17 stycznia 1974 roku zmarł profesor Bogdan
Nawroczyński. Był wybitnym uczonym i wspaniałym człowiekiem. Wiele mu
zawdzięczam.
1
lutego otrzymałem w Belwederze nominację na profesora zwyczajnego. W imieniu
nowo mianowanych kolegów dziękowałem za przyznanie nam zaszczytnych tytułów
naukowych, a telewizja relacjonowała przebieg tej uroczystości.
W
Warszawie gościł przejazdem profesor J. B. Johnson z Pittsburga. Jechał do
Moskwy na spotkanie z radzieckimi pedagogami porównawczymi. Wręczyłem mu
egzemplarz Raportu o stanie oświaty w
PRL, którego główne tezy były mu już znane.
Pod
koniec kwietnia 1974 roku zakończyłem badania nad wpływem cząstkowych deficytów
rozwojowych dzieci przedszkolnych, głównie wad wzroku i słuchu, na ich
późniejsze postępy w nauce. Badania te prowadziła pod moim kierunkiem
utalentowana wychowawczyni przedszkola Anna Pikuła, której rozprawę
magisterską na ten temat zakwalifikowałem do druku.
14
maja jeden z profesorów Wydziału Pedagogicznego poparł zdecydowanie wniosek o
nadanie Jerzemu Wołczykowi tytułu profesora nadzwyczajnego. Zaskoczyło mnie to,
ponieważ jeszcze przed tygodniem przekonywał mnie, żeby nie angażować Rady
Wydziału w „promowanie tego gangstera, który chce sobie podporządkować polską
pedagogikę”. Pozostawiam to wydarzenie bez komentarza.
Prof. DSW Paweł
Rudnicki zainaugurował pierwsze w tym roku seminarium - w ramach cyklu „Poza
kulturową oczywistością” - niezwykle interesującym spotkaniem online z
Joanną Gierak-Onoszko, która jest reporterką i pisarką, Autorką książki „27
śmierci Toby’ego Obeda”.
Wczorajsza rozmowa była
nie tylko dwudziestą w tym cyklu debat humanistyczno-społecznych w Dolnośląskiej
Szkole Wyższej we Wrocławiu pod wspólnym hasłem: POZA
KULTUROWĄ OCZYWISTOŚCIĄ, ale zarazem przypomnieniem, że właśnie ta
Uczelnia świętuje dwudziesty piąty rok swojego istnienia.
O naukowej klasie DSW
świadczą wyjątkowe projekty badawcze, które są tam realizowane przez
naukowców różnych dziedzin oraz znakomite publikacje: monografie
naukowe, przekłady światowej literatury z nauk społecznych i humanistycznych
oraz inspirujące badawczo czasopismo Teraźniejszość-Człowiek-Edukacja (obecnie
40 pkt. w wykazie MEiN). Nie został zatem zaprzepaszczony
akademicki kapitał, który współtworzyli z pierwszym rektorem i
współzałożycielem DSW - prof. tej Uczelni śp. Robertem Kwaśnicą,
prof. Mieczysławem Malewskim i prof. Mirosławą
Nowak-Dziemianowicz.
Skorzystałem z zaproszenia
na spotkanie z wspomnianą reportażystką, która potraktowała z ogromnym
szacunkiem wszystkich uczestników tego spotkania via Teams, by przybliżyć
nam metodę reporterską jako sposób na zrozumienie wrzenia świata.
Przedstawiciele nauk społecznych, a szczególnie wszyscy ci, którzy prowadzą
badania naukowe w paradygmacie jakościowym, powinni korzystać z doświadczeń i
profesjonalnych ostrzeżeń także najlepszych reportażystów.
Nie rozmawialiśmy
o treści książki, chociaż ta stała się powodem pragnień spotkania z Autorką,
ale by wspólnie zajrzeć za kulisy jej pracy twórczej.Pani J. Gierak-Onoszko
wskazała na bliskie naszemu warsztatowi badawczemu kwestie, jak
m.in.:
- Brak wśród
profesjonalistów konsensusu co do form pisarskich, stylistyki, łączenia gatunków literackich, gdyż każdy reportaż (bez
względu na to, czy jest w formie artykułu czy książki non-fiction) jest
nośnikiem osobistej kultury autorów i bohaterów ich rozmów, badań, spotkań.
