18 czerwca 2022

Ranking samonapędzającej się w szkolnictwie selekcji strukturalnej

 


Przyznam szczerze, że od lat nie emocjonują mnie wyniki rankingów szkół ponadpodstawowych. Właśnie upowszechniono kolejny kicz rzekomej jakości (wy-)kształcenia w szkołach średnich, który został wytworzony (...) w oparciu o wyniki egzaminów maturalnych z poszczególnych przedmiotów na poziomie podstawowym oraz rozszerzonym. Dodatkowym kryterium branym pod uwagę, były wyniki z ogólnopolskich olimpiad przedmiotowych oraz wskaźniki Edukacyjnej Wartości Dodanej (EWD) z lat 2019-2021.

Wystarczy bowiem skonfrontować próg punktowy przyjęć do szkół najwyżej ulokowanych w rankingu, ale biorąc pod uwagę dane sprzed rozpoczęcia przez uczniów edukacji w tych szkołach, by przekonać się, że mamy do czynienia z samonapędzającym się procesem selekcji strukturalnej. Skoro szkoły z górnej strefy ponadpodstawowych zwycięzców przyjmowały absolwentów gimnazjów/szkół podstawowych z najwyższą punktacją (po przeliczeniu wyników ich końcowego egzaminu), to trudno spodziewać się po cyklu ich uczenia się w tych placówkach, że osiągną najsłabsze wyniki maturalne.

 Ranking nie jest wskaźnikiem najlepszych szkół. Warto zadać sobie pytanie, co rozumiemy przez najlepszą szkołę? Jeśli najlepszą szkołą jest ta, która ma największą liczbę olimpijczyków i laureatów konkursów przedmiotowych, to w istocie ranking jest tylko dla tych szkół, w których jest największy odsetek uczniów wybitnie zdolnych. 

Tak jak pieniądz robi pieniądz, także wysokie wyniki na świadectwie ukończenia szkoły podstawowej (wcześniej - gimnazjum) robią wysokie wyniki na maturze. Ilu Polaków miało w ubiegłym roku na koncie 4,5 mln złotych, żeby mogło kupić obligacje skarbu państwa? O pospolitej patologii w polskim systemie szkolnym piszę w książce "Kultura rywalizacji i współpracy w szkole" (Warszawa, 2022). Jeśli ktokolwiek jeszcze sądzi, że osiągnięcia uczniów są wynikiem pracy z nimi tylko ich nauczycieli, to się myli. 

Owszem, część nauczycieli z wielkim zaangażowaniem oddaje się swojej pracy dydaktycznej z młodzieżą. Niestety, są też i tacy, którzy wiedzą, że im mniej się wysilają, tym większe koszty będą musieli ponieść rodzice ambitnych dzieci, uczniów z aspiracjami.  Mamy zatem w szkolnictwie nie tylko samonapędzający się procesestrukturalnej selekcji, ale i samoutrwalająca się reprodukcja wygodnictwa części nauczycieli. Czy się stoi, czy się leży, sukces ich uczniów im się należy.      

 

17 czerwca 2022

Wyniki ewaluacji dyscyplin naukowych dostępne są tylko niektórym




W serwisie Ministerstwa Edukacji i Nauki czytamy: 

Kwestie związane z ewaluacją są kluczowe w całym systemie szkolnictwa wyższego i nauki. Jakie są założenia nowego modelu oceny jakości działalności naukowej?

  • Ewaluację przeprowadza się w ramach dyscyplin uprawianych w danym podmiocie.
  • Przy ocenie bierze się pod uwagę indywidualne osiągnięcia pracowników reprezentujących daną dyscyplinę.
  • Poszczególnym dyscyplinom przyznawane będą kategorie naukowe: A+, A, B+, B albo C.
  • Od uzyskanej oceny zależą uprawnienia do prowadzenia studiów, szkół doktorskich, nadawania stopni i tytułów. A także kwota subwencji, czyli środków finansowych, które jednostki naukowe otrzymują z budżetu państwa.

Wprowadzenie limitu osiągnięć zgłaszanych do oceny przez pracowników naukowych spowoduje to, że na ocenę dyscypliny będzie miała wpływ działalność wszystkich pracowników naukowo-dydaktycznych. O poziomie nauki nie będą mogły decydować tzw. "lokomotywy punktowe", a więc publikacje niewielkiego odsetka uczonych tworzących dorobek w danej dyscyplinie. Postanowiono zmoblizować w ten sposób pozostałych nauczycieli akademickich, którzy dotychczas publikowali niewiele lub wcale, skoro z analiz scjentometrystów wynikało, że ok. 20% pracowników naukowych nie miało publikacji przez 4 lata w okresie obejmującym poprzednią ewaluację. 

Od przyznajej kategorii naukowej będą zależeć uprawnienia do prowadzenia studiów, szkół doktorskich, nadawania stopni i tytułów, a także kwota subwencji. Pierwsza ewaluacja jakości działalności naukowej wg nowych zasad miała zostać przeprowadzona w 2021 roku, ale na jej wyniki trzeba czekać.  

