Najnowsza
książka socjologa Piotra Sztompki pt. "Wiarygodność. Sekret dobrych
relacji" (Kraków, 2023) wpisuje się w ten rodzaj publikacji
popularnonaukowych, które poruszają egzystencjalne problemy codziennego świata
życia (Lebenswelt). Jest ona pochodną nie tylko mądrości wybitnego uczonego,
ale także potrzeby dokonania swoistego rodzaju podsumowania osobistych
doświadczeń życiowych. Zawsze towarzyszy mi w lekturze tego typu dzieł
refleksja, że są takie fenomeny naszego życia, które musiały czekać na wgląd w
ich istotę, zakres i związane z nimi następstwa.
Podejściem
do wydawałoby się tak oczywistej kategorii, jaką jest wiarygodność, P. Sztompka
kontynuuje swoje analizy także kluczowych pojęć socjologicznych, które dotyczą
uwarunkowań stosunków międzyludzkich. Autor przyznaje, że jego zbiór esejów
oparty jest "(...) na myślowym połączeniu dwóch źródeł. Najpierw na
własnym doświadczeniu życiowym, rozglądaniu się dokoła z siatką socjologicznych
pojęć i teorii z tyłu głowy. A więc obserwowaniu swojego konwoju społecznego
wnikliwiej i bardziej systematycznie za pomocą okularów pojęciowych i
metodologicznych wyszlifowanych przez prawie dwa stulecia istnienia socjologii.
Drugie źródło, które pozwala wzbogacić wyobraźnię o doświadczenia życiowe
innych ludzi, nieznajomych, a czasami nawet egzotycznych, to literatura piękna,
zwłaszcza powieść realistyczna" (s. 12).
Dopiero
co mieliśmy znakomitą okazję do namysłu nad sensem zaufania, dzięki znakomitej
rozprawie tego socjologa na ten temat, toteż fenomen wiarygodności jest jego
dopełnieniem. Nie ma zaufania w relacjach społecznych, jeśli któraś lub każda z
istot je konstytuujących nie jest wiarygodna. Eseistyczna stylistyka narracji
Sztompki przypomina mi książkę socjologa wcześniejszego pokolenia - Jana
Szczepańskiego pod tytułem 'Sprawy ludzkie" czy psychologa i pedagoga
Józefa Pietera - "Życie codzienne".
Słabą
stroną tego studium krakowskiego socjologa jest osadzenie go w amerykańskiej
kulturze klasy średniej, która z ograniczeniem może służyć do przenoszenia jej
doświadczeń do laboratorium polskiej pseudodemokracji i niszczejącej, bo
ustawicznie deprecjonowanej klasy średniej przez kolejne ekipy oligarchów
partyjnych od 1993 roku. Jeszcze dobrze nie rozwinęła się polska middle
class i nie utrwaliła w strukturze społecznej aksjonormatywnej i społecznej
swojej obecności, gdyż - podobnie jak ma to miejsce w ościennych krajach
postsocjalistycznych - partie władzy nie są zainteresowane jej rozwojem.
Zwracam
uwagę na przyjętą przez P. Sztompkę metodę analiz i narracji, którą określił
jako metoda "(...) literackiej heurystyki , czyli
inspirowania się w socjologii literaturą piękną. Może uzupełni ona arsenał
używanych przez socjologów strategii badawczych, tę "skrzynkę
narzędziową" mojej dyscypliny" (s.13). Niech zatem każdy czytelnik
domyśli się, na czym polega ta metoda badań społecznych, żeby można było ją
upowszechnić jako wiarygodną nie tylko w wydaniu jej autora.
Niniejsza
rozprawa ma niebanalne znaczenie dla pedagogów, psychologów, ekonomistów,
politologów, ale i przedstawicieli nauk humanistycznych, którzy przedmiotem
swoich badań i/lub oddziaływań czynią intersubiektywną przestrzeń międzyludzką,
która jest konstruowana przez różne rodzaje oraz konfiguracje relacji
społecznych i kulturowych, tu ujmowanych za Ray'em Pahl'em jako
"konwój" (s.19).
A
jednostka ludzka - jak pisze Sztompka - jest "(...) niczym więcej niż
lokatorem pewnego uniwersalnego miejsca w przestrzeni międzyludzkiej, swoistym
węzłem w sieci relacji. Wszystko, co w nas ludzkie, stanowi efekt powiązania z
innymi i realizuje się poprzez powiązania z innymi. Jesteśmy jakąś
"wypadkową" tego, z kim się w życiu zetknęliśmy, kogo
włączyliśmy do przestrzeni międzyludzkiej (na przykład przyjaciół) lub kto tam
wkroczył nawet bez naszej woli (na przykład komornik). Jesteśmy zapisem - w
naszej osobowości i tożsamości - doświadczeń, wiedzy, umiejętności czerpanych z
kontaktów z innymi" (s. 22).
