23 września 2023

"Igraszki fałszywych wrogów"

 


 

Jesteśmy jako naród już tak skłóceni ze sobą, że żadne, nawet najbardziej racjonalne argumenty nie trafiają do osób, które w swoim zacietrzewieniu tracą kontrolę nad sobą, nad otaczającym ich światem i docierającymi do nich wiadomościami.  Nie dotyczy to tylko środowisk defaworyzowanych, ale także polskiej inteligencji, bowiem każda ze stron sporu, który wiedzie różnymi drogami (pierwszą, drugą, trzecią, czwartą, piątą... itd.), już nawet nie chce nie tylko słuchać, ale i rozmawiać, czytać, analizować czy sprawdzać wiarygodność faktów, zdarzeń, osób. 

Przed nami wybory do Sejmu, ale w środowisku naukowym są wybory do Rady Doskonałości Naukowej oraz do Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Dowiaduję się, że są osoby pełniące funkcje kierownicze w uczelni, które wzywają do siebie pracowników-podwładnych i żądają głosowania tylko na jedną/jednego z kandydatek/jednego z kandydatów. To ciekawe, bo przecież w mediach społecznościowych afirmują się jako zwolennicy merytokracji, kompetencji, a nie powinności zabezpieczenia komuś jej/jego interesów. Niektórzy zatem podporządkowują dobro nauki, wiarygodność uczonych własnym ambicjom, interesom, za którymi nie stoją powyższe walory. 

Dr psychologii Uniwersytetu Warszawskiego Roman Zawadzki wydał dziesięć lat temu książkę pod tytułem "Igraszki fałszywych wrogów" (Warszawa, 2012), w której pisze o załamaniu się kultury politycznej, ale i społecznej, naukowej na rzecz formatowania ludzkich umysłów, charakteru, postaw, zachowań przez osoby posiadające władzę, kierujące państwem, firmą, uczelnią czy szkołą. Pisze o tym jako chrześcijanin, katolik, którego przedmiotem zainteresowań badawczych są nie tylko źródła praktykowania inżynierii społecznej, ale i skutki przenicowania nią ludzkich postaw, dusz.

Psycholog nie dziwi się i nie krytykuje ludzi z tego powodu, że dają się obezwładniać, że są gotowi uwierzyć w każde kłamstwo, które jest im profesjonalnie podane na "tacy", ale też włączają się w służbę ideologii. Jak pisze: 

"Ideologie zawsze były i są wcielane w życie zarówno przy użyciu nagiej siły i otwartych konfliktów społeczno-ekonomicznych (totalitaryzm twardy), jak i skutecznej manipulacji poprze edukację, media, sztukę, naukę (totalitaryzm miękki). Lewiatan zaczął posługiwać się ideologicznym kamuflażem, przykrywającym prawdę o praktyce życia społecznego i politycznego. Przekształcił się w żarłocznego molocha totalnie panującego nad człowiekiem i coraz dotkliwiej ograbiającego go z wypracowanych przezeń dóbr. 

Państwo stało się panem i władcą swych poddanych, ale też i właścicielem, tworząc przy tym pasożytniczą kastę etatowych karbowych  - biurokrację, która rozrastając się do rozmiarów zgoła monstrualnych , korumpuje życie społeczne w mniej lub bardziej jawny sposób" (2012, s. 134; podkreśl. moje). 

Poddajemy się perswazyjności mediów, polityków różnych partii i frakcji niszcząc narodową solidarność, wspólnotowość, myślenie i działanie samorządowe, dla wspólnego dobra. Co gorsza, to psycholodzy służą totalitarnej czy autorytarnej władzy mając wiedzę na temat funkcjonowania człowieka w społeczeństwie, reagowania na m.in. podprogowe bodźce, emocjonalnego szantażowania ludzi, trenowania ich uczuć, byle tylko mogli na tym zarobić. "Pożyteczni idiocie" uzasadnią każdą bzdurę, kłamstwo, przeinaczą fakty (odwrócą kota ogonem), zmienią znaczenie wartości.

