22 sierpnia 2024

Piękno szkiców z socjologii estetyki

 

 

Polska pedagogika ma wielkie szczęście do uczonych tej miary, co profesorowie Stefan Szuman, Sergiusz Hessen, Irena Wojnar czy Bogdan Suchodolski,  którzy podejmowali w swoich studiach i rozprawach zagadnienia związane z teorią wychowania estetycznego. Są badacze  idei - wartości  piękna jako przedmiotu dociekań naukowych, jak m.in. Janusz Gajda, Dariusz Kubinowski, Józef Górniewicz, Henryk Depta, Urszula Szuścik, Andrzej Twardowski,  Andrzej Sztylka, i in., toteż z dużym zainteresowaniem sięgnąłem po monografię socjologa - prof. Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim - Pawła Prűfera, która pięknem okładki i tytułem zapowiada koncentrację autora na jednej z trzech wartości absolutnych, jaką jest PIĘKNO.   

Ksiądz, naukowiec, socjolog, maratończyk i ultramaratończyk, autor wielu rozpraw naukowych z socjologii religii podjął się niezwykłego zadania przełożenia doznań estetycznych  podmiotów społecznych i własnych badań hermeneutycznych oraz diagnostycznych (obserwacji, wywiadów) na język ponowoczesnej socjologii codzienności. Odczytuję niniejsze szkice z perspektywy przyjętego przez autora dystansu od rzeczywistości, skoro pobudziło go do podjęcia tego tematu samo życie. Jak pisze we "Wprowadzeniu":

"Zetknięcie z przedmiotem doznania estetycznego zazwyczaj jest chwilowe. Nie zabiera się ze sobą i nie przywłaszcza fizycznie obiektu przeżycia estetycznego. Można do niego wrócić za jakiś czas, powodowanym tęsknotą, pozytywnym doświadczeniem. Dzięki temu internalizowane i dojrzewające doświadczenie estetyczne nierzadko wywołuje  potrzebę jego ekspresji" (s.21).

Nie otrzymujemy zwartego logiką naukowej narracji metateoretycznego studium fenomenu piękna, gdyż już w podtytule mowa jest o zaproponowanym jedynie zarysie, szkicu, którym autor dzieli się z czytelnikiem, by utrwalić na kartach książki psychospołeczny rejestr własnych doznań estetycznych w wybranych sferach codziennego świata życia, a więc w konfrontacji z architekturą, rzeźbą i obrazami, muzyką, przyrodą (naturą), religią i sportem (bieganiem). Niemalże każdy z rozdziałów jego życia ilustrowany jest fotografiami i wywiadami z osobami, których znaków tożsamości nie poznajemy, bo mają jedynie egzemplifikować subiektywny odbiór uchwytnego przez nie piękna. 

W sfragmentaryzowanym, glokalnym i mozaikowym świecie P. Prűfer dzieli się z nami nie tylko własną wrażliwością na piękno, z którego istotą stara się nas oswoić językiem współczesnej antropologii filozoficznej  w perspektywie teorii dramatu Ervinga Goffmana, ale także szuka w niej uzasadnienia dla potrzeby eksternalizacji postaw estetycznych, w tym umiejętności obchodzenia się człowieka z pięknem.

"Oczywistym jest to, że niektóre działania, jakie człowiek wybiera i jakie w konsekwencji względem siebie stosuje, mają za zadanie go upiększyć, wydobyć z niego piękno, skorygować  te elementy noszone w sobie, które obiektywnie, a najczęściej subiektywnie, kontrastują z pięknem. Okazuje się bardzo często, że człowiek jako byt relacyjny i socjologiczny żyje w przekonaniu, że inni nieustannie go oceniają" (s.29).     

Odczuwanej presji na troskę części społeczeństwa o własne piękno, nie tylko w show biznesie, przestrzeni medialnej, cyfrowej (media społecznościowe), ale i w świecie rywalizacji o szeroko pojmowaną władzę, sprzyja rozwój medycyny estetycznej, ekspansja firm farmaceutycznych i producentów kosmetyków, a zatem przestaje już obowiązywać zasada "de gustibus non est disputandum". Kluczowe zatem jest pytanie, co to znaczy, być pięknym? Odpowiedzi na nie poszukiwał autor tej książki, dając wiele dowodów na przeżywanie,  świętowanie piękna, ale i jego tworzenie czy niszczenie. 

"Piękno odsłania się nam tutaj zarówno jako droga i jako efekt. Urzeka strategia wyboru, na którą składa się poświęcenie i dedykowanie tej sprawie własnego czasu, trudu, gotowości, uwagi, wrażliwości - droga. Urzeka ostatecznie to, co nabywa uczeń, kiedy uwrażliwia swoją humanistyczną empatię, kiedy jakoś zaczyna lepiej rozumieć swój los, potrafi dostrzegać wartość płynącej ze świadomości istnienia pośród innych korzyści płynące z nabywania statusu homo sociologicus" (s.33). 