CZYM
JEST dla socjologa WIARYGODNOŚĆ? Muszę przyznać, że nie tym, czego się
spodziewałem, co wcale nie oznacza, że autor nie jest osobą wiarygodną.
"Wiarygodność w sensie najbardziej ogólnym to zrealizowanie oczekiwań i
zobowiązań wobec partnera lub co najmniej gotowość do takiego działania.
A przypisanie wiarygodności to przekonanie, że partner spełni nasze oczekiwania
i wywiąże się z podjętych zobowiązań. Inaczej - zaufanie" (s. 43).
Tak
oto od rozdziału 2 "Czym jest wiarygodność?" zaczyna się
możliwy i konieczny spór o rozumienie tego fenomenu. Mnie ono rozczarowało,
gdyż jest chyba nieświadomie zakorzenione w psychologii behawioralnej, dla
której istotę relacji społecznych determinują motywacje ludzkie i działania.
Podobnie Sztompka wskazuje na konieczność współwystępowania dwóch czynników, by
mogła zaistnieć wiarygodność we wzajemnych relacjach, a mianowicie
motywacja i możliwość do pozytywnego, korzystnego dla drugiej osoby działania.
Zdumiewa
takie rozumienie wiarygodności, bowiem oparte jest na teorii wymienności
zachowań/działań między ludźmi ze względu na adresowane do partnerów
społecznych oczekiwania. "I tak, nie jest wiarygodny kolega, który na
przykład chciałby nam pomóc, gdy znaleźliśmy się w tarapatach finansowych, ale
nie ma pieniędzy" (tamże). Jeśli z takiej przyczyny ktoś jest
niewiarygodny, to wcale mnie nie przekonuje. To, że kogoś nie stać na wsparcie
finansowe, wcale nie musi podważać jego wiarygodności jako... no właśnie, jako
kogo? Brak środków finansowych nie wyklucza przecież bycia partnerem,
przyjacielem, kolegą, mistrzem, zwierzchnikiem itp.
Z
powyższego względu ta część analiz rozczarowuje banalnością wiedzy osobistej,
która nie znajduje odwołań do wyników badań naukowych. Dokładnie tak samo
popularyzował swoje podejście do wzajemnych relacji między partnerami psycholog
Miroslav Plzak, którego rozprawy były publikowane wiele lat temu w przekładzie
na język polski. Każdy z nas zgodzi się z socjologiem, że do przypisywania
wybranemu przez nas partnerowi wiarygodności konieczne jest zaufanie, sprzyja
jej intymna znajomość oraz świadomość jego/jej projekcji własnych intencji,
oczekiwań od nas.
Od
rozdziału 3 "Obiekty wiarygodności" P. Sztompka rozszerza zakres
swoich analiz o ten rodzaj relacji społecznych, który wykracza poza intymne,
osobiste relacje między ludźmi, gdyż dotyczy styczności z osobami pełniącymi
role społeczne (nauczyciel, policjant, ksiądz, profesor uniwersytecki, adwokat,
lekarz itp.). "Dodatkowo oddziałują tu dwa czynniki. Po pierwsze
stereotypy, które pewne role uznają a priori za wiarygodne,
zwłaszcza tak zwane role pomocowe, zwane też rolami szczególnego
społecznego zaufania (na przykład lekarz, sędzia), a innym przeciwnie,
odmawiają wiarygodności, a nawet otaczają repulsją i pogardą (na przykład
włóczęga, narkoman, alkoholik)" (s. 64).
Co
ważne, w powyższej sytuacji socjolog uważa, że należy ograniczyć przypisywanie
wiarygodności komuś pełniącemu określoną rolę społeczno-zawodową do POWINNOŚCI
związanych expresis verbis z tą rolą. "Inne działania
danej osoby wykraczające poza wykonywaną rolę nie są istotne dla oceny jej
wiarygodności. Prezydent ma być strażnikiem konstytucji i zwierzchnikiem
armii, lekarz ma leczyć, adwokat - bronić w sądzie, profesor - prowadzić
wykłady, a premier - rządzić. To, że prezydent jeździ na nartach, a były
premier zgodnie z własnym określeniem "rżnie w gałę" (gra w piłkę
nożną), adwokat gra w brydża, lekarz jest tenisistą, a profesor zapalonym
fotografem - nie ma nic do rzeczy, jeśli chodzi o ich wiarygodność w rolach
zawodowych"(s. 65, podkreśl. moje).
