. Jest to rozróżnienie nietrafne i dzielące ludzi według zawodów na myślących i niemyślących; tym[1]czasem niema takiego zawodu, takiej pracy i takiej sfery, w którychby inteligencja, jako zdolność pojmowania i myślenia, była rzeczą niepotrzebną i niepożądaną. Inteligencja nie jest równoznaczna z oświatą; ta ostatnia podnosi i wyrabia inteligencję, ale jej nie stwarza" (s.270).

"INTRYGA—od francuskiego słowa intriguer i łacińskiego intricare, t. j. czynienie trudności — świadome i podstępne gmatwanie sprawy, wikłanie stosunków między ludźmi w celu osiągnięcia tą drogą zamierzonego celu. Intryga spotyka się w każdej dziedzinie życia ludzkiego, a w sztuce teatralnej i literackiej jest częstą formą jego odtworzenia. W polityce, a szczególniej w dyplomacji, intryga jest często metodą działania i znajduje swoich wielbicieli i sztukmistrzów; mimo to nie jest ani istotną, ani niezbędną formą politycznego działania dyplomacji" (s. 279).

"KLIKA — grupa ludzi, związana wspólnym egoistycznym interesem i dążąca do uzyskania swych własnych korzyści (np. stanowisk, karjery politycznej, majątków) drogą wzajemnego popierania się i innych, zwykle niezbyt szlachetnych środków . Stąd klika jest mianem pogardliwem, stawiającem ją prawie narówni z szajką" (s.322).

"KOTERJA — po francusku coterie — zamknięte kółko osób, wzajemnie się popierających i dążących do pewnych partykularnych, często osobistych celów, bez należytego uwzględnienia dobra publicznego (p. klika, fakcja)”(s.406).

"KOALICJA — skojarzenie, zespolenie, sprzymierzenie się. W życiu politycznem koalicją zwie się zespolenie wysiłków dwóch lub kilku czynników politycznych celem dopięcia pewnego wyraźnie określonego, doraźnego celu Koalicja może mieć miejsce na terenie polityki międzynarodowej, zarówno jak i wewnętrznej. (…) Na terenie polityki wewnętrznej, w państwach o ustroju parlamentarnym, tworzą się nieraz koalicje stronnictw dla dopięcia pewnego konkretnego celu politycznego. Analogicznie do koalicyj międzynarodowych, podobne koalicje stronnictw parlamentarnych są często związkami partyj o rozbieżnych, a nawet sprzecznych programach politycznych dla udaremnienia pewnego wspólnego niebezpieczeństwa, dla zwalczenia innego nienawistnego im obozu lub zwalenia niedogodnego dla nich rządu. Mają więc także charakter negatywny i trwają dopóty, dopóki nie dopną swego doraźnego celu. Pozytywnej akcji politycznej takie koalicje nie są w stanie przeprowadzić. To też rząd koalicyjny, złożony z przedstawicieli różnych stronnictw o niezgodnych programach, posiada jedynie tylko wtedy siłę działania, jeśli wszystkie lub większość stronnictw parlamentarnych zawierają ze sobą koalicję dla zwalczenia grożącego im wszystkim, t. j. całemu krajowi niebezpieczeństwa, a więc np. w razie wybuchu wojny. W czasie pokoju, w warunkach normalnych, kiedy stronnictwa polityczne nie przestają ze sobą walczyć, rząd koalicyjny jest zawsze słaby, chwiejny i niezdolny do pozytywnej akcji" (s. 323, 325-326).



23 kwietnia 2024

W jakim stopniu studenci czują się pokrzywdzeni przez wyższą szkołę patologii

 


W najnowszym numerze "Forum Akademickiego" znajdziemy artykuł prof. i red. Marka Wrońskiego pt. "Nierzetelny doktorat byłego rektora - reaktywacja", który dotyczy pana Pawła Cz., aktualnie przebywającego w areszcie w związku z ujawnieniem - wreszcie! - podejrzenia o jego działalności przestępczej. Nie wymieniam w tym miejscu stopni naukowych i tytułu profesora tego pana, bo wkrótce może się okazać, że pozostanie mu tylko magisterium. Władze Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie wznowiły postępowanie mające zweryfikować, czy obroniona przez tego pana dysertacja doktorska jest plagiatem lub zawiera splagiatowane treści pracy magisterskiej z UKSW w Warszawie. 