Autor swobodnie przemieszcza się w swojej narracji między literaturą naukową a literaturą piękną, między publicystyką a intrasubiektywnymi postawami wywiadowanych osób wobec piękna, jego przejawów, form, uobecnienia w przestrzeni życia realnego i transcendentnego. Przekonuje nas o tym, jak życiodajne i sensotwórcze jest doznawanie i uobecnianie piękna w drodze do realizacji własnych celów. Koncentracja na pięknie sprawia, że nie musimy zajmować się jego przeciwieństwem, kiczem, brzydotą, nieładem. 

Zauroczony socjologiczną myślą Georga Simmla Autor książki afirmuje duchowe przesłanie piękna ku myśleniu i działaniu holistycznemu, ku zrównoważonemu rozwojowi człowieka w świecie parcjalnych stanów dysharmonii,  a to "(...) wymaga bardziej refleksyjnej, empatycznej i wyobrażeniowej umiejętności, które najczęściej nie uruchamiają się automatycznie" (s.131).

Po przeszło czterystu stronach narracji nadal nie wiemy, czym jest piękno, bo o tym każdy z nas sam rozstrzyga a nie autor jakiejkolwiek teorii czy szkiców na ten temat. Piękno w człowieku, piękno człowieka i piękno z człowiekiem wywołuje we mnie jako pedagogu pamięć kerschensteinerowskiej teorii kształcenia estetycznego (aksjomat Kerschensteinera), ale także studium Wolfganga Welscha, który przestrzegał socjologów, by nie usiłowali likwidować  wielość konfliktowych i sprzecznych kryteriów analiz i oceny systemów orientacji i struktur organizacyjnych ponowoczesnych społeczeństw. 

Estetyka powstała jako gałąź nauki w Niemczech jako sprzeciw wobec oświeceniowego racjonalizmu. "Schiller, który uważał, że oświecenie może być sobą dopiero w estetyce, bo drogę do głowy trzeba otworzyć przez serce, pojmował estetyczność nie tylko jako instancję korygującą racjonalność, ale jako doskonały kształt człowieczeństwa. Estetyczność stała się czymś więcej niż nowatorstwem. Awansowała do roli spełnienia" (Welsch W., Nasza postmodernistyczna moderna, 1998, s.123).

Tak też odbieram szkice Pawła Prűfera jako upomnienie się o tchnienie piękna w życiu każdego z nas i dla nas.          

          

 

21 sierpnia 2024

O projektowanych zmianach w PAN

 


Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego dr hab. Maciej Gdula wywołał problem koniecznych zmian w funkcjonowaniu Polskiej Akademii Nauk. Już dawno temu powróciły czasy centralistycznego sterowania środowiskami naukowymi bez względu na to, czy czyniła to prawica, czy obecnie zamierza tak działać lewica. Z troską o polską naukę nie ma to wiele wspólnego. To, że PAN jest od lat tajemniczo zarządzana, podtrzymując zasadę "samych swoich", nie oznacza, że należy likwidować ostatnią jej strukturę wolnościową, jaką są komitety naukowe. 

Można mieć zastrzeżenia, co do składu osobowego tych komitetów, ale jest on taki, jak pozwala na to środowisko naukowe poszczególnych dyscyplin. Im więcej jest w nim "graczy", "manipulatorów" listami wyborczymi czy raczej zobowiązującymi do głosowania na "swoich", tym bardziej bezwartościowa w przestrzeni publicznej i naukowej jest działalność części członków takiego komitetu. Żyje wówczas samozachwytem części jego członków przynależności do niego, z której nic nie wynika dla wyższego poziomu rozwoju danej dyscypliny i promowania osiągnięć naukowych tych, których się np. wykluczało z owego ukrytego poparcia. 

Hidden curriculum wyborcze rzutuje na działalność lub jej bylejakoś(ć), ale co cztery lata można próbować to zmieniać. Może trzeba zwiększać transparentność działań tych, którym zależy na nauce i jej pozorantów. Posiadanie stopni naukowych czy tytułu naukowego o niczym w tym przypadku nie świadczy.      

Kiedy przewodniczyłem Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN nie pozwoliłem władzom tej korporacji na decydowanie o tym, jak mają działać i jak mają być aktywizowane środowiska akademickie w ramach tzw. zespołów/sekcji przy KNP PAN, których członkiem mógł być każdy akademik, bez względu na stopień naukowy. Ważne było, by chciał uczestniczyć w debatach i działaniach naukowych reprezentowanej przez siebie subdyscypliny naukowej a nie uczelni czy szkoły wyższej. Jednak od ponad pięciu lat władze PAN doprowadziły do odgórnej regulacji, która uniemożliwia kreowanie ruchu naukowego przy komitetach, toteż stały się one po części fasadowe.  