Wreszcie
wiarygodność lub jej brak można przypisywać zbiorowościom społecznym
(stowarzyszenia, zgromadzenia, organizacje, środowiska zawodowe itp. Bardziej
złożony jest problem, gdy oceniamy instytucje, firmy, urzędy, "(...) w
których działają duże zbiorowości ludzi dla nas anonimowych" (s. 69), gdyż
uogólniamy opinię na ich temat na podstawie doraźnych sytuacji, podległości
(np. obowiązek szkolny) czy jednostkowych kontaktów z ich członkami czy
pracownikami.
Na
temat wiarygodności takich instytucji formułują swoje opinie także media,
których przedstawiciele, wpływają na jej jakość i zakres. Przypisywana im cecha
jest zatem także zapośredniczona, bowiem jest wyrażana na podstawie znaczeń,
jakie nadają im inne osoby znaczące czy wiarygodne źródła. Nie bez
znaczenia są sieci i kontakty społeczne nawiązywane w cyberprzestrzeni.
Kluczowe
zatem dla rozpoznania stopnia i zakresu wiarygodności są oczekiwania, które -
zdaniem P. Sztompki zależą od: "zaufania, lojalności, wzajemności,
solidarności, szacunku i sprawiedliwości" (s.86). Związane z nim
ambiwalencje, napięcia i konflikty są egzemplifikowane przez autora przykładami
z codzienności, także życia politycznego Polaków. Jak pisze:
"Zwolennik
Prawa i Sprawiedliwości nie może równocześnie uznawać programu Platformy
Obywatelskiej czy Nowej Lewicy. Gdy dwie rodziny nie znoszą się wzajemnie,
można być "przyjacielem rodziny" tylko jednej z nich" (s. 99).
Ktoś zatem może być wiarygodny w sferze prywatnej, rodzinnej, a niewiarygodny w
pełnionej przez siebie roli i na odwrót.
Gorzej,
kiedy ktoś ukrywa rzeczywiste powody podejmowania ukrytej rywalizacji, by
zniszczyć czyjąś reputację tylko dlatego, że została ujawniona jego/jej
demagogia, cynizm czy niewywiązanie się z własnej roli społecznej lub
zawodowej. Sztompka odnosi się zatem także do kwestii podrabiania lub
upiększania czyjejś reputacji, przy czym nie dostrzega tego, że dana osoba sama
może podejmować działania w tym zakresie, które w żadnej mierze nie mają z jej
wiarygodnością wiele wspólnego.
Autor
omawianej przeze mnie ksiązki pięknie stopniuje napięcie w zakresie pobudzania
ciekawości czytelników, bowiem od rozdziału 6 "Pozory wiarygodności"
wyprowadza ich z poczucia pewności co do możliwego rozpoznania wiarygodności,
skoro omawiane czynniki zwiększają jedynie prawdopodobieństwo jej zaistnienia i
rozpoznania. W związku z tym, że czytają ten blog także naukowcy, przywołam
doświadczane przez P. Sztompkę sytuacje poprawiania sobie reputacji przez
wnioskujących o nadanie im stopnia czy tytułu naukowego:
1.
"Jeden to bibliografia, która obok prac naukowych zawierała jako
osobną publikację każde wystąpienie prasowe, nawet najkrótszy wywiad.
(...)
2.
Drugi, odwrotny przypadek to bibliografia profesora Y, z którego listy
książek zniknęła publikacja ważna, bo habilitacyjna, wydana w okresie PRL,
skądinąd bardzo dobra, ale traktująca o pewnej leninowskiej koncepcji. Uznał ją
widocznie dzisiaj za kompromitującą" (s. 149).
Manipulacja
reputacją nie dotyczy jednak tylko tych, którzy ubiegają się o awans w nauce.
Obejmuje ona także niektórych recenzentów, określanych w socjologii jako
"brudne wspólnoty", a więc zmawiających się przeciwko kandydatowi do
awansu z powodów pozanaukowych. Sztompka określa takie działania mianem
fałszywych referencji. Są nimi "(...) wydawane po znajomości opinie,
recenzje pisanie na zamówienie, niekiedy kupowane" (s. 151). W okresie
wyborów parlamentarnych doświadczamy m.in. działań trolli politycznych, którzy
wykonują sondaże opinii na zamówienie swoich zleceniodawców, wprowadzając w
błąd opinię publiczną.
Do
pozorowania wiarygodności socjolog zalicza także: podrabiane symbole, w tym
"(...) umieszczane przed nazwiskiem skrótu "prof.", mimo
że nie posiada się ani habilitacji, ani tytułu naukowego profesora (tzw.
belwederskiego) a jest się jedynie pracownikiem uczelni zatrudnionym na
stanowisku dydaktycznym o tej nazwie, której sens jest podobny do tego, w jakim
w liceach mówi się o profesorze wuefu" (s. 153). Pozoranctwo przejawia się
w udawanym stylu i sposobie działania, w upiększaniu wizerunku, ale i w produkowaniu
wiarygodności przez celebrytów.