"Cóż - pisze Zawadzki - nauka to z jednej strony działalność wspaniała i szlachetna, z drugiej jednak bywa szalbiercza i szkodliwa. Pierwszą należy podziwiać i wspierać, drugą - demaskować i ośmieszać" (tamże, s. 139). 

Ciekawe zatem, jakie założą filtry poznawcze ci, którzy pójdą do dowolnych wyborów z narzuconym im czyimś zobowiązaniem, "byle na chama, byle głośno, byle głupio" (s.140).

      

 

22 września 2023

Profesor Krzysztof Konarzewski o (bez)sensie egzaminu maturalnego


 

 

Profesor pedagogiki, autor kluczowych dla tej dyscypliny naukowej rozpraw z metodologii badań edukacyjnych, ceniony i krytyczny badacz polityki oświatowej w Polsce oraz efektywności kształcenia, ale także były dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej - KRZYSZTOF KONARZEWSKI udzielił wywiadu Joannie Cieśli dla "Polityki", którego tytuł jest dość prowokacyjny, bowiem brzmi "Bzdury z matury" (39/2023, s. 31-33). Nie ma lepszego eksperta w kraju, toteż warto zapoznać się z każdą jego publikacją i wypowiedzią dla mediów. 

Skoro rządzący lekceważą uczonych, to na całe szczęście jeszcze nie ma w Polsce cenzury politycznej, światopoglądowej, więc może warto zastanowić się nad głębokim kryzysem polskiej polityki oświatowej. Jeszcze część naukowców ma poczucie troski o dobro wspólne, jakim jest  edukacja i nie obawiają się jawnych lub ukrytych sankcji, jakie mogą ich spotkać, kiedy upominają się o najwyższe wartości kultury i o racjonalność w procesie kształcenia młodych pokoleń. 

Można nie zgadzać się z niektórymi poglądami pedagoga, jeśli wyłączymy je z kontekstu wyników przeprowadzonych przez niego badań naukowych i doświadczeń w zarządzaniu egzaminami zewnętrznymi. Nie można twierdzić, a spotykam się z taką recepcją wywiadu, że K. Konarzewski jest zwolennikiem zlikwidowania egzaminu maturalnego. Wprost przeciwnie. 

To, że odsłania po raz kolejny kulisy manipulowania egzaminami państwowymi przez polityków sprawujących władzę, nie oznacza, że są one zbyteczne. Jak mówi:

"(...) uważałem i uważam, że lepiej byłoby, aby egzamin - w podobnej formule do dzisiejszej matury, jednolity w skali kraju i przygotowany przez zewnętrznych ekspertów - odbywał się na uczelniach" (s.31)

Wprawdzie zapomina o egzaminie ósmoklasisty, bo per analogiam musiałby on być przeprowadzany w szkołach ponadpodstawowych na powyższych zasadach. Przyznaje się do tego, że także za czasów jego władztwa w CKE  "Decyzja o tym, jaki ma być odsetek sukcesów, zawsze jest polityczna, a jej wykonanie leży w rękach autorów testów" (s.32). Prawdopodobnie za konsekwentne ujawnianie tego procederu został w trybie nagłym odwołany z funkcji dyrektora CKE. Jego następcy nie mieli już poczucia odpowiedzialności za tę destrukcję. 

Zdaniem profesora system egzaminacyjny jest nie tylko oparty na mocno dyskusyjnym kluczu do oceny prac z języka polskiego, nieodpowiedzialnych błędach egzaminatorów CKE, "konformistyczny" i otwierający furtkę "dla ideologów i polityków, by załatwiać swoje sprawy" (s.33). 

