09 stycznia 2024

Minister Dariusz Wieczorek zapowiada ewolucyjne zmiany


 

W związku z tym, że obecny  na Zgromadzeniu Ogólnym Rady Doskonałości Naukowej w dn. 8 stycznia br. minister nauki szkolnictwa wyższego Dariusz Wieczorek apelował o upowszechnianie informacji na temat jego działań, podzielę się tym, co - jak zapowiedział - resort zamierza czynić w najbliższym półroczu. Jako polityk nie jest zwolennikiem rewolucji tylko spokojnego poprawiania tego, co jest konieczne. To kadry akademickie mają wskazać problemy, które wymagają pilnych uregulowań czy długofalowych zmian.  

Minister przyznał, że środowisko akademickie jest wzburzone przedstawieniem przez niego jako "nowego" - w rzeczywistości niewiele starszego - wykazu czasopism punktowanych,  toteż zlecił zweryfikowanie jego zasadności przez upoważniony do tego organ, jakim jest Komisja Ewaluacji Nauki (KEN). Jeżeli zatem ktokolwiek ma zastrzeżenia do przywróconego przez ministra wykazu (z czerwca 2023 roku), to powinien skierować stosowny wniosek wraz z uzasadnieniem do KEN, a nie do resortu. To ten organ powinien decydować o przyznaniu czasopismom punktacji, a nie minister. On zaś podpisze rozstrzygnięcie, jakie powstanie w KEN, a więc w gronie powołanych w tym celu ekspertów. 

Przypomnę, że Komisja Ewaluacji Nauki  wnioskowała w czerwcu 2023 roku o pdwyższenie punktacji wielu międzynarodowym czasopismom do 200 pkt., ale w żadnej mierze nie znalazły się tam polskie periodyki. Ówczesny minister wprowadził do wykazu czasopisma, które w ogóle nie powinny w nim się znaleźć, a otrzymały 200 pkt. (sic!). Rozumiem   zatem konieczność przywrócenia stanu z czerwca 2023 roku, ale nie akceptuję słusznie przypisanych wielu bardzo dobrym czasopismom naukowym wyższej punktacji, zgodnie z ustawą, o jeden czy dwa poziomy, a więc z 20 do 40 czy 70 pkt. lub z 40 do 70 pkt. Usunięcie ich en block z tymi, które swoim potocznym poziomem ośmieszają nie tylko urząd ministra, ale także dyscyplinę naukową, sprawiło, że redakcje uczciwie pracujące od lat na jak najwyższy poziom prowadzonych przez siebie pism, utraciły zaufanie do władz państwowych.   

Pan D. Wieczorek zapowiedział też przygotowanie w ciągu półrocza oceny stanu realizacji reformy 2.0, by zarówno władze polityczne jak i naukowcy uzyskali odpowiednie wsparcie w realizacji ich ustawowych zadań. Tak więc przewiduje konieczność m.in. wprowadzenia zmian w Polskiej Akademii Nauk, podporządkowanie resortowi Narodowego Centrum Badań i Rozwoju oraz zwiększenia nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe. W tym zakresie będzie kierował się opinią Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i Nauki.

Minister potwierdził też rangę Rady Doskonałości Naukowej i podejmowanych przez ten organ postanowień, gdyż jego członkami są profesorowie wybrani w tajnych wyborach, a zatem cieszący się najwyższym autorytetem w kraju. Obecność ministra miała zatem nie tylko kurtuazyjny charakter. 

Zgromadzenie Ogólne RDN wybrało w tajnych wyborach zastępców Przewodniczącego RDN prof. Bronisława Sitka (mianowane go przez min. Przemysława Czarnka, co świadczy o koncyliacyjnym podejściu do kontynuowania działań RDN). Zastępcami zostali: 

prof. Grzegorz Węgrzyn (Przewodniczący RDN I kadencji),             

prof. Marian Gorynia (zastępca Przewodniczącego I kadencji).

Wybrano także prof. Mansura Rahnama-Hezawah'a na funkcję Sekretarza Rady Doskonałości Naukowej. Za tydzień odbędą się wybory przewodniczących i ich zastępców w zespołach dziedzin nauk RDN. Od lutego wszyscy członkowie RDN przystąpią już do prac nad wnioskami, które wpłynęły do tego organu.    

Życzę wszystkim zainteresowanym zadowolenia z wyników prac RDN, mając zarazem nadzieję na zrozumienie trudności postanowień, które zapadają w tym organie. Podobnie jak w latach poprzednich, także i w tym roku władze RDN będą na bieżąco informować środowisko akademickie o stanie zmian w prawie, a także odbędą się bezpłatne dla wszystkich zainteresowanych konferencje, w ramach których zostaną naświetlone problemy dotyczące awansów naukowych i ich rozwiązania. 

Zachęcam do śledzenia komunikatów na stronie www.rdn.gov.pl 

Pierwsze posiedzenie Rady Doskonałości Naukowej nowej kadencji z udziałem ministra Dariusza Wieczorka - https://www.gov.pl/web/nauka/pierwsze-posiedzenie-rady-doskonalosci-naukowej-nowej-kadencji-z-udzialem-ministra-dariusza-wieczorka

 


08 stycznia 2024

Lobbyści w MEN - ignorancja górą

 

(źródło fotografii: Adam Słodowy)

Gdyby traktować zapowiedzi ministry i jej wiceministry edukacji w kategoriach powagi deklarowanych zmian w szkolnictwie publicznym, to należałoby obie panie natychmiast odwołać i zlikwidować resort edukacji. Wiadomo, że tego trójkolorowa koalicja nie uczyni, bo przecież nie chodzi tu o jakość kształcenia i wychowania młodych pokoleń, tylko o zachowanie urzędów, a wraz z nimi stanowisk dla kolejnej grupy urzędników. 

Na podstawie publikowanych wypowiedzi Barbary Nowackiej i Katarzyny Lubnauer można napisać świetny scenariusz dla kabaretu, bo to, co opowiadają, tylko tam znajduje rację swojego zastosowania. Tak to niestety jest w naszym kraju, że za oświatę publiczną zabierają się osoby, które kierują się, podobnie jak poprzednicy od czasów minionych, sondażami i wpływem różnych lobbystów. 