Niech zajmują się tym odpowiednie służby, bo przyzwolenie profesorów nauk teologicznych kilka lat temu na nieodebranie temu panu stopnia naukowego doktora doprowadziło do skandalicznej sytuacji w szkolnictwie wyższym w kraju i poza jego granicami. Jeden ze studentów uczelni tego b.rektora przekazał mi screeny wypowiedzi koleżanek i kolegów, którzy zarejestrowali się na studia w stołecznej uczelni kierowanej przez Pawła Cz. i zostali przez jej władze oszukani. Czyżby dlatego kolejna p. rektor zrezygnowała z kierowania tą szkołą?

Niedawno pisałem w blogu o tym, by studenci nie zostali ofiarami przestępczej działalności części kadr tej szkoły i współpracujących z nią władz innych prywatnych szkół wyższych. Trudno bowiem obciążać winą za dokonanie przez osoby dorosłe wyboru tej a nie innej niepublicznej szkoły wyższej, skoro jest ona zarejestrowana w MNiSW, ma pozytywne oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej (to, że pracownik PKA wziął łapówkę, także nie powinno obciążać studentów), widnieje w KRS jako podmiot gospodarczy i podlega nadzorowi MNiSW! Jakoś resort unikał tego nadzoru za rządów Przemysława  Czarnka. 

Ministerstwo powinno, niezależnie od toczącego się śledztwa, jak najszybciej zapewnić studiującym możliwość dokończenia przez nich studiów, być może z koniecznością przeniesienia ich do innych szkół wyższych w Warszawie czy w innych miastach, zabezpieczając zarazem wpłacone przez nich pieniądze na zrealizowanie tego celu. Staram się wczuć w sytuację studentów, rozumiejąc ich rozgoryczenie, a nawet szok po uzyskaniu informacji o zakresie patologii, jaka ponoć miała tam miejsce. 

 Jeden ze studentów zadał w komunikatorze w/w szkoły pytanie: "W jakim stopniu czujesz się pokrzywdzony przez CH?" Odpowiedzi na to pytanie są porażające. Znajdują się w zbiorze kilkuset wypowiedzi, także bardzo przykre rzeczy, jak odpowiedź kobiety, iż straciła przez tę szkołę oszczędności całego swojego życia czy wiadomość od osoby molestowanej, a także pracownika mobbingowanego przez już b.rektora. Oto odpowiedzi na powyższe pytanie (pisownia oryginalna):

* "Notoryczny brak kontaktu z uczelnią, mieszkam za granicą i próbuję się od paru miesięcy z nimi dogadać. Wysłałem im wszystkie papiery, o które prosili, lecz dalej nie otrzymałem wyznaczonego terminu na egzamin. Uczelnia - żenada"; "Brak katy przebiegu studiów"; 

* "Zaczęłam tu studia i nie wiem, czy jest sens je kończyć, czy będą one coś warte"; "wyśmiewanie rzez środowisko psychologów z uwagi na ukończoną uczelnię, nie branie na poważnie przez innych psychologów"; 

* "problem z wypowiedzeniem umowy"; "Nie dotrzymanie warunków umowy, przez co musiałam zrezygnować z uczelni nie z mojego wyboru"; "środowisko kpi z dyplomów tej uczelni"; "Dwa dni przed zjazdem dostałam informację o nieutworzeniu mojego kierunku. do tej pory nie dostała zwrotu opłat za rekrutację oraz czesne";  

* "afera MBA"; "Ukończyłem uczciwie MBA, LLM i DBA a teraz jestem narażony na wykluczenie i śmieszność przez działania byłego rektora i nieudolną medialną obronę uczelni obecnych władz"; "zrobiłem tam MBA który teraz jest bezwartościowy"; "nieprawdzie informacje na temat MBA"; "Rozpoczęłam MBA w grudniu ub. roku. Niestety przez związane z uczelnią afery dyplom ten utracił jakąkolwiek wartość.  Staram się odzyskać stracone pieniądze"; "wrzucenie do jednego "wora" z osobami, które kupowały MBA"; "Ukończyłam MBA na tej uczelni, bez znajomości, kupowania dyplomu czy innych nieprawidłowości. zdałam egzamin a dzisiaj dowiaduję się że dyplom nie będzie uprawniał do zasiadania w spółkach skarbu państwa a uczelnie zagraniczne współpracujące nie miały akredytacji!"; 

* "studia online. Zastanawiam się nad rezygnacją z uczelni ze względu na stratę renomy"; "studiuję na pierwszym roku, kontakt zerowy z uczelnią w kwestiach organizacyjnych"; 

" rekrutowałam się na pedagogikę drugiego stopnia. Kobieta przez telefon zapewniała mnie, że specjalizacja się otworzy, bo jest dużo chętnych. Po czym po akcji z rektorem informowali mnie, że żaden kierunek się nie otworzy. Wpłaciłam za rekrutację i legitymację 107 zł. Po kilku wysłanych mailach jak dotąd nie otrzymałam zwrotnie pieniędzy".