 Czas na zmianę!  Niech jedyne jeszcze, względnie niezależne szkoły wyższe przejmą rolę komisji egzaminów państwowych, a premier nowego rządu niech zmieni podległość Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (może podporządkuje ją powołanej przez Sejm Komisji Edukacji Narodowej) i jej stan kadrowy, by znaleźli się w niej tylko i wyłącznie - jako jedynym miejscu pracy - najwyższej klasy eksperci-naukowcy specjalizujący się w pomiarze dydaktycznym, ewaluacji. Egzaminy zaś niech przeprowadzą uczelnie, skoro i tak powołują komisje rekrutacyjne dla kierunków studiów. 

   

21 września 2023

Wciąż chcą dopuszczać ...

 





Od wprowadzenia w 2018 roku przez Sejm ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce upłynęło już pięć lat. Rada Doskonałości Naukowej opublikowała niezwykle ważne i potrzebne poradniki dla recenzentów i dla osób ubiegających się o awans naukowy, by przestrzegano obowiązującego prawa. 

Niestety, niektórzy profesorowie uczelniani i tytularni nie zwracają na to uwagi, bo sądzą, że mogą napisać recenzję czyjegoś wniosku tak, jak czyniono to i jak oni sami czynili to wiele lat temu. Tymczasem ustawodawca zintegrował tryb postępowań, a zatem i zakres, sposób i formę wyrażania opinii przez recenzentów określonym rygorom, by w sytuacjach konfliktowych można było rozstrzygnąć je w organie prowadzącym postępowanie habilitacyjne lub w kolejnej instancji odwoławczej, jaką jest Rada Doskonałości Naukowej.   

Na czym zatem polega jeden z wielu problemów, z jakimi spotykamy się w pracach komisji habilitacyjnych? Jest nim błędnie sformułowana przez niektórych profesorów-recenzentów konkluzja ich opinii. Oto przykład:   

"Uważam, że habilitantka spełnia podstawowe wymogi określone w art.219, ust.1, pkt.2 Ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce z dn.20 lipca 2018 r. Tym samym wnoszę o dopuszczenie do dalszych etapów postępowania w sprawie nadania stopnia doktora habilitowanego nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika". 

Recenzja osiągnięć habilitacyjnych osób ubiegających się o stopień doktora habilitowanego powinna zawierać jasno określoną i jednoznaczną konkluzję pozytywną lub negatywną wraz z odpowiednim uzasadnieniem. Podstawową i jedyną rolą recenzenta jest dokonanie oceny, czy osiągnięcia naukowe osoby ubiegającej się o nadanie stopnia doktora habilitowanego odpowiadają wymaganiom określonym w art. 219 ust. 1 pkt 2 tej ustawy. 


20 września 2023

"Powidoki wstrętu"

 

 


   

Prof. Akademii Pomorskiej w Słupsku Monika Jaworska-Witkowska wydała książkę pod tytułem "Powidoki wstrętu. Hypomneumata (Notatki z ćwiartowania)" (Toruń, 2021), która jest nie tylko znakomicie napisana, ale także zawiera Jej rysunki i grafiki. Otrzymaliśmy piękne i mądre dzieło, które porusza umysł i duszę swoją treścią oraz wywołuje estetyczny zachwyt. Pani Profesor od lat zajmuje się pedagogiką kultury, filozofią sztuki, psychotraumatologią, arteterapią, ale i malarstwem, czemu dała wyraz w swojej publikacji. 

Nie przypominam sobie, by ktoś podejmował się w polskiej humanistyce analizy i rozćwiartowania fenomenu wstrętu. Może dlatego, że on sam w sobie wydaje się czymś traumatycznym, przykrym, odrażającym. Trzeba było zatem czekać, aż ktoś podejmie tę kwestię nie tylko od strony filozoficznej i psychologicznej, ale także artystycznej. Dzięki tej książce, która sama w sobie jest artystycznym dziełem, możemy przełamać w sobie różne postaci wstrętu, obrzydzenia, dostrzegając zarazem to, jak osoby z artystycznym talentem potrafią swoimi dziełami doprowadzić do stanu katharsis.   