Jak widzę w mediach społecznościowych, że ktoś publikuje "mianowanie" go/jej członkiem jakiegoś zespołu i upublicznia to jeszcze na portalu uczelni, to budzi we mnie zdziwienie. Nie jest przecież członkiem KNP PAN, ale prezentuje się tak, jakby nim był. Co z tego wynika dla: komitetów naukowych, nauki, kształcenia kadr akademickich, upowszechniania wyników badań, zaangażowania w sferę publiczną?  

Czy to oznacza, że należy zlikwidować komitety naukowe przy PAN? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to na pewno rzecz dotyczy pieniędzy. Każdy z komitetów musi refundować koszty delegacji swoich członków w związku z organizowanymi w ciągu roku posiedzeniami. Niektóre komitety, te bardziej uprzywilejowane przez władze PAN, otrzymują nawet środki na własne konferencje, kongresy, rozwój czasopism. Niektóre! Nieliczne. Komitet Nauk Pedagogicznych PAN nie otrzymał w 2024 roku dofinansowania do organizowanej od prawie 40 lat Letniej Szkoły Młodych Pedagogów.

Ze zdumieniem dostrzegam od lat działania władz PAN na rzecz ograniczania aktywności komitetów w naukach humanistycznych i społecznych. Warto zauważyć, że po cichutku wyhamowano przyznawanie nagród naukowych, chyba że dane na portalu PAN nie są aktualizowane. Nie widzę na stronie PAN kategorii Nagrody im. Władysława Spasowskiego. Nie ma tej nagrody już nawet w wykazie nagród naukowych PAN! Cóż to się stało? Kto na to pozwolił? 

Przez osiem lat walczyłem o ujawnianie wyników wyborów do komitetów naukowych. Wreszcie do tego doszło. Opór jednak był po stronie władz PAN. Tak więc, rzeczywiście, powinna zmieniać się ta korporacja, ale nie z tymi, którym na tym nie zależy i którzy od lat czynili wszystko, by do zmian nie doszło. 

Niech wiceminister M. Gdula da święty spokój PAN. Tego środowiska nie zmienia się i nie zmieni metodami administracji partyjnej. Co najwyżej może resort wywierać negatywną presję finansową pozbawiając PAN odpowiednich mocy sprawczych. To też się nie powiedzie, bo członkowie PAN są umocowani w wielu instytucjach, także rządowych, sejmowych, prezydenckich, medialnych. Klincz. 


*** 

Jak u Orbána, tylko kreatywniej. Wiceprezes Polskiej Akademii Nauk ostro o planach rządu

Koniec z wyborami do komitetów naukowych PAN. Członków wskażą m.in. rektorzy i doktoranci

Wiceminister Gdula: PAN zamilkła w kwestiach publicznych 



20 sierpnia 2024

Zrujnowana strona komitetów naukowych PAN

 



Trwa dyskusja na temat projektu ustawy rządowej o Polskiej Akademii Nauk. Każdy, kto chciałby coś przeczytać na temat komitetów naukowych przy PAN, doświadczy rozczarowania. 

Strony - jedynych w wolnych wyborach akademickich ciał społecznych  - zostały zlikwidowane. Nie ma także w BIP PAN żadnych danych o komitetach. Przykładowo w Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN jest ich członkiem i władzą jakiś Jan Kowalski.  Czyżby był to atak hakera, sfrustrowanego informatyka? Zapewne nie, bo może być próba tworzenia nowej wizualizacji danych. Jeśli tak, to należało o tym poinformować, że "strony są w przebudowie". 

 



Jutro podzielę się własną opinią na temat PAN.  Do MNiSW jej nie wyślę, bo rządzący i tak uczynią to, co chcą. Głosy konsultacyjne wylądują w koszu historii. 

Uczniowskie frustracje

 



W czasie wakacji spotykam uczniów różnych typów szkół. Zapytałem czternastolatka jednej z trójmiejskich szkół podstawowych: "Czy jest taki nauczyciel w jego szkole, którego zwolniłby z pracy za nic nierobienie?" Nadmieniam, że chłopiec ma świadectwo ukończenia klasy siódmej z wyróżnieniem, a więc z tzw. biało-czerwonym paskiem. Nawet nie zastanawiał się zbyt długo nad udzieleniem mi odpowiedzi. Stwierdził bowiem, że miał bardzo dobrych nauczycieli z wyjątkiem pani od... informatyki (sic!). 