* "Czas stracony i pieniądze stracone na studia, problemy z przeniesieniem się na inną uczelnię... . Chyba to najistotniejsze, ale mógłbym wymieniać  o wiele dłużej"; "pod kątem takim, że płacę pieniądze czemuś, co nie jest pewne"; 

* "Brak zwrotu kasy"; "Brak zwrotu środków za studia"; "Opłaciłam semestr studiów które nigdy nie zostały uruchomione i od kilku miesięcy nie otrzymałam zwrotu kosztów!"; 

*"Brak uruchomienia studiów i zwrotu opłaty"; "Braku uruchomienia kierunku mimo zapewnień"; "kompletna dezorganizacja"; "dezinformacja na temat działania uczelni"; 

"edukacyjnym"; "głównie poziom i fachowość prowadzonych zajęć"; "płacę za nic"; "problem z ocenami"; "zmiany wykładowców co chwilę"; "wprowadzenie w błąd dot poziomu kształcenia i akredytacji dyplomu"; "praktyki"; "brak ocen"; "brak planowania, brak kontaktu z BOS, przez sprawę MBA wszyscy studenci są postrzegani jako oszuści"; "brak kontaktu z wykładowcami"; "zmiany zasad obrony na 2 tyg przed obroną"; 

* "miarodajność kształcenia, czas (zmienianie trybu studiów, później uczelni""; "oszustwo ze stypendium"; "zapłaciłam im 10 tysięcy za nic, za wstyd tylko"; "Brak organizacji, nie odpowiadają na wiadomości, syf w papierach, wykładowcy nieetyczni"; "Pod katem takim, że płacę za studia i inne rzeczy, a otrzymuję absolutnie NIC i totalny bark komunikacji (telefonicznej, mailowej). Pracownicy w filiach nic nie wiedzą i kierują do innych osób z totalnie innych działów"; 

*"Pod kątem afery + braku informacji odnośnie zdania magistra"; "Od miesiąca nie moge uzyskać karty przebiegu studiów, przez co nie mogę zrekrutować się w innej uczelni"; "Afera może odebrać mi możliwość przyszłego zatrudnienia. Straty moralne";  'Dyskryminacja na rynku pracy"; 

 *"Przez to, co się wydarzyło w środku uczelni"; "cała afera powoduje, że nie jestem poważnie postrzegana przez pracodawców"; "musiałam zrezygnować ze względu na opinie o uczelni"; "Mam problem z wypisaniem się z uczelni w ustawowym terminie"; 

*"Jestem na drugim roku i boję się, że zostanę oszukana"; "miał być prestiż a robi się dno. Boję się o przyszłość";  "czuję się oszukana, zero szacunku do studenta"; "Drugi rok studiów, pieniądze wydane w błoto. Aktualnie zastanawiam się nad rezygnacją"; "Jestem na drugim roku, przez to na jakiej uczelni jestem mam problem z praktykami, nie mogę dodzwonić się do bosu z żadną sprawą, jakby tam nie pracowali, ponadto podobno szkoły mają zakaz przyjmowania do pracy osób po tej uczelni i chcę wiedzieć o co chodzi";  "nie przyjęli mnie na praktyk, bo tu studiuję"; 

* "Afera medialna to w głównej mierze spowodowała u mnie potrzebę zmiany uczelni (problemy z pracodawcą), a co za tym idzie złożenie rezygnacji, prośby o zaległe wpisy, kartę przebiegu studiów itp. Piszę maile regularnie od miesiąca, od p. rektor począwszy na bosie skończywszy i nic. Za chwilę będę w nowej uczelni w plecy semestr przez nie dostarczenie dokumentów"; "byle jaki poziom merytoryczny"; 

"Strata czasu, pieniędzy. Pomimo obrony w styczniu nie wydali mi dyplomu. Ignorują maile, telefony"; "wciąż nie uzyskałem dyplomu, który teoretycznie powinienem otrzymać dwa miesiące temu"; itd., itd. 