M. Jaworska-Witkowska pasjonuje się sztuką włoskiego renesansu a jako artystka z sukcesami w kraju i za granicą, stypendystka grantów artystycznych, założycielka pracowni arteterapeutycznej Laboratorium Egzystencji w Słupskim Ośrodku Kultury zachwyca nas własnymi obrazami i grafikami. Nadaje egzystencjalny wymiar swoim interdyscyplinarnym studium nad wstrętem, by zachęcić do oczyszczania z niego własnego życia.         

Jak pisze: 

"Nie opisuję wstrętu. Intro

Nie opisuję,

Ćwiartuję, bo portretuję,

Portretuję, bo wymazuję, 

Rysuję i brudnopisy z siebie wypisuję. 

Wypisuję, więc re-prezentuję

(...)" (s.14).

W ostatnich latach rejestruję wzrost zainteresowania właśnie arteterapią wśród studentów pedagogiki artystycznej, specjalnej i społecznej, toteż zachęcam ich oraz badaczy tej dyscypliny wiedzy i sztuki do zapoznania się z dziełem pomorskiej uczonej-artystki, by łączyć sztukę z naukami społecznymi i humanistycznymi. Otrzymaliśmy bowiem nie tylko przekrojowe studium kognitywno-estetyczne i etyczno-społeczne, ale także powidoki kultury, myśli symbolicznej w fascynującej narracji i eksternalizacji wyobraźni  oraz doznań Autorki. 

Rzeczywiście, książka jest do czytania, do zastanowienia się nad własnymi emocjami, przeżyciami, które wywołują w nas ludzie, zdarzenia, sytuacje, otaczający nas świat, konstelacje często sprzecznych wartości, intencji czy nieprzewidywalnych postaw ludzkich. Jedno jest pewne, że autorskie zamierzenia M. Jaworskiej-Witkowskiej nie są kokietowaniem potencjalnych czytelników, ale patchworkowym zapisem osobistych przeżyć, duchowych zmagań, intertekstualnych refleksji, przywołań, podejrzeń, które zostały wyrażone także pięknem własnych ilustracji. Jak pisze:

"Książka jest spełnieniem moich marzeń o publikacjach, które odsłaniają autorską , dynamiczną mapę myśli splątanych, zmąconych, zawęźlonych, przechwyconych i przerobionych obrazów kultury , które są dyskursywnością egzystencjalną i lekturą marginesów , wpisywaniem się w misyjność  inkluzyjną, treningową, dydaktyczną i wychodzeniem poza dyscyplinarne dystrykcje" (s. 20-21). 

Tę książkę warto chociażby tylko przejrzeć, by podziwiać piękno obrazów, a może wzrok zatrzyma się chociaż na chwilę na wyróżnionej myśli czy pogłębionej analizie ambiwalencji i powidoków wstrętu.             

 

19 września 2023

Ukraińscy artyści i Ukroposzta wzmacniają ducha walczącego narodu

 



Odwiedzam filatelistę, który kolekcjonuje znaczki pocztowe m.in. Ukrainy. Jestem pod wrażeniem zbioru, który od wkroczenia zbrodniczych wojsk Federacji Rosyjskiej na terytorium suwerennego państwa powiększa się z każdym kwartałem. Tu nie chodzi jedynie o wprowadzenie do obiegu walorów filtaelistycznych, które są drukowane dla kolekcjonerów, ale przede wszystkim o symboliczne znaczki konieczne do przesyłania korespondencji (listów, kart pocztowych). 

Odczytuję symbolikę znaczków jako niezwykle istotny środek walki z najeźdźcą, która przypomina czasy polskiego "małego sabotażu" w okresie II wojny światowej, ale i w czasach wprowadzonego przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego. Poczta czasów okupacji hitlerowskiej i sowieckiej była w Polsce jednym ze środków walki z wrogiem prowadzonej przez podziemną opozycję. Wspomagali ją grafficiarze, przenosząc symbolikę oporu narodu polskiego na chodniki, jezdnie, słupy, pomniki, mury budynków, mosty drogowe itp.    