- Konieczność krytycznego
przyglądania się własnemu pisarstwu, by zadbać o wiarygodność faktograficzną, o
prawdę treści, ale i nie podporządkowywać jej podświadomie własnym oczekiwaniom
(myśleniu życzeniowemu). Trzeba umieć radzić sobie z intymnym procesem bycia
sam na sam z tekstem, który może być w przyszłości różnie odbierany,
przekształcany a może i transformowany do nowych form np. sztuki teatralnej,
filmu czy gry internetowej.
- Przestrzeganie
najwyższych standardów etycznych, by nie zaszkodzić rozmówcom, ale i nie ukrywać faktów, nie kłamać, pisać prawdziwie
nawet wówczas, kiedy podmiotem naszych rozmów są osoby na tzw. świeczniku. W
świecie postprawdy - jak mówiła reportażystka - w okresie podważania autorytetu
nauki i zaufania do wyników badań, fundamentalne jest bycie prawdziwym w
przekazie tego, co zaobserwowaliśmy, co usłyszeliśmy i jak tego
doświadczaliśmy.
- W twórczej pracy
konieczna jest pokora, wstrzemięźliwość przed pokusą wpisywania w wyniki
studiów i rekonstrukcji wydarzeń własnego ego. Reporter musi docierać do sedna
problemu, chociaż nie dysponuje takimi narzędziami diagnozy, jakie posiadają
naukowcy. Tym większa spoczywa na nim odpowiedzialność za słowa, którymi
pobudza ludzką wyobraźnię, ale i emocje.
- Ważne jest, by umieć
radzić sobie z usłyszanymi historiami życia rozmówców, by ich nie nasycać
własnymi odczuciami, interpretacjami, nie projektować na bohatera własnych
motywów czy postaw, ale i umiejętnie wychodzić z ich życia bez ponoszenia wysokich, emocjonalnych, a nawet zdrowotnych kosztów osobistych, które bywają następstwem prowadzonych wywiadów.
Nie będę streszczał
autorskiej narracji, gdyż każdy z uczestników wczorajszego spotkania odbierał
ją z własnej perspektywy oczekiwań, badawczych doświadczeń, głębokich poruszeń
uczuć po lekturze wspomnianej książki, co dało się uchwycić w toku ponad
godzinnej wymiany poglądów, opinii i myśli. Dzięki takim spotkaniom znajdujemy
się na arenie świata wartości, która jest zróżnicowana, a mimo to w jej centrum zawsze sytuujemy człowieka z jego życiowymi problemami, radościami i
dramatami, sukcesami i porażkami.
Po raz kolejny w ramach
seminaryjnego cyklu w DSW mogliśmy przekonać się, że nie tylko warto, ale i
trzeba opuszczać granice własnych dyscyplin naukowych, własnych środowisk
akademickich i kulturowych, by móc rozmawiać o tym, co łączy wszystkich
pasjonatów pracy twórczej. Im mniej wąsko pojmowanej pedagogiki w pedagogice, tym lepiej.
Przewodniczący KOMISJI NAUK PEDAGOGICZNYCH ODDZIAŁ PAN w Krakowie prof. Akademii WSB Janusz MORBITZER zorganizował w dniu 11
stycznia bieżącego roku spotkanie z profesor filozofii UMK w Toruniu Ewą
Bińczyk, która wygłosiła znakomity referat na temat: Antropocen jako istotne
wyzwanie edukacyjne.
Byłem ogromnie ciekaw spojrzenia socjofilozoficznego na zagadnienie, któremu Czeska Akademia Nauk poświęciła interdyscyplinarny Raport pod redakcją Petra Pokorny'ego i Davida Storcha pod tytułem "ANTROPOCĖN" (Praha 2021). Antropocen to epoka
człowieka jako gatunku homo sapiens, która zmierza ku swojemu
końcowi, jeśli politycy nie zaczną jemu realnie przeciwdziałać.
Tego samego dnia, w którym odbywał się wykład, nowy rząd Czeskiej Republiki ogłosił, że odejdzie od węgla najpóźniej do 2023 roku. A co zadeklarował premier M. Morawiecki? Ano to, że Polska zrezygnuje z wydobywania węgla w 2049 roku.