No comments. Wystarczy. 

 

22 kwietnia 2024

Mowa nienawiści w badaniach psychospołecznych

 


Studenci studiów III stopnia Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej zaprosili z wykładem prof. UW Michała Bilewicza, by podzielił się z nimi współczesnym stanem badań psychologicznych i kulturowych nad mową nienawiści. Problem nie jest nowy, jednak czas wojen kulturowych, światopoglądowych, walka o władzę, ale także wzbudzane w różnych środowiskach i instytucjach konflikty społeczne, intrygi sprzyjają zarówno nasycaniu nienawiścią wypowiedzi i rzutują na dynamikę zmian w stosunkach międzyludzkich.

      Niedawno pisałem o marginalnym, ale zdarzającym się w arkuszach ewaluacyjnych hejcie studentów wobec nauczycieli akademickich. Brak reakcji jest postrzegany jako przyzwolenie na ten rodzaj krzywdzenia kogoś. Nie wiemy, czy sprawca przemocy odreagowuje własne porażki życiowe i/lub edukacyjne, przenosząc agresję werbalną na wykładowcę, który jest wymagający, zobowiązuje do studiowania i egzekwuje określoną wiedzę, czy może wyzwala  sobie pogardę wobec środowiska "wykształciuchów", wybranej ofiary, by zadowolić swój gniew czy rozgoryczenie? A może rzeczywiście usiłuje oddać komuś to, czego od niego sam doświadczył?  

Nie jest łatwo badać mowę nienawiści, która jest przecież następstwem wielu czynników, trudnych do uchwycenia, zarejestrowania nawet w badaniach laboratoryjnych, eksperymentalnych. Profesor M. Bilewicz przywoływał wyniki różnych badań psychologicznych, dzięki którym dowiadujemy się, że np. najczęstszym miejscem doświadczania przez młodzież i osoby dorosłe mowy nienawiści jest w świetle deklaracji - Internet (95 proc.). 

Ten szczególny rodzaj agresji jest eksponowany w sieci dlatego, że łatwiej jest ranić kogoś, z kim nie wchodzi się w bezpośredni kontakt. Nie obserwuje się a zatem i nie doznaje reakcji ofiary objętej przemocą. Zdaniem M. Bilewicza uodparniamy się na ten rodzaj przemocy, im częściej i z większym nasileniem spotykamy się z nią na co dzień. 

Jesteśmy uwrażliwiani w wyniku słabnącego poziomu empatii, współodczuwania. Niektórzy agresorzy cieszą się, że mogą komuś sprawić przykrość, dotknąć, poniżyć, co w języku niemieckim określane jest mianem Schadenfreude czy Spass aus Hass. Przywoływane przez referującego różne wyniki badań, ale dotykające wybranych korelacji między zmiennymi  np. częstotliwość politycznych kampanii/wypowiedzi medialnych przeciwko jakimś grupom mniejszościowym (narodowościowym, rasowym, seksualnym, religijnym itp.) a wzrostem uprzedzeń do nich; związek między aktywnym udziałem w brutalnych grach komputerowych a negatywnymi czy awersyjnymi reakcjami emocjonalnymi na przejawy przemocy; spadek lub wzrost postrzegania czyichś sądów jako obraźliwe w zależności od częstotliwości kontaktu z nienawistnymi wypowiedziami; związek między biernym lub aktywnym krzywdzeniem kogoś w zależności od poziomu uprzedzeń wobec osoby czy jej grupy odniesienia itd. 



Zachęcam do lektury pracy zbiorowej  pod redakcją Urszuli Jakubowskiej i Piotra Szaroty "Nienawiść w przestrzeni publicznej" (Warszawa, 2000), w której znajduje się syntetyczny przegląd badań na temat emocjonalnego podłoża mowy nienawiści autorstwa m.in. Michała Wypycha, Wiktora Sorala i Michała Bilewicza. Ich studium poprzedzają teoretyczne i prawne analizy pojęć: "postprawda", "hejt" (hate speech, hate crime), "alternatywne fakty", "fake newsy", "astroturfing", "imaginarium społeczne", nienawiść w księgach biblijnych i dyskursie biblijnym czy agresja werbalna w publicznych sporach polityków i jej społeczny odbiór. 