Poczta w takich czasach musi sprawnie działać, by umożliwić przekaz dokumentów, prywatnej i urzędowej korespondencji, ale także żeby być nośnikiem wartości, które wzmocnią w społeczeństwie ducha wolności, odwagi, dumy z nawet najmniejszych zwycięstw własnej armii czy ruchu oporu nad wrogiem. Rujnowana przez raszystów infrastruktura Ukrainy, energetyczne zasoby tego kraju powodowała odcięcie m.in. dostaw energii elektrycznej do domów, a tym samym także możliwości korzystanie z komunikacji medialnej, cyfrowej. 

Jak zatem komunikować mieszkańcom zakres zbrodniczych działań agresora, utrwalać niszczące ludzkie życie skutki, a zarazem wzmacniać poczucie wiary w działania obronne własnej armii czy odzyskiwanie ogromnym kosztem ofiar ludzkich zajęte terytoria przez Rosjan? Służą temu dokumentacja filmowa, fotograficzna, relacje świadków, reporterów wojennych, wyniki postępowań krajowej prokuratury itp., ale także upowszechnianie dzielności tysięcy ludzkich istnień przez artystów plastyków, którzy także wyrażają poświęcanie przez ludność cywilną i woskową swojego życia dla ratowania ojczyzny.        

Znaczek pocztowy jest włączeniem się artystów w walkę z terrorystami środkami sztuki wizualnej "ku pokrzepieniu ludzkich serc". Niemalże każdy mieszkaniec Ukrainy walczy z raszystami na miarę własnych sił, możliwości, kompetencji, środków, myśli, mocą wiary i nadziei na odzyskanie wolności. 

Przypomnijmy sobie zatem te wydarzenia, które wzmacniają ową moc a zarazem budują wśród obywateli państw demokratycznych poczucie międzynarodowej solidarności z cierpiącym narodem. Znaczki pocztowe przekraczają granice i utrwalają pamięć o doświadczanym przez ofiary zbrodni ZŁU, z którym trzeba i można walczyć. 

Oto fenomenalne serie znaczków, kart pocztowych i okolicznościowych kopert: 

 I.     Wyspa Węży - 25.02.2022 roku - zaatakowana przez rosyjskie lotnictwo szturmowe i Flotę Czarnomorską (widoczny na znaczku okręt "Moskwa") stała się symbolem oporu i narodowej dumy Ukraińców, bowiem strzegący jej pogranicznicy nie poddali się, a  dosadnie skomentował postawione im ultimatum ich dowódca - Roman Hrybow mówiąc: "Rosyjski okręcie wojenny, idź w ch..”. Nie złożyli i nie poddali się. Na szczęście nie zginęli. Wywiezieni do Rosji jako jeńcy wojenni zostali wymienieni na jeńców rosyjskich, którzy zostali ujęci przez ukraińskie wojsko. 

Na projekt znaczka ogłoszono konkurs, a wygrał go krymski artysta Borys Hroch - przesiedlony do Lwowa po zajęciu Krymu przez Rosjan w 2014 roku. Na konkurs wpłynęło 500 projektów! Wydany znaczek został podpisany przez premiera Ukrainy Denysa Szmyhala i wystawiony na aukcję. 



II. Już po kilku dniach stawiania oporu ukraińscy rolnicy ukradli Rosjanom pancerny wóz bojowy i odciągnęli go z pola walki, by nie został wykorzystany do dalszego ataku. Bohaterstwo, dzielność, pomysłowość i spryt romskich rolników stało się zarazem kolejnym, jakże ważnym wydarzeniem wzmacniającym ducha oporu. To dzięki takim akcjom cywile, a nawet młodzież włączali się do walki z raszystowskimi dronami, helikopterami czy wozami pancernymi. 

Także i w tym przypadku ogłoszono konkurs na najlepszą ilustrację tego wydarzenia.  Wygrał poniższy znaczek z napisem: "Dobry wieczór, jesteśmy z Ukrainy!"