Prawie cały rok zajęciea z tego przedmiotu były prowadzone w luźnej formie na zasadzie "róbta, co chceta". Wyraziłem więc swoje zdumienie. Jak to jest możliwe, że zajęcia z informatyki nie były dlań atrakcyjne? Kto, jak nie nauczyciel informatyki, powinien wprowadzać uczniów w tajniki poruszania się w wirtualnym świecie i korzystania z dobrodziejstw programowania lub korzystania z programów internetowych?  

Co to zatem była za nauczycielka informatyki? Jak wyglądały te zajęcia? - zapytałem.

- Lekcje były beznadziejne, a raczej w ogóle ich nie było, bowiem pani kazała otworzyć podręcznik na stronie X, wykonać zadanie Y i przesłać na jej adres. Po czym rozłączała się. Nikt nie mógł o nic zapytać. Nie było szans na wyjaśnienia, przykłady, itp. 

Innym razem uczeń miał np. skonstruować stronę internetową. Jak miał sobie poradzić z tym poleceniem, skoro nie uzyskał stosownej pomocy w tym zakresie? Musiał pytać kolegów, którzy być może mieli lepszą wiedz. Jednak i oni mieli z tym problem. Któremuś ojciec odrobił pracę lekcyjno/domową, więc pozostali kopiowali ją, wprowadzając drobną modyfikację dla zamaskowania plagiaryzmu.

A nauczycielka informatyki? Zapewne jest zadowolona. Przez cały rok nikt jej lekcji nie hospitował a ona mogła w tym czasie zająć się swoimi pracami (domowymi,  koleżeńskimi, zarobkowymi itp.). W końcu szkoła jest dla części takich pseudo nauczycieli gwarantem ZUS i NFZ, a i tak na boku lub w centrum dorabiają do lichej pensji.

 A może ta pani nie ma żadnych kompetencji, więc unika jakichkolwiek pytań ze strony uczniów? Płace otrzymuje regularnie. Niech uczniowie ją nauczą. Tylko co z dydaktyką? Co z metodyką kształcenia? Ilu jest takich pseudonauczycieli w tej czy innych dyscyplinach wiedzy, którą powien poznać i zrozumieć każdy uczeń szkoły podstawowej? 


19 sierpnia 2024

Zmarł wybitny Uczony - Honorowy Przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN - Profesor Tadeusz Lewowicki

 


(Na fotogrfii: T. Lewowicki, autor: BŚ)


Wiadomość o śmierci Profesora Tadeusza Lewowickiego (1942-2024) dotarła do mnie wczoraj wieczorem. Nie mogę zebrać myśli, bo przewijają się przez moją pamięć setki bezpośrednich spotkań z Mistrzem dla wielu pokoleń polskiej pedagogiki. Wydaje się,  że tak wybitni Uczeni są nieśmiertelni i jest w tym wyobrażeniu prawda, bowiem odszedł profesor wyjątkowy, niepowtarzalny, wielce zasłużony dla pedagogiki jako nauki. Własnymi badaniami, twórczością naukową T. Lewowicki czynił wszystko, by nasza dyscyplina postrzegana była i szanowana wśród innych dyscyplin naukowych humanistyki i nauk społecznych. 

Wielokrotnie chciał żegnać się z nami, kiedy przechodził na emeryturę, gdy podsumowywał własne dokonania w kształceniu kadr dla pedagogiki naukowej i praktycznej, finalizował przewodniczenie Komitetowi Nauk Pedagogicznych PAN (1993-2007), Letnim Szkołom Młodych Pedagogów przy tym gremium czy jako współorganizator  ogólnopolskich zjazdów pedagogicznych Polskiego Towarzystwa Pedagogicznego, ale nie godziliśmy się z takim zamiarem. Profesor miał zresztą świadomość, że jest nam wszystkim bardzo potrzebny. 

Prof. T. Lewowicki pełnił tak wiele ról zawodowych, funkcji, zajmował znaczące stanowiska w zarządzaniu nauką i jednostkami akademickimi w szkolnictwie wyższym, pełniąc m.in. funkcję prodziekana Wydziału Pedagogicznego Uniwersytetu Warszawskiego (1977-1979), wicedyrektora Instytutu Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego (1981-1985), dyrektora Instytutu Badań Pedagogicznych (1985-1989), był członkiem Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów (1988-2009) oraz rektorem Wyższej Szkoły ZNP w Warszawie (1995-2000), że trudno jest w tym miejscu wymieniać wszystkie dokonania organizacyjne, naukowe i dydaktyczne naszego Mistrza.