Zbiór analiz domyka swoistego rodzaju apel Małgorzaty Kościelskiej, który trafnie kieruje uwagę czytelników na socjalizację pierwotną i wtórną, na wychowanie i edukację: 

"Ja już nie chcę żadnej wojny polsko-polskiej ani żadnej wojny w ogóle Dlatego proponuję zacząć od dzieci - zlikwidować rywalizację w szkole i oczywiście punkty na studiach. Uczyć współdziałania silnego ze słabym, chłopca z dziewczynką, nauczyciela z uczniem, rodziców ze szkołą, kuratorium z placówkami. Przecież w tych obszarach u nas toczą się stale walki. Ta rywalizacja przenosi się później na wyższe szczeble: o najlepszą szkołę, najlepiej płatną  pracę, najszybszy samochód. To jest sprawa po części psychologiczna, a zaczyna się u Kaina i Abla. Czy można odczuwać satysfakcję i otrzymywać uznanie bez osiągnięcia wielkich sukcesów? Można mieć sukcesy w budowaniu wspólnoty dobrej dla wszystkich" (s. 159). 


(źródło: prezentacja M. Bilewicza, 2024)

Profesor M. Bilewicz omówił eksperymenty psychopedagogiczne, których celem było zwiększenie poziomu wrażliwości na mowę nienawiści przez wzbudzenie u badanych empatii wobec INNEGO, OBCEGO. Szkoda, że psycholodzy nie właczają do swoich badaań pedagogów społecznych i pedagogów szkolnych, gdyż nie da się budować cywilizacji miłości, szacunku w warunkach jedynie laboratoryjnych pomiarów parcjalnych uwarunkowań przemocy. Sam namysł nad nimi nie wystarczy.       


21 kwietnia 2024

Mit wychowania bezstresowego

 


W czasie tegorocznego Festiwalu Nauki, Techniki i Sztuki Łódzkiego Towarzystwa Naukowego miałem możliwość podzielenia się z jego uczestnikami naukową analizą dyskursu publicznego na temat rzekomego wychowania bezstresowego.

Teza wyjściowa brzmiała: Wychowanie bezstresowe jest mitem, który wytwarza się na użytek prowadzonej wojny ideologicznej, politycznej czy dyskursywnej w różnych środowiskach, w tym także z udziałem naukowców i pedagogów. Wprowadza się przy tym w obieg fałszywe dane o  prekursorach tak ujętego wychowania, przypisując je albo filozofowi Janowi Jakubowi Rousseau, albo amerykańskiemu pediatrze Benjaminowi Spockowi. Jedno i drugie nie znajduje potwierdzenia w faktach. 

Publicyści, przedstawiciele pozapedagogicznych profesji głoszą wszem i wobec, bo przecież na szkole i wychowaniu zna się każdy (tak, jak na medycynie), że wychowanie bezstresowe jest najgroźniejszym stylem wychowania, który bazuje na naiwnej koncepcji człowieka, ideologii liberalnej fikcji i marksistowskiej zasadzie politycznej poprawności.  Protagonistami wychowania bezstresowego są jacyś tajemniczy wrogowie szkoły, społeczeństwa, a nawet ludzkości, w rzeczy samej przestępcy, którzy realizują jakiś toksyczny program demoralizacji młodego pokolenia. 

Wychowanie bezstresowe jest jednak tym zasobem frazeologicznym współczesnego języka polskiego, który nie powstał w ostatnich latach, chociaż wielu osobom wydaje się, że zaistniał dopiero w okresie III Rzeczpospolitej. Nie ulega wątpliwości, że takie określenie stało się ulubieńcem współczesnej mody językowej. Twórcy tego zwrotu ujmują rzeczywistość w sposób zjawiskowy, a więc taki, gdzie świat rysuje się w naszej wyobraźni, jako scena, na której rozgrywa się zawsze jakaś akcja, coś się dzieje, zachodzą jakieś zjawiska, dokonują się jakieś czyny. 

Wychowanie bezstresowe to literacki wymysł, który znalazł w języku propagandy politycznej szansę na odnawianie mitu czy pewnego dogmatu, wydedukowanego prawdopodobnie z pedagogiki nowego wychowania, by skazać ją w walce dyskursów na niepowodzenie.  Wystarczy zaobserwować, z jakim akcentem wymawiany bywa zwrot „wychowanie bezstresowe”, jak ta idea jest wplatana, jakie budzi skojarzenia ideowo-emocjonalne, żeby się przekonać, iż chodzi tu o coś znacznie bardziej poważnego. 