Wydawane przez Pocztę Ukrainy (Ukrposzta) znaczki wystawiane są na charytatywnych aukcjach, dzięki czemu zbierane są pieniądze na zakup karetek pogotowia ratunkowego i zakup sprzętu medycznego do ratowania rannych ludzi. 


III.            W dniu 29 sierpnia Ukraina obchodzi Dzień Pamięci Poległych Obrońców Ukrainy. Ukroposzta wydała znaczek ilustrujący Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, by uczcić żołnierzy i członków formacji ochotniczych, którzy oddali swoje życie w obronie ojczyzny. To także podziękowanie dla służby, która odpiera cyberataki oraz demaskuje i zatrzymuje na terenie kraju dywersantów, rosyjskich szpiegów i kolaborantów.


Pierwszy zbiór znaczków zawiera tytuł "Wierzymy w zbrojną siłę Ukrainy!" zaś drugi - "Chwała Siłom Obrony i Bezpieczeństwa Ukrainy!"

 

IV.      „Bojownicy ZŁA”  to znaczek ilustrujący pozyskanie przez siły zbrojne Ukrainy samolotów F-16. Wzmocnienie sił zbrojnych tego kraju jest konieczne, toteż zgoda Amerykanów na udostępnienie walczącym o wolność myśliwców odrzutowych F-16 wzmocniło sprawstwo w fazie odzyskiwania zajętych przez Rosjan terytoriów. Wyraźna jest symbolika tego znaczka, który przedstawia zniszczenie przez ukraińską flotę samolotów F-16 Kremla jako centrum imperium zła.   


V. "Uzbrojenie zwycięzców" - to znaczek oddający dysponowanie przez ukraińską armię nowoczesnym sprzetem wojskowym pozwalającym na obronę ludności cywilnej i odpieranie ataków wroga. 

  



VI .     „Pies imieniem ”Nabój” – to niezwykle piękna seria znaczków ilustrujących rolę wyszkolonych psów w ratowaniu  życia mieszkańców Ukrainy, których terytoria zostały zajęte w pierwszej fazie inwazji przez raszystowskie wojska, a następnie zaminowane, kiedy były przez nie opuszczane. Psy towarzyszą saperom wyszukując miny, ale także są zbierane do szpitali, w których leczone są dzieci ranione w wyniku terrorystycznych ataków na osiedla domowe. Pies „Nabój” jest obecny także w czasie pobytu w Ukrainie zagranicznych delegacji.




VII. „Banksy w Ukrainie” – powstało w tym kraju siedem murali Banksy’ego, toteż jeden z nich został uwieczniony na znaczku przedstawiającym małego judokę powalającego na ziemię dorosłego, wydawałoby się, że silniejszego zawodnika, jakim jest prawdopodobnie Putin. Ten znaczek niesie ważne przesłanie, że małe wcale nie jest bezsilne. Wystarczy technika, taktyka, umiejętności walki i hart ducha.

 

     


Kto wie, może za jakiś czas ktoś napisze rozprawę naukową na temat zwycięskiej wojny Ukrainy nad zbrodniczą Rosją z użyciem także filatelistycznej broni. Niech powstające serie znaczków pocztowych wróżą nieuchronne zwycięstwo nad raszystowskim terrorem. Jestem przekonany, że tak symboliczny język rodzimych artystów jest świadectwem niezłomnej woli walki w obronie własnej ojczyzny. Filatelistyczne kolekcje już awansowały do roli ogólnonarodowego morale, stając się potężną bronią całego narodu w walce z rosyjskim terrorem oraz dokumentując tragiczne doświadczenia wojny niezrozumiałej dla narodów żyjących w pokoju i dobrostanie.  

18 września 2023

Polskie harcerstwo gospodarzem Światowego Jamboree Skautowego w 2027 roku w Gdańsku, ale... borykające się z inflacją



Harcerze nie mieli szczęścia w czasie tegorocznych wakacji, bo licząca ponad pięćset osób delegacja ZHP na Światowy Zlot Skautów w Korei Południowej (Jamboree) musiała zwijać swoje namioty, by ewakuować się przed nadchodzącym tornado. W odróżnieniu od tych harcerzy ze szkół ponadpodstawowych, którzy z podręcznika "Historia i Teraźniejszość" dowiedzieli się, że nie ma żadnego zagrożenia klimatycznego dla Ziemi, doświadczyli na własne oczy negatywne skutki ocieplenia. 