W 1998 roku przygotowałem do Leksykonu Pedagogika PWN biogram prof. Tadeusza Lewowickiego, w którym odnotowałem m.in.:

Tadeusz Lewowicki – ur. 2.07.1942 r. w Nagórzance, pedagog, specjalista w zakresie dydaktyki ogólnej, pedeutologii i pedagogiki porównawczej, profesor Uniwersytetu Warszawskiego; doktoryzował się z pedagogiki w tej uczelni w 1972 r., habilitację uzyskał w UW w 1977 r., zaś profesorem zwyczajnym w UW jest od 1982 r. (...).

Aktywny działacz ZNP, któremu powierzono w 1995 r. stanowisko Rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej ZNP w Warszawie, od 1984 r. jest redaktorem naczelnym ogólnopedagogicznego dwumiesięcznika ZNP Ruch Pedagogiczny, od 1986 r. przewodniczy Radzie Naukowej ZG TWP; w latach 1987-1989 był wiceprzewodniczącym Komitetu Ekspertów ds. Edukacji Narodowej, natomiast od 1996 r. wchodzi w skład kolejnych Rad ds. Reformy Edukacji Narodowej, od 1993 r. kieruje Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN; jest animatorem ogólnopolskiego ruchu postępowej myśli pedagogicznej.

Ważniejsze prace:

Psychologiczne różnice indywidualne a osiągnięcia uczniów (1975, 2 wyd. 1977),



Indywidualizacja kształcenia. Dydaktyka różnicowa (1977),



Kształcenie uczniów zdolnych (1980, 2 wyd. 1986),

Treści kształcenia w szkole wyższej (współred. 1983),

Aspiracje dzieci i młodzieży (1987),



Proces kształcenia w szkole wyższej (1988),

Przemiany oświaty (1994),




Problemy kształcenia i pracy nauczycieli (1995, II wyd. 2007).          



Gdybym miał dzisiaj aktualizować wykaz tylko monografii autorskich i współautorskich T. Lewowickiego, to dodałbym: 

Problemy oświaty, współautor M. J. Szymański, (1990),

Osobowość a aspiracje, współautor B. Galas, (1991), 



Dylematy (i pseudodylematy) metodologiczne pedagogiki. Ewolucja tożsamości pedagogiki (1993), 

    

Przemiany oświaty: szkice o ideach i praktyce edukacyjnej (1994, II wyd. 1995), 

Nauczyciel (wciąż, ale inaczej?) refleksyjny. Refleksyjny praktyk, (1995, II wyd. 1996), 

Przemiany oświaty: szkice o ideach i praktyce edukacyjnej (1995), 

O tożsamości, kondycji i powinnościach pedagogiki, (2007), 


Sfery życia duchowego dzieci i młodzieży - studium z pogranicza polsko-czeskiego. T.1. Przemiany wartości i celów życiowych, współautorzy: E. Ogrodzka-Mazur, A. Minczanowska, G. Piechaczek-Ogierman, (2016), 



Sfery życia duchowego dzieci i młodzieży - studium z pogranicza polsko-czeskiego. T.2. Religia i tolerancja religijna, współautorzy: B. Grabowska, U. Klajmon-Lech, A. Różańska (2016), 



Sfery życia duchowego dzieci i młodzieży - studium z pogranicza polsko-czeskiego. T.3. Spostrzeganie wyznaczników tożsamości i postawy wobec Innych, współautorzy: B. Chojnacka-Synaszko, Ł. Kwadrans, J. Suchodolska, (2017), 



Sfery życia duchowego dzieci i młodzieży - studium z pogranicza polsko-czeskiego. T.4. O nauczycielach, ich spostrzeganiu świata społecznego i aktywności, współautorzy: A. Szczurek-Boruta, A. Szafrańska, (2017). 



Pod redakcją lub współredakcją T. Lewowickiego ukazało się 139 prac zbiorowych. Imponujący zasięg pracy zespołowej.    



Mimo statusu emerytowanego profesora Uniwersytetu Warszawskiego T. Lewowicki był - jak widać tylko po wydanych rozprawach naukowych - nadal niezwykle aktywny naukowo, współtworząc w Cieszynie przy ówczesnym wydziale zamiejscowym - Wydziale Etnologii i Nauk o Edukacji Uniwersytetu Śląskiego szkołę badań międzykulturowych, badań w zakresie pedagogiki pogranicza. Otwierał kolejne przewody doktorskie, recenzował wnioski habilitacyjne i w postępowaniach o nadanie tytułu profesora. Dzielił się z młodszym pokoleniem wiedzą i doświadczeniem, których zakres i poziom wzbudzał najwyższy szacunek środowiska akademickiego.

