Bardzo
dziękuję profesorowi Mirosławowi Pawliszynowi - dyrektorowi Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie za umożliwienie opublikowania Jego eseju poruszającego dramat toczącej się wojny w Ukrainie a wraz z nim dylematy moralne wzbudzone w sercach nie tylko Polaków, ale także w społeczenstwach państw demokratycznych. Doniesienia o przełamaniu przez raszystowskie wojska frontu w rejonie Charkowa wywołują niepokój o losy doświadczonego skalą zniszczeń
ludzkich istnień i infrastruktury gospodarczej oraz publicznej ukraińskiego
narodu.
Prezydent
Narodowej Akademii Nauk Pedagogicznych Ukrainy profesor Wasil Kremień
zamieścił w mediach społecznościowych swoją fotografię w jakże pięknie
haftowanej koszuli. Także mój podopieczny 9-letni Janek, którego gościłem w
domu wraz z jego mamą w pierwszych miesiącach ataku na Kijów, przesłał wczoraj fotografię, by nie niepokoić się o ich los. Jednak obawy o to, co może się
wydarzyć, jeśli ukraińska armia nie odeprze kolejnego ataku, wcale nie są
bezpodstawne.
Profesor M. Pawliszyn podejmuje istotne kwestie, toteż cytuję poniżej jego esej:
"Pisanie
wprost, czy tylko dotkniecie „kontekstu ukraińskiego”, w obecnym czasie jest
mocno uwikłane w sytuację polityczną, militarną czy społeczną, tak w wymiarze
lokalnym, jak też ogólnoświatowym. Tocząca się wojna wzmaga w oczywisty sposób
napięcie, prowokując do wydawania ocen i opinii. Rodzi się pytanie: czy w tak
napiętym czasie, kiedy w oczywisty sposób zaangażowane są ludzkie przeżycia,
doznania i emocje, kiedy dominuje poczucie krzywdy i bólu jest sens, by zadawać
pytania i poruszać kwestie o charakterze neutralnym, ponadczasowym i
uniwersalnym? Czy mówienie o sprawiedliwości, uczciwości, poświęceniu,
prawdzie, wolności jest zasadne w momencie, w którym konkretne osoby opłakują
śmierć swoich bliskich, bądź chowają się we własnych domach przed uderzeniem
dronów bojowych?
Być może
odpowiedź jest jedna i tylko jedna, i na wskroś najbardziej oczywista. Brzmi
ona: kiedy, jak nie właśnie dzisiaj, kiedy, jak nie właśnie teraz. Dlaczego?
Pewnie dlatego, by te pytania nie zamieniły się w karykaturę i nie przeobraziły
się w żądzę odwetu, kłamstwo, nienawiść, fałsz i barbarzyństwo. Jeżeli
pominiemy te pytania i nie uwzględnimy ich aktualności, jeżeli nie umiejscowimy
pytań o moralność w kontekście danej chwili, momentu historycznego, to
udzielone odpowiedzi będą tylko fragmentem dyskusji czysto akademickiej, bądź
zostaną zamknięte między okładkami jeszcze jednej książki w bibliotece
miejskiej.
Zatem słów
kilka, teraz ledwie wprowadzających, o samych podstawach moralności, o jej
uwikłaniach w konteksty czasów i miejsc, obliczach jakie może przywdziewać,
zaułkach w jakie może wpadać, pytaniach, jakich może nie sposób rozwikłać.
Zapytać wolno skąd ten problem zawarty w samej myśli o pisaniu podstaw? Albo
inaczej, do czego prowadzi brak poruszania tych zagadnień w dziejącym się
dyskursie? Owszem, trudno nie przyznać, że mają one charakter teoretyczny,
dotykają samego rdzenia etyki, jednak z całą pewnością przekładają się na
codzienność.
Moralność
to problem człowieka, coś, co rozgrywa się we mnie i pomiędzy nami. Do tego
dochodzi jeszcze jeden wątek. Moralność, to ja i otaczający mnie świat. Jest
jedna myśl, którą należy tu przypomnieć, wypowiadana już po wielokroć w
historii. Ma ona podłoże platońskie, a jej zasadniczy sens sprowadza się do
rozdzielenia pomiędzy czymś, co w tym świecie trwałe i zmienne, jawne i ukryte.
Mimo to tkwi w człowieku nieodłączna skłonność do tego, by jedną z nich
pomijać, a drugą wyodrębniać; człowiek postrzega świat jako materię, z całą jej
pozorną konkretnością, czasem brutalnością, bądź jako ducha, a wtedy pomija
konkrety idąc w wymyślone przez siebie twory własnego umysłu. Możliwości
interpretacji i dookreśleń jest tutaj wręcz nieograniczona. Co się dzieje „z”
człowiekiem, i co się dzieje „w” nim, w okolicznościach zagrożenia, trwogi,
wojny, kiedy to podstawy moralności zaczynają się chwiać, a chwilami wręcz
wzajemnie znosić?