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek obiecywał, że do połowy czerwca 2022 roku środowiska akademickie poznają wyniki ewaluacji dyscyplin naukowych. Tak się jednak nie stanie. Komisja Ewaluacji Nauki została zobowiązana do podjęcia uchwały w sprawie proponowanych kategorii naukowych  w terminie do 15 czerwca 2022 roku. Ostatecznym terminem, w którym minister wyda decyzje w sprawie przyznania kategorii naukowej dyscyplinom upływa 31 lipca br. Upublicznienie wyników ewaluacji nastąpi zatem wówczas, kiedy nauczyciele akademiccy będą na urlopach.

Tylko w okresie przerwy wakacyjnej akademicy mogą odpocząć od codziennej pracy dydaktycznej i organizacyjnej, bo przecież nie od aktywności naukowo-badawczej. Każdy, kto poważnie, odpowiedzialnie i z pasją traktuje naukę nie wyszukuje okazji czy możliwości, by od niej odpocząć, gdyż żyje nią z nadzieją na upowszechnienie uzyskanych wyników.        

Niestety, dla większości uczonych z jednostek akademickich brak w czerwcu wiedzy na temat tego, jaki będzie status akademicki reprezentowanej przez nich dyscypliny naukowej w nowym roku akademickim, budzi niepokój, frustrację. Nie wiadomo bowiem, czy zatrudniająca ich jednostka akademicka czy naukowo-badawcza zachowa lub uzyska co najmniej kategorię B+, by móc prowadzić kształcenie doktorantów i postępowania na stopnie naukowe. 

Po raz kolejny okazuje się, że dla sprawujących nadzór nad szkolnictwem wyższym i nauką nie ma to znaczenia, co sądzą, czego oczekują i czym się niepokoją uczeni. Ewaluacja nauki już za rządów PO i PSL straciła swoją wiarygodność, więc w gruncie rzeczy nie ma to dla mnie znaczenia i nie uruchamia we mnie żadnych emocji. Doskonale wiemy, że nie od rzeczywistych osiągnięć zależy to, jakie środki finansowe uzyskują naukowcy na swoje badania. 




Minister podróżuje do niektórych uczelni, by w ramach kampanii przedwyborczej poinformować władze o wynikach ewaluacji. Mógłby je ogłosić publicznie, ale...  nie, nie, nie. To nie byłby ten sam efekt. W końcu to minister daje i odbiera.


Przypominam MEiN, że należy zmienić ustawę o Narodowym Centrum Nauki, skoro ewaluacji poddawane są dyscypliny naukowe a nie jednostki akademickie czy względnie "jednorodne" grupy dyscyplin. Jeśli sprawującym władzę zależy na tym, żeby rozwijały się adekwatnie do własnych paradygmatów badawczych poszczególne dyscypliny naukowe, to trzeba wprowadzić w NCN odrębne panele dla dyscyplin. Wówczas aplikujący o środki finansowe na badania będą mogli realnie konkurować ze sobą w porównywalnym środowisku naukowym.

16 czerwca 2022

Piąta edycja programu "Zdolny uczeń - świetny student"




Dla ambitnych uczniów szkół ponadpodstawowych, dla młodzieży z pasją poznawczą Uniwersytet Łódzki uruchomił w 2017 roku program pod nazwą: Zdolny uczeń - świetny student.  Istotą tej oferty jest umożliwienie uczniom wybrania uczonego spośród deklarujących gotowość włączenia ich do współpracy naukowo-badawczej, by mogli doświadczyć przygody z nauką. Naukowcy z każdego wydziału mogli deklarować gotowość przyjęcia do swoich zespołów czy projektów badawczych ucznia szkoły średniej. 



Na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ zadeklarowało taką gotowość kilku naukowców, jednak to uczniowie wybierają, a zatem bywa tak, że nie wszyscy są przez nich angażowani. W bieżącym roku akademickim młodzież zgłosiła gotowość współpracy z  naukowcami z pedagogiki i psychologii. Program cieszy się dużym powodzeniem. Każdy z gotowych do współpracy uczonych mógł przyjąć maksymalnie 3 uczniów, jeśłi chciał, żeby władze rektorskie honorowały to redukcją godzin z obciążeń dydaktycznych. Ja przyjąłem 4 uczniów, jednego z liceum ogólnokształcącego i trzy uczennice z zespołu szkół ponadpodstawowych.      

Uruchomiłem specjalnie dla nich dwa projekty badawcze, kierując się ich zainteresowaniami poznawczymi. Jeden z nich, a dotyczący harcerstwa, został już zakończony, zaś uczeń VIII Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi Minoo Bohatkiewicz miał możliwość przedstawienia wyników badań.  Opublikujemy je w lipcu br. w "Studiach z Teorii Wychowania", by każdy zainteresowany miał do nich dostęp. 

 


Podsumowanie tegorocznej edycji prowadził prorektor UŁ dr hab. Robert Zakrzewski, prof. UŁ. 