To dzięki T. Lewowickiemu jako przewodniczącemu KNP PAN została podpisana umowa o bezpośredniej współpracy z Narodową Akademią Nauk Pedagogicznych Ukrainy. Uhonorowany został najwyższą godnością akademicką - doktora honoris causa dwóch ukraińskich uniwersytetów - Uniwersytetu im. Borysa Grinczenki w Kijowie i Uniwersytetu im. Iwana Franka w Żytomierzu oraz Akademii Humanistyczno-Pedagogicznej w Chmielnickim, a także trzech krajowych uniwersytetów - Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Uniwersytetu Opolskiego i Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Profesorki tytularne UŚ: Ewa Ogrodzka-Mazur, Alina Szczurek-Boruta oraz prof. UŚ - Barbara Grabowska i Anna Szafrańska wydały niezwykle interesujące księgi pamiątkowe dedykowane Profesorowi z okazji urodzin, które zawierają adresy, wyrazy uznania i artykuły poświęcone Jego twórczości naukowej i oświatowej. 



Zamknęły się "drzwi" bezpośrednich relacji z Mistrzem, który pozostawił nam swoje dzieła, Uczniów, kontynuatorów kluczowych dla społeczeństw w kraju i w Ukrainie badań oświatowych, pedeutologicznych oraz jakże istotne dla ich poprawnej konceptualizacji i realizacji rozprawy z metodologii badań pedagogicznych.     

Żegnam wybitnego Uczonego, Doktora Honoris Causa multi, Profesora nauk humanistycznych i społecznych, Mentora i charyzmatycznego Pedagoga, Przewodniczącego KNP PAN, wspaniałego Kolegę, dzieląc z Bliskimi ból po odejściu Profesora na wieczną wartę. 

Niech spoczywa w pokoju!

Ceremonia pogrzebowa Profesora Tadeusza Lewowickiego odbędzie się 30.08.2024 w Warszawie, o godz. 13.20 w drewnianym kościele przy Cmentarzu Bródnowskim.


*** 

Prof. UŚ - Marek Rembierz pisze na gorąco:

nadeszła smutna wiadomość o śmierci Profesora Tadeusza Lewowickiego, Zacnego Człowieka. Przed chwilą dzwonił pełen smutku, blisko zaprzyjaźniony z Nim, profesor Wojciech Kojs. Wspominam w myślach spotkania z Profesorem Tadeuszem w Cieszynie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i w naszym stuleciu , a zwłaszcza spotkanie i rozmowy w 1999 roku na Jego konferencji w Ustroniu oraz następne spotkania i rozmowy na kolejnych konferencjach i jubileuszach, wspominam Jego telefony i dość długie rozmowy - zwłaszcza przez kilka ostatnich lat - m.in. w sprawie rozwoju edukacji międzynarodowej i sytuacji Ukrainy. Przesyłam link i jeden z artykułów, który wprost dotyczy Jego myśli pedagogicznej i był z Nim (w tym przypadku wyjątkowo dopiero po opublikowaniu) dyskutowany (bo inne artykuły  z pedagogiki międzykulturowej były z Nim dyskutowane przed publikacją).

https://rebus.us.edu.pl/bitstream/20.500.12128/15225/1/Rembierz_Miedzy_wielokulturowoscia.pdf 

Na Facebooku żegnają Profesora Jego uczniowie, współpracownicy, przyjaciele

18 sierpnia 2024

Polska nauka akademicka

 

 


 

Jak przyznaje we wstępie wybitny naukoznawca, profesor historii i socjologii nauki  w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu - Piotr bner (1944-2023) - dwadzieścia lat jego współpracy z redakcją "Forum Akademickie" znalazło  swoją eksternalizację w postaci wydania trzytomowego dzieła "Encyklopedia polskiej nauki akademickiej" (Toruń, 2023). Przedwcześnie zmarły  Autor zdążył jeszcze podzielić się z kolejnymi pokoleniami uczonych wynikami swoich wieloletnich badań na temat niebezpiecznie wygaszanej przez kolejne frakcje polityczne kultury universitas, której podstawą powinny być "(...) symbole i wartości przechowywane jako depozyt tradycji akademickiej, a nie - jak to bywa w monografiach instytucji nauki czy biografiach uczonych - uwarunkowania materialne" (s.11).

Wydając swoją pracę w formie encyklopedycznej zmienił typowe dla tego typu publikacji alfabetyczne ujęcie prezentowanych haseł oraz wyszedł poza ramy wąsko pojmowanej ich systematyki i ściśle logicznych wyjaśnień kategorii pojęciowych. Każde z omawianych pojęć stanowi dla  P. bnera przedmiot rozległych analiz, którym nadał artykułowy charakter. Dzięki temu poszukujący opisów i wyjaśnień podstawowych dla akademickiej nauki fenomenów mogą dokonać wyboru odpowiedniego artykułu, kierując się spisem treści w tomie pierwszym czy jeszcze szerszym zbiorem kategorii w "Indeksie wyróżnionych pojęć" czy także "Indeksie osobowym".

