22 sierpnia 2024

Piękno szkiców z socjologii estetyki

 

 

Polska pedagogika ma wielkie szczęście do uczonych tej miary, co profesorowie Stefan Szuman, Sergiusz Hessen, Irena Wojnar czy Bogdan Suchodolski,  którzy podejmowali w swoich studiach i rozprawach zagadnienia związane z teorią wychowania estetycznego. Są badacze  idei - wartości  piękna jako przedmiotu dociekań naukowych, jak m.in. Janusz Gajda, Dariusz Kubinowski, Józef Górniewicz, Henryk Depta, Urszula Szuścik, Andrzej Twardowski,  Andrzej Sztylka, i in., toteż z dużym zainteresowaniem sięgnąłem po monografię socjologa - prof. Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim - Pawła Prűfera, która pięknem okładki i tytułem zapowiada koncentrację autora na jednej z trzech wartości absolutnych, jaką jest PIĘKNO.   

Ksiądz, naukowiec, socjolog, maratończyk i ultramaratończyk, autor wielu rozpraw naukowych z socjologii religii podjął się niezwykłego zadania przełożenia doznań estetycznych  podmiotów społecznych i własnych badań hermeneutycznych oraz diagnostycznych (obserwacji, wywiadów) na język ponowoczesnej socjologii codzienności. Odczytuję niniejsze szkice z perspektywy przyjętego przez autora dystansu od rzeczywistości, skoro pobudziło go do podjęcia tego tematu samo życie. Jak pisze we "Wprowadzeniu":

"Zetknięcie z przedmiotem doznania estetycznego zazwyczaj jest chwilowe. Nie zabiera się ze sobą i nie przywłaszcza fizycznie obiektu przeżycia estetycznego. Można do niego wrócić za jakiś czas, powodowanym tęsknotą, pozytywnym doświadczeniem. Dzięki temu internalizowane i dojrzewające doświadczenie estetyczne nierzadko wywołuje  potrzebę jego ekspresji" (s.21).

Nie otrzymujemy zwartego logiką naukowej narracji metateoretycznego studium fenomenu piękna, gdyż już w podtytule mowa jest o zaproponowanym jedynie zarysie, szkicu, którym autor dzieli się z czytelnikiem, by utrwalić na kartach książki psychospołeczny rejestr własnych doznań estetycznych w wybranych sferach codziennego świata życia, a więc w konfrontacji z architekturą, rzeźbą i obrazami, muzyką, przyrodą (naturą), religią i sportem (bieganiem). Niemalże każdy z rozdziałów jego życia ilustrowany jest fotografiami i wywiadami z osobami, których znaków tożsamości nie poznajemy, bo mają jedynie egzemplifikować subiektywny odbiór uchwytnego przez nie piękna. 

W sfragmentaryzowanym, glokalnym i mozaikowym świecie P. Prűfer dzieli się z nami nie tylko własną wrażliwością na piękno, z którego istotą stara się nas oswoić językiem współczesnej antropologii filozoficznej  w perspektywie teorii dramatu Ervinga Goffmana, ale także szuka w niej uzasadnienia dla potrzeby eksternalizacji postaw estetycznych, w tym umiejętności obchodzenia się człowieka z pięknem.

"Oczywistym jest to, że niektóre działania, jakie człowiek wybiera i jakie w konsekwencji względem siebie stosuje, mają za zadanie go upiększyć, wydobyć z niego piękno, skorygować  te elementy noszone w sobie, które obiektywnie, a najczęściej subiektywnie, kontrastują z pięknem. Okazuje się bardzo często, że człowiek jako byt relacyjny i socjologiczny żyje w przekonaniu, że inni nieustannie go oceniają" (s.29).     

Odczuwanej presji na troskę części społeczeństwa o własne piękno, nie tylko w show biznesie, przestrzeni medialnej, cyfrowej (media społecznościowe), ale i w świecie rywalizacji o szeroko pojmowaną władzę, sprzyja rozwój medycyny estetycznej, ekspansja firm farmaceutycznych i producentów kosmetyków, a zatem przestaje już obowiązywać zasada "de gustibus non est disputandum". Kluczowe zatem jest pytanie, co to znaczy, być pięknym? Odpowiedzi na nie poszukiwał autor tej książki, dając wiele dowodów na przeżywanie,  świętowanie piękna, ale i jego tworzenie czy niszczenie. 

"Piękno odsłania się nam tutaj zarówno jako droga i jako efekt. Urzeka strategia wyboru, na którą składa się poświęcenie i dedykowanie tej sprawie własnego czasu, trudu, gotowości, uwagi, wrażliwości - droga. Urzeka ostatecznie to, co nabywa uczeń, kiedy uwrażliwia swoją humanistyczną empatię, kiedy jakoś zaczyna lepiej rozumieć swój los, potrafi dostrzegać wartość płynącej ze świadomości istnienia pośród innych korzyści płynące z nabywania statusu homo sociologicus" (s.33). 

Autor swobodnie przemieszcza się w swojej narracji między literaturą naukową a literaturą piękną, między publicystyką a intrasubiektywnymi postawami wywiadowanych osób wobec piękna, jego przejawów, form, uobecnienia w przestrzeni życia realnego i transcendentnego. Przekonuje nas o tym, jak życiodajne i sensotwórcze jest doznawanie i uobecnianie piękna w drodze do realizacji własnych celów. Koncentracja na pięknie sprawia, że nie musimy zajmować się jego przeciwieństwem, kiczem, brzydotą, nieładem. 

Zauroczony socjologiczną myślą Georga Simmla Autor książki afirmuje duchowe przesłanie piękna ku myśleniu i działaniu holistycznemu, ku zrównoważonemu rozwojowi człowieka w świecie parcjalnych stanów dysharmonii,  a to "(...) wymaga bardziej refleksyjnej, empatycznej i wyobrażeniowej umiejętności, które najczęściej nie uruchamiają się automatycznie" (s.131).

Po przeszło czterystu stronach narracji nadal nie wiemy, czym jest piękno, bo o tym każdy z nas sam rozstrzyga a nie autor jakiejkolwiek teorii czy szkiców na ten temat. Piękno w człowieku, piękno człowieka i piękno z człowiekiem wywołuje we mnie jako pedagogu pamięć kerschensteinerowskiej teorii kształcenia estetycznego (aksjomat Kerschensteinera), ale także studium Wolfganga Welscha, który przestrzegał socjologów, by nie usiłowali likwidować  wielość konfliktowych i sprzecznych kryteriów analiz i oceny systemów orientacji i struktur organizacyjnych ponowoczesnych społeczeństw. 

Estetyka powstała jako gałąź nauki w Niemczech jako sprzeciw wobec oświeceniowego racjonalizmu. "Schiller, który uważał, że oświecenie może być sobą dopiero w estetyce, bo drogę do głowy trzeba otworzyć przez serce, pojmował estetyczność nie tylko jako instancję korygującą racjonalność, ale jako doskonały kształt człowieczeństwa. Estetyczność stała się czymś więcej niż nowatorstwem. Awansowała do roli spełnienia" (Welsch W., Nasza postmodernistyczna moderna, 1998, s.123).

Tak też odbieram szkice Pawła Prűfera jako upomnienie się o tchnienie piękna w życiu każdego z nas i dla nas.