Nie jestem w stanie przybliżyć wszystkich
wystąpień na XXXIV Forum Pedagogicznym we Wrocławiu, ale przywołam jeszcze
jedno, które wywołało wiele refleksji i emocji, bowiem prof. Mirosława
Nowak-Dziemianowicz zawsze referuje z dynamiką przekazu. W ten sposób wyraża osobiste zaangażowanie w referowany problem oraz potrzebę poruszenia nim także słuchaczy. Nawet nie chodzi o
to, by wszystko akceptować czy w pełni zgadzać się z prezentowanymi tezami. Nie ulega bowiem wątpliwości, że są one pochodną wyostrzonego krytycznie
spojrzenia na naukę, szkolnictwo wyższe czy politykę oświatową, następstwem wglądu w stan rozwoju rodzimej pedagogiki akademickiej.
Udostępniony mi przez Profesorkę
tekst wystąpienia powinien być opublikowany w periodyku Polskiego Towarzystwa
Pedagogicznego lub Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, by trafił do właściwego
adresata. Poruszająca wszystkich krytyka, nie pozwala na jej przemilczenie,
pominięcie czy zlekceważenie. Mamy bowiem do czynienia z „jakże piękną
katastrofą” z udziałem także rodzimej pedagogiki, co wcale nie oznacza, że tylko z
jej winy, przyzwoleniem czy samoświadomością. W tle wypowiedzi dolnośląskiej
pedagożki można było odnaleźć przywoływane przez nią poglądy na zmianę
społeczną: F. Fukuyamy, Z. Baumana, A. Giddensa, J-C. Kaufmanna, U. Becka,
W. Burszty, P. Sztompki czy M.J. Szymańskiego.
M. Nowak-Dziemianowicz-Bąk uderzyła w
stół, a teraz niech odzywają się przysłowiowe nożyce. Przywołam w tym miejscu kilka kwestii, które znalazły w jej wypowiedzi szerokie uzasadnienie:
1.Zdecydowany prymat wiedzy
normatywnej ( odpowiadającej na pytanie o to, jaki powinien być świat) nad
wiedzą deskryptywną (będącą opisem tego, jaki świat, jego poszczególne obszary
, jest) , praktyczno- moralną, odpowiadającą na pytanie o to, dlaczego w naszym
społecznym świecie zachodzą takie a nie inne procesy, jakie są ich
uzasadnienia, jakie przyświecają im wartości oraz wiedzy krytycznej,
demaskującej jawne ukryte praktyki władzy w dyskursie społecznym i
nad dyskursem społecznym czyli obnażającej mechanizmy i źródła doświadczanych
dzisiaj przez ludzi opresji i cierpienia.
2. Ucieczka pedagogiki i pedagogów-
badaczy od problemów związanych z teraźniejszością, z edukacją tu i teraz, ze
szkołą jako instytucja edukacyjną ( w to miejsce mamy do czynienia w naukach
społecznych- nie tylko w pedagogice z zamykaniem się w szczegółowych , często
odległych od rzeczywistych problemów zagadnieniach)
3. Kryzys podstaw teoretycznych i
języka dyscypliny- to konsekwencja tego zamknięcia się we własnych,
szczegółowych obszarach problemowych. Skutkuje to potrzebą ciągłego
definiowania pojęć tak podstawowych dla naszej dyscypliny jak edukacja,
wychowanie, socjalizacja ( i wielu innych) w miejsce tworzenia i rozwijania
nowych, potrzebnych do opisu i rozumienia zmieniającej się rzeczywistości
społecznej problemów.
4. Uleganie modom- przenoszenie z
innych dyscyplin modnych trendów i pojęć. Przykładem może być pedagogika
pozytywna, która na wzór psychologii pozytywnej ( odwołującej się do tych
zasobów jednostki, które pomagają jej lub w ogóle pozwalają na osiągnięcie
szczęścia) stawia pytania …no właśnie o co? Jak być szczęśliwym? Jak
osiągnąć dobrostan? Czy dyscyplina naukowa może być przymiotnikowa_ pozytywna
albo negatywna? Kiedy jest nie pozytywna czyli negatywna? Wtedy, kiedy opisuje
opresje, cierpienie, wykluczenie, marginalizację, prowadzącą do doświadczenia
pogardy odmowę uznania? Czy pedagogika, żeby być „ pozytywna” ma przestać
dostrzegać te zjawiska, bo wtedy będzie „ negatywna”?
5. Zerwanie więzi tworzących naukową
wspólnotę, opartych na wspólnym dociekaniu jakiejś wersji prawdy o świecie (
będącej jednym z elementów etosu Uniwersytetu) i zastąpienie jej dążeniem do
spełnienia biurokratycznych kryteriów władzy (obowiązek
opublikowania czterech „ slotów”).