Problematyka zespołów badawczych była fascynująca także dla mnie, bowiem mogłem przy tej okazji posłuchać sprawozdań uczniów z Wydziału Filozoficzno-Historycznego, Wydziału Filologicznego, Wydziału Prawa i Administracji oraz Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych. Oto tematy badawcze: 

Wydział Filozoficzno-Historyczny UŁ 

− Jerzy Mikołaczyk, uczeń XXVI LO im. K.K. Baczyńskiego w Łodzi, temat prezentacji: Jak oczernić władzę, czyli dwór bizantyński według Prokopiusza z Cezarei, opiekun merytoryczny: dr hab. Kirił Marinow, prof. UŁ  

− Jakub Żakiet, uczeń XII LO im. Stanisława Wyspiańskiego w Łodzi, temat prezentacji: Starania Kazimierza Jagiellończyka o osadzenie synów na tronach Czech i Węgier, opiekun merytoryczny: dr hab. Tadeusz Grabarczyk, prof. UŁ 

− Eryk Wałowski, uczeń I Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Łodzi, temat prezentacji: Zderzenie ducha i materii. Marcin Luter a sztuka, opiekun merytoryczny: dr Małgorzata Karkocha.


− Juliusz Ciepłota, uczeń VIII LO im. Adama Asnyka w Łodzi, temat prezentacji: Echa sporów religijnych w twórczości niderlandzkiego malarza Pietera Bruegela Starszego, opiekun merytoryczny: dr Małgorzata Karkocha 

− Amelia Malinowska, uczennica VIII LO im. Adama Asnyka w Łodzi, temat prezentacji: W cieniu gilotyny. Proces i egzekucja Marii Antoniny (1793) w świetle doniesień „Gazety Warszawskiej”, opiekun merytoryczny: dr Małgorzata Karkocha 

− Julia Chuchler, uczennica VIII LO im. Adama Asnyka w Łodzi, temat prezentacji: Igłą malowane. Wielka rewolucja modowa 1900 - 1950, opiekun merytoryczny: dr Ewelina Maria Kostrzewska 


− Dorota Kaczorowska, uczennica Publicznego Liceum Ogólnokształcące UŁ im. Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w Łodzi, temat prezentacji: Uchodźcy z  Hiszpanii we francuskich obozach internowania na przełomie lat 30. i 40. XX wieku, opiekun merytoryczny: dr Bartosz Kaczorowski 

− Julia Gonera i Wiktoria Walendziak, uczennice Zespołu Szkół nr 1 w Wieluniu, temat prezentacji: Efekty specjalne w kinematografii, opiekun merytoryczny:
dr Joanna Orzeł 


− Wiktoria Kukuć, uczennica XLII Liceum Ogólnokształcące im. Ireny Sendlerowej w Łodzi, temat prezentacji: W obronie rzeczy: maszyna do szycia z historią/historia maszyny do szycia, opiekun merytoryczny: dr Anna Brzezińska 

Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ 

− Minoo Bohatkiewicz z VIII LO im. Adama Asnyka w Łodzi, temat prezentacji: Co młodemu człowiekowi może dać harcerstwo?  − opiekun naukowy  prof. dr hab. Bogusław Śliwerski 


Wydział Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ 

− Sandra Jaksoń, uczennica II Liceum Ogólnokształcącego im. G. Narutowicza w Łodzi, temat prezentacji: Wpływ kultury i historii na mangę i anime, opiekun merytoryczny - dr hab. Karol Żakowski, prof. UŁ 

− Szymon Szyndlauer, uczeń I Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Wielkiego w Zduńskiej Woli, temat prezentacji: Wpływ kolektywizmu na społeczeństwo Japonii; opiekun merytoryczny: dr hab. Karol Żakowski, prof. UŁ 

− Kacper Woźnicki, uczeń XLII LO im. Ireny Sendlerowej w Łodzi, temat prezentacji: Przykłady kontratypów w Statutach Kazimierza Wielkiego, opiekun merytoryczny: dr Marcin Głuszak 

Wydział Zarządzania UŁ 

− Jakub Król, uczeń I LO im. Gen. J. H. Dąbrowskiego w Kutnie, temat prezentacji: Analiza strategicznych założeń działalności przedsiębiorstwa z wykorzystaniem koncepcji modelu biznesowego Bissnes Model Canvas, opiekun merytoryczny: dr hab. inż. Marek Matejun, prof. UŁ  


Wydział Filologiczny UŁ 

− Michał Orzechowski, uczeń Publicznego Liceum Ogólnokształcącego UŁ im. Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata w Łodzi, temat prezentacji: Dramat spotkania, dramat przejścia na podstawie wierszy, opiekun merytoryczny: dr Monika Urbańska 


− Oskar Śmiechowicz, uczeń XXXIV Liceum Ogólnokształcącego im Krzysztofa Kieślowskiego w Łodzi, temat prezentacji: Rosyjscy sportowcy a wojna na Ukrainie. Analiza mediów społecznościowych, opiekun merytoryczny: dr hab. Michał Kobierecki, prof. UŁ 

Wydział Ekonomiczno-Socjologiczny UŁ 

− Martyna Gromczyk, uczennica XXIV LO im. Gen. J. H. Dąbrowskiego w Kutnie oraz Jakub Surowiński, uczeń XLII LO im. Ireny Sendlerowej w Łodzi; temat prezentacji: Ludzkość na progu katastrofy. Społeczny, polityczny i gospodarczy kontekst zmian klimatycznych i innych zagrożeń ekologicznych, opiekun merytoryczny: mgr Bartłomiej Przybylski 