Jako przedmiot badań
antropocen ma charakter interdyscyplinarny. Istotne są tu wyniki badań
przyrodoznawców, którzy od lat wykazują, że prawdopodobnie nie żyjemy już w
holocenie. Doszło do nieprawdopodobnie przyspieszonej skali zniszczeń świata
natury, bez której ludzkość przestanie istnieć. Wprawdzie
człowiek jest siłą sprawczą o znaczeniu geologicznym, która wywiera piętno na
planecie, w pokładach stratygraficznych i w bardzo dużej skali,
intensywnie przetwarza biosferę, atmosferę, hydrosferę i litosferę.
Już po jego
wysłuchaniu wiedziałem, że tytuł powinien być znacznie mocniejszy w swoim
przekazie, gdyż kategoria "wyzwanie" została zdewastowana przez także
polskich polityków ostatnich dwóch dekad u władzy. Dzisiaj już coraz trudniej
jest wzywać jakąkolwiek społeczność do tego, by miała poczucie zobowiązania nie
tylko wobec samej siebie, swoich członków i ich interesów, ale przede wszystkim
wobec świata.
Rozprzestrzenia się
denializm jako zjawisko zaprzeczania katastrofie klimatycznej, podobnie jak
doświadczamy śmiercionośnych skutków oddziaływań ruchu
antyszczepionkowego.
To jednak brzmi
patetycznie i zostało już tak wyświechtane w dyskursie publicznym, że kiedy
uczony podejmuje w swoich studiach, badaniach problematykę losu Ziemi, na
której (jeszcze) żyjemy, to jedni słuchają tego z otwartymi i częściowo
przerażonymi oczami, a inni, chociaż jest ich na świecie niewielki odsetek,
machają na to ręką twierdząc, że jest to czarnowidztwo.
Mamy do wyboru kilka
strategii możliwego jeszcze działania:
- uświadamianie
ludzkości, że przekroczone zostały już wszystkie granice czynienia sobie
Ziemi poddaną, niszcząc ją dla zachłanności, konsumpcji, terroru
zglobalizowanego już rynku produkcji, usług i towarów, a tym samym wzmacniać
przekaz czarnej filozofii, czarnej psychologii, czarnej pedagogiki, czarnej
ekonomii, czarnej socjologii, czarnej medycyny itp., itd., co będzie dalej
skutkowało powiększaniem się odsetka denialistów, bo ci będą na tym jeszcze
lepiej zarabiać kontynuując niszczenie podstaw ludzkiego istnienia;
- uruchomienie
w trybie pilnym edukacji krytyczno-egzystencjalnej, fenomenologicznej, ale nie tylkoedukacji o ratowaniu Ziemi, nie tylko edukacji dla ratowania Ziemi, ale i edukacji głęboko egzystencjalnej,
włączającej młode pokolenie w trud i troskę wspólnego ratowania Ziemi. Kierowanie
apeli do ministrów edukacjispełznie na niczym, żeby opamiętali
się, bowiem jesteśmy akurat w pogłębiającej się destrukcji oświatowej z racji
koncentracji w curriculum na przeszłości. Ministrowie nie chcą dostrzec, że
wkrótce zabraknie przestrzeni życia do uprawiania światopoglądowej
indoktrynacji.
Jeśli jeszcze zależy
nam na tym, żeby kolejne generacje miały szanse na przeżycie a potem
bardziej godne życie, to trzeba działać. Obecni rządzący o to się nie martwią, bo są w takim
wieku, że jest im doprawdy już obojętne, jak długo jeszcze będą żyć na naszym
globie. Być może nawet pomyślą o własnych dzieciach a może i wnuczętach,
chociaż ich troskę i tak przesłania walka o utrzymanie się przy władzy;
- zintensyfikowanie
bardziej aktywnych/kontestacyjnych działań środowisk eksperckich,
naukowych współpracujących nadal z organizacjami pozarządowymi i młodzieżą szkolną, by zmusić polityków władzy do konkretnych (a nie jedynie
deklaratywnych i oddalonych w czasie) działań. Przypominam posty o akcjach
związanych ze szkolnymi protestami klimatycznymi także w Polsce (Greta Thunberg
- Człowiek Roku 2019 magazynu "Times"), którym rządzący usiłują nadać
ideologiczno-polityczny charakter, a nie funkcję autentycznej troski o
przeżycie oszukanej przez ostatnie generacje dorosłych ludzkości.