Teraz dopiero jest szansa dla wielu osób, by mieć swoje pięć minut w mediach, przypodobać się obu paniom, sugerując, że za nimi stoją tysiące nauczycieli, albo rodziców i zachęcić je do wprowadzenia określonych zmian. Najlepiej wprowadzić je już, natychmiast, bez względu na ich dydaktyczny sens, by opinia publiczna zorientowała się, że w tym resorcie nie traci się na nic czasu, tylko ciężko pracuje, by spełnić w ciągu 100 dni rządzenia obietnice wyborcze.    

Po raz kolejny okazuje się, że na edukacji, na tym, jak kształcić dzieci i młodzież, zna się każdy, bo przecież każdy kiedyś uczęszczał do szkoły. Dodatkowo jest wielu sfrustrowanych nauczycieli, którzy nie zamierzają rozwijać swoich kompetencji dydaktycznych, tylko oczekują ułatwień w ich trudnej służbie, a więc MEN już zapowiada gotowość do tego, by: 

- "odchudzić" podstawy programowe kształcenia ogólnego; 

-  ograniczyć liczbę uczniów w klasie do 18 osób; 

- zlikwidować egzamin ósmoklasisty (a może i maturę (?); 

- zwiększyć płacę nauczycielską natychmiast o 30 proc. i 33 proc. dla początkujących (naprawdę, to Wam wystarczy?); 

- zlikwidować zadawanie prac domowych; 

- zlikwidować tzw. "godzinę Czarnkową"; 

- usunąć podręcznik HiT;

- zlikwidować lekcje religii; 

- zmienić wykaz lektur szkolnych; 

- odwołać kuratorów oświaty i zastąpić ich innymi.  

Co to ma wspólnego z dydaktyką? W sensie naukowym - nic. Totalna ignorancja, dydaktyczny analfabetyzm funkcjonalny. To populizm, z którym ponoć miniona opozycja zamierzała walczyć, by decyzje w strategicznych dziedzinach życia społeczeństwa zapadały na podstawie wiedzy naukowej, kompetentnie. 

No tak, ale ministra B. Nowacka nie była nauczycielką, nie kształciła i nie była przygotowana do pracy w tym zawodzie, więc musi zdać się na podpowiedzi innych, co wcale nie znaczy, że bardziej od niej kompetentnych. Ważne, by to byli swoi podpowiadacze, życzliwi władzy. Nie wnikam w biografię edukacyjną wiceministry K. Lubnauer, która jest matematyczką z wykształcenia. Mieliśmy już jedną panią z tym wykształceniem na stanowisku ministry edukacji - Krystynę Łybacką, która nie prowadziła racjonalnej polityki oświatowej.   

Tak więc, drogi nauczycielu, zrób sobie sam edukację! Nie licz na MEN, bo podejmowane tam decyzje niewiele mają wspólnego z racjonalnością, kompetentnym zarządzaniem szkolnictwem. Nadal będzie tak jak było, tylko troszkę luźniej. Gorset zostanie nieco poluzowany, ale nie licz na autonomię, bo ta wymaga autoodpowiedzialności, a przecież łatwiej się żyje, jak za wszystko, co złe, patologiczne, odpowiada władza.   

Jest jeszcze jeden postulat, który ma rację bytu, jeśli radykalnie zmieni się ustrój szkolny, a mianowicie nastąpi tak konieczne zlikwidowanie kuratoriów oświaty. To by oznaczało przejście na decentralizację szkolnictwa, a tym samym zobowiązanie do odpowiedzialności za proces kształcenia  autonomicznych szkół - ich dyrektorów, nauczycieli i uczniów, zobowiązując zarazem do objęcia tego procesu kontrolą społeczną i naukowym pomiarem efektów kształcenia oraz wychowania. Wówczas należałoby całkowicie zmienić strukturę zakres władztwa centralnego MEN oraz wyjąć spod jego kontroli Instytut Badań Edukacyjnych, by pomiarem edukacyjnym zajmowała się specjalnie powołana placówka, w której pracowaliby specjaliści od diagnozy edukacyjnej, psychospołecznej i kulturowej.

Deforma szkolnictwa publicznego trwa. Zaczął ją Mirosław Handke, Anna Zalewska - Dariusz Piątkowski - Przemysław Czarnek. Teraz czas na dalszą destrukcję w wydaniu Barbary Nowackiej. Niech kolejna władza, nie tylko w tym resorcie, odpowie na pytanie, po co w Polsce rozwija się naukę? Po co są uniwersytety, akademie pedagogiczne, instytuty badawcze, komitety nauk PAN?   


07 stycznia 2024

Ministerstwo Edukacji i Nauki ocenzurowało Raport PISA

 


Krajowy zespół realizujący badanie PISA 2022 w Polsce (Instytut Badań Edukacyjnych): Krzysztof Bulkowski, Wioleta Dobosz-Leszczyńska, Joanna Kaźmierczak podporządkował się minionej władzy resortu edukacji i nauki, publikując w przekładzie na język polski jedynie te wyniki badań, które dotyczyły pomiaru umiejętności piętnastolatków  w zakresie rozumienia czytanego tekstu, umiejętności matematycznych i rozumowania w naukach przyrodniczych. 

Z marsową miną ogłaszał wyniki tego Raportu wiceminister Dariusz Piątkowski nie informując opinii publicznej, że w ramach tych badań zdiagnozowano nie tylko powyższe umiejętności kognitywne, ale także kluczowe dla zrozumienia dobrostanu polskich uczniów zmienne dotyczące: 

- poziomu satysfakcji życiowej, samopoczucia, samozadowolenia;

- identyfikacji ze szkołą, wsparci nauczycieli w ich rozwoju, w uczeniu się; 

- poczucia sprawstwa, wpływu na własny rozwój.

(źródło: Screenshot_20240106_165145_Facebook.jpg)

  Gdyby Instytut Badań Edukacyjnych nie podlegał Ministerstwu Edukacji, to jako rzekomo naukowy mógłby/powinien opublikować pełne wyniki badań. Jednak zarządzany przez ks. dyrektora  Instytut wydał tylko część pierwszą pomiaru. Dlaczego? 

Wydaje się to oczywiste. Zapewne tylko w tym zakresie można było ogłosić, że na tle innych krajów należących do OECD jak i europejskich polska młodzież poradziła sobie z testami wiedzy i umiejętności. 