Formułowane w opozycji do wychowania właściwego (przy czym nie odsłania się, jak rozumianego), ma oczernić związki niektórych pedagogów z dającym się w ich pracach odczytać podobieństwem do niej, oczerniając ich jako wrogów i zapisując na ich rachunek wszelkie niepowodzenia społeczno-wychowawcze. Wychowanie bezstresowe jest niczym (flactus vocis) dopóki nie nabierze stosownego znaczenia symbolicznego, zarysowując wobec niego pewne oczekiwania. 

Ze świata zjawisk, idei dotychczas obojętnych, tak kreowane wychowanie ma przeniknąć do świata osobowości. Mit wychowania bezstresowego trwa poprzez jego przekazywanie i odradzanie się. Żyje dzięki wpisywaniu go w wojnę idei, gdyż świat edukacji i wychowania wciąż jest konstruowany antagonistycznie. Ów mit wpisuje się w nieustanną walkę polityków o władzę, ale także o dominację jednego dyskursu nad drugim zmuszają wychowanie humanistyczne do milczenia.  

Brak tolerancji wobec odmienności i jad w języku krytyki wychowania humanistycznego mają zapewnić sukces w tej rywalizacji właściwej stronie. Włącza się w ten proces władzę państwową, której zadaniem jest spowodowanie, by społeczeństwo kierowało się tym samym systemem wartości, co ona. Nie ma lepszej czy innej pedagogiki, jest tylko gorsza, zła, niepożądana od tej jedynie słusznej. 

Przenoszenie do pedagogiki wprost z polityki modelu antagonistycznego podziału istniejących doktryn, prądów i kierunków na „swoje” i „obce”,  na „przyjazne” i „wrogie”, zawsze będzie oznaczało powrót do zimnowojennej, totalitarnej gry na rzecz niszczenia, wyparcia, całkowitej likwidacji wszystkich tych doktryn, które nie mieszczą się w kategorii odpowiadającej władzy, a więc w kategorii: „my”, „nasi”, „swoi”, czyli politycznie, aksjologicznie i ideologicznie „poprawni”. 

To właśnie w tak antagonistycznie konstytuowanym dyskursie i praktyce edukacyjnej każdy „inny”, „obcy”, „odmienny” jest wrogiem, zagrożeniem, niepożądanym przez władze rodzajem czy typem kierunku myśli, teorii lub doktryn, z którymi nawet nie ma co polemizować, tylko należy je zniszczyć, by to one nie doszły do władzy i nie zakwestionowały dominującej tożsamości. 

Politycy utrwalają w społeczeństwie stereotypy i uproszczenia, które „zakleszczają” myśl i wtłaczają ją do określonych kategorii ideologicznych czy aksjonormatywnych, naznaczając je piętnem zła czy możliwych zagrożeń. Dyskursem publicznym o wychowaniu rządzi demagogia, przeinaczanie faktów, przypisywanie swoim antagonistom poglądów, których oni nigdy nie wypowiedzieli  tak, by nie można ich było zweryfikować, ale by brzmiały wiarygodnie. 

Istotą demagogicznej walki nie jest przecież spór na argumenty, ale dążenie za wszelką cenę do wyeliminowania tych, które mogłyby zagrozić własnym, a jedynie słusznym sądom. Demagodzy szukają powszechnego poparcia, bazując na populistycznych hasłach (jak np. wychowanie bezstresowe, przyzwalające, podmiotowe), dobrze brzmiących kłamstwach, nie wymagających wysiłku ich rozpoznania czy dociekania ich sensu, postrzegając świat w kategorii biało-czarnej. 

Poszukując odpowiedzi na pytanie: Czy w naukach o wychowaniu występuje wychowanie bezstresowe? wystarczy zajrzeć do współczesnych podręczników akademickich z pedagogiki, encyklopedii, leksykonów czy słowników pedagogicznych, jakie ukazały się Polsce w okresie po 1989 r. żeby przekonać się, że w nauce nie istnieje taka kategoria pojęciowa jak „wychowanie bezstresowe” i jako takie nie jest przedmiotem kształcenia akademickiego.