- autentyczne zmniejszanie,
redukowanie poziomu zniszczeń wszystkich ekosystemów na Ziemi przez
jej m.in. dekarbonizację. Jak mówiła prof. E. Bińczyk, na
szczęście zapanował wreszcie w nauce konsensus (97%) wśród
klimatologów co do diagnozy o stanie wielkiej anihilacji biosfery, utraty
żyznych gleb oraz destabilizacji i zakwaszania oceanów. Szokuje
jednak skala proporcji ekokatastrofy na Ziemi, która ma
dwukrotnie więcej plastiku niż biomasa zwierząt, gdzie wszystkich roślin jest
mniej niż wynosi masa budowli i budynków, skoro na 1 metr kwadratowy
powierzchni Ziemi przypada 1 kg betonu oraz gdzie jest 6 razy więcej wód, które
są zatrzymywane przez zapory i tamy, niż wód swobodnie wpływających do
oceanów.
- zaprzestanie przez niektóre media i
nieliczną grupę pseudodziennikarzy okłamywania społeczeństw stosowaniem propagandowych trików, które mają na celu ich
zyski w wyniku "handlowania wątpliwościami", szerzenia postprawd. Perfidna
i cyniczna gra na rzecz osłabiania wiarygodności nauki, jej osiągnięć przez
populistyczne hasła, pseudonauk, mity itp. skutkuje zarazem postawami
fatalistycznymi, odrętwieniem psychicznym czy depresją oraz uodparnia na
zaufanie do wiedzy.
W trakcie wykładu,
którego nie będę tu streszczał, gdyż trzeba najpierw przeczytać książki na ten
temat, mowa była także o polityce międzynarodowej na rzecz poznania,
zrozumienia i przeciwdziałania toksycznym, niszczącym skutkom działań ludzi na
klimat. Profesor E. Bińczyk znakomicie zrekonstruowała strategie
retoryczne, którymi posługują się cyniczni gracze ludzkim życiem.
My wszyscy nie
jesteśmy ekspertami ani od medycyny, ani od klimatu, ani od edukacji szkolnej czy
polityki ekonomicznej i społecznej państwa. Jeszcze coś możemy uczynić
razem, ale nie w postaci akcji "sprzątanie świata", bo to był tylko
pozór, którym politycy posługiwali się i posługują dla podtrzymania dobrego
samopoczucia.
Katastrofa
klimatyczna powoli zmienia nie tylko politykę, która musi zacząć korygować
dotychczasowy kapitalizm konsumencki. Każdy z nas musi zacząć myśleć
inaczej, żyć oszczędniej, gospodarując jeszcze dostępnymi zasobami.
Najwyższy
czas przerwać ten narcystyczny zachwyt postępem technologicznym, redukować
dotychczasowe sposoby zaspokajania własnych potrzeb. Naukowcy muszą stanąć na
straży etosu nauki, przestać służyć kampaniom dezinformacyjnym, a nauczyciele
powinni zacząć ostrzej uczulać swoich uczniów na dezinformację, manipulacje i
dramatyczne skutki niewiedzy. Trzeba odczarować świat, by go uratować
przed zagładą.
Tak wspomina w swoim dzienniku POLSKĄ AKADEMIĘ NAUK wybitny historyk myśli pedagogicznej i dydaktyk prof. Czesław Kupisiewicz.
Najpierw dowiedziałem się od profesora J. Szczepańskiego o
wysunięciu mojej kandydatury na członka korespondenta do Polskiej Akademii
Nauk, później o pozytywnych dla mnie głosowaniach w tej sprawie na zebraniach
Rady Wydziału, Senatu Uniwersytetu Warszawskiego, Komitetu Nauk Pedagogicznych
PAN, wreszcie w samej Polskiej Akademii Nauk.
I oto stało się! 15 października
1976 roku zatwierdzono moją kandydaturę na posiedzeniu Wydziału I Nauk
Społecznych i Humanistycznych PAN, a 17 grudnia tegoż roku otrzymałem w Pałacu
Staszica dyplom członka korespondenta tej najwyższej w kraju instytucji
naukowej.
Jakże daleką przebyłem drogę: od robotnika w niemieckiej cynkowni,
którym miałem być – jak mi tam wieszczono – przez całe życie, poprzez
niekwalifikowanego nauczyciela szkoły podstawowej, kwalifikowanego nauczyciela
ogólnokształcących i zawodowych szkół średnich, pracownika Uniwersytetu
Warszawskiego, do członka PAN!
Członkiem rzeczywistym PAN zostałem w maju 1986
roku, a więc po długim okresie „naukowego terminowania”. To, jak mówiono,
normalne zjawisko.