Ukraiński
filozof Hryhorij Skoworoda, który owszem, nie przebił się do szerszych
kręgów filozoficznych, wskazuje wyraźnie na łączność tych dwóch elementów
rzeczywistości. Nie ma jednego bez drugiego, jeden drugiego w żaden sposób nie
likwiduje. Pisze on, jakże sugestywnie, że są one niczym „jabłoń i jej cień”,
również w nocy, kiedy pozornie ani jednego, ani drugiego nie widać, a jeżeli
coś, to zanika ten drugi. Wystarczy jednak nawet niewielka wiązka światła, by
pojawiło się i drzewo i cień, jako te, które przecież nieustannie były „obecne”.
Nie ma tutaj czegoś ważniejszego i mniej ważnego, w świecie nie ma,
przynajmniej w tym aspekcie hierarchii. Skoworoda mówi nam tutaj wyraźnie, że
wymiar ducha przynależy do tego właśnie, konkretnego człowieka i nie ma
sytuacji (najciemniejszej nocy), w której ten znika, przestaje być obecny.
Rodzi
się oczywiste pytanie i to o znaczeniu zasadniczym. Jak zachować w sobie owo
widzenie „prawdziwego porządku” świata, jak ocalić to, co w człowieku zarówno
pierwotne, jak i naturalne? Drogą nie jest poznanie intelektualne.
Intelekt jest tym, który dąży do scharakteryzowania, określenia,
klasyfikowania. To rozum dochodzi do prawd, które mają wyrazić świat w jego
złożoności, bądź tworzy prawdy, układając świat wedle swojej miary. W imię
intelektu ktoś może opisywać ludzką kondycję, a może też pozbawiać innych prawa
do egzystencji. To rozum wnosi jednych na piedestał, a innych czyni „mięsem
armatnim”. Drogą nie są też emocje, bowiem do ich natury należy chroniczna
niezdolność do zachowania dystansu, trzeźwej oceny. Potrafią one nazywać rzeczy
bez uwzględnienia ich własności, oceniać, bez uwzględnienia kontekstów,
sytuować w miejscach, w których nigdy nie powinny się znaleźć.
Wróćmy
do Skoworody. Właściwe widzenie świata rozgrywa się w człowieku, tym oto,
konkretnym. Każdy z nas ma dusze, ukraiński filozof będzie mówił wyraźnie, iż
dana jest ona od Boga. Dusza jednak nie jest samotna w rozpoznawaniu
rzeczywistości, w docieraniu do jej głębszych poziomów. Dusza nie będzie w
stanie ocalić w człowieku owego wymiaru, zatem prędzej czy później i ona może
pobłądzić. Jest ona „zapatrzona” w serce, a owo oświecenie, by pójść właśnie
taką drogą ukazane jest jej przez intelekt.
Wszystko
zatem rozgrywa się w triadzie intelekt-dusza-serce. Kiedy Skoworoda mówi o
konkretności człowieka, o tym, że wzajemny związek elementów triady nie jest
zasadą spełniając się każdorazowo identycznie w każdym człowieku, to kładzie
akcent na autorefleksję, której nie można w życiu pominąć. Być może to tutaj
tkwi problem zasadniczy, że brutalność teraźniejszości, jej bezwzględność,
prowokuje człowieka do odczuć najbardziej prostych i oczywistych, do reakcji
pozbawionych refleksji?
A
zatem jakakolwiek wzniosłość i mówienie o sprawach fundamentalnych, również o
moralności, nawet tej heroicznej, ocalałej w obliczu bezprawia, stają się
problematyczne. Kiedy Skoworoda staje się krytykiem społeczeństwa wskazuje na
problem zasadniczy, nazywając go w ten to sposób: „naturalne zmienia się w
nienaturalne”. Czym jest nienaturalność? To zaprzestanie samorozwoju,
zakłócenie w porządku triady, które może „rozegrać” się pomiędzy nimi, poprzez
przeakcentowanie któregoś lub też pominięcie jakiegoś z nich. Tak oto człowiek
staje się „niesprawny w działaniu”. Wówczas stajemy się niesprawni, wewnętrznie
zakłóceni, moralnie fałszywi. Jak czytamy w innym miejscu „dobra sprawa
przemienia się w jej przeciwieństwo.
Próba podsumowania: tkwiące we współczesnym świecie
zagrożenia są niebanalnym wyzwaniem dla moralności. Mimo oporów wobec
stwierdzenia, że kat i ofiara są nadal ludźmi, i to w równym stopniu, jest ono
jednak wciąż uprawnione. Jeśli ktoś tego odmawia, neguje tę prawdę, widząc
stojącego nad sobą kata, sam w jakimś stopniu się nim staje. Dotykamy nie tylko
podstawy moralności, która domaga się określonej postawy również wbrew
okolicznościom, ale spoglądamy wprost w bezmiar heroizmu, który to od zawsze
wpisany jest w moralność. Nie miejsce by rozstrzygać jakże doniosły dylemat,
czy to burzliwe, wręcz barbarzyńskie czasy powodują korozję moralności kata i
ofiary, czy może to zepsuta moralność sprawia, że teraźniejszość jest tak
okrutna? Problem jest jednak niepokojąco przejmujący.
Być
może przyjdzie nam jeszcze powrócić do tych i innych pytań".
Obyśmy
mogli odpowiadać na powyższe pytania i analizować podniesione przez Profesora UWM dylematy etyczne w warunkach pokoju i odzyskanej przez Ukrainę pełnej suwerenności
państwowej.