− Przemysław Tasarz, uczeń Zespołu Szkół Elektroniczno-Informatycznych im. Jana Szczepanika w Łodzi, temat prezentacji: Dychotomiczna natura srebra - perspektywy inwestycyjne rynku, opiekun merytoryczny: dr Marcin Złoty 

− Bartłomiej Śniarowski, uczeń Zespołu Szkół Elektroniczno-Informatycznych im. Jana Szczepanika w Łodzi, temat prezentacji: Zmienność różnych grup aktywów inwestycyjnych na skutek wystąpienia paniki wywołanej pandemią Covid 19, opiekun merytoryczny: dr Marcin Złoty 

− Aleksander Woicki, uczeń I LO im. J. Dąbrowskiego w Tomaszowie Mazowieckim, temat  prezentacji: Corporatocracy - czy korporacje międzynarodowe rządzą światem? opiekun merytoryczny: dr Klaudia Zielińska-Lont. 

 

15 czerwca 2022

Zmarł profesor pedagogiki społecznej Mikołaj Winiarski


Odchodzą profesorowie, których rozprawy naukowe były kluczowe dla dotychczasowych pokoleń. Niewątpliwie w pedagogice społecznej, w tym pedagogice opiekuńczo-wychowawczej, monografie autorskie i współautorskie zatrudnionego w ostatnich latach na emeryturze profesora Akademii Nauk Społecznych w Łodzi
dr. hab. Mikołaja Winiarskiego, należą do ważnych teoretycznie i aktualnych także w praktyce wsparcia społecznego osób wykluczonych czy zagrożonych wykluczeniem społecznym.  

Zupełnie zrozumiała była dla nas mniejsza aktywność zmarłego uczonego ze względu na wiek, natomiast z ogromnym szacunkiem i uznaniem Jego wkładu w rozwój tak ważnej dyscypliny nauk pedagogicznych, który jest niepodważalny, zalecam jego publikacje studentom mojej uczelni. Cieszyła mnie Jego obecność w praktyce eksperckiej jako członka rad naukowych w redakcjach czasopism z pedagogiki społecznej, ale i familiologii. Znakomicie bowiem łączył w swoich badaniach i studiach myśli prekursorów tej nauki (Heleny Radlińskiej, Aleksandra Kamińskiego, Ryszarda Wroczyńskiego, Edmunda Trempały, Stanisława Kawuli) rolę środowiska rodzinnego w rozwoju społeczno-moralnym jednostek oraz ich szans na realizację własnych aspiracji edukacyjnych.

Znakomicie się stało, że Akademia Nauk Społecznych w Łodzi udostępniła monografię Mikołaja Winiarskiego pt. W kręgu pedagogiki społecznej. Studia-szkice-refleksje (2017), o której wieloletni współpracownik, prof. Wiesław Theiss napisał, że wprowadza czytelników w obszary naukowo i społecznie ważne i wymagające dla pedagogiki społecznej, odsłania nam 

(...) gąszcz idei i koncepcji, których punkty graniczne wyznaczają – z jednej strony – idee modernizmu społecznego przełomu XIX i XX w., a z drugiej – dzisiejsze progresywne projekty czasu płynnej ponowoczesności. (...) Przedstawiana publikacja jest – śmiało można to powiedzieć – swego rodzaju summą, wynikiem wieloletnich doświadczeń, systematycznej, dociekliwej i konsekwentnej pracy. Mikołaj Winiarski najlepiej wie, ile w tej działalności było sukcesów, a  ile porażek, pozytywnych rozstrzygnięć i  nietrafnych decyzji, ile optymistycznych planów i niespełnionych realizacji („Pedagogika Społeczna” 2017 nr 4, s. 10)

Mikołaj Winiarski jest autorem licznych artykułów, ale najłatwiej jest dotrzeć w bibliotekach do jego rozpraw autorskich i współautorskich, których przesłanki pedagogiczne i metodologiczne mogą być dalej inspiracją dla kolejnych badaczy. Cytowany był bowiem zarówno przez psychologów wychowawczych, jak i socjologów wychowania. Są to m.in.:  

Szkoła środowiskowa: założenia teoretyczne, wyniki sondażu diagnostycznego (Współautorstwo z Aliną Janowską, Jerzym Wołczykiem, 1973), 


Problemy wychowania w osiedlu mieszkaniowym: studium z pedagogiki społecznej
 (1974), 

Wychowanie integralne a szkoła środowiskowa (1975), 

Organizacja czasu wolnego dzieci i młodzieży w  rejonie zamieszkania (1979), 

Szkoła środowiskowa na wsi (współautorka: Genowefa Pańtak, 1982) 

Współdziałanie szkoły i środowiska: aspekt socjopedagogiczny (1992), 

Rodzina, szkoła, środowisko lokalne: problemy edukacji środowiskowej (2000). 