NOBILITACJA.
24 stycznia 1977 roku byłem w Belwederze wraz z pozostałymi członkami
PAN, wybranymi w ubiegłym roku do tej instytucji. Podejmował nas, co należało
już do tradycji, profesor Jabłoński, wówczas przewodniczący Rady Państwa, ale
także członek PAN. Spotkanie upływało pod znakiem monologu gospodarza, który
lubił wspominać dawne dobre czasy, eksponując zwłaszcza swój udział w walkach
pod Narwikiem. Pod koniec długiego wątku wspomnień nasz gospodarzopowiadał o swoich studiach oraz oświadczył,
że chciał wtedy zostać pedagogiem.
„Historycy
nie darowaliby tego pedagogom”, zauważyłem, ale Jabłoński nie zareagował i
dalej snuł swoją opowieść:
„Na
Wolnej Wszechnicy Polskiej zaliczyłem egzamin u profesora Stefana Baleya,
później u profesora Stanisława Kota, a następnie przystąpiłem do egzaminu u
profesora Bogdana Nawroczyńskiego. Podchodziłem do tego egzaminu trzy razy, ale
niestety bez powodzenia. Zostałem więc historykiem. A kto jest pańskim mistrzem,
panie Czesławie?”, zwrócił się do mnie.
„Profesorowie Bogdan Nawroczyński i Wincenty Okoń” , odpowiedziałem.
„Dyplomatą
to ty Czesiu nie jesteś, albo nie chciałeś w tym przypadku nim być”, skwitował
później tę odpowiedź profesor Władysław Markiewicz, który podczas opisywanego
tu spotkania był jako sekretarz Wydziału I PAN opiekunem naszej grupy.
Upłynęło już trochę czasu, żeby z dystansu
spojrzeć na to, co od kilkudziesięciu już lat ma miejsce w Polskiej Akademii
Nauk. Ta społeczność, niestety, nie jest wzorem cnót niewieścich ani tym
bardziej naukowych, którymi powinni kierować się jej członkowie. Nie kieruje
się bowiem rzeczywistymi osiągnięciami kandydatów rekomendowanych przez
uczelnie do jej składu.
Przewodniczący PAN
wprawdzie mówił zaraz po uzyskaniu fotela prezesa, że przeprowadzane w
wydziałach Akademii wybory na członków korespondentów wymagają zmian
proceduralnych, ale słowa nie dotrzymał. Tymczasem ówcześni przewodniczący
niektórych, a marginalizowanych w takich wyborach komitetów naukowych w
Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN od lat informowali o nierzetelnych
regułach i praktykach wyborczych.
Na czym polega
nierzetelność wyborcza?
Na podtrzymywaniu
zjawiska, które socjolodzy określają mianem takich wspólnot, które zawsze
wybierają "swoich", jeśli tylko pozwala im na to prawo przez nie
stanowione. Czynią tak bez względu na to, czy kandydujący z innych dyscyplin
naukowych mają ewidentnie wyższe osiągnięcia naukowe od "swoich"
kandydatów, a w tym przypadku reprezentujących dyscypliny naukowe mające więcej
wyborców wśród członków korespondentów i członków rzeczywistych PAN.
Jak to z wyborami bywa.
Nie o meritum chodzi, tylko o tzw. "szable". W PAN nie mają być
najlepsi, zasłużeni dla polskiej nauki i nadal rozwijający poszczególne
dyscypliny w ramach dziedzin nauk, tylko poszerzający sferę wpływów i wzajemnego
namaszczania "swoich". Kto ma więcej szabel, ten powiększa własne
grono o kolejne osoby.
Być może w ten sposób
spłaca się różne długi, zobowiązania (?) Czy tak jest? Tego nie wiem i nawet
mnie to nie interesuje.
Wiem
natomiast, że w wyborach na członków korespondentów, które odbyły się pod
koniec 2021 roku, posunięto się nawet do złamania w tym celu
obowiązującego w PAN prawa, by wprowadzić na listę kandydatów osobę, która
nie uzyskała poparcia komitetu naukowego własnej dyscypliny. Popierali ją w tej
nieuczciwej procedurze trzej członkowie zwyczajni PAN.