 

Warto jednak ogłosić sukces polskiego ruchu harcerskiego, które po kilkudziesięciu latach przerwy będzie organizatorem Światowego Jamboree Skautowego w Gdańsku w 2027 roku. To jest znakomita okazja do pokazania odmienności i wyjątkowości polskiego harcerstwa na tle światowego skautingu. Mamy bogatą literaturę naukową i popularnonaukową, metodyczną i kulturową, której autorzy podzielili się swoim doświadczeniem badawczym, pedagogicznym, społeczno-wychowawczym i politycznym. 

 

Mam nadzieję, że tej rangi wydarzenie zwiększy zainteresowanie wartością harcowania, które jest szansą na zrównoważenie obciążeń szkolnych i cyberspołecznych młodych pokoleń. Podkreśla jego znaczenie Światowy Komitet Skautowy

Doświadczenie Jamboree ma na celu nie tylko podsycenie inspiracji, ale także umożliwienie znalezienia równowagi i priorytetowego traktowania zdrowia psychicznego. Świętujmy siłę młodych ludzi - prawdziwych iskier inspiracji, którzy działają na rzecz tego, w co wierzą i podejmują odwagę, aby stworzyć lepszy świat! 


Niestety, nie odbędą się w dn.23-24 września br. zapowiadane Targi Wydawnictw Harcerskich, gdyż  zarejestrowało się zbyt mało podmiotów/osób. Jak się okazuje, zaledwie 50 osób było zainteresowanych udziałem w tym wydarzeniu. Szkoda. Zapewne jest to wskaźnik głębokiego kryzysu socjalnego w naszym kraju, gdyż zżerająca dochody ludności inflacja, niezależnie od tego, co o niej mówi prezes NBP, sprawia, że wielu rodzin harcerskich najzwyczajniej nie stać na to, by przyjechać do Rzeszowa, spotkać się z wydawcami i zamówić/zakupić u nich interesujące ich książki.    


 

17 września 2023

Szkoła barbarzyńców?

 


Do zbiorowego tomu p. t. "Tyrania postępu", o którym wczoraj pisałem,  włączył się Profesor Aleksander Nalaskowski, co nie powinno wzbudzać czyjegokolwiek zdumienia. Od ponad roku jest już na wcześniejszej emeryturze, by nie zajmować się nauką, tylko cieszyć się życiem.  

W swoich felietonach czy  esejach powraca jednak do problemów edukacji, bo trudno jest wyzwolić się od komentowania rodzimej rzeczywistości. Tę zaś postrzega już przez inne "okulary" niż czynił to jako uczony UMK.

Już nie chce, nie musi angażować się w zmianę edukacyjną, nie musi publikować w punktowanych czasopismach, by uzbierać 4 sloty do ewaluacji. Teraz może komentować w odmiennej ideowo narracji politykę oświatową także obecnej formacji politycznej u władzy. 

W swoim artykule "Szkoła barbarzyńców" znakomicie posługuje się krytyką, choć jej ostrze skierowane jest na wybiórcze obiekty poznania. Pedagog słynął z tego, że czasami wyostrzał sądy o rzeczywistości edukacyjnej, by poruszyć czyjeś sumienie, postrzeganie świata, innych, samego siebie czy zachęcić do dostrzeżenia alternatywnych rozwiązań. 

Artykuł otwiera zdaniem, którym smaga także obecną formację kierującą państwem. Pisze bowiem o ośmioletnich rządach Zjednoczonej Prawicy: 

"Kolejną już dekadę przeżywamy Polskę jako swoistą tragifarsę. Bez wątpienia nagromadzenie zdarzeń, wypowiedzi, rozmaitych zachowań, akcji, manifestacji, lapsusów już dawno przekroczyło barierę krytyczną i mocno przesłoniło to, co rozsądne, normalne, niebudzące wątpliwości. Są takie obszary, w których bez opamiętania rozkwita radosna twórczość" (s.183).