Warto natomiast zajrzeć do rozpraw Hansa Selye’go - jednego z pionierów medycyny, twórcy głośnej teorii stresu - w świetle którego istnieje stres pozytywny i negatywny. Jeśli zatem ktoś mówi o wychowaniu bezstresowym, to znaczy, że odnosi ów fenomen do już martwej osoby. Całkowita bowiem wolność od stresu jest możliwa tylko w takim stanie bytu.    

20 kwietnia 2024

Odeszła em. pedagog UŁ - dr hab. Krystyna Baranowicz

 


W dn. 11 kwietnia 2024 roku zmarła dr hab. Krystyna Baranowicz, która była przez cały okres swojej pracy akademickiej związana z Uniwersytetem Łódzkim. Po przejściu na emeryturę podjęła pracę w jednej z łódzkich wyższych szkół niepublicznych, której nazwy tu nie wymieniam, gdyż w wywiadzie dla środowiska osób chorych na Parkinsona nie przywołuje jej jako znaczącego doświadczenia naukowo-dydaktycznego.     

Była nauczycielką akademicką z powołania, niezwykle zaangażowaną w prowadzenie zajęć ze studentami, toteż pamiętam Ją jako znakomitego dydaktyka. Wykładała podstawy teorii kształcenia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym, a następnie na wyłonionym z niego Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizowała się w badaniach programów szkolnych, co na początku lat 90. XX wieku było znaczącym wkładem w dydaktykę ogólną. Studenci bardzo Ją cenili, bo potrafiła wyjaśniać trudne dla nich teorie curriculum i metodykę kształcenia dzieci i osób dorosłych. 

Podejmowała się w naszej uczelni zadań w zakresie konstruowania programów kształcenia na kierunku pedagogika, ale także przejęła po dr Wiesławie Sieczych funkcję przewodniczącej Oddziału Łódzkiego Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego. Wspólnie organizowaliśmy trzy edycje międzynarodowej konferencji "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki" (1995, 1998 i 2000). 

Pamiętam, jak w 1995 roku referowała swoje podejście do modeli alternatywnych systemów kształcenia, podkreślając, że specyfiką systemu szkolnego musi być zmiana naruszająca dotychczasowe właściwości jego elementów. Zmienia się stan wiedzy na świecie, wzrasta poziom akceleracji rozwoju dzieci, toteż i ich kształcenie musi być alternatywne. 

Przywołała wówczas myśl twórcy naukowej dydaktyki z XVII wieku - Jana Amosa Komeńskiego, który uważał, że "(...) nauki potrzebują: i tępi, i uzdolnieni, bogaci i ubodzy, i ci, którzy mają innym przewodzić, i ci, którzy mają być podwładni. Wszyscy zatem bez żadnego wyjątku" (Pedagogika alternatywna, red. B. Śliwerski, Kraków: 1995, s. 308-309). Kierując w 1995 roku sekcją z udziałem innowacyjnych nauczycieli, przygotowała pod swoją redakcją interesujący tom poświęcony właśnie dylematom praktyki w zakresie alternatyw edukacyjnych. W debacie uczestniczyło wówczas ponad 500 nauczycieli z kraju i z zagranicy. Napisała we wstępie do tej publikacji: 

"(...)uzupełniając myśli zawarte w edycji wcześniejszej, dodam, że inaczej patrzymy nie tylko na tradycyjne środki dydaktyczne, nie tylko unowocześniamy pomoce dydaktyczne, ale dostrzegamy również jako swoisty środek dydaktyczny środowisko pozaszkolne. Coraz częściej widzimy nie tylko intelekt ucznia, ale również jego sprawność fizyczną. Miejsce działania pedagoga to nie tylko szkoła, zakład poprawczy, ale także szpital" ("Pedagogika alternatywna, red. K. Baranowicz, Łódź-Kraków 1995, s.9).     


Dr hab. Krystyna Baranowicz pracowała najpierw na stanowisku adiunkta w Katedrze Pedagogiki Przedszkolnej i Wczesnoszkolnej pod kierunkiem prof. Ryszarda Więckowskiego, uczulając studentów pedagogiki, by podchodzili refleksyjnie i krytycznie do innowacji pedagogicznych, gdyż nie każda oznacza poprawę sytuacji dzieci i możliwości ich potencjalnego rozwoju. "Pseudoinnowacje mogą przynieść w rozwoju dziecka trudne do przewidzenia straty, a nauczyciela nadmiernie obciążać psychicznie. Jak dotąd, nikt w Polsce nie przeprowadził rzetelnie ustawionych pod względem metodologicznym badań efektywności różnych alternatywnych systemów kształcenia" (tamże, s. 311). 