Przypisy w standardzie APA wymagają poszukiwania przywoływanych źródeł w tomie trzecim, co nieco utrudnia pracę z tekstem. Dobór pojęć i ich układ jest logiczny, a przy tym wyjątkowy, gdyż niespotykany w leksykografii dotyczącej nauki na świecie. Dysponujemy zatem w Polsce znakomitym studium analityczno-syntetycznym w układzie historyczno-problemowym zjawisk, idei, wydarzeń, instytucji, ról i godności akademickich a nawet wybranych postaci uczonych, dzięki czemu możemy je wykorzystać jako kolejne źródło wiedzy naukowej, jak i jako źródło inspiracji do prowadzenia badań humanistycznych i społecznych w dziedzinie naukoznawstwa. 

Jestem pod wrażeniem wyjątkowego dzieła, z którego fragmentami zapewne będą polemizować czy rozwijać znaczenia specjaliści omawianego zagadnienia, gdyż są one nośnikiem istotnych zobowiązań wobec i dla społeczności akademickiej. Autor wprowadził bowiem kwestie, które obok czy oprócz tak oczywistych, jak nauka, nauka o nauce, wolność nauki, były i są wciąż przedmiotem sporów o ich minione czy aktualne znaczenie, funkcje, jak np. nauka a politykowanie, granice akademickości, hierarchia akademicka, autonomia uczelni, biurokracja w nauce, etatyzacja, venia legendi itp.

W tak poważnym dziele znalazło się miejsce na to, co niszczyło i dewastuje kulturę akademicką, a co od lat usiłuje się czynić przedmiotem tabu, by nie naruszać świętości universitas. Tymczasem nie można pisać o nauce w szerokim tego słowa znaczeniu bez dostrzegania istniejącej w niej patologii. Niestety, zabrakło w tym dziele tak istotnych w wielu pracach z naukoznawstwa patologii, jakimi są plagiaryzm naukowy, pseudonaukowcy i turystyka "naukowa". Nie ma tu także mowy o tym, co w socjologii nauki określane jest mianem "brudnych wspólnot". 

Są jednak takie zagadnienia omawiające destrukcyjne dla nauki i akademickości zjawiska, jak: zniewolenie uniwersytetu, niespełnione zadania Polskiej Akademii Nauk i jej biurokratyzacja, cenzura w nauce, zniewolenie totalitarne uczonych, partyjne nauki społeczne (a co z humanistycznymi a nawet ścisłymi?), rozbicie środowiska akademickiego, nowe barbarzyństwo, degeneracja idei samopomocy studenckiej, ideologizacja badań i nauczania, partyjne kierowanie nauką czy patologie systemu władzy nad nauką. 

Niniejsza "Encyklopedia..." powinna być udostępniana w szkołach doktorskich, by ich studenci mieli świadomość nie tylko tego, jak było i być powinno, ale także czego nie należy dopuszczać w nauce polskiej, by mogła konkurować odkryciami i etosem bez którego dochodzi do jej zniewolenia. 

Czy sięgną po to dzieło politycy, ustawodawcy, sprawujący władzę w resorcie nauki? Czy zapoznają się z nim wybrane w uczelniach nowe władze rektorskie, dziekańskie, instytutowe itp.? Obawiam się, że to nie nastąpi, bo kierownicze stanowiska w polskiej nauce akademickiej stały się od pewnego czasu okazją do wartości pozakademickich czy pozanaukowych, a co gorsza, także naruszających  ponadczasowe wartości universitas, o które upomina się autor tego dzieła.  

 Szkoda, że nie sięgną po te tomy kandydaci na studia wyższe, bo może niektórzy zrozumieliby, że nie należy powiększać swoją (nie-)obecnością pozoru studiowania, by uzyskać jedynie dyplom. Nie dla całego pokolenia Z jest to zbyt rozległe studium polskiej nauki akademickiej, gdyż jego nieliczna część podejmie studia mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, co mogłoby ją niszczyć.                                   

 

17 sierpnia 2024

Kto chce zostać dyrektorem Centralnej Komisji Egzaminacyjnej?

 


Ministra edukacji Barbara Nowacka odwołała  dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dr. nauk humanistycznych Marcina Smolika, który wytrzymał na tym stanowisku dość długo (w stosunku do swoich poprzedników), bo aż dziesięć lat, od 2013 roku, kiedy najpierw został pełniącym obowiązki dyrektora CKA a w rok później już "wygrał" konkurs na to stanowisko. 