    Warto zauważyć w podejmowanych przez Mikołaja Winiarskiego badaniach jakże znaczącą właśnie w XXI  wieku konieczność tworzenia nowych relacji między środowiskiem rodzinnym dzieci i młodzieży a szkolnictwem, tylko nie w takiej wersji, jaką narzuca obecny minister edukacji. Dzięki książkom zmarłego pedagoga społecznego lepiej zrozumiemy błędność polityki oświatowej nie tylko obecnej władzy. Jak pisze w swojej ostaniej rozprawie M. Winiarski: 

Szkole przypada szczególna rola w procesie edukacji środowiskowej z wielu względów. Przede wszystkim z uwagi na jej zakorzenienie w środowisku lokalnym, a często i okolicznym, jej bogate doświadczenia w dziedzinie pracy środowiskowej, współpracy z podmiotami środowiskowymi (grupami społecznymi, organizacjami i stowarzyszeniami, placówkami i instytucjami), a także i z tego powodu, że jest ona sama znaczącym środowiskiem społeczno-wychowawczym. 

Szkoła z natury swej wpisuje się i wrasta w pejzaż lokalnego (czasami i okolicznego) środowiska społeczno-kulturowego, stając się jego naturalnym elementem, a przez to instytucją szczególnie bliską społeczności miejscowej. Słowem działa na jej rzecz, mniej lub bardziej widocznie, wykraczając poza ramy powinności dydaktycznych (s. 323)

 

14 czerwca 2022

Lekcje religii "na szóstkę"?

 


(źródło: Fb) 


Chciałbym, żeby każda lekcja była "na szóstkę", mając na uwadze jej jakość, atrakcyjność, komunikatywność dla uczniów. Dziś przywołam krytyczną ocenę uczniów, którzy w jednym z liceów ogólnokształcących zdecydowali się na udział w lekcjach religii.   

Już po pierwszych tygodniach roku szkolnego okazało się, że nieliczna klasa, która powstała spośród uczniów kilku oddziałów pierwszego rocznika, stała się przestrzenią pozoru, hipokryzji, a więc pseudowychowania i pseudonauczania. Okazało się, że ksiądz przydzielony do prowadzenia lekcji ma jakieś poważne problemy z samym sobą, z własnym poczuciem sensu życia. 

Nie było lekcji, żeby nie straszył młodzieży nadchodzącą katastrofą, śmiercią, piekłem. Ustawicznie opowiadał o tym, jak to ma już przygotowaną kwaterę na cmentarzu, a w szafie przygotowane jest ubranie, by rodzina nie miała z tym kłopotu. 

Młodzież szybko wyczuła, że nie jest on przygotowany dydaktycznie, kompetencyjnie, by zainteresować ją problematyką religijną. Część uczniów nie ukrywała, że uczęszcza na tę lekcję, bo dzięki otrzymaniu szóstki będzie miała podwyższoną końcową średnią ocen. 

Katecheta zawarł bowiem z uczniami niepisany kontrakt. Kto nie będzie miał ani jednej nieobecności, to otrzyma szóstkę. Może w czasie dwóch godzin lekcyjnych robić to, co chce: grać w sieci, rozmawiać, czytać, odrabiać inne lekcje, spożywać posiłki, byle w klasie było względnie cicho, a on miał odnotowaną frekwencję. 

„Religia na szóstkę” szybko przekształciła się w antyedukację. Uczniowie już wiedzą, bo zostali do tego wćwiczeni, że można ich skorumpować najwyższą oceną na świadectwie. Ksiądz ma korzyść, bo otrzymuje comiesięczną pensję, a jego przełożeni mogą podziwiać utrzymywanie na froncie wojny ideologicznej klasowej wyspy oporu przeciwko świeckiej ofensywie.  

Przypomniał mi się pogląd profesora socjologii Wojciecha Świątkiewicza z Uniwersytetu Śląskiego, którym podzielił się w jednej ze swoich rozpraw: 

Zagrożeniem dla polskiej religijności nie jest dzisiaj ateizm, nietolerancja czy fanatyzm, ale indyferentyzm jako globalna postawa życiowa, szukająca legitymizacji w ponowoczesności ubranej w postsocjalistyczny kostium. Sprzyja jej zabieganie o troski życia codziennego, a także to, że wraz z laicyzmem i pragmatyzmem staje się stopniowo nieoficjalną ideologią państwa. Rozdzielenie Kościoła od państwa w sferze politycznej rozszerza się na rozdzielenie religii i społeczeństwa.              

Ta diagnoza powinna być poszerzona o jeszcze jeden czynnik, który wpływa na niszczenie polskiej religijności. Na nic zdają się raporty z badań socjologów religii, którzy stwierdzają, że mamy do czynienia z metamorfozą, osłabieniem pozycji Kościoła i religijności we współczesnym świecie na skutek procesów sekularyzacyjnych w pluralistycznych społeczeństwach. W Polsce przyczynia się do tego także pseudodydaktyczna i antywychowawcza aktywność niektórych katechetów-nauczycieli religii w szkołach publicznych.  

Jak trafnie pisze ks. prof. Janusz MariańskiO ile sekularyzację należy rozumieć jako proces społeczny, w którym religia w warunkach modernizujących się czy zmodernizowanych społeczeństw traci na znaczeniu, to sekularność oznacza już taki stan społeczeństwa, w którym religia nie ma już znaczenia społecznego. Sekularyzm zaś jest postacią ideologiczną, która domaga się wykluczenia wpływu religii we wszystkich sferach ludzkiego życia.