Wprawdzie ta osoba nie została
wybrana, gdyż zabrakło jej tylko jednego głosu. Szkoda, bo przynajmniej środowisko naukowe wiedziałoby, jak załatwia się takie sprawy, a tak, to niby nikt nic nie wie. No cóż, martwi mnie jedynie to, że duża liczba członków PAN,
jak poinformował mnie członek rzeczywisty PAN, uczestniczyła w tym
procederze wraz z nim.
W PAN zatem jest od
kilkudziesięciu lat bez zmian.
Kontynuuję wspomnienie prof. Czesława Kupisiewicza:
DZIEKANAT
IOBRZEŻA
13 września 1973 roku rektor
Rybicki zaproponował mi stanowisko dziekana Wydziału Psychologii i Pedagogiki
po zmarłym niedawno profesorze Maruszewskim. „Mógłbym o to prosić kogoś innego,
ale dość już mamy na Uniwersytecie Warszawskim dyrektorów z zawodu”.Tym razem nie mogłem, powiedzieć „nie”,
wskutek czego nominację na stanowisko dziekana otrzymałem 6 października, a
obowiązki objąłem trzy dni później.
Kolejny raz wypadło mi więc podjąć pracę,
która mi nie odpowiadała nie tylko z powodu związanych z nią czynności
biurokratycznych, lecz również ze względu na niełatwą sytuacją kadrową
Wydziału, zwłaszczatzw. młodej kadry
pedagogów. Wśród nich sporą część stanowili bowiem tzw. „przeterminowani” – jak
ich nazywano – adiunkci, podlegający bliskiejrotacji, a nawet tacy, którzy powinni już byćzwolnieniz racji słabych postępów w działalności naukowo-badawczej, oraz nikłego
zaawansowania rozpraw habilitacyjnych.
Dodatkowym problemem były „odśrodkowe”
dążenia psychologów, którzy podjęli starania outworzenie osobnego Wydziału Psychologii. Profesorowie Jan Strelau i
Tadeusz Tomaszewski nie ukrywali, że liczą w tej sprawie na poparcie rektora Z.
Rybickiego i rzeczywiście mieli rację.
13
października 1973 roku Sejm podjął „Uchwałę w sprawie dalszego rozwoju systemu
oświatowego w PRL”. Prasa poinformowała, że posiedzenie Sejmu wieńczyło pracę
Komitetu Ekspertów dla Opracowania Raportu o Stanie Oświaty w PRLoraz otwierało drogęprzygotowywanej przez resort oświaty i
wychowania reformie szkolnictwa „z 10-latką w tle”, jak nadmieniono. Nie wróży
to dobrze tej reformie, napisałem w moim notatniku.
14
października obchodziliśmy dwustulecie powołania Komisji Edukacji Narodowej w
budynku przy ulicy Brzozowej 1, który był jej siedzibą. Okolicznościowy referat
wygłosił minister Kuberski. Zostałem uhonorowany medalem tej Komisji.
24
listopadaminister Kuberski wręczył mi
dwa srebrne lichtarze z XVIII wieku jako wyraz uznania – jak oświadczył – za
moją owocną pracę w Komitecie Ekspertów. Profesor J. Szczepański napisał
pochlebną recenzję o moich Podstawach
dydaktyki ogólnej.
Grudzień
1973 roku przyniósł dwa ważne, odnotowane przeze mnie wydarzenia: 4miałem ostre starcie z J. Wołczykiem,
wiceministrem Oświaty i Wychowania, który podczas dwudniowej narady pedagogów w
Zarządzie Głównym ZNP oświadczył, że „nauki pedagogiczne zostały
zdydaktyzowane, a przez to odideologizowane”.Przyczyną tego szkodliwego zjawiska jest, jego zdaniem, . „przemycanie
na nasz grunt obcych socjalizmowiideowokoncepcji pedagogicznych, czemu należypołożyć kres”, grzmiał pod koniec swojego
wystąpienia. Wykazałem bezzasadność tej tezy, ale tylko profesor Michał
Godlewski miał odwagę podejść do mnie pod koniec zebrania i pożegnać się ciepło
ze mną.
21
grudnia obchodzono uroczyście w Sali Złotej Pałacu Kazimierskiego 70-lecie
urodzin profesora Suchodolskiego. Były ciepłe przemówienia Jerzego Kuberskiego
i Ryszarda Wroczyńskiego, były kwiaty, toasty oraz Gaudamus igitur.