W ocenie zdarzeń politycznych każdy Polak może mieć inne zdanie, a że każdy ma takowe, toteż trudno z nim polemizować. Zapewne różnilibyśmy się w ocenie kondycji polskiego stanu nauczycielskiego. Profesor podważa bowiem udział nauczycieli w strajku z 2019 roku nie dostrzegając, a raczej przemilczając, bo nie jest możliwe, by nie był tego świadom, skandalicznie niski poziom wynagrodzeń tych, którzy kształcą i wychowują młode pokolenia.

Niczym nie usprawiedliwia Go w tej krytyce,  jakże słusznego moim zdaniem nauczycielskiego buntu, fakt zniewalającego niekiedy niskiego poziomu u niektórych aktorów tego wydarzenia „(...)  znajomości języka ojczystego, panujących w nim reguł gramatycznych, a nierzadko ortograficznych (...)”, skoro wszyscy ponosimy za to odpowiedzialność wraz z rządzącymi. 

Niepotrzebnie zatem eksponuje incydentalne, a zapewne uzasadnione arogancją władzy, zachowania nielicznych, skoro kilka akapitów dalej pisze: 

"Wśród nauczycieli mamy bowiem zarówno osoby głęboko wierzące, jak i ateistów, bywają pedagodzy innych wyznań niż powszechny katolicyzm, bywają osoby samotne i pozostające w związku małżeńskim, pary żyjące w konkubinacie, osoby w separacji i rozwiedzione. Są nauczyciele bezdzietni i tacy, którzy wychowują całą gromadkę swoich dzieci, osoby szczęśliwe i nieszczęśliwe. W ponad półmilionowej rzeszy nauczycieli znajdziemy przedstawicieli niemal każdej z możliwych grup. Czy można o nich myśleć i mówić jako o grupie jednorodnej, której członkowie bez względu na ich losy życiowe w sposób identyczny wykonują swoją pracę?"

Profesor  formułuje w swoim artykule sądy ideologicznie poprawne, by zaprzeczyć ich znaczeniu, kiedy powraca do naukowej diagnozy.  Nie zajmuję się w tej recenzji Jego polemiką z krytykami podręcznika szkolnego HiT autorstwa Wojciecha Roszkowskiego, bo nie jest to zadanie dla pedagoga, tylko dla historyka i dydaktyka historii. Nie jestem historykiem, podobnie jak A. Nalaskowski, więc pozostawiam tę kwestię ekspertom. Wolę profesjonalizm od potocznych sporów.

Całość tekstu wieńczy refleksja Autora na temat "nowej barbarii". Jak przystało na przedstawiciela nauk społecznych, wieńczy ją typowe dla odchodzącego pokolenia narzekanie nie tylko na młode pokolenie, ale także na polityków wszystkich formacji:

"Nowa Barbaria zajmuje dzisiaj sporo poselskich foteli, senatorskich lóż i dyrektorskich gabinetów. Jest wszechobecna w redakcjach studiach telewizyjnych, dobrze umoszczona i utytułowana na uczelniach, wśród artystów, duchownych i celebrytów. Omija tylko domy starców, hospicja i jadłodajnie Caritasu" (s.205).

Ma rację. Jednak ostatnie zdanie nie jest zgodne z faktami. Wiemy bowiem, kto okradał kilka lat temu Caritas, w których hospicjach znęcano się nad osobami terminalnie chorymi i gdzie poniżano ich godność. Co do pozostałej Barbarii... ma rację. Zalewa nasze życie społeczne, kulturowe, polityczne, oświatowe i gospodarcze. Ryba psuje się od góry, od wewnątrz i od dołu. Co gorsza, śmierdzi od lat.