Wiceminister stwierdził, że powodem lekkiego spadku osiągnięć uczniów w stosunku do poprzedniej edycji, w której wypadli znacznie lepiej gimnazjaliści była pandemia i poprzedni ustrój szkolny (sic!).  Badani w 2022 roku piętnastolatkowie byli mniej zmobilizowani, bo byli już po egzaminie ósmoklasisty, a zatem nie byli w sposób naturalny umotywowani do rozwiązania zadań. Co za bzdura. Polska - jak mówił Piontkowski - należy do czołówki krajów europejskich i krajów OECD, i dodał pod nosem, że opublikowano wstępny materiał badań PISA, gdyż trzeba jeszcze poznać inne dane. 

Ciekawe, bo Czesi nie mieli problemu, by opublikować w swoim języku danych o pełnym zakresie badań, a więc także uwzględniające kwestie dobrostanu uczniów. Nasze władze zapewne przeraziły się, że poinformowanie polskiej opinii publicznej o fatalnej kondycji psychospołecznej uczniów w kraju potwierdzi negatywne skutki polityki oświatowej MEiN. 

Niestety, marność polskiego dziennikarstwa sprawiła, że "łyknięto" tę ocenzurowaną publikację jako ostateczną. Pisząc o tym, jak Czesi podeszli do wyników badań PISA zachęcałem do tego, by zainteresowano się tym, co jest u nas przemilczane. Dopiero w styczniu pojawiły się na Facebooku przekłady tabeli (w/w) z wynikami sondażu uczniów dotyczącego ich postaw wobec siebie i szkolnej edukacji w Polsce.

 Niniejsza sytuacja potwierdza, że Instytut Badań Edukacyjnych jest usłużny wobec swojego zwierzchnika a nie społeczeństwa, z którego podatków jest utrzymywany. To sygnał, by tego typu instytuty były zlikwidowane, jeśli mają prowadzić badania, w tym uczestniczyć w badaniach międzynarodowych, których wyniki są cenzurowane, a ujawnia się tylko te, które odpowiadają władzom resortu edukacji. Tak było za czasów rządów PO i PSL  i tak stało się za rządów Zjednoczonej Prawicy.

Ministrowie A. Zalewska, D. Piontkowski i P. Czarnek wraz z uległymi im kuratorami oświaty doprowadzili swoją polityką do zdewastowania szkolnictwa publicznego wbrew jego założonym funkcjom.     

Na web-stronie PISA/IBE pojawiła się informacja dla uczniów wylosowanych do udziału w badaniu PISA w 2025 roku.  Tym razem ujawniono, że:

"Główne badanie, trwające dwie godziny, polegać będzie na rozwiązywaniu na komputerach zadań ze wspomnianych dziedzin, tzn. rozumienia i interpretacji tekstu, matematyki, nauk przyrodniczych oraz umiejętności ekonomicznych. Niektórzy z Was będą rozwiązywali zadania z  kreatywnego myślenia – dziedziny, która pojawiła się w tym badaniu po raz pierwszy. Niezależną częścią badania będzie ankieta do wypełnienia, tzw. Kwestionariusz Ucznia zawierający pytania dotyczące Waszych opinii na różne tematy, poglądów o nauce różnych przedmiotów szkolnych, a także Waszej sytuacji domowej i szkolnej. Będą to na przykład pytania o: wykształcenie i zawód rodziców, warunki do nauki w domu oraz w szkole, sposób odrabiania lekcji czy sposób spędzania czasu wolnego. Pytania te posłużą do pokazania „obrazu polskiej młodzieży” i porównania go z „obrazami” młodzieży z innych krajów żyjącej w różnych częściach świata".


06 stycznia 2024

"Kowal zawinił, a Cygana powiesili" , czyli o socjalistycznej odpowiedzialności zbiorowej

 


(fot. autor) 

21 sierpnia 2023 opublikowałem w blogu wpis zatytułowany: "Co słychać w świecie czasopism pedagogicznych?" Dotyczył on skandalicznego naruszenia dobrych obyczajów  w nauce przez ówczesnego ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, który ogłosił rozporządzeniem z dnia 17 lipca 2023 r. wykaz czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych Na podstawie art. 267 ust. 3 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz. U. z 2023 r. poz. 742, 1088 i 1234). 

 

 

Ucieszył mnie wówczas fakt, że niektóre z pedagogicznych czasopism zasłużenie uzyskały  zasadnie wzrost punktacji z 20 czy 40 punktów o co najmniej jeden poziom. To było zgodne nie tylko z prawem, ale i merytorycznie zasadne. Minister uwzględnił zapewne odwołania redakcji. Pominął przy tym słuszne roszczenia wydawnictw np. ZNP, co wyraźnie świadczyło o ideologicznym kryterium decyzyjnym, a nie merytorycznym.

 

Jednak w listopadzie nastąpił kolejny "skok na kasę". Po wygranych a przegranych wyborach parlamentarnych przez PiS minister P. Czarnek przeczuwając utratę władzy przez swój obóz polityczny, postanowił zabezpieczyć "swoich" wydawców. Przyznał im jeszcze wyższą liczbę punktów niż w poprzednich zmianach, jakie następowały w tym zakresie. 

  

Zwróciłem uwagę w blogu w dn. 08 listopada 2023 Gra w klasy(-fikacje) czasopism naukowych  na niestosowność pozbawionego merytorycznej analizy woluntaryzmu władzy. 

 

Odnotowałem wówczas: 

 

"Nie rozumiem polityki ministra edukacji i nauki, który swoją decyzją tuż przed podaniem rządu do dymisji podpisał kolejną aktualizację wykazu punktowanych czasopism naukowych. Taka zabawa w pozamerytoryczne "dopłacanie" jest na krótką metę, bowiem system ten został już i tak mocno zdewaluowany, ośmieszony, że nowe władze tego czy podobnego mu resortu nie będą miały wyjścia. Konieczna stanie się naukowa lustracja, by przeciąć dotychczasową praktykę samostanowienia. 

 

Minister Przemysław Czarnek zaszkodził redakcjom i wydawcom tych czasopism, które w świetle recepcji specjalistów z określonej dyscypliny naukowej nie powinny znaleźć się w tym wykazie, a co dopiero mówić o przyznaniu im 140 czy nawet 200 punktów! Tak głębokiej kompromitacji urzędu ministra jeszcze nie mieliśmy w dziejach transformacji ustrojowej III RP. " 

 

(źródło mem naukowo-dydaktyczny - Fb)


Jednak to, co wczoraj uczynił kolejny minister, tym razem resortu nauki i szkolnictwa wyższego, niczym nie różni się od jego poprzednika. Zgodnie z porzekadłem: "Kowal zawinił, a Cygana powiesili" obecny minister pozbawił wiele redakcji czasopism akurat trafnie przyznanych im punktów, które wcale nie były "skokiem na ewaluację", ale racjonalną, merytoryczną odpowiedzią na wnioski odwoławcze niektórych redakcji. 