Teraz zapewne będzie podobnie, bowiem pełniącym obowiązki dyrektora CKE został dotychczasowy wicedyrektor tej instytucji mgr ekonomii Horacy Dębowski. Z Biuletynu Informacyjnego CKE dowiadujemy się, że ów p.o. dyrektora "[O]d ponad 10 lat prowadzi projekty badawcze oraz wdrożeniowe w obszarze szkolnictwa zawodowego i rynku pracy dla polskich ministerstw oraz instytucji Unii Europejskiej. Reprezentuje Polskę w Grupie Doradczej ds. Europejskiej Ramy Kwalifikacji przy Komisji Europejskiej".   

Czy ktoś zna raporty z tych badań autorstwa wicedyrektora?   

Nie ma sensu ubiegać się o to stanowisko, mimo ogłoszonego konkursu, bo w polityce oświatowej nic się nie zmienia i nie zmieni, dopóki o edukacji publicznej decydować będą partyjni nominaci zainteresowani głównie  wynikami sondaży opinii publicznej o nich samych i ich partii-dobrodziejki. Czytając warunki, jakie musi spełnić kandydat na dyrektora, możemy przekonać się, że jest to tylko i wyłącznie administracyjna konieczność, gra pozorów, która niewiele zmieni w systemie egzaminów państwowych.

Tak długo, jak podlegają one resortowemu ministrowi, każdy kolejny dyrektor CKE będzie musiał podporządkować się woli partyjnych decydentów. Wyjątkiem był pełniący tę funkcję prof. Krzysztof Konarzewski (dydaktyk, metodolog badań pedagogicznych), którego jednak szybko odwołano, skoro chciał być na tym stanowisku kompetentnym  decydentem. 

W CKE nie ma mowy o rzeczywistych kompetencjach, które są potrzebne w zarządzaniu tak odpowiedzialnym procesem pomiaru osiągnięć szkolnych uczniów, gdyż sprawujący władzę potrzebują wiernego linii politycznej "decydenta" broniącego polityków przed krytyką społeczną. 

Ta zaś nie zniknie, ponieważ należałoby znacząco finansować proces egzaminacyjny, począwszy od zatrudniania do konstruowania zadań wysokiej klasy specjalistów, nauczycieli-mistrzów dydaktyki rozumiejących psychopedagogiczne uwarunkowania egzaminów oraz odpowiednio wynagradzać także tych, którzy są kompetentnymi egzaminatorami. 

Na to nie było pieniędzy, toteż dr M. Smolik był skazany na częściowe zatrudnianie niekompetentnych egzaminatorów, gdyż była to trudna i nisko opłacana dodatkowa praca nauczycieli. Jest to od lat możliwe, gdyż na "bezrybiu i rak rybą". Chroni tych niekompetentnych egzaminatorów prawo oświatowe, które gwarantuje im nieodpowiedzialność za popełniane błędy. Te zaś są czynnikiem decydującym o losach życiowych części absolwentów szkół podstawowych i średnich.     

 

Powróćmy jednak do "konkursu". Obecny wicedyrektor może śmiało ubiegać się o to stanowisko, gdyż spełnia wszystkie, kluczowe warunki, jakie zostały określone w warunkach tego "konkursu":

1) posiada wykształcenie wyższe i tytuł zawodowy magister, magister inżynier lub równorzędny; 

2) posiada co najmniej dziesięcioletni staż pracy obejmujący co najmniej trzyletni staż pracy na stanowisku kierowniczym lub związanym z kierowaniem pracą zespołu;

3) posiada doświadczenie związane z organizowaniem egzaminów lub prowadzeniem badań w zakresie egzaminowania;

(...) 

11) zna regulacje prawne z zakresu oświaty, w szczególności dotyczące przeprowadzania egzaminu ósmoklasisty, egzaminu maturalnego, egzaminu potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie, egzaminu zawodowego i egzaminów eksternistycznych, a także z zakresu zamówień publicznych, finansów publicznych oraz zarządzania projektami współfinansowanymi ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego;

12) ukończyła formy doskonalenia obejmujące problematykę dokonywania pomiaru dydaktycznego lub udokumentowała udział w programach lub badaniach związanych z pomiarem dydaktycznym;

13) zna systemy oceniania w krajach Unii Europejskiej (...)".

Możemy życzyć zwycięskiemu w "konkursie" dyrektorowi (ktokolwiek by nim został) satysfakcji z częściowo tylko nowej roli zawodowej i rzekomo profesjonalnej autonomii.  🤣

Ministerstwo informuje (odczyt 15.09.2024), ze dyrktorem CKE został prof. UŁ Robert Zakrzewski, prawnik, b. prorektor UŁ. To jednak jest poważna zmiana na uczonego, chemika, wieloletniego eksperta CKE. 


(Foto: moje)