Otóż lekcje religii na tak rozumianą i konstruowaną szóstkę są faktem antyspołecznym.   

 


13 czerwca 2022

SCHOLE NEGOTIUM

 

 

Nie miałem wątpliwości, jaka będzie polityka prawicowego rządu także wobec kwestii resocjalizacji m.in. "występnych" dzieci, gdyż mieliśmy już jej pierwszą fazę w latach 2006-2007.  Jednak - jak pośrednio przyznano się do tego w uzasadnieniu do obecnego projektu: Potrzebę uchwalenia nowej ustawy regulującej problematykę nieletnich dostrzeżono już kilkanaście lat temu. Przygotowane dotychczas projekty z różnych względów nie doprowadziły jednak do pomyślnego zakończenia procesu legislacyjnego. 

Po unicestwieniu przyjętej wówczas ustawy wyciągnięto materiały z szuflad i doprecyzowano ją tak, by "zabolała". Generalnie, zasada tej władzy polega na tym, by dopiec wszelkim poprzednikom, by mieli o czym mówić, z czym się nie zgadzać, przeciwko czemu protestować, a tymczasem w kraju zapomni się o wielu patologiach z udziałem partii władzy i jej środowisk. 

Nie o zmianę w resocjalizacji tu przecież chodzi, tylko o wywołanie kolejnej burzy, by przesuwać kolejne granice możliwej polityki deformacji, dehumanizacji, by skuteczniej zarządzać społeczeństwem. Politykę sterowania/manipulowania społeczeństwem wdrażała już Platforma Obywatelska wraz z postsocjalistycznym koalicjantem (PSL), więc zarządzanie przez PR już się sprawdziło, a teraz trzeba je tylko podporządkować innym celom.  

Kogo w społeczeństwie polskim obchodzi los dzieci i młodzieży, których postawy, zachowania zostały wyzwolone przez zdeprawowanych dorosłych, także wykonujących zawody przemocowe, polityczne, we wszystkich zawodach władztwa wykonawczego, ustawodawczego, a nawet sądowego i medialnego, bo mających poczucie bezkarności? Tymczasem akt resocjalizacji ukierunkowany jest na ich ofiary, o czym jest mowa w preambule do projektu ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. 

W procesie socjalizacji dzieci i młodzieży niewiele się jednak zmieniło. Nadal ważne są m.in. aktywnośc własna, obserwacja zachowań dorosłych (rodziców, opiekunów, nauczycieli, wychowawców, instruktorów, księży-katechetów, mediów itp.), nabywanie wiedzy, osobiste przeżycia, doświadczenia, poczucie własnej wartości i sprawczości oraz środowiskowe warunki codziennego życia. Czyżby nie mieli tej wiedzy autorzy kolejnych ustaw? 

Umacnianie poczucia odpowiedzialności rodzin za przygotowane dzieci do życia we wspólnocie, jako indywidualnie ukształtowanej jednostki oraz za wychowanie nieletnich na osoby świadome swych obowiązków rodzinnych i obywatelskich jest wspólnym dobrem całego społeczeństwa. W dążeniu do wzmacniania świadomości odpowiedzialności za własne czyny, przeciwdziałania demoralizacji nieletnich i dopuszczaniu się przez nich czynów karalnych oraz stwarzania warunków powrotu do normalnego życia nieletnim, którzy popadli w konflikt z prawem bądź z zasadami współżycia społecznego, stanowi się, co następuje.    

To prawda, że od uchwalonej w 1982 roku ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich upłynęło już 40 lat, a zatem zaszły istotne zmiany w rzeczywistości społecznej, które są także jedną z przyczyn niedopuszczalnych społecznie zachowań najmłodszych członków społeczeństwa. O ile dotychczas różne podmioty, instytucje są zobowiązane do podejmowania adekwatnych działań, w zależności od popełnionego przez nieletnich wykroczenia czy przestępstwa, to teraz zamierza się nadać im charakter koniecznego działania w ramach kompleksowego "systemu". 

Jest to efekt polityki nasilania nie tylko centralistycznego zarządzania państwem i społeczeństwem, ale także coraz szerszego i głębszego interweniowania służb państwowych w codzienne praktyki życia z punktu widzenia interesów partii władzy. Nie ma to nic wspólnego z przywołaną w preambule do projektowanej ustawy zasady pomocniczości państwa, gdyż jego władze mają nadzorować i karać dla rzekomego dobra osób nieletnich. Proces resocjalizacji został w tej ustawie rozszerzony o wychowanie, skoro przyjęto jego rozumienie (...) jako teoretyczne i praktyczne oddziaływania wychowawcze wobec jednostek niedostosowanych społecznie lub zagrożonych tym niedostosowaniem.

Tak szeroki definiens resocjalizacji w nieuprawniony sposób wkracza w sferę zarezerwowaną do zupełnie innych procesów, aktów oddziaływań pedagogicznych w środowisku rodzinnym i szkolnym (ofert, procesów, interwencji, animacji, imitacji, inicjacji, kształcenia wychowującego, inspirowania, eksperymentowania, projektowania, planowania, stowarzyszania się,  itp., itd.). Obniża się w tym projekcie możliwą interwencję organów państwowych w zaburzony proces wychowawczy z 13 do 10 roku życia. Powód? 