 

Od wczoraj otrzymuję listy, komunikaty rozgoryczonych redaktorów naczelnych czasopism, które uzyskały w listopadzie ub. roku 40 czy 70 punktów, a od 5 stycznia 2024 roku znowu powróciły do wcześniejszej, mocno niesprawiedliwej, nierzetelnej naukowo, bo zbyt niskiej wartości.

 

Absolutnie, skandaliczne było wyniesienie niektórych periodyków na szczyty naukowej jakości do poziomu 200 punktów. Zgadzam się, że trzeba to było naprawićale nie należało krzywdzić innych, tych "ubogich" w punkty czasopism, które dotknięto po raz kolejny pozbawiając ich 20, 40 czy 70 punktów tylko dlatego, że znalazły się w wykazie z listopada 2023 roku. 

 

Panie Ministrze-Magistrze! Ma Pan fatalnych doradców, którzy zastosowali akt odpowiedzialności zbiorowej. To jest postępowanie charakterystyczne dla instytucji totalnych, zarządzanych autorytarnie. Mamy powrót do syndromu homo sovieticus w wydaniu MNiSzW. Tak się nie postępuje, bo jeśli chce się eliminować nierzetelne naukowo praktyki poprzednika, to trzeba samemu postępować zgodnie z wymaganiami naukowej oceny.   


05 stycznia 2024

Zmarł wybitny teoretyk wychowania profesor Andrzej Michał de Tchorzewski (1943-2024)

 



"Niech Święta Noc i nadchodzący Nowy Rok przyniesie nadzieję na powtórne odkrywanie skarbów synergii – wzajemnego, mądrego i wrażliwego spojrzenia na otoczenie. Może ludzkość, a zwłaszcza my Polacy, dostrzeżemy mądrość w różnorodności i docenimy moc współdziałania. Z wyrazami szacunku szczerze oddany. Andrzej M. de Tchorzewski"

To był ostatni list, jaki otrzymałem od Profesora Andrzeja Michała de Tchorzewskiego w grudniu 2021 roku. Zmagał się z chorobą od dwóch lat będąc na emeryturze. Do tego czasu był bardzo aktywny naukowo, czytał, recenzował prace awansowe oraz dla wydawnictw, pisał własne rozprawy, starał się nie ulegać negatywnym nastrojom. 

Kilka dni wcześniej, 8 grudnia 2021 roku pisał do mnie przypominając korespondencyjne zaproszenie jeszcze ze stycznia 2018 roku: 

"Wielce Szanowny Panie Profesorze, mam zaszczyt zaprosić Pana Profesora do składu Komitetu Naukowego organizowanej przeze mnie konferencji nt.: WIELOŚĆ I RÓŻNORODNOŚĆ  PRZESTRZENI PEDAGOGICZNYCH, Termin 30-31 maja 2022 roku, Miejsce: Akademia Ignatianum w Krakowie, Organizator: Katedra Pedagogiki Ogólnej i Teorii Wychowania. O szczegółach merytorycznych i organizacyjnych powiadomią Pana, pewnie już po Nowym Roku, moi współpracownicy. Będę wdzięczny za życzliwe ustosunkowanie się do mojej prośby. To ostatnia konferencja jaką organizuję w swoim życiu zawodowym. Z końcem roku akademickiego wyłączam się z dalszej aktywności naukowej ze względu na komplikacje zdrowotne. Z wyrazami głębokiego szacunku Andrzej M. de Tchorzewski"

Odpisałem: 

Drogi Profesorze, Andrzeju (bo przecież byliśmy od dawna w bezpośredniej komunikacji), nie wyobrażam sobie, żebym miał nie włączyć się do Twojej inicjatywy. W pełni popieram i wyrażam tę gotowość z nadzieją, że będzie możliwe spotkanie w tak trudnych, bo zdrowotnie ryzykownych czasach. Życzę, by było możliwe u Ciebie zredukowanie wspomnianych komplikacji zdrowotnych, a rozkwitająca wiosna 2022 wzmocniła siły do także tego wydarzenia. Temat jest fascynujący. Wpisuję do kalendarza termin obrad. Ślę serdeczności - Bogusław        

Odpowiedź była po kilku godzinach: 

"Drogi Profesorze Bogusławie, bardzo dziękuję za wyrażenie zgody na wejście do Komitetu naszej konferencji. Cieszę się na majowe spotkanie w Krakowie. Serdecznie pozdrawiam Andrzej T."

Niestety. Postępująca choroba sprawiła, że nie doszło do tej konferencji. Wczoraj odczytałem komunikat prof. Romana Lepperta o tym, że w dn. 3 stycznia 2024 roku zmarł profesor Andrzej Michał de Tchorzewski, znakomity teoretyk wychowania, pedagog ogólny, humanista nawiązujący w swoich dziełach do najlepszych tradycji polskiej myśli pedagogicznej, jak i rozwijający ją w kierunku własnej koncepcji wychowania, rozumienia jego istoty, sensu i następstw dla rozwoju społeczeństwa otwartego.  Stworzył w Bydgoszczy naukową "Szkołę teoretyków wychowania", promując najpierw doktoraty a potem recenzując dysertacje habilitacyjne swoich współpracowników. Wymienię w tym miejscu tych, którzy są już profesorami lub profesorami uczelnianymi, a A. de M. Tchorzewski był albo promotorem ich pracy doktorskiej albo recenzentem doktoratu czy wniosku habilitacyjnego: Danuta Wosik-Kawala (UMCS), śp. Janusz Gęsicki (APS), Irena Mudrecka (UO), weronika Wrona-Wolny (AWF Kraków), Ewa Danuta Kubiak-Szymborska (UKW), Ryszard Bera (UMCS), Krzysztof Kalka (UKSW), Janina Kostkiewicz (UJ), Urszula Ostrowska (UKW, Akademia J. Paradyża), Elzbieta Gaweł-Luty (AMW), Iwona Jazukiewicz (Uniwersytet Szczeciński), Mariusz Cichosz (UKW), Roman Leppert (UKW), Bernard Gawlina (UJ), Ryszarda Cierzniewska (UKW, Uniwersytet Ignacjanum), elżbieta K. Wołoźko (UWM Olsztyn), Dariusz Zając (UKW) i wypromował wielu doktorów (źródło: OPI PIB). 

