Członkowie Rady Doskonałości Naukowej są zbulwersowani manipulacją, a tym samym kłamstwem w kolejnym pseudoraporcie, jaki został opublikowany przez Joannę Gruby w jej artykule "Losowanie w postępowaniach profesorskich od kuchni".
Jej tekst jest rozpowszechniany we wszystkich uczelniach w kraju za pośrednictwem newslettera. Zwracam uwagę na to, bo pogarda dla ekspertów nie może być tolerowana w wyniku czyjejś ignorancji. Nie ma to nic wspólnego z wolnością wypowiedzi, jeśli - niezależnie od intencji - jest ona wprowadzaniem w błąd opinii publicznej. W tym przypadku nie po raz pierwszy.
Tak
niestety bywa, że jak ktoś nie zna faktycznej realizacji procedur w
postępowaniach o tytuł profesora, to może wygenerować z różnych
wypowiedzi, tekstów, a nawet nieadekwatnych do postawionej kwestii dokumentów,
co tylko chce. Zamierza zarabiać na niewiedzy, byle tylko wmówić niezorientowanym, że ma rację i stoi w obronie krzywdzonych w
Polsce już nie setek, ale tysięcy profesorów, których ponoć Rada Doskonałości
Naukowej nie powołuje na recenzentów w postępowaniach na tytuł naukowy. Taki
eklektyzm jest typowy dla niekompetentnych publicystów, ale nie dla uczonych.
Rzeczywiście, jak ktoś nie
uczestniczy w postępowaniach naukowych, także na stopień doktora
habilitowanego, to wszystko może mu się wydawać w nich podejrzane. Tym
bardziej, jeśli końcowa uchwała odmawia komuś nadania stopnia naukowego. Nie
mam o to pretensji, bo brak wiedzy i weryfikowania informacji sprawia, że komuś
wydaje się, że wie i że jest pewny, tego o czym pisze.
Jednak w przypadku przyjęcia fałszywej przesłanki, hipotezy, gromadzi się materiały mające udowodnić jej prawdziwość, odchodzi się od dociekania prawdy na rzecz jej pozorowania. Już Karl Popper zwracał na to uwagę, że o prawdzie interesującego nas stanu rzeczy nie świadczy to, co pozwala nam wybiórczo czy/i niekompetentnie potwierdzić własne domniemanie, ale uzyskanie empirycznych dowodów na jego falsyfikację.
Trzeba jednak znać się na metodologii badań społecznych, by nie brnąć w "ślepą ulicę" zakłamywania rzeczywistości i nie wprowadzać w błąd czytelników.
Chyba większość akademików zgodzi
się, że w postępowaniach awansowych na stopnie naukowe i na tytuł profesora
zdarzają się nieprawidłowości. Te zawsze można wyjaśnić bezpośrednio w
odpowiednim organie I czy II instancji. Na szczęście proces ten jest od 2019
roku transparentny i naprawialny.
Wszystkie dokumenty związane z
postępowaniami awansowymi są opublikowane w Biuletynie Informacji Publicznej
uczelni, które prowadzą takie postępowania. Zamieszczane są tam dokumenty o
złożonym wniosku przez doktoranta, habilitanta czy w RDN - kandydata do tytułu
profesora, o powołaniu członków komisji, w tym recenzentów (postępowania
doktorskie i habilitacyjne) a tylko recenzentów (pięciu w przypadku
postępowań na tytuł profesora).
Każdy może zapoznać się z nimi i dokonać ich oceny na własny użytek. Jeśli jednak formułuje oceny, rzekomo w trosce o jeszcze wyższą jakość tych postępowań, to powinien rzetelnie udokumentować swoją opinię odnosząc ją najpierw do każdego przypadku, a następnie wskazać na kryteria do formułowania uogólnień, jeśli te w ogóle są możliwe. Nauka to nie publicystyka.
To, że przytoczy się wybrane dane
liczbowe, powoła się na bazy danych, nie wystarcza. Za nimi kryją się poważne
działania i procesy, które doprowadziły do ich zaistnienia. Trzeba czytać te
dane ze zrozumieniem i adekwatnie do obowiązującego prawa oraz do ich
uwarunkowań, by właściwie je interpretować. Zawsze zachęcałem i nadal zachęcam
do dokonywania takich analiz, byle opierać się na metodologii badań
społecznych.
Mamy wreszcie bardzo rzetelnie
udokumentowane artykuły em. prof. Marka Wrońskiego, który od ponad
dwóch dekad analizuje i publikuje na łamach m.in. "Forum
Akademickiego" wyniki żmudnego często i dyskomfortowego zapewne dla
niego samego dochodzenia do prawdy o nieuczciwości marginesu akademickiego.
Nikt nie pisze z przyjemnością o tym, że ktoś naruszył prawo lub że nie spełnia
wymagań naukowych, by nadać mu stopień doktora, doktora habilitowanego czy
wnioskować do Prezydenta RP o nadanie tytułu profesora.
Pisanie zatem o rzekomej czy rzeczywistej patologii, o "kuchni" postępowań wymaga jednak staranności, weryfikacji źródeł i logiki dowodzenia każdej tezy sprawozdawczej czy wartościującej. Jeśli tego nie czynimy, tylko oczekujemy dokonania przez czytelników wpłaty za zapoznanie się z artykułem, który nie spełnia rygorów poprawności dowodzenia, bo i przytaczane w nim źródła są błędnie interpretowane, to zastanawiam się nad tym, o czyją i jak rozumianą wyższą jakość tu chodzi?
W "Forum Akademickim" prof. Grzegorz Węgrzyn wyjaśni, na czym polega losowanie recenzentów w postępowaniach na tytuł profesora. Każdy, kto jednak potrafi czytać ze zrozumieniem, może te informacje wyprowadzić wprost z ustawy, Statutu RDN i Poradnika dla Recenzentów oraz kandydatów do tytułu naukowego, który jest zamieszczony na portalu tego organu.
Czytelnicy bloga nie muszą wpłacać na moje konto za to, że przeczytali ten tekst. Nauka jest w tym medium za darmo, chociaż nie każdy z niej musi korzystać.
Polecam
Co
sądzi Polski Związek Logopedów na temat błędnych narzędzi diagnostycznych
autorstwa Joanny Gruby?
Czy nadawanie stopnia
doktora habilitowanego i profesora odbywa się w Polsce mało merytorycznie?
Wnioski habilitacyjne z
uwzględnieniem subdyscyplin w pedagogice