Zdaniem autora/-ów tej ustawy: W psychologii dziecięcej przyjmuje się, że dopiero ok. 10. roku życia dokonuje się w dziecku internalizacja obowiązujących norm moralnych i społecznych. (...) przyjęcie dolnej granicy nieletniości uchroni dzieci w wieku wczesnoszkolnym przed pewną dozą stygmatyzacji, która w sposób nieunikniony wiąże się z wszczęciem postępowania skoncentrowanego na osobie nieletniego

Nie wiadomo zatem, dla czyjego dobra ma być nową ustawą regulowana tak rozumiana resocjalizacja? Dlaczego przyjęcie dolnej granicy nieletniości ma uchronić dzieci w wieku wczesnoszkolnym przed stygmatyzacją? 

Jednak ustawodawca przyznaje, że istotą tej noweli jest penalizowanie szesnastoletnich kobiet, jeśli ośmielą się współżyć seksualnie, zajść w ciążę i wstąpiły w związek małżeński po ukończeniu 16 lat, a przed ukończeniem lat 18. Skoro kobiety te traktowane są jak osoby pełnoletnie, ewentualne przypisywanie im demoralizacji nie byłoby zasadne (...). 

Ustawodawca proponuje rozszerzenie w odniesieniu do dotychczasowego stanu prawnego katalog u wykroczeń, które są w przypadku nieletnich nagminne, np. o wywoływanie fałszywego alarmu, blokowanie numeru alarmowego, umieszczanie w miejscu publicznym nieprzyzwoitych ogłoszeń, napisów, rysunków, niszczenie roślinności, wnoszenie alkoholu na mecz piłkarski lub w jego trakcie zakrywanie twarzy kominiarką, uprawianie konopii włóknistych.

Po zdewastowaniu systemu szkolnego przez PiS mamy diagnozę pogorszenia się sytuacji w szkolnej edukacji, skoro twierdzi się w uzasadnieniu do powyższej ustawy:  

Duża część niepożądanych zachowań nieletnich ma miejsce w szkole, do której uczęszczają bądź jest związana z faktem realizowania przez nich obowiązku szkolnego (...). 

Jak każde tego typu uzasadnienie, autorzy ustawy nie przywołują żadnych danych, które miałyby zaświadczać o patologii. Zamierza się zatem włączyć dyrektorów szkół do procesu resocjalizacyjnego w obrębie ich placówek bez konieczności powiadamiania organów ścigania o działaniach występnych uczniów. Dyrektor szkoły będzie mógł jednak z tego środka skorzystać po uzyskaniu stosownej zgody od rodziców albo opiekuna nieletniego oraz samego nieletniego. Jeśli natomiast przedstawiciel ustawowy nieletniego lub nieletni nie wyrazi zgody na propozycję dyrektora szkoły – dyrektor będzie miał obowiązek zawiadomienia sądu rodzinnego o demoralizacji lub czynie karalnym. 

Tak oto realizowana będzie polityka poszerzenia funkcji szkoły o penitencjarną. Panoptykon. W wielu już jest monitoring, w niektórych zdarzają się lustra weneckie, a zatem trzeba będzie wyposażyć jeszcze dyrektora szkoły w paralizator, kajdanki i koniecznie jeden z boksów w szatni zamienić na tymczasowe izolatorium.  

Ustawodawca nie zajmuje się rzeczywistymi czynnikami dewiacji, tylko projektuje (...) katalog środków oddziaływania wychowawczego, z których dyrektor szkoły będzie mógł skorzystać, co niewątpliwie pozwoli na dostosowanie środka oddziaływania wychowawczego do konkretnej sytuacji. Będzie to: pouczenie, ostrzeżenie ustne albo ostrzeżenie na piśmie, przeproszenie pokrzywdzonego, przywrócenie stanu poprzedniego oraz wykonanie określonych prac porządkowych na rzecz szkoły.

W rzeczy samej nauczyciele i dyrektorzy szkół mogą przestać przejmować się uczniami, bo będą mieli do dyspozycji środki przymusu zaś każdą niesubordynację, opór edukacyjny będą mogli określić jako niepożądane zachowanie. Zapewne do szkół publicznych nie będą uczęszczać dzieci autorów ustawy oraz sprawujących władze w kraju, bo albo ich wnuki już są dorosłe, albo zostaną posłane do szkół prywatnych, zagranicznych. Nie mogą przecież doświadczać stygmatyzacji i przemocy państwa czy tym bardziej potencjalnego środka "wychowawczego", środka leczniczego lub środka poprawczego. One, jeśli popełnią czyn zabroniony, to i tak będą równie bezkarne jak ich rodzice.      

 Skoro dla ministra Ziobry resocjalizacja jest równoznaczna z wychowaniem, to i szkoły powinny uzyskać nową nazwę, która będzie adekwatna do projektowanych regulacji. Tylko jaką? Może starożytną - SCHOLE NEGOTIUM.    