Wiadomość o śmierci Profesora jest dla mnie szczególnie przykra, bo współczesna pedagogika traci możliwość spotkań ze znakomitym Uczonym. Na szczęście pozostawił nam swoje dzieła, które mogą stanowić inspirację do nowych badań, studiów i analiz krytycznych, kontynuacji dyskursu naukowego w tak istotnej sferze codziennego życia, jaka jest socjalizacja i wychowanie.  

Byliśmy dumni, że jako profesor pedagogiki został powołany na stanowisko rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy, bo przecież kto, jak nie pedagog, powinien kierować rozwojem takiej uczelni? Kierując Komitetem Nauk Pedagogicznych PAN zaprosiłem Profesora jako Mistrza Pedagogiki na Letnią Szkołę Młodych Pedagogów w Olsztynie.      

Odszedł jeden z ostatnich klasyków teoretycznych podstaw wychowania, który był także moim nauczycielem, pośrednio poprzez jego rozprawy, które czytałem z większą fascynacją niż konstrukcje pedagogiki ideologicznej Heliodora Muszyńskiego. Tchorzewski reprezentował w okresie PRL w środowisku nauczycieli akademickich, prowadzących zajęcia: wykłady i ćwiczenia z teorii wychowania do grona uczonych prowadzących badania w nurcie racjonalizmu filozoficzno-pedagogicznego. Jego referaty, wystąpienia w czasie konferencji naukowych niosły z sobą powiew wolności od ideologicznej zakały tamtych czasów.

 

Sięgam do ostatniej korespondencji między nami, która oddaje Jego wyjątkową wrażliwość, otwartość na współpracę i wymianę myśli. W 2018 roku przesłałem artykuł do tomu, jaki przygotowali z okazji 75. rocznicy urodzin i 50-lecia pracy naukowo-dydaktycznej i organizacyjnej Profesora jego współpracownicy i przyjaciele.    

20.01.2018 12:14 PM <andrzejdetchorzewski1@ (...) napisał(a):

Szanowny Panie Profesorze, Drogi Bogusławie,

bardzo serdecznie dziękuję za tekst Twojego autorstwa, który zamieszczony zostanie w Księdze Jubileuszowej dedykowanej mojej osobie. Wysoko sobie cenię to, że zgodnie z wolą redaktorów KJ, otworzy on I część tej publikacji, za którą podążać będą teksty wielu cenionych przeze mnie 45 pedagogów, psychologów i socjologów. Inicjatywa wydanie tej Księgi wyszła od moich przełożonych “ignacjańskich”, z którymi związany jestem od czasu przejścia na emeryturę. I sam fakt zaproponowania mi pracy w Akademii Ignatianum daje mi satysfakcję, że mogę być jeszcze czynny i przydatny naukowo i dydaktycznie, a także organizacyjnie.

 

Te ostatnie formy aktywności wiążą się z zapoczątkowaną przeze mnie serią konferencji nt.: Przestrzenie pedagogiczne różnych środowisk społecznych. 21-22. września 2018 organizujemy kolejne ogólnopolskie spotkanie konferencyjne pod tym hasłem.  W związku z tym mój zespół współpracowników wraz ze mną prosi Ciebie o wyrażenie zgody na wejście do komitetu naukowego tej konferencji. Liczę na Twoją przychylność. Zgoda Twoja i już uzyskana od dwóch profesorów członków KNP PAN pozwoli nam ubiegać się o patronat Komitetu. Liczymy na to, że jako jego przewodniczący poprzesz naszą inicjatywę. Niebawem prześle Tobie zespół organizacyjny szczegóły dotyczące konferencji. Będziemy czuli się wyróżnieni, gdybyś znalazł czas i zechciał w niej także czynnie uczestniczyć.

Jeszcze raz serdecznie dziękuję za okazaną mi życzliwość. Z wyrazami głębokiego szacunku

Andrzej M. de Tchorzewski" 

 

From: Bogusław Śliwerski

Sent: Saturday, January 20, 2018 8:34 PM

To: Andrzej de Tchorzewski

Subject: Re: Podziękowanie i prośba 

 

Drogi Andrzeju, Komitet Nauk Pedagogicznych na mój wniosek zmienił kryteria udzielania patronatu. Nie ma potrzeby pozyskiwania ani dwóch ani trzech członków KNP PAN, gdyż niektórzy członkowie nadużywali tego i zamiast wygłaszać referat, wpisywali się jedynie do rad naukowych konferencji. Jestem przeciwny pracy pozornej, namnażaniu bytów, które niczego do konferencji nie wnosiły. Wniosek należy zgłosić do prof. Stefana M. Kwiatkowskiego na 0.5 roku przed konferencją z jej zarysem i składem rady naukowej(programowej).  "Ignacjanum" należy do solidnych i wiarygodnych podmiotów akademickich, tak więc tym bardziej cieszę się, że znalazłeś tam swoje miejsce i możesz dalej wspierać młodych w ich rozwoju. Ja mam w tym terminie XXXII Letnią Szkołę Młodych Pedagogów KNP PAN w Zielonej Górze , tak więc nie mogę przyjechać do Krakowa. Życzę kolejnych jubileuszy i ksiąg. To jest bardzo miły uniwersytecki zwyczaj dedykowania Mistrzowi książki. To dla mnie jest zaszczyt, że uwzględniono mnie w tym projekcie. Serdecznie pozdrawiam Ciebie i życzę satysfakcji z pracy akademickiej. Bogusław  

 

Widywaliśmy się rzadko, najczęściej podczas krajowych konferencji naukowych. Profesor Maria Dudzikowa organizując kolejną Letnią Szkołę Młodych Pedagogów przy Komitecie Nauk Pedagogicznych PAN prosiła o pośredniczenie w zaproszeniu do Olsztyna A.de Tchorzewskiego jako Mistrza. Napisałem:  