Pomimo
przywoływania nauki i naukowców w różnych miejscach wcześniejszych analiz
fenomenu wiarygodności P. Sztompka poświęca jeszcze odrębny rozdział
wiarygodności w nauce, której obiektem jest wiarygodność wiedzy naukowej,
metody naukowej, instytucji i organizacji nauki oraz społeczności badaczy
(rozdz. 9). Także, a może szczególnie w tej dziedzinie życia społeczeństw,
kluczową rolę odgrywają oczekiwania "(...) przede wszystkim dążenia do
prawdy, wzbogacenia "archiwum wiedzy" (cel główny, pierwotny"
oraz poszukiwania użyteczności, a więc praktycznych zastosowań wiedzy -
technicznych, produkcyjnych, terapeutycznych, socjotechnicznych (cel pochodny)
" (s. 205).
Socjolog
trafnie konstatuje: "Mechanizm budowania wiarygodności funkcjonuje
szczególnie skutecznie w odniesieniu do czołowych uczonych (...) sławni uczeni
mają znacznie więcej do stracenia niż mniej znani koledzy: wysokie dochody,
łatwość publikowania, dostęp do grantów, szanse na rozmaite nagrody honorowe
etc. Stąd całkowicie racjonalną postawą, zgodną z ich własnym interesem, jest
uczciwość i prawdomówność, a także stawanie w obronie reputacji całej grupy
zawodowej przez stanowcze reagowanie na przypadki dewiacji" (s.
210).
Droga
do sukcesów, osiągnięć naukowych wybitnych postaci danej nauki jest jednak
żmudna, często długotrwała, wymaga wielu wyrzeczeń, ogromnych nakładów pracy
indywidualnej i zespołowej, aktywności na forach publicznych, na konferencjach,
sympozjach, ustawicznego poddawania się zewnętrznym recenzjom itd., a zatem
zarezerwowana jest dla nielicznych. "Odpowiedzialności całej nauki jako
instytucji strzeże mechanizm zinstytucjonalizowanej czujności. Rozmaite agendy
rządowe i środowiskowe kontrolują działalność instytucji naukowych, a także
zasadność awansów w całej hierarchii stopni, od doktora do profesora
zwyczajnego"(s. 216).
Sztompka
przecenia wagę wiarygodności mechanizmów nadzoru i samokontroli w
społecznościach akademickich, gdyż stanowią o jakości ich działania nie tylko
wybitni uczeni. Możemy wskazać na uczelnie, organy władzy, komisje, w których
zasiadają lub kierują nimi nie zawsze wybitni uczeni, gdyż szkoda im czasu na
tego typu działalność. Tym samym prawo Kopernika jest nie do wyeliminowania
także z tego środowiska.
Wiarygodność
nauki podważają - zdaniem socjologa - czy osłabiają takie czynniki, jak:
nietransparentność wyników badań naukowych, fiskalizacja, prywatyzacja,
komercjalizacja i biurokratyzacja nauki kwantofrenia, wąsko pojmowany
praktycyzm nauki oraz obniżenie jej ekskluzywności i autonomii społeczności
naukowej. Gorzej, kiedy na skutek niemodalnych postaw lub zachowań części
środowiska akademickiego dochodzi do oszustw i innych form
patologii.
Całą
rozprawę domykają dwa, jakże istotne rozdziały, które dotyczą subiektywnego i
obiektywnego kryzysu wiarygodności na świecie oraz polskich z nią kłopotów.
Zdecydowania osłabły ramy aksjonormatywne, etyczne kluczowych dla rozwoju
społeczeństwa środowisk socjalizacyjno-wychowawczych i sprawujących władzę. Jak
stwierdza autor książki: "W Polsce szczególnie wyraźnie występuje kryzys
wiarygodności władzy: elity politycznej i instytucji państwowych"
(s. 287).
Piotr
Sztompka uruchomił swoją rozprawą sygnał alarmowy dla nas wszystkich, a przede
wszystkim dla tych, którym zależy na dobru wspólnym. Brzmi to utopijnie, ale
pięknie: "Dopóki jednak demokracja, choć wadliwa, istnieje, jej naprawa i
odbudowa wiarygodności w życiu publicznym leżą w rękach
społeczeństwa obywatelskiego. Na tym polega siła demokracji" (s.
297). Ignoranci i pozoranci troski o naukę wnet tego nie
zrozumieją.