 

12 czerwca 2022

Niepokoje socjologów

 


Miałem okazję wysłuchać referatu profesor socjologii Anny Gizy-Poleszczuk, który został wygłoszony w doborowym gronie uczonych tej dyscypliny. Niezwykle cenię analizy społeczeństwa tej właśnie Profesor, która ma za sobą znakomite badania terenowe w paradygmacie ilościowym i jakościowym. Odsyłam do jej rozpraw, gdyż stanowią wyjątkowy poziom analiz i interpretacji społecznych fenomenów, jak m.in. deficyt szacunku w stosunkach międzyludzkich czy "niski poziom kultury zachowań".    

Zdaniem socjolog, pozycja tej nauki w społeczeństwie sterowanym przez populistycznie władze jest niska i to na wiele różnych sposobów. Podjęła zatem niezwykle ważny dla wszystkich nauk społecznych problem: Dlaczego przestano wierzyć naukowcom? Jak to jest możliwe, że osoby z wykształceniem socjologicznym zasilają partie władzy w budowanie autorytarnego porządku, nie dostrzegając zarazem że jest to zagrożeniem dla wiedzy naukowej. 

W toku dyskusji zastanawiano się nad tym, że większym zagrożeniem dla nauki w społeczeństwie sensu largo jest oddziaływanie populistyczne partii władzy uzbrojonej w nowe technologie informacyjnego przekazu. Prowadzi to do ograniczenia znaczenia grupy ekspertów, naukowców, także uczciwych socjologów do ich marginalizacji oraz do ich udziału w dyskusji publicznej. Rządzący od lat wzbudzają wśród Polaków niechęć do ekspertów, przenosząc ideę równości politycznej do sfery wiedzy.  

Zdaniem A. Gizy-Poleszczuk żyjemy w ciemnych czasach, które w jakiejś mierze są na własne życzenie z uwagi na to, czego nie robiliśmy, czym się nie zajmowaliśmy. Ludzie przestali wierzyć naukowcom być może dlatego, że oni się za bardzo mylili, czego najlepszym przykładem są kryzysy ekonomiczne, w sektorze bankowym. Stary etos o bezinteresownym poszukiwaniu prawdy jest w odwrocie. Uganiamy się za punktami, dbamy o własność intelektualną, Nauka zawiodła pokładane w niej nadzieje w aspekcie wartości, etosu naukowego.

Dzisiaj każdy może wypowiedzieć jakąkolwiek opinię w jakiejś niezwykle ważnej kwestii i to jest równie ważne, jakby mówił o tym profesor medycyny, socjologii, bezpieczeństwa czy ekonomii. Utrata waloru niezależności przez nauki społeczne na rzecz usług dla polityki czy gospodarki jest - moim zdaniem - pochodną wyłączenia ich z dziedziny nauk humanistycznych. Skoro cnotą władzy jest skuteczność osiągania za wszelką cenę celów politycznych, to po co rządzącym humanistyczna socjologia, psychologia czy pedagogika?   

Prowadząca wykład zachęcała do zadania sobie pytania: Jaka jest odpowiedzialność uczonych za to, że ludzie odwracają się od nich? Jak się okazuje dobrzy uczeni nie są medialni, nie są też wyróżniani, nagradzani, bo ich wnioski z badań są sprzeczne z oczekiwaniami rządzących. Preferowani są medialni uczeni, medialni socjologowie, którzy wypowiadają się w TVP czy TVN na każdy temat, byle tylko zostało to odnotowane przez koryfeuszy władzy lub opozycji. 

Dobremu uczonemu, który nie feruje łatwych wyroków, który nie generalizuje, jest szalenie trudno przedostać się do przestrzeni publicznej ze swoją wypowiedzią, bo nie zamierza potocznie odpowiedzieć na zadane pytania. Trzeba przestać się bać i pogodzić się z tym, że nic o świecie społecznym ogólnie powiedzieć się nie da. Dziennikarze usiłują zmusić swoich rozmówców-naukowców, by mówili zrozumiałym dla wszystkich językiem, a to w odbiorze społecznym oznacza, że każdy zna się np. na medycynie, oświacie, psychiatrii, prawie, kulturze, stosunkach międzynarodowych, zbrojeniach, ekonomii itp.

Nie powinniśmy zatem rezygnować z misji nauki, by dążyć do prawdy i odsłaniać ją w swoich publikacjach oraz w czasie wykładów. Bliższe prawdy są badania jakościowe a nie ilościowe, gdyż te ostatnie najczęściej wiążą się z sondowaniem opinii o interesujących badacza sprawach, a nie badaniem ich samych. Należy zatem - zdaniem A. Gizy-Poleszczuk: pytać ludzi tylko o to, co oni mogą powiedzieć, pytać ich o fakty, o to, co rzeczywiście robili, a nie o to, czym jest dla nich jakiś przedmiot, zdarzenie czy fakt, bo na takie pytanie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Nie należy też organizować badań, które zmuszą ankietera prędzej czy później do oszustwa, a z tym spotykamy się właśnie w naukach społecznych, w tym w psychologii, socjologii, naukach o polityce i pedagogice. 

We wrześniu odbędzie się kolejny Zjazd Socjologów. Ciekawe, jaką ogłosi kondycję polskiego społeczeństwa oraz socjologii jako nauki.