Sent: Saturday, April 27, 2019 9:31 PM

To: Andrzej de Tchorzewski

Subject: Re: Podziękowanie i prośba

Szanowny Panie Profesorze, Drogi Andrzeju, przygotowujemy Letnią Szkołę Młodych Pedagogów w Olsztynie we wrześniu w dn.9-13.09.poświęconą problematyce nauczycielskiej, pedeutologicznej. Czy przyjąłbyś zaproszenie jako wykładowca Szkoły - Mistrz, z którym młodzi uczeni mogliby tam spotkać się i porozmawiać o swoich problemach badawczych, a zarazem wygłosić własny wykład z perspektywy własnych analiz i badań? Możemy jedynie zapewnić bezpłatny pobyt w Szkole. PAN nie daje nam dotacji, która pozwoliłaby na honoraria. Będę wdzięczny za odpowiedź - Bogusław 

Nie musiałem długo czekać na odpowiedź: 

Od:<andrzejdetchorzewski1@ (...) 
Date: czw., 2 maj 2019, 11:41
Subject: Re: Podziękowanie i prośba
To: Bogusław Śliwerski 
boguslawsliwerski@gmail.com



"Szanowny Panie Profesorze, dziękuję za zaproszenie do wzięcia udziału w Letniej Szkole Młodych Pedagogów. To dla mnie miły gest z Twojej strony, że o takich dinozaurach jak ja pamięta się. I chociaż pomału staram się wyłączać z życia zawodowego, to ze względu na szacunek i sympatię jaką Ciebie darzę oraz Twoją niekwestionowaną pozycję naukową, dorobek i wybitne osiągnięcia we współczesnej polskiej pedagogice, jestem skłonny wziąć udział w tym szlachetnym przedsięwzięciu, którego jesteś współtwórcą. Tematyka pedeutologiczna była mi zawsze dość bliska, niekiedy do niej wracam, coś gdzieś od czasu do czasu wygłaszam i publikuję na ten temat. 
     Jest tylko pewien problem, a mianowicie taki, że przyjąłem już zaproszenie do Augustowa na konferencję organizowaną przez UwB, która ma mieć miejsce w dniach 8-11 września, czyli w tym samym czasie co olsztyńska LSMP. Zgodziłem się na niej wygłosić referat (o dziwo też związany z obszarem pedeutologii). Wspomniana konferencja jest powiązana z obchodami 90. rocznicy urodzin prof. Jerzego Niemca, którego zawsze darzyłem atencją.  Jeśli uda mi się pogodzić te dwa terminy, to oczywiście do Olsztyna chętnie przyjadę i spotkam się z młodymi uczonymi pedagogami, którzy być może mają jeszcze ochotę posłuchać i porozmawiać z pedagogiem w wieku prawie matuzalemowym.
      Drogi Bogusławie - masz moją wstępną deklarację i zapewnienie, że jak nic nie stanie na przeszkodzie (kondycja fizyczna, galopujący proces uwiądu starczego) to zrobię wszystko, aby dotrzeć do Olsztyna we wskazanym terminie, do miasta, które jest bliskie mojemu sercu i zachowane we wdzięcznej pamięci. Dodam jedynie, że podróżuję w towarzystwie żony ze względu na wzajemne bezpieczeństwo.  
     Pozdrawiam Cię w ten majowy weekend i życzę dobrego i udanego odpoczynku. Z wyrazami sympatii i szacunku Andrzej Tchorzewski".

Żegnam wspaniałego Uczonego, b. członka Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, Kolegę, Autora znakomitych rozpraw naukowych, które poniżej ilustrują ich okładki. 

Zachęcam do lektury, dyskusji, recenzji, bo socjalizacja i wychowanie wymagają w kazdej epoce, w każdym czasie życia kolejnych gereneracji rozpraw adekwatnych do przemian społeczno-kulturowych, gospodarczych i politycznych. 

     

Niech spoczywa w pokoju! 

   (źródło fotografii)  


04 stycznia 2024

Kopia zapasowa socjologa Piotra Sztompki

 

 


Marcin Milczarski zachęcił do zwierzeń socjologa Piotra Sztompkę. Wiek XXI zapewne będzie za kilkadziesiąt lat analizowany przez naukoznawców jako Stulecie (auto-)biografistyki. Nie ma już takich księgarń, w których by nie wydzielono regału „Biografie”, gdyż książek o tej tematyce jest już kilkaset w każdej księgarni. Doszła do tego zbioru rozmowa z wybitnym uczonym określanym mianem polskiego noblisty nauk społecznych na temat jego życiowej drogi.

Każdy, kto interesuje się psychologią egzystencjalną, psychologią biegu życia, andragogiką czy geragogiką znajdzie w introspekcyjnej narracji przesłanki tego, jak niektóre osoby osiągają sukces zawodowy, co go determinowało, od czego był zależny a co stanowiło bariery, przeszkody w dążeniu do upragnionych celów. Mimo, iż interviewer jest absolwentem socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, którego profesorem jest jego rozmówca, to podporządkował treść wypowiedzi biegowi życia P. Sztompki, pracując  nad książką aż dwanaście lat.

We „Wstępie” M. Milczarski uzasadnia powód podjęcia się tego zadania przyznając, że jego wywiad-rzeka jest swoistego rodzaju pomnikiem rozmówcy, którego twórczość naukowa zachęciła go do podjęcia socjologicznych studiów właśnie w Krakowie. Pozyskał zaufanie profesora i przekonał go o potrzebie dokonania swoistego podsumowania własnego życia, na co ten nie od razu przystał, ale zaproponował własne motto dla tego projektu, które stanowi także samousprawiedliwienie udziału w nim właśnie teraz, po 55 latach aktywności naukowo-badawczej i dydaktycznej, a brzmi ono:

„Śmierć jest jak naciśnięcie klawisza „delete” w komputerze. Nagle wymazane zostają wszystkie wspomnienia i refleksje, marzenia i sny, radości i smutki, sukcesy i porażki, euforie i traumy, obrazy  wizje, nadzieje i plany. Ciach i nie ma! DLATEGO WARTO ZROBIĆ KOPIĘ ZAPASOWĄ” (s.5).

Gorąco polecam ten tytuł nie tylko studentom socjologii, ale także politykom nauki, naukoznawcom, politologom i pedagogom, bo chociaż życie P. Sztompki jest, jak każdego z nas, indywidualne, niepowtarzalne, wyjątkowe, odmienne, to jednak są w przekazie na jego temat treści, które świadczą o badanych przez nas prawidłowościach życia społecznego i indywidualnego, osób (w sensie statystycznym) wybitnych i przeciętnych, eksponowanych i marginalizowanych, zasłużonych i wykluczanych.