W
roku 1973, który był dla mnie na ogół dobry, napisałem obszerną część Raportu o stanieoświaty w PRL, opublikowałem podręcznik dydaktyki
ogólnej, zdecydowałem się na budowę
dwurodzinnego segmentu mieszkalnego przy ulicy Śmiałej na Starym Żoliborzu,
uporządkowałem pracę dziekanatu, ale także – gdy chodzi o pasywa − popadłem w
ostry konflikt z Wołczykiem, który chce sterować polską pedagogiką w duchu, jak
to nazwał cytowany wyżej profesor M. Godlewski, „politycznej indoktrynacji i
propagandy sukcesu, oczywiście własnego”.
Rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie prof. APS dr hab. Barbara Marcinkowska zakomunikowała w imieniu całej społeczności tej wyjątkowej w Europie Uczelni:
Uroczyście rozpoczynamy Nowy Rok, w którym zbiegają się dwa wyjątkowe dla naszej Uczelni wydarzenia – ogłoszenie w Polsce roku 2022 Rokiem Marii Grzegorzewskiej oraz Jubileusz 100-lecia istnienia Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej.
Zgodnie z uchwałą Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej „w 100. rocznicę utworzenia Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, w uznaniu wybitnych zasług jej założycielki, dyrektorki i patronki prof. Marii Grzegorzewskiej” rok 2022 został ogłoszony w Polsce Rokiem Marii Grzegorzewskiej.
W Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej pragniemy, aby rok 2022 był świętem nie tylko naszej Uczelni, ale świętem pedagogiki specjalnej - świętem ludzi, którzy na co dzień wspierali wspierają osoby o różnych potrzebach edukacyjnych. Miło nam przy tym podkreślić, że obchody Jubileuszu 100-lecia Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej (APS) objął Fundusz Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF.
- Mamy nadzieję, że rok 2022 – pisze Rektor APS Barbara Marcinkowska w liście z okazji ogłoszenia Roku Marii Grzegorzewskiej – będzie inspirował nas wszystkich do refleksji i działań - z jednej strony na rzecz rzeczywistego docenienia codziennej pracy specjalistów wspierających osoby o różnych potrzebach, a z drugiej strony - na rzecz nieustannej dbałości o jakość prowadzonych badań naukowych oraz jakość działalności dydaktycznej.
MARIA GRZEGORZEWSKA
to
Ikona kształcenia nauczycieli, emancypacji kobiet, działaczka na rzecz praw człowieka
Jako społeczność APS mamy głębokie przekonanie, że tak jak i my, tak i opinia publiczna w naszym kraju może dostrzec w Marii Grzegorzewskiej ikonę kształcenia nauczycieli oraz ikonę emancypacji kobiet i odbudowy edukacji w Polsce po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, działaczkę na rzecz praw człowieka w zakresie pedagogiki specjalnej oraz wybitną akademiczkę oddaną problematyce integracji społecznej poprzez wysokiej jakości edukację i przygotowanie nauczycieli.
Zapraszamy serdecznie do włączenia się w nasze działania i do uczestniczenia w wydarzeniach, które przygotowaliśmy dla uświetnienia obchodów 100-lecia istnienia Akademii i Roku Marii Grzegorzewskiej.
Strona obchodów 100-lecia
Zachęcamy przede wszystkim do odwiedzenia i obserwowania specjalnie przygotowanej przez nas strony - 100.aps.edu.pl, gdzie prezentujemy kalendarium wydarzeń obchodów Jubileuszu 100-lecia Uczelni, dorobek Marii Grzegorzewskiej oraz sylwetki osób znaczących ze względu na historię APS, jak i współczesne oblicze pedagogiki specjalnej w Polsce.
Profil Marii Grzegorzewskiej w mediach społecznościowych
Poza stroną obchodów 100-lecia APS, zapraszamy do obserwowania profilu o naszej Patronce na Facebooku. Znajdziemy tutaj treści przybliżające biografię i dorobek Marii Grzegorzewskiej, w tym wiele mało znanych, a bardzo ciekawych faktów z życia Patronki APS, które będą publikowane cyklicznie w ciągu całego roku.
Profil o Marii Grzegorzewskiej prowadzić będą studentki i studenci Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej. Zachęcamy gorąco nie tylko do obserwowania go, ale i do komentowania publikowanych wiadomości oraz współtworzenia profilu przez tworzenie i nadsyłanie własnych treści związanych z postacią i działalnością Patronki APS.