Kiedy odszedł z Wydziału kierownik Katedry Pedagogiki Specjalnej prof. Jan Pańczyk, to właśnie dr hab. K. Baranowicz podjęła się kierowania tym zespołem jako pełniąca obowiązki kierownika, do czasu pozyskania przez władze samodzielnego pracownika naukowego. W tym czasie trwało Jej postępowanie habilitacyjne, które zakończyło się powodzeniem w WSE UAM w Poznaniu w 2009 roku. Pierwsze niepowodzenie habilitacyjne pod koniec lat 90. XX w. nie osłabiło Jej pracy naukowo-dydaktycznej i naukowej. Podjęła się nowych badań, tym razem z zakresu pedagogiki specjalnej.

Jako prof. nadzw. UŁ zaczęła poszerzać swoją wiedzę i kompetencje w zakresie pedagogiki inkluzyjnej, by móc lepiej rozumieć i wspierać tych, którzy pozostali w zespole. Jej rozprawa habilitacyjna nosiła tytuł: "Pozadydaktyczne efekty edukacji integracyjnej dzieci niepełnosprawnych".

 W 1998 roku współprowadziła ze mną kolejną edycję międzynarodowej konferencji "Edukacja alternatywna - dylematy teorii i praktyki"  wygłaszając, a następnie publikując swoje studium na temat konieczności przygotowania dzieci pełnosprawnych do kontaktów z dziećmi niepełnosprawnymi poprzez lektury szkolne. 



Dostrzegała potrzebę rozwiązań na rzecz inkluzji dzieci z niepełnosprawnością do przedszkoli i szkół ogólnodostępnych, by w wyniku dominującego modelu ekskluzyjnego (szkolnictwo specjalne) nie były one "niewidzialne". Jak pisała:

"W krajach wysoko rozwiniętych niepełnosprawni są "widzialni", ponieważ dzięki rehabilitacji, udogodnieniom technicznym, zniesieniu różnych barier, dużej świadomości społecznej w odniesieniu do problemów ludzi niepełnosprawnych mogą oni brać czynny udział w życiu społecznym, są zintegrowani społecznie. Stosunek osób zdrowych do niepełnosprawnych zmieniał się w czasie - od wrogości poprzez litość do uzasadnionej wiary w ich użyteczność społeczną" (Edukacja alternatywna. Nowe teorie, modele badań i reformy, red. J. Piekarski, B. Śliwerski, Kraków 2000, s. 538). 




 Od 2007 roku pojawiły się w Jej życiu pierwsze objawy choroby Parkinsona, która nie od razu została poprawnie zdiagnozowana. Kiedy wreszcie otrzymała właściwe wyjaśnienie zmieniającego się stanu jej zdrowia, podjęła żmudną pracę nad sobą, by nie ulec chorobie zbyt szybko. To, jak mądrze, dzielnie, z ogromną wolą życia radziła sobie z postępującą chorobą opisała w książce - jak przystało na prawdziwego naukowca - dzieląc się swoim doświadczeniem z innymi osobami, które zostały także dotknięte tą chorobą. 



W serwisie YouTube możemy wysłuchać przeprowadzonego z Nią wywiadu na temat tego, jak żyje z tą chorobą i dlaczego nie należy się jej poddawać. Tak książka, jak i wywiad nie mają charakteru vademecum czy - jak by powiedział to Melchior Wańkowicz - "smrodku dydaktycznego". Krystyna Baranowicz relacjonuje swoje zmagania z Parkinsonem ale także przywołuje tożsamy los, jaki spotkał papieża Jana Pawła II, aktorów: M. J. Fox, R. Williamsa, K. Hepburn, ale i artystę S. Dali. Z Polaków przywołuje sytuację pisarza J. Pilcha, dziennikarza J. Wróblewskiego i prawnika J.  Łętowskiego. 



Czyż nie jest to piękna, poruszająca postawa pedagogiczna wobec dzieci, dorosłych, osób z niepełnosprawnością i chorych? Taką pamiętam naszą Doktor Krystynę Baranowicz - uśmiechniętą, pogodną, twórczą, odpowiedzialną i z pasją traktującą każde zadanie, którego się podejmowała. Zawsze oddaną innym, ale także dbającą o własną kondycję życiową. Niech spoczywa w pokoju!   





(źródło foto: archiwum Konferencji KTW UŁ)