Rozmowa z socjologiem staje się przecież okazją do poszerzenia naszej wiedzy na temat stanu rozwoju tej nauki, kluczowych w niej postaci, możliwości odkrywania nowych fenomenów oraz nierozstrzygniętych problemów badawczych. Sztompka odsłania przed czytelnikami słabe i mocne strony swoich dokonań, dzieli się wspomnieniami spotkań z innymi uczonymi, których nazwiska znamy tylko z ich dzieł, a nie będziemy już mieli sami takiej szansy, nadając im blasku wiarygodności, a nawet wyjaśniając kontekst powstałych koncepcji, idei czy poglądów.

Wywiad–rzeka jest rzeczywiście poprowadzony zgodnie z prądem faz ludzkiego życia, ale pod prąd stereotypom potocznego myślenia o społeczeństwie. Zostajemy zaproszeni we wstępnej części do rodzinnego domu, środowiska codziennego życia profesora, by w „Interludium” poznać w siedmiu częściach „dekalog sukcesu” , a całość dopełniają eseje P. Sztompki: „Dziesięć tez o socjologii” oraz „Socjologia jako magistra vitae”. Historycy myśli społecznej, w tym socjologii znajdą w tym wywiadzie wiele niezwykle interesujących faktów, informacji o zdarzeniach w świecie nauki i o wzajemnych relacjach międzypokoleniowych, które przechodzą różne fazy od zachwytu, przez współpracę do zerwania kontaktów. 

Przytoczone przez Sztompkę anegdoty z jego pobytów zagranicznych potwierdzają, jak wielkie mogą uzyskać wsparcie w relacjach z politykami władzy lub z jakiego powodu może grozić im wyeliminowanie ich z pracy naukowej. W totalitarnej Polsce Ludowej nasz socjolog mógł przetrwać, gdyż – jak sam przyznaje – pisał o sprawach abstrakcyjnych, które nie miały wiele wspólnego z realiami życia Polaków.

Młodzież akademicka nie przyjmie  dziesięciu tez tego socjologa, mających rzekomo wskazywać na zmienne skutkujące sukcesem w nauce, gdyż są wpisane w indywidualną biografię tego uczonego i środowiskowe oraz społeczne okoliczności, które są niepowtarzalne, a zatem nie mogą wyznaczać stałych prawidłowości w tym zakresie. Brzmią one zresztą banalnie – do czego sam się przyznaje (s. 111) - i nieprzekonywująco, co wcale nie podważa ich wiarygodności, ale nie pozwala na ich generalizację i transfer do następnych pokoleń. Przykładowo, od czego ponoć zależy sukces w nauce (podkreśl.moje):

1)    10 procent natchnienia i 90 procent potu”. Nie ma sukcesu w nauce bez wytężonej, nieustannej, konsekwentnej, upartej pracy. Nie wierzcie we wrodzone talenty…” (tamże).

2)    „trzeba być zawsze optymistą, a jeśli z tym się nie urodziliśmy, to trzeba się optymizmu nauczyć, wytrenować, trzeba go sobie wpoić” (tamże).

3)    „Nie trzeba się wstydzić sukcesu (…) kariera Nikodema Dyzmy nie jest w nauce czymś niespotykanym. Także w PAN” (s. 112).

4)    „Trzeba wyznaczać sobie cele  najbardziej ambitne, na oko nierealne” (tamże).

5)    „Trzeba mieć mistrza, kogoś, kto staje się wzorem osobowym, nie tylko jako uczony, ale także jako człowiek” (s. 113).

6)    „Czynnik szczęścia i niezasłużonej szansy to oczywiście urodzenie się w pewnym kraju, w pewnym momencie historii i w pewnej rodzinie (s. 113).

Interesujący się historią Polaków, których korzenie rodzinne są związane z obecnym terytorium Ukrainy, dowiedzą się, że rodzina matki socjologa pochodziła z Kresów Wschodnich, z Czeromina, sama kończąc powszechną edukację w Kijowie, zaś ojciec pochodził z Wołynia, z Bogusławka pod Łuckiem, a był wybitnym pianistą. Tak oto w życiorysie kolejnego a wybitnego uczonego nauk społecznych odnajdujemy wspólnotę losów obu nardów – polskiego i ukraińskiego.

Nie streszczam wywiadu-rzeki, bo każdy może w nim zanurzyć się, jeśli chce dowiedzieć się czegoś o Mistrzu polskiej socjologii współczesnej, socjologii jako nauce i o jej innych, wybitnych postaciach oraz wydarzeniach.

 

03 stycznia 2024

O "Słowniku Wyrazów Ratujących Życie" raz jeszcze

 


Grudniowe obrady Ogólnopolskiego Seminarium Doktorskiego i Podoktorskiego Katedry Teorii Wychowania UŁ odbyły się z udziałem części autorów "Słownika Wyrazów Ratujących Życie", który wydał Michał Paluch w ramach projektu UKSW w Warszawie wspomaganego finansowo przez Ministra Edukacji i Nauki. 

Przywołam je w tym miejscu z tego powodu, że Michał Paluch z Katedry Filozofii Wychowania UKSW powołuje „Mały komitet Słownika", który w praktyce będzie grupą roboczą do 10 osób, czuwających nad aktualizacjami różnych jego obszarów i konieczne pozyskanie grantów na tłumaczenia na języki obce, a przede wszystkim angielski i ukraiński. On sam systematycznie otrzymuje różne propozycje o tym, co możemy robić dalej, ale to za wcześnie na wiążące decyzje. Pomysłów, motywacji i inicjatyw nie brakuje. To ważne, że nie poddaje się zjawisku ciążącego na nas wszystkich poczucia permanentnego kryzysu w Ukrainie, na którą nasilone zostały ataki bombowe wojsk rosyjskich.

 Michał przesłał mi materiał, który zawiera fragmenty listów i wypowiedzi gości relacjonowanego przeze mnie w blogu debaty: 

- „Dla mnie jako czytelniczki Słownik… niczym w stopklatce zamyka wojenną rzeczywistość właściwą okresowi, w którym powstawał. Rzeczywistość, którą żyli bezpośredni i pośredni świadkowie wojny, w tym sami autorzy powstałej publikacji. W tym znaczeniu można ją uznać za ukończoną, ale tylko jako pierwszy rozdział cyklu wojennych wydarzeń, które toczą się dalej. Taka bieżąca dokumentacja, również, miejmy nadzieję, okresu powojnia, tak w znaczeniu naukowym jak i zwykłym, ludzkim, byłaby niezmiernie cenna. To byłby jeden nurt dla przebiegu podjętej inicjatywy. 

W drugim warto byłoby podjąć badania samego słownika(ów?) jako „świadka(ów) historii”, w trzecim – badania empiryczne zjawisk opisywanych w publikacji. W tej perspektywie dla mnie Słownik jest zaczynem, jeśli nie zobowiązaniem do dalszych działań” – napisała po spotkaniu Marlena Kilian, uczestniczka Seminarium, z Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

*** 

„Kolego to dla ciebie przeczytałem mój wiersz” – zwrócił się Dmytro Lenartovich, wykładowca akademicki i żołnierz Ukraińskich Sił Zbrojnych, do redaktora słownika, po deklamacji autorskiego wiersza pod tytułem: „Pielęgniarka”. Jego fragment: 

„Uczę się żyć na nowo.

Istnieje świadomy sposób na kształtowanie charakteru.

Troskliwe spojrzenie – obok mnie pielęgniarka.

Uwielbiam twoje badania.

Jesteś dla mnie jak wczesna wiosna.

Ona jest z Czerwonego Krzyża.

A ja jestem z niego zdjęty.”

(Dmytro Linartowycz, 2015 rok)

 *** 

„Zrozumiałam, że żyć gościnnością to umieć dawać i przyjmować. Gościnność zwykłych Polaków, młodych i starych, w formie: czego potrzebujesz? skąd jesteś? były tak bardzo nam potrzebne. Miały znaczenie duchowe, a przecież były takie proste.” – wspomina Ołena Budnyk, dyrektorka Centrum Innowacyjnych Technologii Edukacyjnych „PNU Ecosystem” z Przykarpackiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Stefanyka, w Iwano-Frankowsku.

„Gościnność wynika ze świadomości, że ktoś ma gorszą sytuację od nas. Gościnność to nie tylko otwarcie polskich domów dla Ukraińców, ale także wspólne priorytety duchowe, szczerość, współpraca z polskimi naukowcami i wspólne badania.” – Dodaje Ołena Budnyk   

„W słowniku są słowa: dom, rodzina, spotkanie. Pamiętam to poczucie, że nie wiesz, czy wrócisz do domu i do rodziny. Wróciliśmy po kilku miesiącach. Wszyscy mieliśmy łzy w oczach, kiedy spotkaliśmy się razem jako rodzina. Doceniasz na nowo wartości rodzinne i bycia razem.[…]” – Dodaje Ołena Budnyk

*** 

- „Jestem zmęczona empatycznym przeżywaniem tego, co dzieje się na Ukrainie. Jest to zmęczenie psychiczne i niestety widzę, że to nie ma końca. Do tego mam włączone programy, które informują o alarmach, o syrenach, o tym, gdzie mapa jest czerwona, po raz szósty wciągu dnia. A i tak nie jestem obojętna wobec tego wszystkiego. […] Bo jestem w Polsce i jestem bezpieczna, dlatego więcej mogę pomagać stąd niż będąc w Ukrainie. […] Mimo, że jest wojna, widzę, że przyniosła dużo rzeczy dobrych. Bo najważniejszy jest człowiek i ludzie. Dlatego w naszym słowniku zdefiniowałam pojęcie spotkania.” – mówi Irena Androszczuk profesorka Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiejw Warszawie.

–„Chciałbym prosić Państwa, abyście nadal byli naszymi adwokatami i ambasadorami, szczególnie teraz, kiedy Unia Europejska rozpoczyna negocjacje z Ukrainą w sprawie przystąpienia do europejskiej rodziny. Musimy o tym informować naukowców, polityków, studentów, wszystkich, razem i każdego dnia” – mówi Vasyl Melnychuk, Sekretarz Ambasady Ukrainy w Polsce

- „Chciałbym podziękować całemu komitetowi redakcyjnemu Słownika wyrazów ratujących życiem za tak znaczące osiągnięcie. Wasza praca w postaci dzieła liczącego ponad 700 stron jest naprawdę imponująca. Wasza praca jest nieocenionym udokumentowaniem dzisiejszej agresji Rosji przeciwko Ukrainie […]” – podkreślił Vasyl Malnychuk

*** 

- „Uświadomiłam sobie, że to, co mnie dotknęło, to inna jakość słów, zmuszająca do wyjścia z – jak określiła to Annie Ernaux – wysterylizowanego dyskursu, opartego na języku abstrakcyjnym, odrealnionym, często będącym wskaźnikiem intelektualnego prestiżu – tak typowego dla sytuacji bycia w nauce, i zbliżenie się do słów wręcz sensorycznych (szept, krzyk, drżenie), słów z życia i z prze-życia.To był moment, w którym poczułam wartość Słownika – wartość dla dyskursu akademickiego, dla praktyki pedagogicznej i dla pokrzepienia serc. […] Z dzisiejszej perspektywy, po kilku miesiącach od publikacji słownika, widzę go też jako magazyn pamięci. Odtworzenie czasu wspólnego. Odnalezienie – jak pisze Annie Ernaux – w indywidualnych wspomnieniach (zawartych w esejach) – pamięci zbiorowej pamięci. Jest to więc materiał na wtedy, na dzisiaj i na przyszłość. Dla nas i na „po nas”. – przesłała w liście Emilia Śmiechowska-Petrovskij z Wydziału Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

 ***

- „Właśnie wykorzystuję Słownik wyrazów ratujących życie w praktyce. Nie w rzeczywistości wojennej, ale także w walce – walce o życie i zdrowie mojego Taty. I przekonuję się, jak wiele dobrych, mądrych i absolutnie uniwersalnych prawd jest w tej naszej wspólnej publikacji. Obecność, czułość, trzymanie za rękę, uśmiech, bliskość to przecież wszystko słowa klucze z naszego tomu. Słowa, w których drzemie niesłychana siła, czego doświadczam raz za razem. – napisała w liście do uczestników seminarium wydawczyni i korektorka Słownika, Katarzyna Jutkiwicz-Kubiak z Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.